Socjusz krakowskich jezuitów: współczesny człowiek powinien oddać się w opiekę Sercu Jezusa

W piątek 11 czerwca w krakowskiej bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa odbędzie się ponowienie Aktu zawierzenia Polski Najświętszemu Sercu Jezusowemu. O wydarzeniu, które będzie nastąpi w 100. rocznicę tego zawierzenia po raz pierwszy, mówi w rozmowie z KAI o. Damian Mazurkiewicz SJ, socjusz Prowincjała Jezuitów Prowincji Polski Południowej.

Łukasz Kaczyński (KAI): Dlaczego piątkowa uroczystość jest tak istotna?

O. Damian Mazurkiewicz SJ: Ona jest przywołaniem tego wydarzenia, które miało miejsce 100 lat temu. Tej wdzięczności za odzyskanie niepodległości, za dar wolności, ale też świadomości tamtych czasów i Polaków, którzy chcieli budować swoją narodowość, tożsamość i kraj na zasadach związanych z Bożym zamysłem i poszanowaniem braterskim. Dziś, 100 lat później, również chcemy przez to odnowienie przejąć się tymi wartościami i przyjąć to wszystko, co płynie z Serca Pana Jezusa. Nie jest więc to tylko powrót do przeszłości, bo każde pokolenie żyje swoimi sprawami, dlatego ten Akt będzie nowym sformułowaniem, innym niż to sprzed wieku, choć równie bardzo głębokim w swojej treści. Pokazuje on istotę chrześcijańskiej pokory – z jednej strony świadomość naszych słabości i grzechów, a z drugiej nadzieję płynącą ze złożenia swoich słabości i grzechów właśnie w Sercu Jezusowym – w Jego miłości i przebaczeniu.

KAI: Jak współcześnie rozumieć kult Serca Jezusa?

– Serce Jezusa to symbol. Każda duchowość w chrześcijaństwie daje światło na coś istotnego w naszej wierze. Podobnie jest z Sercem Chrystusa, które jest symbolem bardzo pojemnym. W takim wymiarze praktycznym kojarzymy kult Serca Jezusa z pierwszymi piątkami, Eucharystią, spowiedzią czy z wynagrodzeniem za grzechy. Wedle tych kryteriów możemy widzieć czy kult rośnie bądź słabnie, jest na czasie bądź nie. Jednak ta duchowość Serca Jezusa jest znacznie szersza. Wyraża się często w momentach, których nie nazwalibyśmy wprost kultem Serca Jezusowego – kiedy w sercu człowiek odkrywa pragnienie bycia kochanym lub gdy dostrzega potrzebę relacji z innymi i odkrywa odpowiedź na te tęsknoty w miłości Boga, doświadczanej na różne sposoby, czasem wprost wypływającej z praktyki wiary, a czasem z zaskoczenia, przez czyjeś świadectwo, gest, rozmowę, lekturę czy jakieś oświecające przemyślenie. To szukanie miłości, szczególnie miłości Boga, jest cały czas widoczne, także i dziś, stąd mamy takie głębokie poczucie, że kult Serca Jezusowego nie wygasł. On nieustannie ma duży potencjał przemawiania do serc ludzi.

KAI: Dlaczego akurat jezuici zajmowali się tym Aktem 100 lat temu?

– Żeby to zrozumieć, trzeba wrócić do początków duchowości Serca Pana Jezusa. Jednym z pierwszych propagatorów tego kultu był jezuita polski o. Kasper Drużbicki, który mówił o tej duchowości jeszcze przed objawieniami św. Małgorzaty Alacoque. Gdy umierał, św. Małgorzata miała dopiero 15 lat, a więc nie doświadczyła jeszcze mistycznych spotkań z Chrystusem, które zaczęły się w 1673 r., 11 lat po śmierci o. Drużbickiego. Co więcej, późniejszym przewodnikiem duchowym tej świętej był również jezuita, św. Klaudiusz de la Colombière. Odczytujemy to więc jako zrządzenie Boże, że zostaliśmy jako jezuici zaproszeni do wspierania tego rodzaju duchowości. Także krakowska bazylika jezuitów, która ukończona została tuż po wojnie, miała być swego rodzaju wotum wdzięczności za związanie naszego zgromadzenia i Ojczyzny tak mocno z kultem Serca Chrystusowego. Myślę, że równie ważny jest fakt, że na powstanie tej bazyliki składali się Polacy, jeszcze w czasach zaborów, z terenów odzyskanej niebawem ojczyzny, jak i zagranicy. Serce Jezusa, motywujące również do miłości ojczyzny, połączyło naród polski na całym świecie w tęsknocie za wolnością oraz w wyrażeniu wdzięczności za odzyskaną niepodległość.

