W ogrodzie Eden

Utarło się stereotypowe myślenie, że człowiek umieszczony po stworzeniu przez Boga w ogrodzie Eden, zażywał pełni szczęścia. Ów motyw rajskiego stanu pierwotnego szczęścia stał się inspiracją dla literatów i malarzy wszystkich wieków. Wydaje się jednak, że takie stereotypowe ujęcie odsłania tylko część prawdy o tym, jak biblijny autor postrzegał los człowieka w ogrodzie Eden i w czym upatrywał jego szczęście. Odczytanie tego opowiadania we właściwej perspektywie pozwala wydobyć bardzo ważne, aktualne do dziś życiowe prawdy.

Czy człowiek był szczęśliwy? Jeżeli tak, to skąd brało się jego szczęście? (Rdz 2)

Opowiadanie o pobycie pierwszego człowieka w Edenie nie jest samodzielnym niezależnym tekstem posiadającym wstęp, rozwinięcie akcji i jej zakończenie. Jest ono elementem drugiego opowiadania o stworzeniu człowieka (Rdz 2,4b-25). Dopiero w kontekście tego opowiadania nabiera ono właściwego sensu, zamierzonego przez natchnionego przez Boga autora. Wyjęte zaś z kontekstu i interpretowane jako takie przedstawia tylko część prawdy o tym, w czym rzeczywiście tkwi szczęście człowieka.

W drugim opowiadaniu o stworzeniu (Rdz 2,4b-25) człowiek-mężczyzna jest stworzony przez Boga z prochu ziemi zaraz po uczynieniu przez Niego nieba i ziemi. Stało się to przed stworzeniem czegokolwiek innego – trawy, krzewów, drzew i zwierząt. Dopiero po stworzeniu mężczyzny Bóg zasadził dla niego ogród Eden, w którym były piękne drzewa, dające wspaniałe owoce. Pośród tych drzew dwa były wyjątkowe – drzewo życia oraz drzewo poznania dobra i zła. Zadaniem człowieka-mężczyzny miała być uprawa rajskiego ogrodu. Mógł on do woli korzystać z jego dobrodziejstw.

Bóg postawił jedynie warunek, by nie spożywał owoców z drzewa poznania dobra i zła. Panowanie nad światem roślin i kształtowanie go nie dawało jednak człowiekowi szczęścia, gdyż cierpiał z powodu samotności. Bóg, widząc to, stwierdza: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2,18). Rezultatem tej decyzji Boga było ulepienie z gleby wszystkich gatunków zwierząt lądowych i ptaków, którym z woli Boga mężczyzna nadawał nazwy, co oznaczało panowanie nad nimi. Żadna z tych istot nie okazała się jednak partnerem dla człowieka – istnieniem, które pozwoliłoby mu wyrwać się z nieszczęścia samotności, podobnie jak nie dawało człowiekowi szczęścia przebywanie i praca w cudownym ogrodzie Eden.

Następnym działaniem Boga w ogrodzie Eden było stworzenie kobiety. Biblijny autor podkreśla, że stało się to bez udziału mężczyzny, którego Bóg uprzednio wprowadził w głęboki sen, po czym stworzył kobietę z żebra wyjętego z mężczyzny. Oznacza, że jest ona z tej samej co on materii, tzn. równa jemu. Dopiero widok kobiety przyprowadzonej przez Boga do mężczyzny, dopełnia jego szczęście w ogrodzie Eden: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała” (Rdz 2,23). Wydaje się, że wplecenie opowiadania o pobycie człowieka w ogrodzie Eden w narrację o stworzeniu przez Boga człowieka niesie ze sobą kilka ważnych prawd teologicznych, które trzeba tu wyeksponować.

Po pierwsze, autor chce pokazać, że szczęście człowieka nie jest prostą pochodną życia w luksusowych warunkach, których ucieleśnieniem dla ludzi Bliskiego Wschodu było życie w oazie pośród zieleni drzew, gdzie wody było pod dostatkiem. Ani samo przebywanie w tym ogrodzie symbolicznie wyrażającym to, co estetycznie najpiękniejsze, ani praca w nim, nie dawały człowiekowi szczęścia, gdyż nie potrafiły ukoić jego samotności.

Po drugie, żadne zwierzę nie może być partnerem dla człowieka, gdyż nie może mu zastąpić obecność drugiego człowieka. Prawda ta wydaje się być aktualna zwłaszcza dzisiaj, gdy troska o zwierzęta domowe przewyższa niekiedy troskę o życie i dobro drugiego człowieka. Bywa bowiem tak, że ludzie dbają bardziej o swego psa, niż o sąsiada w potrzebie albo bardziej martwią się o los zwierząt w schroniskach, niż ludzi w domach opieki,domach dziecka i przytułkach.

Po trzecie, odpowiednim partnerem dla mężczyzny, danym mu przez Boga, by doświadczył pełni szczęścia, jest kobieta. Dopiero bycie z nią wyrywa go z nieszczęścia osamotnienia, którego nie potrafiło przełamać dostatnie życie w ogrodzie Eden, w świecie roślin i zwierząt. Autor biblijny opatruje słowa mężczyzny „ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała” (Rdz 2,23) komentarzem „dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24).

Zawarte są tu dwie kolejne istotne prawdy teologiczne. Mężczyzna i kobieta wzajemnie się dopełniają, dopiero razem stanowią pełnię ludzkiej natury. Tylko bycie we wzajemnej bliskiej relacji, wyrażonej w obrazie jednego ciała, pozwala obojgu doświadczać pełni szczęścia, którym Bóg pragnie obdarować człowieka. Konsekwentnie relacje osób tej samej płci – koleżeńskie, przyjaźni, relacje quasi małżeńskie – nie pozwalają doświadczyć pełni szczęścia, którym cieszyli się pierwsi ludzie w rajskim ogrodzie Eden.

I ostatnia prawda: człowiek w ogrodzie Eden nie zawdzięczał swojego szczęścia sam sobie. Jego szczęście było całkowicie darem Boga. Aktywność człowieka sprowadzała się do przyjmowania tego daru. Jak się jednak okaże w następującym bezpośrednio rozdziale Księgi Rodzaju, wolna wola, w którą Bóg wyposażył człowieka, stanie się jego nieszczęściem, gdyż zapragnie być jak Bóg, łamiąc Jego zakaz spożywania owoców z drzewa dobra i zła.

ks. Janusz Kręcidło MS
Za: saletyni.pl

Wpisy powiązane

Jubileusz 150-lecia Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu

Ks. Leszek Kryża SChr: w 2024 r. przekazaliśmy na pomoc Kościołowi w krajach b. ZSRR ponad 2,5 mln zł

Jubileusz obecności karmelitów bosych w Wadowicach