Chciałem zrobić film nie tylko dla ludzi wierzących. W Laskach panuje jakaś przedziwnie duchowa atmosfera, która sprawia, że ludzie tam wracają. Martwi mnie, że dziś nie ma już miejsc, w których tak jak tam ścierały się różne opinie a ludzie dyskutowali z szacunkiem – mówi w rozmowie z KAI Piotr Górski, reżyser filmu dokumentalnego „Widzieć w ciemności” o Matce Róży Czackiej. Jego premiera odbędzie się 5 września w Laskach, TVP1 pokaże film 12 września, w dniu beatyfikacji Matki Czackiej i kard. Stefana Wyszyńskiego.
KAI: Skąd pomysł na film o Matce Czackiej i Laskach?
– To jest swego rodzaju logiczny ciąg – niektórzy powiedzą, że dzięki Bożej Opatrzności – moich poprzednich produkcji. Najpierw zainteresowałem się Prymasem Wyszyńskim, a to dzięki Annie Rastawickiej. Zawsze myślałem o nim jak o postaci pomnikowej, tymczasem ona zaczęła mi opowiadać o wielu bardzo ludzkich, codziennych, czasem nawet śmiesznych historiach z nim związanych. To poprowadziło mnie do zrobienia w ubiegłym roku filmu „Ojciec i Pasterz” o Prymasie Wyszyńskim, filmu o nieco innej koncepcji niż obecny.
Gdy dowiedziałem się o wspólnej beatyfikacji Prymasa i Matki Czackiej, zdałem sobie sprawę po pierwsze z tego, że wiem o niej niewiele, a po drugie, że ludzie nawet z mojego pokolenia – a nie jestem już młody – też niewiele wiedzą, kim była Matka Czacka. Niektórzy wiedzą, czym są Laski, ale już o tym, że Prymas przyjaźnił się z nią i przez wiele lat mieli na siebie wielki wpływ – niemalże nikt. Dodatkowym impulsem było to, że filmów o Matce Czackiej nie ma, ostatnio powstało natomiast kilka produkcji o samym Prymasie. Stanęło zatem przede mną wyzwanie, bo osoby pamiętające Matkę Czacką można policzyć na palcach jednej ręki, a i ich wiek nie pozwala na wydobycie istotnych wspomnień. Nie ma też prawie w ogóle materiałów audio i video o niej. W naszym dokumencie zamieściliśmy jedyny istniejący fragment archiwalnego filmu ukazującego Matkę Czacką.
KAI: „Widzieć w ciemności” ukazuje Matkę Czacką w wielowątkowy sposób. Jednym torem biegnie opowieść o jej życiu, drugim są żywe świadectwa mieszkańców i współpracowników Lasek. To też, moim zdaniem, jest swoiste filmowe kompendium wiedzy o tej niezwykłej kobiecie.
– Chciałem zrobić film nie tylko dla ludzi wierzących. Jedna z osób odwiedzających Laski od wielu lat mówi nawet w filmie, że nikt tam jej nigdy nie pytał, jakiego jest wyznania. W Laskach panuje jakaś przedziwnie duchowa atmosfera, która sprawia, że ludzie tam wracają po tym, jak przyjechali tam pierwszy raz. Film ukazuje różne odsłony Lasek: i kościelną, i środowiska niewidomych, i osób świeckich, które tam bywały. Nie wiem, na ile nam się to udało. Powiem tylko, że nie było to proste.
KAI: Trudno było namówić siostry franciszkanki i podopiecznych Lasek do rozmowy?
– Jedyną trudnością był czas. Mieliśmy go bowiem dużo mniej na nakręcenie filmu niż w przypadku wcześniejszej produkcji o Prymasie Wyszyńskim. Namówić do rozmowy nie było natomiast trudno. Chwilami wręcz ma się wrażenie, że opowiadającym świecą się oczy, gdy opowiadają o Matce Czackiej. Niektóre historie bardzo wzruszają. A w siostrach z Lasek to się zakochałem – tak bardzo są niezwykłe i pracowite, szczególnie teraz przed beatyfikacją, a przy tym non stop uśmiechnięte!
KAI: W filmie ukazuje też Pan ich wyrazistość, charakter, zdecydowanie w codziennej pracy, wykonywanej w miejscu i środowisku bardzo wymagającym, a przy tym nieszablonowym, jakim są Laski.