KAI: A z jaką intencją będzie składany ten Akt 100 lat później?

– Każdy czas ma swoje specyficzne doświadczenia, które wymagają zrozumienia oraz przemienienia i dlatego właśnie się uciekamy do Pana Boga. To, co wyłania się z treści tego Aktu od razu, to ogromna świadomość kruchości człowieka, zwłaszcza wyrażona w słowach „świadomi naszych wad i słabości z ufnością wołamy”. Jest tam też cała seria wezwań skierowanych do Boga: „otwórz nasze oczy”, „uwolnij nas”, „daj nam łaskę” czy „zaszczep w nas ducha braterstwa”. To zatem jedno ogromne wołanie manifestujące jak w każdym aspekcie naszego życia – indywidualnym, rodzinnym i społecznym – człowiek potrzebuje naprawdę Pana Boga, który otwiera nas na bliźniego. Tego nas też uczy Serce Jezusa, które pokazuje, że Bóg pała ogromną miłością do każdego bez wyjątku. Człowiek przejęty tą nieograniczoną Bożą miłością, sam również chce tak spoglądać na drugiego człowieka. Myślę, że pandemia bardzo uświadomiła nam, ile jest trudu, samotności, izolacji, cierpienia i śmierci wokół nas. Dlatego poprzez ten Akt chcemy wyrazić naszą gotowość na otwarcie się i uczenie się takiej wrażliwości, jaka wypływa z serca Chrystusa. Byśmy jako chrześcijanie nikogo nie pomijali, ale wszędzie z Bożą miłością, a zwłaszcza przebaczającą i prowadzącą do nawrócenia, docierali.

KAI: Jak ów Akt nie tylko wypowiedzieć słowami, ale przede wszystkim wprowadzić w życie?

– Kult serca Jezusowego ma różne wymiary. Myślę, że warto czerpać z tej różnorodności. Z jednej strony to jest poznanie miłości Pana Boga, z drugiej strony ten kult jest wezwaniem do odpowiadania miłością Panu Bogu i bliźniemu. Najlepiej więc przygotowywać się do tego jubileuszu przez wzrastanie w świadomości tego, że jestem kochany i przez to mogę również odpowiedzieć na tę miłość, mogę z miłością podchodzić do tych, którzy są obecni ze mną w domu, pracy czy kościele. Ten Akt warto wypowiedzieć nie tylko w najbliższy piątek, ale każdego dnia.

KAI: Nie można poprzestać tylko na jego jednorazowym odnowieniu?

– To, że my go odnawiamy po 100 latach, ma być tak naprawdę sygnałem, że powtarzanie jest niezmiernie ważne. Każdy tęskni i ceni sobie to, gdy często mu się przypomina, że jest doceniany, kochany, nawet jeśli jest to wyrażane nie tylko w słowach. Nie chodzi nam tylko o powtórzenie jakiegoś rytuału, ale o szczere poświęcenie się współczesnych ludzi Sercu Jezusa. Ten Akt poświęcenia nazwany jest też aktem oddania. W oddaniu dostrzegamy, że jesteśmy dla siebie darem. Dar ma zaś to do siebie, że człowiek godzi się coś utracić, z czegoś zrezygnować. Sądzę więc, że jeśli ktoś chce się zgodzić na dobre przeżywanie kultu Serca Jezusa w swoim życiu, to musi się też zgodzić, że będzie tracił siebie, aby dawać siebie innym i swemu Stwórcy – czy to przez jakąś konkretną formę modlitwy, adoracji, życia sakramentami, czy też serdecznymi słowami, gestami i czynami względem ludzi, zwłaszcza tych w potrzebie. Szczególnym oddaniem jest też spowiedź, gdzie tajniki serca, naszych grzechów, błędów i porażek oddajemy miłosiernemu sercu Jezusa, a potem w zadośćuczynieniu ofiarujemy jakieś dobro w miejsce popełnionego zła. Aby dobrze więc przeżyć ten wyjątkowy jubileusz i ponowić świadomie Akt, na pewno trzeba sobie pozwolić na świadomość, że dzięki hojnemu dla wszystkich Sercu Jezusa każdy z nas potrafi odpowiedzieć na miłość Boga i jak najpełniej dzielić się nią w otaczającym nas środowisku.

Rozmawiał Łukasz Kaczyński / Kraków
KAI

Wpisy powiązane

Paulini zapraszają do przeżywania świąt na Jasnej Górze

RPO: ks. Michał O. w areszcie był traktowany niehumanitarnie

Franciszkańskie spotkanie na „ojcowiźnie” braci albertynów