Siostry służebniczki dębickie razem z księżmi i świeckimi dziękowali za bł. Edmunda Bojanowskiego w 150. rocznicę jego śmierci.
– Dziękujemy za dar jego życia, duchowości, którą nam zostawił. Jesteśmy też wdzięczne za dziedzictwo, które przekazał Kościołowi przez posługę sióstr służebniczek. Śmierć bł. Edmunda była jego narodzinami dla nieba, stąd nasza radość z jego świętości, z jego duchowej obecności wśród nas. Radością dla nas jest też to, że przesłanie jego życia jest wciąż aktualne. Bł. Edmund żył w XIX wieku, ale jego troska o człowieka, ojczyznę, Kościół pozostają nadal wzorem dla nas wszystkich. Staramy się go naśladować i realizować w konkretny sposób jego wizję służby człowiekowi – mówi przełożona generalna m. Maksymilla Pliszka.
Mszy św. w kościele klasztornym przewodniczył kapelan sióstr ks. prof. Ireneusz Stolarczyk. W homilii podkreślił, że dla współczesnych bł. Edmund może być nauczycielem pokory, która pozwalała mu dostrzegać każdego człowieka, zwłaszcza ubogiego, chorego i potrzebującego pomocy.
– Jest dla nas nauczycielem miłości, która potrafiła być w jego życiu bardzo konkretna i wielkoduszna – mówił ks. Stolarczyk.
Po Mszy św. siostry zaprosiły wszystkich do klasztornego ogrodu na rodzinne spotkanie integracyjne, w którym przygotowały dla rodzin, ale i osób starszych, wiele atrakcji.
– Przeżywamy je w duchu bł. Edmunda, ciesząc się drugim człowiekiem przy kawie, ciastku, zupie, w tańcu i serdecznej rozmowie – mówi matka Maksymilla.
Wśród świętujących urodziny bł. Edmunda była s. Beyzyma Jodłowska pracująca od 34 lat w Boliwii.
– Pragnieniem mojego życia była praca na misjach. Staramy się tam realizować charyzmat naszego zgromadzenia, prowadząc domy dziecka, ochronki, internaty dla dziewcząt, mamy też wielki zespół szkół im. bł. Edmunda Bojanowskiego w Cochabamba. Jego postać jako patrona szkoły jest bardzo dobrze przyjmowana, zwłaszcza przez pryzmat jego pracy społecznej na rzecz ubogich. Dzieci i młodzież poznają go także przez pracę sióstr – mówi misjonarka.
Pani Małgorzata przyszła na Mszę i spotkanie z dwojgiem dzieci, będących wychowankami ochronki prowadzonej przez siostry. – Dla nas jest to bardzo rodzinne, serdeczne miejsce, prowadzone w duchu nauki, zabawy, ale i uświęcenia się. Jest tutaj jak u Pana Boga za piecem – podkreśla mama dodając, że religijny wymiar wychowania w ochronce bardzo jej pomaga w prowadzeniu dzieci do Boga, w wychowaniu ich w duchu chrześcijańskich wartości.
Siostry służebniczki są również przyjaciółkami ludzi młodych. Karolina, Karol i Nikola są wolontariuszami w świetlicy dla dzieci. – Przychodzimy pomagać w odrabianiu lekcji, w przygotowywaniu dla nich posiłku, bawimy się z dziećmi, jak trzeba to chwytamy również za mopa i sprzątamy – opowiadają młodzi. – To miejsce jest wyjątkowe, ponieważ nie tylko dajemy swój czas, dzielimy się umiejętnościami, ale też wiele otrzymujemy od sióstr. Mają dla nas wiele miłości, serdeczności i uwagi – dodają wolontariusze.
gość.pl