Są tylko dwie na całym świecie. Wspólnota Miłosierdzia Bożego powstała według wizji siostry Faustyny

Są tylko dwie na całym świecie. Strój tych sióstr wymyślił Pan Jezus, a zgromadzenie powstało według wizji siostry Faustyny Kowalskiej. Wspólnota Miłosierdzia Bożego założona została w Kazachstanie. Dziś znajduje się w Rozdrażewie (woj. wielkopolskie) i – choć nie jest klauzurowa – stara się tak żyć.

Karolina Binek (misyjne.pl): Co znajduje się w centrum charyzmatu Wspólnoty, do której Siostry należą?

Siostra Maria Magdalena: – Źródło naszego charyzmatu jest w „Dzienniczku” świętej siostry Faustyny. 9 czerwca 1935 r. wieczorem, kiedy była w ogrodzie, Pan Jezus prosił ją o to, aby powstało zgromadzenie, które będzie wypraszać miłosierdzie Boże dla świata. W kolejnych objawieniach pokazywał jej, jak ma ono wyglądać. Powiedział, że zawierza jej sercu dwie drogocenne perły – osoby konsekrowane oraz kapłanów. I prosił o modlitwę w intencji wszystkich grzeszników, bo wierzymy, że wszyscy mogą się nawrócić. Poprzez modlitwę i ofiarę mamy przygotować świat na Powtórne Przyjście Chrystusa.

To nie jedyna cecha Waszej Wspólnoty.

– Przede wszystkim uwielbiamy Boże Miłosierdzie w dziele stworzenia i odkupienia człowieka. Nasz Pan powiedział, że zbawienie dusz zależy od modlitwy. I dlatego w Rozdrażewie żyjemy modlitwą i ofiarą. Na modlitwie rozeznawałyśmy dlaczego s. Faustyna pisała, że we Wspólnocie Miłosierdzia Bożego ma być akurat dziesięć sióstr. Przecież Apostołów było dwunastu. Tymczasem w Księdze Rodzaju opisana jest modlitwa – targ Abrahama z Panem Bogiem, który dotyczy losów Sodomy i Gomory. Pan Bóg obiecuje, że nie zniszczy tych miast jeśli znajdzie się w nich dziesięciu sprawiedliwych. W tym dialogu odnajdujemy wyjaśnienie liczby sióstr we Wspólnocie.

Strój Sióstr też nawiązuje do Bożego miłosierdzia? Przyznaję, że jest wyjątkowy, uwagę zwraca szczególnie czerwony kolor welonu.

– Nasz strój wymyślił Pan Jezus. Faustyna podchodząc do klęcznika w kaplicy, zobaczyła stojącego przy nim Pana Jezusa. Miał On na ręce taki właśnie strój, w który ubrał Faustynę. To jest nawiązanie do tego jak Pan Jezus był odziany w czasie Męki. Czerwony kolor oznacza Krew. Chrystus powiedział Faustynie: „Taki strój będziesz nosić ty i twoje towarzyszki”. Na modlitwę w kaplicy zakładamy jeszcze czerwoną pelerynę. Szukałyśmy, jaki ma być ten płaszcz, dotarłyśmy do źródeł, że był to płaszcz żołnierza rzymskiego, który sięgał do kolan. Dlatego nasza peleryna jest takiej samej długości. Czasami nasz strój – z racji, że jest biało-czerwony – kojarzy się z polskością, ale nie w tym rzecz.

Siostry z klerykiem oblackim Jakubem fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Spotykamy się w Rozdrażewie. To dość duża wioska położona w południowej Wielkopolsce. Zanim się Siostry tutaj pojawiły, to sporo się wydarzyło.

