Ojciec Grzegorz Kramer, w wieku 21 lat, dołączył do Towarzystwa Jezusowego. Po święceniach diakonatu (2007), pracował przez pięć lat w parafii św. Klemensa we Wrocławiu jako duszpasterz wspólnoty młodzieżowej MAGIS. Pracował także w duszpasterstwie powołań Prowincji Polski Południowej. Jest inicjatorem projektu BANITA, który kierowany jest do współczesnego mężczyzny.
Kl. Emil Kurek: Jak najogólniej można określić inicjatywę, którą jest BANITA?
Ojciec Grzegorz Kramer SJ: BANITA to platforma duchowości dla mężczyzn. Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że jest to roczne dziecko, które nadal jest w powijakach i nadal jest tworzone.
Jaka jest wasza wizja rozwoju tego dzieła?
Pierwszym etapem jest zainteresowanie ludzi naszą inicjatywą, na dzień dzisiejszy ich liczba wynosi ponad 38 tys. W zamyśle jest stworzenie strony internetowej ściśle współpracującej ze stroną deon.pl, będącej jednym z jego działów. Ambitny plan przewiduje, że stanie się ona przestrzenią, na której inicjatywy związane z duchowością dla mężczyzn z całej Polski będą miały możliwość zaistnienia i zaprezentowania się.
Jak wszystko się zaczęło, skąd ten pomysł?
Pomysł powstał podczas dyskusji dotyczącej kształtu duszpasterstwa powołaniowego, w którym na co dzień pracuję wraz z innymi dwoma jezuitami, a jego obecny kształt pozostawiał wiele do życzenia. Stwierdziliśmy, że nie należy skupiać się jedynie na powołaniach, lecz potrzeba stworzenia przestrzeni, dzięki której duchowość ignacjańska zostanie zaprezentowana szerszemu kręgowi mężczyzn. Szukaliśmy zatem różnych rozwiązań. Doszliśmy do wniosku, że dziś cały świat siedzi w Internecie, a powiedzenie „Nie ma cię na Facebook’u – nie żyjesz” staje się prawdziwe, dlatego też zdecydowaliśmy się przerzucić część naszych sił w przestrzeń wirtualną.
Dlaczego właśnie BANITA?
Banita jest dość dwuznaczną postacią. Z jednej strony kojarzy się dość negatywnie, jest to ktoś wydalony ze społeczeństwa, opryszek, przestępca. A drugiej strony – i to właśnie chcieliśmy podkreślić – ma swój styl. Można przypuszczać, że tacy ludzie byli wyrzucani ze społeczeństwa, bo nie chcieli podporządkować się narzuconym im normom. A przede wszystkim Pan Jezus, który był największym banitą, bo kompletnie nie zmieścił się w żadnych schematach.
Jakie cechy ma mężczyzna, którego chcecie wykreować? Podróżnik? Przywódca? Odkrywca?
Przede wszystkim nie chcemy nikogo kreować. Kreacja nowej osobowości, narzucanie innym pewnego określonego z góry stylu i wymogów to specjalność tych, którzy stoją „po drugiej stronie barykady”. Nie naszą rzeczą jest też porównywanie się do kogokolwiek. Chcemy raczej wskazać, że w każdym człowieku jest pewien potencjał dobra, a męskość nie polega na tym, że sobie coś dołożymy z zewnątrz, ale raczej wydobędziemy to, co Pan Bóg w nas już włożył. Jest to ściśle powiązane z duchowością ignacjańską, która nie dokłada człowiekowi czegoś dodatkowego, ale daje mu narzędzia, żeby dostrzegł, jak Bóg go obdarował, a są to bardzo konkretne rzeczy. Tego też uczy nas chrześcijaństwo – prawdy. Nie muszę nikogo grać. Nie muszę być człowiekiem, który sprzedaje coś na pokaz, tylko po to, żeby dobrze się prezentować. Jestem kompletny od urodzenia i nie potrzebuję nikomu niczego udowadniać. Bycie podróżnikiem, przywódcą albo odkrywcą, nie są to postawy, które sprawiają, że staję się mężczyzną. Musimy przywrócić tu Boży porządek. A on przedstawia się następująco – dlatego, że jestem mężczyzną mogę taki być.
BANITA stawia przed mężczyzną pewne wymagania. Jednym z nich jest „misja na dziś”. Czym jest ta misja i dlaczego jest potrzebna?
Misja to … misja, czyli po prostu zadanie. W naturze mężczyzny leży to, że potrzebuje czegoś konkretnego, potrzebuje celu. Gdy nie mam celu, to w życiu pojawia się nuda, a gdy się nudzę, to robię głupie rzeczy i tracę to, co zasadnicze w męskości, czyli kwestię tworzenia, działania, pracowania. Jeszcze kilka słów o „misji codziennej”. Z jednej strony wypływa ona z Ewangelii, ale także bierze swój początek z tego, czego uczy nas św. Ignacy Loyola – mamy szukać Pana Boga we wszystkim. I często tak jest, że te misje są zaczepne, nieortodoksyjne …
„Upomnij kogoś”.