– Mnie martwi jednak to, że obecnie, może na skutek ciągłych kłótni i sporów w naszym kraju, Laski utraciły nieco swój dawny rys miejsca, w którym ścierały się różne opinie a ludzie dyskutowali z szacunkiem. Takie miejsca dziś na mapie Polski brakuje. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze pojawią się takie osobowości, które tworzyły klimat Lasek – ks. Władysława Korniłowicza czy ks. Antoniego Marylskiego. W Laskach mieszka Krzysztof Zanussi i pewnie mógłby tam organizować swego rodzaju „obiady czwartkowe”, prowadząc podczas nich głębsze dyskusje o tym, co ważne w życiu, a nie tylko zatrzymywać się nad tym, co związane z tymczasowością dnia codziennego, polityki i towarzyszących jej sporów. Tak czy inaczej, Laski to miejsce niezwykłe i warto, aby każdy przynajmniej raz w życiu tam pojechał, odbył spacer, porozmawiał z siostrami i odwiedził tamtejszy cmentarz, będący sam w sobie unikalnym miejscem.
KAI: Pańskim zdaniem beatyfikacja Matki Czackiej przyczyni się do większego zainteresowania osobami niewidomymi? Ich potrzebami i problemami, ale też przydatnością w całym społeczeństwie? W filmie widzimy np. Romana Roczenia – wychowanka Lasek, który organizuje rejsy dla niewidomych na morzu, wygrywa festiwale szantowe, a nawet gra w tenisa.
– Mam taką nadzieję. Trzeba o tym mówić. Te osoby powinny być traktowane normalnie. Na pewno powinniśmy wyciągnąć do nich rękę, bo my możemy się od nich wiele nauczyć tak samo, jak oni od nas. A niestety jest jeszcze dużo do zrobienia w celu poprawy życia osób niepełnosprawnych w naszym kraju. Ludzie powinni przyjeżdżać do Lasek i różnych ośrodków filialnych, założyć okulary, przez które nic nie widać i pochodzić po okolicy z przewodnikiem lub bez – wtedy dopiero każdy zrozumie, co to znaczy być niewidomym. Bo chyba nie zdajemy sobie z tego sprawy. Chyba też trochę się ich boimy i dlatego często nie wiemy, jak im pomóc. Matka Czacka zmieniła bardzo dużo w podejściu osób widzących do niewidomych. Naszym obowiązkiem jest natomiast traktować ich po partnersku, oni po prostu też tego od nas oczekują.
KAI: Wspomniał Pan, że z początku niewiele wiedział o Matce Czackiej. Jednak w filmie ukazał Pan jej różne oblicza. To z jednej strony arystokratka, z drugiej pełna pokory założycielka zgromadzenia zakonnego, z trzeciej jednak osoba przedsiębiorcza i uparcie dążąca do obranych celów. Dopiero w tej złożoności jej charakteru widać, jak wiele musiała poświęcić w tworzeniu Lasek.
– Jest wiele klamer, które w tej kwestii spinają osoby Prymasa i Matki Czackiej. Siostra Agata nazywa ją w filmie „arystokratką Boga”, od której bije dostojność, ale z drugiej strony emanowała zwyczajnością. I tak samo było z Prymasem Wyszyńskim. Opowiadano mi, że przez większość życia miał tylko jedną sutannę, którą wolał dać do cerowania niż założyć nową. Łączył ich też upór i konsekwencja w działaniu, patrzenie na przeciwności z głęboką wiarą w Opatrzność. Przedziwna jest też inna klamra dotycząca cudu, do którego doszło za przyczyną Matki Czackiej. Ona sama w wieku 18 lat spada z konia i uderza się w głowę, w wyniku czego stopniowo traci wzrok, co z kolei prowadzi ją do zajęcia się osobami niewidomymi i założenia Lasek. Po wielu latach kilkuletnia dziewczynka na Kurpiach spada z huśtawki, która niemalże miażdży jej czaszkę. Dzięki modlitwie sióstr i wielu innych osób wychodzi jednak ze szpitala o własnych nogach a jej przypadek prowadzi do beatyfikacji Matki Czackiej.
KAI: To jest bodaj najbardziej wzruszający moment filmu. Jak Pan dotarł do rodziny dziś już dorosłej Karoliny?
– Dzięki temu, że na potrzeby filmu odbyliśmy szereg spotkań. Od jednej rozmowy do następnej, tak poprzez siostry franciszkanki, bo tu jest mowa o rodzinie jednej z nich, dotarliśmy do tej zwykłej polskiej rodziny. Stąd zresztą po wypadku prośba o modlitwę skierowana została od razu do sióstr. To jest taka normalna rodzina, w której wszyscy się sobą opiekują i kochają nawzajem. Przyjemnie było spędzić z nim pół dnia.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
—
Film „Widzieć w ciemności” wyprodukowała firma Aurel, reżyserem i autorem scenariusza jest Piotr Górski, autorem zdjęć Grzegorz Liwiński, a producentami Malwina Kiepiel i Edyta Łysiak.
Uroczysta premiera filmu odbędzie się 5 września w Laskach. Dokument będzie można obejrzeć w dniu beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Róży Czackiej, w niedzielę 12 września w TVP 1, a później na vod.tvp.pl
Za: www.ekai.pl