– Nasze zgromadzenie powstało w Kazachstanie. Tam zaprosił nas arcybiskup Tomasz Peta. Wcześniej – przez 38 lat – byłam w Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia, do którego należała Faustyna. Pierwszą iskierką do założenia nowej wspólnoty był św. Jan Paweł II. Miałam to szczęście, że znałam kardynała Wojtyłę jeszcze z Krakowa, kiedy byłam w Łagiewnikach. A gdy został wybrany na Stolicę Apostolską, posługiwałam ojcu postulatorowi przy procesie beatyfikacyjnym siostry Faustyny. Kiedy spotkaliśmy się w Castel Gandolfo w 1981 r., Ojciec Święty podszedł do mnie i zapytał: „A co ty tu robisz?”. Odpowiedziałam: „Ojcze Święty, zostałam posłana tutaj, żebym pomagała wejść na ołtarze siostrze Faustynie, ale to ona pomaga mi na co dzień w życiu zakonnym”. Razem ze mną były cztery siostry z Częstochowy, którym papież zrobił znak krzyża na czole. Podszedł do mnie, spojrzał na mnie i zapytał: „Jak mam ci zrobić znak krzyża w takim czepku?”. Pomyślałam wtedy, że przecież innym siostrom zrobił i dlaczego ze mną ma problem. Odpowiedziałam, że nie wiem i uklęknęłam. Wtedy Ojciec Święty położył mi ręce na głowę i zrobił duży krzyż. Ta sytuacja zaczęła we mnie pracować.

fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Dlaczego? Co Siostrę tak bardzo poruszyło?

– Ojciec Święty zadał pytanie o czepek na mojej głowie, więc dotarło do mnie, że mam go zmienić. Rozeznawałam dość długo to wydarzenie na modlitwie – jak mam odczytać ten znak? Dość długo nic się w tej kwestii nie działo, nie podejmowałam radykalnych decyzji.

A jednak od 2015 roku jest Siostra w nowej Wspólnocie…

– Tak. Wyjechałam do Kazachstanu w 1997 roku jako siostra Matki Bożej Miłosierdzia. Tam spotkałam ks. dziekana Tomasza Petę, którego poprosiłyśmy, by był spowiednikiem wspólnoty ZMBM. Temat nowej Wspólnoty wg Dzienniczka św. Faustyny był bliski ks. Dziekanowi, podejmował konkretne kroki, by tę wizję urzeczywistnić – był nawet gotowy projekt klasztoru klauzurowego i wyznaczone miejsce jego budowy.

Potem ks. Dziekan został mianowany arcybiskupem i w 2015 roku zaprosił mnie do realizowania misji nowej Wspólnoty w  Aqmole w Kazachstanie. Trzy lata później papież Franciszek wydał nowe normy dotyczące zakonów klauzurowych. Zostało w nich określone, że trzeba bardzo dobrze rozeznawać, na przykład na terenach misyjnych, że jeśli nie ma szans na rozwój życia zakonnego, na powołania miejscowe, to nawet jeśli budowa klasztoru jest rozpoczęta – to trzeba ją zostawić. W związku z tym, dużo się modliłyśmy, rozeznawałyśmy i podjęłyśmy decyzję, że trzeba przyjechać do Polski.

Od razu Siostry przyjechały?

– To był proces. Pisałam prośby o przyjęcie nas do diecezji w Polsce. Otrzymałyśmy pozytywną odpowiedź z archidiecezji białostockiej, w której służył i zmarł błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko. Metropolitą w Białymstoku był ks. arcybiskup Tadeusz Wojda. Był bardzo otwarty, wyznaczył teren pod budowę, powstały plany architektoniczne klasztoru dla dziesięciu sióstr. Półtora roku później ks. Arcybiskup został przeniesiony do Gdańska. Trwała pandemia koronawirusa i zostałyśmy uziemione. Miałyśmy jeździć po archidiecezji białostockiej, mówić o nas w parafiach i zbierać pieniądze na klasztor, a nic z tego nie wyszło. A nowy arcybiskup nie widział naszej obecności na tamtym terenie. Rozpoczęłyśmy więc kolejne poszukiwania miejsca. W Apokalipsie św. Jan pisał listy do siedmiu kościołów, więc też zdecydowałam się napisać do siedmiu kościołów.

To pisanie przyniosło oczekiwany skutek?

