Dużym wyzwaniem dla osób walczących z nałogiem są reklamy alkoholu. Zdecydowanie powinny być one to zabronione, to dla nich wielkie wyzwanie. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo przeszkadza to uzależnionym, szczególnie tym młodym, po terapiach – zaapelowała w rozmowie z KAI s. Joanna Glapka. Prezes fundacji „Pasja Życia”, psycholog, opowiedziała m.in. o posłudze wobec osób walczących z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków, a także o tym jak jej podopieczni spędzą nadchodzące święta.
Anna Rasińska (KAI) Jest Siostra prezesem fundacji „Pasja Życia” im. s. Józefy Menedez, dzięki której młodzi ludzie mogą uzyskać pomoc w wychodzeniu z uzależnień, ale także realizować swoje pasje m.in. artystyczne. Skąd pomysł na stworzenie takiego miejsca?
S. Janna Glapka: Młodzieżowe Centrum Rozwoju Artystycznego i Duchowego w Legionowie to projekt skierowany nie tylko do osób uzależnionych, ale ogólniej do wszystkich młodych ludzi, którego idea związana jest z profilaktyką uzależnień. Sama 17 lat pracowałam z ludźmi uzależnionymi, głównie od narkotyków, dzięki czemu zapoznałam się dobrze z tą ciężką chorobą, jaką jest narkomania. Postanowiliśmy razem z przyjaciółmi założyć fundację „Pasja Życia” im. siostry Józefy Menendez, by działać w obszarze profilaktyki oraz pracować z młodymi ludźmi dotkniętymi tą chorobą, często wręcz zdewastowanymi, przez nią. Przez działalność profilaktyczną rozumiemy stworzenie przestrzeni do rozwoju talentów i pasji młodych. Prowadzimy naprawdę przeróżne projekty: malarskie, plastyczne, muzyczne… Istotny jest dla nas także aspekt duchowy, więc na terenie ośrodka znajduje się kaplica, organizujemy różne inicjatywy religijne, kursy, rekolekcje, dni skupienia. W ośrodku dostępne są także komercyjne poradnie konsultacyjne, czy terapie, bezpłatne dla mieszkańców Legionowa, finansowane przez Urząd Miasta. Mamy nawet ściankę wspinaczkową i siłownię oraz wiele innych inicjatyw profilaktycznych.
Drugi aspekt naszej działalności to hostel, gdzie znajdują się osoby po odbyciu terapii w ośrodkach, czyli ludzie uzależnieni. Warto pamiętać, że narkomania jest chorobą śmiertelną, z dużym ryzykiem nawrotów, dlatego staramy się stworzyć dla nich pewnego rodzaju „parasol ochrony”, środowisko gdzie są bezpieczni. Na co dzień te osoby normalnie pracują lub uczą się i pracują, wieczorem wracają do miejsca, w którym wciąż mają możliwość kontynuacji terapii, czy wzajemnego wsparcia we wspólnocie socjoterapeutycznej. Mogą tu umacniać swoją trzeźwość, by w odpowiednim momencie zacząć samodzielne życie. Mieszkańcy hostelu mogą też bezpłatnie korzystać z siłowni i różnorakich zajęć np. psychodramy i innych.
Często można się spotkać ze stwierdzeniem, że narkoman czy alkoholik sam jest sobie winny, dlaczego Siostra nazywa osoby z uzależnieniem „chorymi”?
– Trzeba jasno powiedzieć, że narkomania, jak i alkoholizm jest bardzo poważną chorobą. Choć nie każdy patrzy na to w ten sposób, to oficjalna jednostka chorobowa, tak samo jak każde inne uzależnienie. W momencie kiedy konkretna osoba nie może przestać np. brać narkotyków, tolerancja organizmu na te substancje już tak bardzo się zwiększyła, że on się go po prostu domaga. Taka osoba nie może już żyć bez tej substancji, ani poradzić sobie z rzuceniem nałogu. W takiej sytuacji jedynym ratunkiem jest terapia w ośrodku zamkniętym, najlepiej metodą społeczności terapeutycznej, która według mnie jest najskuteczniejsza.
Jak wygląda życie duchowe osób uzależnionych? Czy wiele z nich szuka pocieszenia w wierze?
– Jeśli idzie o samodzielne poszukiwanie Boga, to myślę, że nie tak dużo. Trzeba jednak wyjść do ludzi z konkretną propozycją. Oczywiście są przypadki, gdy chorzy w swojej bezradności i wielkiej rozpaczy wołają do Boga, nie wiedząc nawet za bardzo czy on istnieje – „Jeżeli jesteś to pomóż mi”, takie wezwanie modlitewne nieraz słyszałam. Są też przypadki zupełnie nagłych nawróceń, pod wpływam których ludzie doznają szczególnych łask, np. uwolnienia od nałogu. To bardzo indywidualna kwestia. Sama pracowałam w ośrodku, gdzie dyrektorem był ojciec kamilianin, posługiwało też trzech innych kamilianów, którzy podejmowali się ewangelizacji, prowadzili Eucharystie, udzielali sakramentów… Również moją rolą była ewangelizacja mieszkańców ośrodka, choć zostałam zatrudniona jako psycholog, okazało się, że nie jest to aż tak potrzebne, jak posługa duchowa – przybliżenie im prawd wiary, tego jak się spowiadać itp. była to dla mnie fascynująca posługa.
