W święto patronalne św. Andrzeja Boboli, 16 maja, metropolita warszawski ukazał go jako patrona jedności także na dzisiejsze czasy. Do wiernych i kapłanów zgromadzonych w jego stołecznym sanktuarium zaapelował: “by nie tylko pielęgnować modlitwę o jedność Kościoła, ale aby szukać konkretnych dróg tej jedności”.
Wieczornej Eucharystii w sanktuarium św. Andrzeja Boboli na warszawskim Mokotowie przewodniczył metropolita warszawski. Koncelebrował wraz z nim nuncjusz apostolski w Polsce abp Celestino Migliore, przełożony prowincji wielkopolsko-mazowieckiej jezuitów Tomasz Kot wraz ze współbraćmi, delegacja jezuitów ze Słowacji, rektorzy warszawskich uczelni teologicznych. Przybyli liczni mieszkańcy stolicy.
Kard. Nycz przypomniał na wstępie, że przychodzimy do sanktuarium św. Andrzeja Boboli: świadka i męczennika, a zarazem patrona Polski i metropolii warszawskiej. “Mamy patrona Polski jako tego, który zwyciężył dzięki krwi Baranka” – podkreślił. Przyznał, że św. Andrzej był tym apostołem, który umiłował życie apostolskie, a nie umiłował go do końca i złożył je w ofierze jako świadek i jako męczennik za wiarę. “Radujmy się, że mamy takiego patrona” – wezwał.
Przy okazji zwrócił uwagę na licznych świętych męczenników, którzy budowali historię Polski. Wymienił wśród nich pozostałych patronów Polski: św. Wojciecha i św. Stanisława Biskupa jak również św. Maksymiliana Kolbe oraz ks. Jerzego Popiełuszko.
Św. Andrzej Bobola – zdaniem kard. Nycza – był wielkim apostołem, znanym wszędzie gdzie pracował, a w całym Kościele został poznany poprzez swą śmierć męczeńską. Przypomniał, że przyszły patron Polski urodził się po Soborze Trydenckim i na kilka lat przed Unią Brzeską. A była ona – jak podkreślił – próbą budowania jedności Kościoła na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, aby “z Piotrem i pod Piotrem” połączyć cały Kościół na tych ziemiach.
Kardynał wyjaśnił, że św. Andrzej Bobola pracował w wielu miejscach, aż w końcu został posłany do Pińska, na styk prawosławia i katolicyzmu. I tam stał się gorliwym apostołem jedności chrześcijańskiej, poprzez wprowadzanie Unii. Za to poniósł nadzwyczaj okrutną męczeńską, za tę próbę budowania jedności.
Zwrócił przy tym uwagę, że nie wolno do tej działalności św. Andrzeja – kierowanej słowami Chrystusa: “aby byli jedno” – stosować dzisiejszych standardów ekumenizmu, z czasów po Soborze Watykańskim II. Podkreślił, że św. Andrzej Bobola “działał według standardów tamtego czasu i tylko w takim myśleniu możemy zrozumieć jego dzieło i intencje”. Wyjaśnił, że inaczej wtedy patrzono na jedność Kościoła, choć z równie głęboką wiarą rozumiano dramatyczną modlitwę Jezusa: “Ojcze spraw, aby byli jedno, aby świat uwierzył, że Tyś mnie posłał”.
Kaznodzieja podkreślił z mocą, że “jedność zawsze jest warunkiem skuteczności przepowiadania Ewangelii w świecie”. A po ponad 250 latach od męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli, słowa modlitwy Jezusa z Wieczernika są równie aktualne. Dlatego – przyznał – dziś modlimy się za wstawiennictwem Andrzeja Boboli tymi sami mi słowami: “Ojcze spraw, abyśmy byli jedno, aby świat uwierzył”. Metropolita warszawski oświadczył, że “wielką szkodę dla ewangelizacji i dla misyjności Kościoła przynosi fakt, że nie jesteśmy razem”. Dodał, że “jesteśmy od tego samego Chrystusa, ale jesteśmy wciąż podzieleni, tak jak gdyby Chrystus był podzielony”.
Zdaniem kard. Nycza jedynym ratunkiem jest powrót do Wieczernika Kościoła, do tych początków, gdzie byliśmy razem. “Zatem wielkim zadaniem dla nas dzisiaj jest, aby nie tylko pielęgnować modlitwę o jedność Kościoła, ale żeby szukać dróg konkretnej tej jedności, zarówno na płaszczyźnie teologicznej jak i na płaszczyźnie modlitwy i wszelkiej działalności” – wyjaśnił. W szczególności na płaszczyźnie “mądrej działalności ekumenicznej, do której jesteśmy wezwani i z którą to modlitwą przychodzimy do św. Andrzeja, aby nas wspierał w szukaniu dróg jedności”.
Zachęcił, aby “patronat jedności”, św. Andrzeja Boboli odnieść także do naszych codziennych spraw życiowych. Nie tylko do rozdzielonych wyznań chrześcijański, ale także do rzeczywistości Kościoła katolickiego, w którym niemało jest różnorodnych podziałów.
Kardynał zwrócił uwagę, że “brak jedności w naszym Kościele widoczny jest dziś również w obrębie tematu rodziny”. A temat ten jest polecony nam przez papieża, jako jedno z najważniejszych zadań na dziś, szczególnie w okresie synodu o rodzinie. Podkreślił, że dyskusja ta zawsze musi się kończyć wedle zasady “sub Petro et cum Petro”, czyli pełną jednością i posłuszeństwem papieżowi. “Jest to model jedności pozwalający na różnorodność, ale zarazem zachowujący jedność w tym, co jest zasadnicze” – wyjaśnił.
Zaapelował też o jedność w naszych rodzinach, z których tak wiele się rozpada. “A dzieje się tak, gdyż brakuje tej postawy ku jedności, o którą prosił Chrystus w Wieczerniku, a której patronem i świadkiem jest św. Andrzej Bobola” – skonstatował.
Główną przyczyną braku jedności i podziałów w dzisiejszym świecie – jak podkreślił – jest postawa charakteryzująca wielu z nas, uważających się za “posiadaczy i właścicieli prawdy”. A tymczasem – przyznał – prawda jest ponad nami, nikt nie jest jej właścicielem, wszyscy jesteśmy jej pokornymi poszukiwaczami i uczestnikami drogi, która prowadzi do jej odkrycia. Dlatego nie potrafimy się pięknie różnić, nawet gdy jasno widzimy cel.
“Wołajmy i módlmy się, abyśmy byli jedno, na wór Trójcy Świętej” – zaapelował kardynał – abyśmy potrafili z sobą rozmawiać, abyśmy chcieli się nawzajem słuchać. Zachęcał, abyśmy “potrafili szukać tej prawdy, która jest jedna i która jest zawsze poza nami i ponad nami”. A tą prawdą jest Jezus Chrystus.
Za: www.ekai.pl