Dokładnie. Duchowość ignacjańska pokazuje, że Bóg nie mieści się w żadnych ramach. Dlatego też nasze zadania mogą być bardzo niestandardowe i mogą się komuś nie podobać. Nie mogę dostosowywać swoich zadań, celów pod drugiego człowieka, po to, żeby kogoś zadowalać. Moim zadaniem jest, aby świat budować, a nie malować go ładnymi kredkami.
Jak zatem z perspektywy BANITY patrzeć na osoby konsekrowane, które część swojej wolności składają w ręce przełożonych?
Istotą BANITY nie jest nieposłuszeństwo i bunt, ale wypracowanie własnego stylu. Jedno z drugim się nie kłóci, czyli mogę być posłuszny, mogę być w jakichś strukturach, ale to nie zabiera mi mojego niepowtarzalnego stylu, który nie jest marketingiem własnej osoby, ale pokazywanie innym Chrystusa na sposób bardzo indywidualny.
Jaka jest rola mężczyzny w życiu rodziny?
Cóż … to czym mogę się z tobą podzielić, to zbiór moich osobistych przemyśleń i doświadczenie płynące z rozmów z mężczyznami, którzy wiedzą, co to życie rodzinne. Myślę, że mężczyzna powinien dawać rodzinie poczucie bezpieczeństwa, pewności i stabilizacji. Mąż i ojciec to nie cyborg pozbawiony słabych punktów, emocji, uczuć, zawsze pewny wszystkiego, ale człowiek, który znając swoje słabości i pomimo tych słabości potrafi dać oparcie tym, którzy są jego rodziną.
Fundament?
Tak, fundament. A wszystko inne, czyli np. sposób bycia mężem i ojcem na tym bazuje. Jeżeli tej podstawy, tego punktu odniesienia zabraknie, wtedy rodzina zmuszona jest szukać go gdzieś indziej, bo bez nie go nie da się funkcjonować.
Zewsząd w mediach słyszymy o kryzysie. Ponoć wdarł się on także na grunt rodziny. Czy zgadza się Ksiądz z takimi doniesieniami?
Zupełnie nie zgadzam się z opinią, że w naszych czasach są jakieś szczególne kryzysy czegokolwiek. Oczywiście każde czasy mają swoje kryzysy, ale to nie oznacza, że trudniejszy moment jest czymś z gruntu złym. Pan Jezus pokazuje nam w Ewangelii, że każdy kryzys jest dla nas szansą. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” – to jest sytuacja kryzysowa. Krzyż też jest sytuacją kryzysową. Biblia mówi, że momenty trudne są właśnie błogosławieństwem a nie przekleństwem i tak należy na nie patrzeć. Samo słowo „kryzys” jest dla mnie pozytywnym słowem; trudnym, stawiającym nowe wyzwania, ale pozytywnym. Ogólne wrażenie nawarstwienia sytuacji trudnych w społeczeństwie być może jest przejaskrawione, jeżeli oglądamy je z perspektywy dzisiejszych mediów. Dawniej do człowieka nie docierało tyle szokujących informacji w jednym momencie. Jest inaczej niż kiedyś, ale wątpię, czy jest bardziej „kryzysowo”. Odkąd sięgnę pamięcią były trudne rodziny i w niektórych z nich działy się dziwne rzeczy. Dziś każdy słyszał o patologiach w rodzinach, jest więcej takich, które są „nieformalne”, ale tu należy szukać głębszych przyczyn a nie wyjaśniać wszystko „czasem kryzysu”.
A może należałoby zmienić optykę i skupić się na tym, co pozytywne?
Zgadzam się. Chyba jest trochę tak, że w natłoku tych informacji szokujących i beznadziejnych giną przykłady naprawdę dobrych, dobrze funkcjonujących rodzin. Jest wielu mężczyzn, którzy nawet w trudnych warunkach walczą o to, aby dać swoim bliskim stabilizację. Podejmują wyzwanie, boją się, przeżywają kryzysowe sytuacje, ale nie skupiają się jedynie na tym, co trudne i idą do przodu. Dzieje się dobro, ale pytanie, czy chcemy je dostrzegać.
Czy w dzisiejszych czasach pojęcie „rodzina” należy na nowo odnaleźć, odczarować?
Nie wydaje mi się, że rodzinę trzeba w jakiś sposób na nowo zrehabilitować. Trzeba formować człowieka, mówić mu czym rodzina naprawdę jest, jakoś wychowywać w tym kierunku. Dobrze jest pokazywać wzorce rodzin, ale wydaje mi się ważne wykorzystywanie tych realnych do pokazywania, że mimo wszystkich trudności rodzina jest bez wątpienia szansą.
Artykuł pochodzi z Kleryckiego Kwartalnika Wspólnota Michael
https://www.facebook.com/banitazwyboru
Za: www.michalici.pl