Publikujemy „ostatnią wolę” zmarłego 5. czerwca 2013 roku ks. kard. Stanisława Nagiego SCJ.
V.C.J.
Moja ostatnia wola
Wobec coraz to bardziej oczywistej perspektywy odejścia z tego świata dostrzegam potrzebę rozrachunku z długim moim życiem i spotkanymi w nim bliskimi mi ludźmi.
Dobremu Bogu dziękuję za nadspodziewanie długie życie, które co najmniej cztery razy było śmiertelnie zagrożone. W ostatnim przypadku złamania nogi, prawdopodobnego zapalenia płuc i kilkumiesięcznego pobytu w szpitalach przy opiece Pana Profesora Edwarda Golca oraz Pana Profesora Krzysztofa Żmudki, Pana Profesora Tomasza Brzostka, Państwa Pawlickich, państwa Przeklasów a także całemu przezacnemu personelowi pielęgniarskiemu, któremu dziękuję za poświęcenie i dobroć.
Dobry Pan Bóg podarował mi jeszcze pewien czas, z pewnością kierowany Miłosierną Wolą, na przygotowanie się na spotkanie z Nim i z całą tajemnicą wiecznego życia.
Z pokorą i skruchą wyznaję, że tej błogosławionej szansy należycie nie wykorzystałem, choć nie brakowało w tym celu podejmowanych prób. Pozostaje mi tylko liczyć na głoszone przeze mnie wielokroć Miłosierdzie przy rychłym z Nim spotkaniu.
Liczę na głęboko przeżywaną zawsze tajemnicę Bożego Serca zespoloną z tajemnicą Jezusa Chrystusa Wcielonego Boga, które to tajemnice były głównym tematem mojego kapłańskiego i profesorskiego przepowiadania. Stanowiło ono wyraz mojego głębokiego przekonania i niezłomnej wiary.
Podobna więź łączyła mnie zwłaszcza w moich wykładach z tajemnicą Matki Bożej i Świętego Kościoła Katolickiego. Matka Boża urzekała swoją wyjątkowością związaną z Niepokalanym Poczęciem, wolnością od grzechu, ogromem godności Bożego Macierzyństwa, oddanie sprawie swojego Syna aż do Jego śmierci, a tajemnica Wniebowzięcia stanowiła dla mnie logiczne zwieńczenie błogosławionych atutów Jej życia, Osoby. Z radością, dumą i miłością widziałem w Niej swoją niebieską Matkę.
Kościół był dla mnie drugim aktem tajemnicy Wcielenia ukształtowany przez Chrystusa w Duchu Świętym, nowotestamentalnym Ludem Bożym, rodzącym się z tajemnicy Odkupieńczej Śmierci i Zmartwychwstania. Prawda o Kościele stanowiła wielką przygodę mojego życia naukowego.
Wyjątkowym etapem i ogromną przygodą mojego życia było spotkanie z Papieżem Błogosławionym Janem Pawłem. II. Rozciągało się ono na parędziesiąt lat począwszy od spotkanie na KUL-u a skończywszy na ostatnich kolędach z końcem stycznia 2005 roku. Tego się ani opowiedzieć, ani opisać nie da. Niech się zamknie w przygodzie realizowania człowieczeństwa, aż do granic świętości. Zawsze czułem, że jestem prochem przy Jego Osobie i ceniłem sobie każdy gest dobroci i ojcowskiej życzliwości. Jeżeli mam, o co poprosić moich rodaków i moich współbraci to o to, aby dojrzeli wielkość i geniusz Jana Pawła II, a Księża Sercanie w Polsce żyli w przeświadczeniu, że w tym Papieżu mieli oddanego Przyjaciela. W związku z Papieżem Janem Pawłem II wyjątkowe więzy łączą mnie z księdzem Kard. Stanisławem Dziwiszem. Był On tą szeroko otwartą furtką do tajemnicy genialnego Papieża. Otwierał ją przede mną często i życzliwie, a więcej jeszcze, żywiłem wielkie przekonanie, że wziął walny udział w mojej kardynalskiej promocji, za co jestem Mu gorąco wdzięczny.
Za kolejny wielki dar Boga uważam Zgromadzenie Księży Najświętszego Serca Jezusowego z błogosławionym Ojcem Leonem Dehonem. Poza wspaniałą i urzekającą ideą miłości Bożego Serca urzekła mnie gościnność Prowincji Francuskiej, Belgijskiej, Włoskiej, Hiszpańskiej i Portugalskiej tegoż Zgromadzenia. Szczególną jednak wdzięczność żywię wobec dwu pierwszych, bo one wniosły ogromny wkład w moją karierę naukową. O. Műrmans z Prowincji Flamandzkiej, O. Blagier i O. Deseins z Prowincji Francuskiej stanowili złote ogniwa w długim łańcuchu moich Dobroczyńców spoza Polski.
Jeszcze głębsze poczucie zadłużenia odczuwam w stosunku do naszej Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Sercanów. Od niezapomnianego Nowicjatu w Felsztynie i roku uzupełnienia studiów humanistycznych, poprzez straszliwy czas wojny, po ojcowską opiekę garstki księży w Krakowie – Płaszowie, odbytych studiów filozoficznych i teologicznych, aż do kapłaństwa.
Złotymi zgłoskami w heroicznym okresie Polskiej Wspólnoty Zgromadzenia zapisali się ks. Kazimierz Wiecheć, ks. Ignacy Soszko, ks. Władysław Majka, ale nade wszystko pierwszy Prowincjał ks. Michał Wietecha. W okresie niemieckiej okupacji bohatersko chronił i materialnie utrzymywał wspólnotę Płaszowską, a w okresie rządów komunistycznych rozbudował ją do rozmiarów normalnej Prowincji Zgromadzenia. Zapłacił za to ciężką chorobą, zakończoną przedwczesną śmiercią. Nie do pominięcia w gronie tych, którzy mieli wpływ na moje życie zakonne i kapłańskie, z którymi wiązała mnie więź głębokiej dla nich wdzięczności należał mój brat ks. Franciszek.
Pozostaje jeszcze serdeczna prośba i apel do kochanych Współbraci, tych najmłodszych i tych najstarszych. Jednych i drugich przepraszam, że nie byłem takim przykładem jakiego mogli się ode mnie spodziewać. Zawsze czułem się z nimi związany, jak powtarzałem byli moimi a ja byłem ich. Jeżeli mogę, to proszę was, doceniajcie swoje powołanie kapłańskie i zakonne. Jedno i drugie piękne, wielkiej cenne, ale niech nie będą one na marginesie waszego życia, ale niech stanowią jego jądro i główny nerw wszystkiego co robicie. Najświętsze Serce Jezusa było głównym tematem mojej kapłańskiej działalności i nie żałuję tego. Jeżeli dumny jestem z czegoś w działalności Prowincji Polskiej, to z działalności misyjnej współbraci, których temat NSJ był naczelnym wątkiem ich kaznodziejstwa.
Ostatnie sprawa, to sprawa ewentualnego pochówku. Chwilami wydaje mi się, że ponieważ gro mego życia spędziłem między współbraćmi, może i po śmierci powinienem zostać między nimi. A ponieważ w ostatnim okresie zostałem mianowany kardynałem, decyzję tę pozostawiam bardzo życzliwemu mi ks. Kard. S. Dziwiszowi, ewentualnie jego legalnemu następcy, biskupowi krakowskiemu w porozumieniu z aktualnym przełożonym Prowincji Polskiej Księży Sercanów w Polsce.
Kraków, 08 lutego 2013 r.
+ St. Kard. Nagy SCJ