Data „20 stycznia 1942 r.” jest jedną z kluczowych w historii naszego Dzieła – w tym dniu o. Józef Kentenich, nasz Założyciel, po długim rozważeniu, modlitwie i wewnętrznej walce podjął decyzje, aby nie korzystać z żadnych ludzkich środków, które mogłyby uchronić go przed pójściem do obozu koncentracyjnego. Decyzja to łączyła się z zawierzeniem Bogu, że rezygnacja z wolności zewnętrzej zaowocuje wolnością wewnętrzną tych, którzy będą żyć przymierzem miłości. Równocześnie był to świadomy wybór drogi krzyża. Decyzja to nazywana jest także czynem inscriptio Założyciela. Słowo to jest skrótem wyrażeniainscriptio cordis in cor (św. Augustyn), co oznacza wpisanie serca w serce.
Zapraszamy do zapoznania się z impulsem duchowym na wspomnienie kolejnej rocznicy tego fundamentalnego wydarzenia w historii Szensztatu.
„Jeden za wszystkich – wszyscy za jednego” – to hasło trzech muszkieterów z powieści A. Dumasa utrwaliło się w sercach wielu czytelników. Główni bohaterzy powieści, wierni temu przyrzeczeniu, solidarnie jeden za drugim stoją murem i wyciągają siebie i króla z największych opresji.
20 stycznia 1942 roku wspomniane hasło nabrało nowego, głębszego znaczenia dla Rodziny Szensztackiej. Nie chcąc nadużywać ludzkich wpływów, choć wydawało się, że mogą one zapobiec jego uwięzieniu w obozie koncentracyjnym i śmierci, zawierzając Bogu swój los i los kształtującej się rodziny, o. Kentenich nie skorzystał z zaproponowanej mu możliwości uwolnienia: Nie chcę żadnych ludzkich środków, by odzyskać wolność, ani lekarzy ani Gestapo! Decyzja ta oznaczała prawie szaleństwo i jakby koniec wszystkiego.
Dla wielu powstało pytanie, jak mógł nie skorzystać z tych możliwości? Przecież Siostry dotarły do Himmlera i Hitlera, znalazły sposób, aby przekupić Gestapo, księża byli gotowi zapłacić okup. Tymczasem on odrzucił wszystkie te wszystkie starania? Dlaczego?
Po pierwsze wynikało to z głębokiej wiary o. Kentenicha w zawarte w 1914 roku przymierze z Maryją, z pewności, że nie jest tylko umiłowaną ideą, rzuconym hasłem, ale jest wciąż żywe, że Maryja działa jako Boża strona tego przymierza, że trzeba tym razem w duchu gotowości na cierpienie (inscriptio), na nowo przyjąć jego warunki. Wtedy, tak jak w 1914 roku, Ona zatroszczy się o całą Rodzinę i o jej głowę – czyli osobę Założyciela, a Szensztat, kończąc na obietnicach przymierza, wyjdzie poza granice prowincji, a nawet i dalej. Zawarliśmy przymierze z Matką Bożą i to jest rzeczywistość. Jeśli spełnimy warunki tego przymierza, jeśli będziemy żyć aktem inscriptio dla drugich, to będzie to środek, dzięki któremu zostanę uwolniony.
Po drugie decyzja Ojca wynikała z wiary w Opatrzność. Jesteśmy dziećmi jednego Ojca, jesteśmy Jego rodziną. Tak tłumaczył to swoim współbraciom: „w wymiarze nadprzyrodzonym, jesteśmy prawdziwą rodziną, ja i moja wspólnota; moja wspólnota i ja. Jeśli w Bożych planach jest dla nas miejsce jako prawdziwej rodziny, to również nasz los jest ze sobą spleciony i to spleciony w sposób nadprzyrodzony. Praktycznie oznacza to, że wszystko, co moja wspólnota ponosi jako ofiarę za mnie, jest wartością, którą przyjmuję jako rzeczywistą i która też tak działa. I odwrotnie, ofiary, które ponoszę dla rodziny, są środkiem dla jej uratowania i są o wiele cenniejsze, niż gdyby całe Gestapo stało po mojej stronie… Ostatecznie „moje inscriptio uratowało Rodzinę, a inscriptio Rodziny przywróciło mi wolność”.
Owocem decyzji z 20 stycznia była dla naszej rodziny silna, wzajemna wspólnota losu, a mówiąc po polsku – sięgająca głębi solidarność między członkami rodziny oraz nowa świadomość odpowiedzialności za siebie nawzajem, czyli żywe i skuteczne przymierze miłości ze sobą i pomiędzy sobą. Nie było to tylko przymierze miłości z Matka Bożą – miedzy niebem a ziemią, lecz także przymierze miłości pomiędzy ponadczasową głową i wspólnotą oraz przymierze członków wspólnoty pomiędzy sobą. Ojciec został uwolniony, a Ruch dzięki kontaktom z więźniami innych narodów, rozszerzył się daleko poza granice Niemiec. Maryja dotrzymała obietnicy.
W ROKU WIARY warto sobie zadać pytania:
- Czy wierzysz w działanie Maryi w przymierzu miłości, w to, że Ona się zatroszczy? Czy wierzysz w Jej działanie w historii naszego Ruchu i naszego Narodu, w Twojej historii osobistej; czy też przymierze jest dla Ciebie tylko piękna i pożyteczna idea, w którą warto się włączyć? I dalej, czy moja/nasza więź z Maryją jest żywa, czy udowadniam Jej, że Ją kocham, że dla Niej i dla Rodziny jestem gotów nie tylko żyć, ale też cierpieć i umierać? Czy spełniasz zobowiązania płynące z Twojego przymierza miłości?
- Czy wierzysz w to, że Bóg powołał nas do jednej Rodziny, Rodziny Szensztackiej, że nasze losy są splecione ze sobą i współzależne od siebie tak, jak opisuje to święty Paweł mówiąc o Mistycznym Ciele Chrystusa, którego jesteśmy żywymi członkami? Czy jesteś gotów solidarnie – jeden za wszystkich – wszyscy za jednego – współtworzyć życie naszej Rodziny, Parafii, Narodu? A jak wygląda solidarność w Twojej naturalnej rodzinie, solidarność pokoleniowa? Jedni drugich brzemiona noście…
Nawiasem mówiąc…
Co by było, gdybyśmy za tę przysługę uwolnienia Założyciela musieli potem płacić haracz ludziom Hitlera? Czy nasz Ojciec miałby taki autorytet, czy Ruch miałby prawo iść do innych narodów, uciskanych przez III Rzeszę? Co by było, gdyby ktoś z obozu nazistowskiej władzy powiedział: my wam pomogliśmy wtedy, teraz wy nam pomóżcie? Jak wyglądałby Szensztat i jego Założyciel w oczach Kościoła i Świata?
Z błogosławieństwem na świętowanie tego dnia
o. Romuald
PS. Cytaty do artykułu zaczerpnąłem z książki Razem z Ojcem, s. 47-57. Zachęcam do lektury.
Za: www.szensztat.pl