– Był wtedy Rok Świętego Józefa i akurat przyszła odpowiedź z diecezji kaliskiej, że mogę przyjechać na rozmowę. Najpierw wyznaczono termin spotkania na 9 grudnia. Jednak spotkanie odbyło się dwa dni wcześniej – a 8 grudnia kończył się wspomniany Rok. Św. Józef miał nas w swojej opiece. Przedstawiono nam trzy możliwości zamieszkania na terenie diecezji, wybrałyśmy Rozdrażew. Tutejszy dom był wcześniej domem służebniczek wielkopolskich – przez ponad siedemdziesiąt lat. Kilka lat temu służebniczki odeszły stąd. Przez ten czas ludzie modlili się o nowe siostry i ucieszyli się z naszego przyjazdu. Jest to więc nasze tymczasowe schronienie. Dzisiaj wychodzimy na mszę świętą do parafii. Ale chciałybyśmy być klauzurowe. Nie zostaniemy jednak zamknięte, jeśli będziemy tylko we dwie. Do klauzury muszą być minimum cztery siostry, a tutaj nie ma warunków na zrobienie kaplicy klauzurowej, dwudzielnej, i rozmównicy. A nie można już nic tutaj rozbudować, bo to jest zabytek. Nie mamy ogrodu i szans na powiększenie terenu. Ufam, że gdzieś czeka na nas gotowy klasztor.

Co zatem Siostry robią na co dzień w Rozdrażewie? W jaki sposób udaje się Siostrom realizować charyzmat Wspólnoty – będąc tylko we dwie?

– Powstałyśmy dla klauzury. Klauzurowe zgromadzenia od wieków miały podział doby na trzy etapy: osiem godzin modlitwy, osiem godzin pracy i osiem godzin snu. Pierwszą i najważniejszą sprawą jest czas przeznaczony na modlitwę i dobre jego wykorzystanie. Dzień zaczynamy od aktu ofiarowania, który Faustyna zapisała w „Dzienniczku” pod numerem 309. Składamy siebie na ofiarę – za nawrócenie grzeszników, szczególnie tych, którzy utracili nadzieję. Ufamy Bogu za tych, którzy nie ufają. Ufność to podstawa nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego, łatwo jest powiedzieć „Jezu, ufam Tobie”, ale trudniej wprowadzić to w życie. W ciągu dnia zajmujemy się tym, co jest konieczne do normalnego funkcjonowania – gotowanie, pranie, sprzątanie, praca w ogrodzie, rękodzieło, malowanie obrazów.

fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Kontaktują się Siostry ze światem?

– Tak, staramy się prowadzić życie ukryte, co nie wyklucza naszego udziału w obowiązkach społecznych np. w głosowaniu oraz troski o sprawy bieżące np. zakupy.

Jak to się stało, że Siostra Mariam maluje?

Siostra Mariam: – Mam wykształcenie artystyczne. To nie jest tak, że zaczynałam od zera. Okazało się, że dzielenie się tym darem jest bardzo potrzebne. Szczególnie mamy na uwadze to, żeby wizerunek Jezusa Miłosiernego był rozpowszechniony, znany i czczony, bo to jest pragnienie samego Pana Jezusa. Maluję tzw. obraz wileński, czyli ten pierwszy, który namalował Eugeniusz Kazimirowski. Jest on wyjątkowy dlatego, że jest to jedyny wizerunek, w którego powstawaniu uczestniczyła siostra Faustyna. Przychodziła do malarza co tydzień i udzielała szczegółowych wskazówek, jak ma wyglądać obraz, który zamówił bł. ks. Michał Sopoćko. Mamy bardzo dobry pierwowzór do tworzenia kolejnych wizerunków.

Ile powstało już dzięki Siostrze takich obrazów?

– Nie liczę dokładnie, ale na pewno namalowałam ich  już kilkadziesiąt. Największy ma wysokość 2,65 metra. Jeden obraz maluję około miesiąca.

Maluje Siostra z pamięci? Czy też czasami spogląda jeszcze na wzór?

– Cały czas spoglądam i widzę braki w obrazach, które wcześniej namalowałam. To bardzo ważna lekcja pokory. Niejednokrotnie proszę siostrę przełożoną o to, czy mogę wrócić do jakiegoś obrazu. Cały czas uczę się na nowo tego wizerunku i spotkania z Jezusem przez ten obraz.

Ma Siostra wykształcenie artystyczne, a dziś jest w klasztorze. Skąd ta zmiana ścieżki życiowej?