Nasi podopieczni najczęściej wracają do hostelu wieczorem. W poniedziałki opowiadają o tym co się u nich przez tydzień wydarzyło, dzielą się swoimi troskami, radościami, jest oczywiście możliwość modlitwy. We wtorek prowadzimy dla chętnych kurs Alfa.
Czy osobom, które się nawróciły faktycznie łatwiej wyjść z nałogu?
– Niewątpliwie tak, jest im na pewno łatwiej. Przytoczę tu chociażby przykład pewnego młodzieńca, który kończył protestancki ośrodek leczenia, gdzie doznał nawrócenia. Widać było, że dzięki temu łatwiej było mu zwalczyć nałóg. Codziennie szukał wsparcia w Słowie Bożym, brał udział w kursie Alfa, w modlitwach z uwielbieniem, wyjazdach z modlitwą o uzdrowienie. Takim osobom żyje się radośniej, nie czują się tak osamotnieni, czują, że Bóg jest z nimi, wspiera ich i kocha. Staramy się by takiego właśnie Jezusa im pokazywać, który tęskni za nimi i chce być najlepszym przyjacielem, taki przekaz trafia do ludzi. Osoby, które otwierają się na Boga, łatwiej pokonują nałóg, mają jakąś pasje, radość z życia, sama jestem spokojniejsza o ich przyszłość. Często uczęszczają później do wspólnot, które dają im poczucie, że mają gdzie wrócić i znaleźć oparcie.
A jak będą wyglądały Święta Bożego Narodzenia osób mieszkających w legionowskim hostelu?
– Parę osób zostaje u nas podczas świąt, ponieważ nie chcą lub nie mogą wrócić do swojego środowiska, inni nie mają rodziny. Przyjadą do nas również inne siostry zakonne i razem spędzimy Wigilię. Każdy ma swoją rolę w przygotowaniach przedświątecznych – ubieramy choinki, losujemy prezenty, każdy ma także swój udział w przygotowaniu wieczerzy wigilijnej. Kto może jedzie oczywiście do domu, ale po powrocie panujemy urządzić wspólne spotkanie opłatkowe.
Jakie według Siostry są najczęstsze potrzeby i problemy, z którymi spotykają się osoby walczące z uzależnieniem od alkoholu lub narkotyków?
– Dużym wyzwaniem dla nich są reklamy alkoholu. Zdecydowanie powinny być one zabronione, to dla nich wielkie wyzwanie. Ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo przeszkadza to uzależnionym, szczególnie tym młodym, po terapiach. To dla nich naprawdę olbrzymia pokusa. W naszym ośrodku służymy pomocą w takiej sytuacji, zawsze można tu przyjść, powiedzieć o problemie, znaleźć rozwiązanie.
Dla osób zdrowiejących problemem jest powrót do dawnego świata. W Polsce bardzo popularna jest kultura picia, która zakłada, że właściwie każdemu spotkaniu musi towarzyszyć alkohol. To jest bardzo trudne dla nich.
Jakie są najważniejsze lekcje, jakie Siostra wyciągnęła z pracy z osobami uzależnionymi od narkotyków?
– Bez wątpienia praca z nimi jest moją pasją. Na pewno uczą oni tego by być sobą, autentycznym, prawdziwym. To są ludzie bardzo wrażliwi na punkcie prawdy, ponieważ sami kiedyś weszli w wielkie kłamstwo narkomanii. Wychodząc z nałogu są wrażliwi na ludzi, którzy nie są autentyczni. Bardzo mi się to podoba i jest niezwykle cenne, często ludzie boją się być sobą, żyją w pewnych rolach czy maskach, a ja lubię z nimi być. Faktycznie są oni prawdziwi, a to wzmacnia też moją prawdziwość. Ludzie są piękni tacy jakimi są, kiedy nie muszą grać i udawać kogoś innego. To pewien dar, który mi dają. U wielu osób widać to wielkie, imponujące staranie, by wyrwać się z nałogu, dążenie do prawdy, by nie brać już narkotyków. Rozwijają swoje pasje, to zupełnie nowe życie.
Czy jest to bardzo ciężką posługa?
– Dla mnie nie, nie odczuwam ciężaru, to lekkość. To co jest bolączką i trudem, to nawrót choroby. W ośrodku częściej spotykałam się z tym problemem, w hostelu jednak przebywają osoby, które są już po terapii i w większości nauczyli się jak radzić sobie z tą chorobą. Wszystkie upadki i porażki osób uzależniony to bez wątpienia trud, związany z tą posługą. Oczywiście jeśli tylko jest dobra wola, zachęcamy do szybkiego powrotu do nas. Niestety, jeśli komuś powinie się noga, napije się alkoholu, czy weźmie narkotyk, ma 10 minut na opuszczenie ośrodka. To bolesne. Taka osoba może do nas wrócić, ale dopiero za sześć miesięcy.
Czego życzyłaby sobie Siostra z okazji nadchodzących świąt?
– Żeby zawsze był we mnie ten entuzjazm, a przede wszystkim żeby Pan Bóg dalej nam błogosławił, byśmy mogli pomóc jak największej liczbie osób, by nie kończyły nam się ciekawe pomysły, by przychodziło do nas jeszcze więcej młodzieży i znalazło u nas miejsce swojego ukojenia, rozwoju w Bożym sercu, które jest najpiękniejsze.
W takim razie tego właśnie Siostrze życzymy!
rozmawiała Anna Rasińska/KAI