– Studiowałam w Poznaniu malarstwo. W pewnym momencie Jezus pociągnął mnie ku sobie tak mocno, że sprawy artystyczny zeszły na dalszy plan. Odkąd pamiętam najważniejszymi wartościami były dla mnie miłość i prawda, a sztuka o tyle, o ile miała z tym coś wspólnego. Dlatego myśl o zostawieniu – choćby na zawsze – artystycznego świata na rzecz drogocennej Perły nie przerażała mnie. Mój spowiednik i kierownik duchowy powiedział mi, że w Kazachstanie powstaje taka Wspólnota. Miłosierdzie Boże jest mi bardzo bliskie, bo pochodzę z Białegostoku – miasta Miłosierdzia i od dzieciństwa pielgrzymowałam pieszo do Wilna, do Matki Bożej Ostrobramskiej. Wschód jest dla mnie czymś swojskim, więc lokalizacja klasztoru Wspólnoty zadziałała jak magnes.

Czym dla Siostry jest talent?

– Darem. Pan Bóg obdarza talentami każdego z nas. Jesteśmy naczyniem, do którego On wlewa swoją łaskę. Ale to nie jest łaska, która ma być zatrzymana i strzeżona. Ona pomnaża się, kiedy ten skarb staje się darem poprzez nasze działanie i otwarcie na bliźniego oraz na to, by oddać chwałę Bogu.

Są Siostry tylko we dwie. Jak na co dzień ufać w to, że będzie Was tu więcej i nie poddać się pomysłowi, że może warto byłoby przyłączyć się do innego zgromadzenia?

Siostra Maria Magdalena: – Ufność ma swoje korzenie w nadziei. Bóg jest sprawcą chcenia, działania. W Nim poruszamy się i jesteśmy. Jeśli wierzymy, że jesteśmy w Nim zakorzenione, to ufamy, że będzie nas kiedyś więcej. Nikt nie mówi, że muszą być nas tysiące. Żeby ziarenko urosło, musi obumrzeć. Ciągle ktoś pyta, ile nas jest. Czasami nawet księża. Wtedy odpowiadam: „A czy ksiądz się pomodlił w naszej intencji?”.

W naszym domu mamy cały rok Boże Narodzenie. Bo Pan Jezus prosił, żeby nasze życie było podobne do Jego życia. Ma być od żłóbka do skonania na krzyżu. To dotyczy ślubu ubóstwa – Jezus nie miał swojego żłóbka, był położony w stajni, w której pachniało zwierzętami. Zawisnął na krzyżu – ziemia go odrzuciła. Zgodzić się na odrzucenie i być takim „niczym” w świecie to sztuka.

I ta sztuka najwyraźniej się Siostrom udaje.

– Mówią nam, że jesteśmy szalone, że mamy dołączyć do innego zgromadzenia, bo przecież jest kryzys powołań. Ale Pan Jezus prosi nas właśnie o taką drogę, która wymaga pokory. Mamy być dla całego świata, do czego nawiązuje też nasze logo. My w sercu też nosimy cały świat.

fot. Karolina Binek/misyjne.pl

Jeśli pomyślą Siostry o zgromadzeniu idealnym, takim, jakie widział je Pan Jezus, to jak ono wygląda?

– Ideałem i wzorem jest On. My dorastamy do Jego wymagań. To wygląda bardzo prosto. Bo to jest wpatrywanie się w Jego serce, bycie pod krzyżem razem z Maryją, bo Ona jest naszą patronką – jako Bolesna Matka Miłosierdzia. To Ona była najbliżej Jezusa. Gdy On cierpiał fizycznie, Ona cierpiała duchowo. Również Faustyna doświadczyła tego zaszczytu, jest nazwana uczestniczką Męki i Zmartwychwstania Pana. Nie wszyscy święci doświadczyli tej łaski. Pan Jezus zaprosił ją na Ostatnią Wieczerzę. Widziała co podczas niej się działo. Życie wewnętrzne jest tajemnicą.

To faktycznie święta, która fascynuje ludzi na całym świecie.

Ważne, by wsłuchiwać się – niczym ona – w bicie Serca Pana Jezusa. Po to, żeby nie zbłądzić. Gdy jest się w promieniach Jezusa, to widzi się swoje grzechy. Mając świadomość swojej małości, ułomności, całą nadzieję pokładamy w Nim. Jezu, ufam Tobie!

Za: www.misyjne.pl

Wpisy powiązane

Kraków: podopieczni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio potrzebują zimowej odzieży

Halina Frąckowiak gościem specjalnym tegorocznej Żywej Szopki w Krakowie

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP