5 grudnia 2015 r. Chimbote w Peru zostali wyniesieni na ołtarze trzej misjonarze, którzy zginęli męczeńsko, w tym polscy franciszkanie – o. Michał Tomaszek i o. Zbigniew Strzałkowski. – Męczennicy z Pariacoto uczą przede wszystkim wytrwałości w wierze, ale również tego, że pochodzące od Boga pogoda i spokój ducha, mogą towarzyszyć człowiekowi mimo najtrudniejszych przeciwności w codzienności – opisuje br. Jan Hruszowiec OFMConv., promotor kultu męczenników z Pariacoto.
KAI: Dziś 5. rocznica beatyfikacji polskich męczenników z Pariacoto. Jakie emocje Bratu towarzyszą?
O. Jan Hruszowiec OFMConv.: Obserwując ostatnie 5 lat jestem przekonany, że ta decyzja Kościoła była niesamowicie trafna. Mam wewnętrzną radość, bo wyniesienie na ołtarze misjonarzy Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego było nam współczesnym bardzo potrzebne. Pan Bóg dokładnie wie jakich świętych potrzebuje świat w danym momencie swojego istnienia. I jak mogą oni pomóc w tych problemach, z którymi borykamy się na co dzień.
KAI: W czym zatem pomagają błogosławieni męczennicy franciszkańscy z Pariacoto współczesnemu człowiekowi?
– Chciałbym po pierwsze zauważyć, że charyzmaty, którymi Bóg obdarza człowieka za życia, nie znikają po jego śmierci. Tak jest w przypadku o. Michała – za życia on był bardzo bliski dzieciom i młodzieży, miał do nich wielkie serce. Również po śmierci o dzieciach nie zapomina, gdyż mamy bardzo wiele świadectw, w których małżonkowie wskazują, że nawet po 10 latach bezskutecznych starań o potomstwo za wstawiennictwem o. Michała dzieją się cuda w tej kwestii. Naszemu współbratu za życia bardzo droga była też sprawa pro-life i może być on patronem wszelkich starań o nowe życie, jak i działań w jego obronie, które zwłaszcza w ostatnim czasie są bardzo potrzebne. Z kolei o. Zbigniewa na misjach nazywano „doktorkiem”, gdyż bardzo wiele uwagi poświęcał chorym i cierpiącym. Od nich także mamy liczne świadectwa dowodzące, że również z nieba o. Zbigniew wstawia się za nimi. I po śmierci nie jest tylko „doktorkiem” ciała, ale też dusz – piszą do nas egzorcyści z całego świata, którzy przyznają, że przyzywanie pomocy o. Zbigniewa pomaga także ludziom opętanym przez złego.
KAI: A czym w kanonie świętych wyróżniają się razem?
– Wspólnie o. Michał i o. Zbigniew są patronami krucjaty różańcowej w obronie przed terroryzmem, czyli naszej franciszkańskiej akcji skierowanej do wiernych, którzy widząc współczesne zagrożenie terroryzmem, pragną modlić się o pokój na świecie oraz za wszystkich poszkodowanych w wyniku działań terrorystycznych. Wszystko zaczęło się od Polaków mieszkających w Belgii, którzy tworzyli grupy różańcowe, obierając sobie za patronów naszych współbraci, ponieważ zginęli oni śmiercią męczeńską z rąk terrorystów. Można wprost odczytać, że to był palec Boży. Oficjalnie krucjata rozpoczęła się 5 maja 2016 r. i jest prowadzona pod patronatem polskich męczenników z Pariacoto. To dzieło nadal prężnie się rozwija. I pomimo tego, że współcześni ludzie nie lubią się deklarować, to w krucjacie na stałe na chwilę obecną modli się ponad 1600 osób.
KAI: Czy widać jakieś wymierne efekty tej modlitwy?
– Kiedyś zadzwonił do mnie człowiek związany z zagranicznymi służbami wywiadowczymi. Przyznał, że jest człowiekiem bardzo wierzącym i w ramach swojej pracy wyszukuje informacje, które mogłyby wskazywać na potencjalne ryzyko zamachów terrorystycznych. Dodał, że do maja 2016 r. jego praca nie przynosiła dużych efektów – wiele spraw się wymknęło, często on i jego współpracownicy nie potrafili wychwycić zaszyfrowanych informacji. Ale coś się potem zmieniło i znacznie więcej potencjalnych zamachów zostało udaremnionych. Tego człowieka zaintrygowało to do tego stopnia, że zaczął szukać przyczyny tej zmiany. I wyszukując w komputerze różnych haseł, dotarł do naszej krucjaty różańcowej w obronie przed terroryzmem. Jak mi powiedział, nie ma wątpliwości, że ten widoczny skok skuteczności w jego pracy to dzieło o. Zbigniewa i o. Michała. Myślę, że to, co ważne to również fakt, że ludzi zaczynają widzieć, że terroryzm to nie tylko światowe zamachy, ale także, że jest to zjawisko, które w postaci złości i nienawiści może pojawić się w domu, na przykład ze strony małżonka czy nawet siebie samego. A męczennicy z Pariacoto naprawdę przychodzą z wielką łaską pokoju w serca – wystarczy zaprosić ich do swojego życia.
KAI: Aby osoby o. Zbigniewa i o. Michała były coraz lepiej znane, powstało Biuro Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto, które jest niezwykle aktywne.
– Tak, nie da się ukryć, że staramy się, by nasi błogosławieni współbracia mogli pomóc swoim wstawiennictwem jak największej liczbie wiernych. Na chwilę obecną przeprowadziliśmy 337 akcji wyjazdowych, czyli tzw. misyjnych dni męczenników. W przeciągu tych 5 lat od ich beatyfikacji rozdaliśmy już ponad 415 tys. obrazków z relikwiami 2 stopnia tych franciszkańskich misjonarzy, a także powstało 22 tys. książek, jak i przygotowano blisko 76 tys. różańców z relikwiami drugiego stopnia. Natomiast relikwie 1 stopnia męczenników z Pariacoto w tym momencie znajdują się już w 416 miejscach na świecie, w tym w 243 w Polsce. Dzięki działalności naszego biura w tym roku uruchomiono ostatnio też specjalny kanał na YouTube zatytułowany „MichaliZbigniew”, gdzie publikowane są archiwalne i bieżące filmy z materiałami związanymi z franciszkanami z Pariacoto. Bardzo ciekawym jest, że odkrywane coraz to nowsze nagrania czy zdjęcia przybliżające nam o. Zbigniewa i o. Michała już nie tylko jako zakonników wyniesionych na ołtarze, ale również zwykłych ludzi, którzy swoją codziennością zmierzali do świętości.
KAI: Bracie dlaczego warto poznać franciszkańskich męczenników z Pariacoto?
– Myślę, że wielkim szokiem dla ludzi jest fakt, że to są błogosławieni naszej epoki, którzy żyli nie tak dawno i pokazują, że świętość nie jest odległa, ale możliwa dla każdego. Myślę, że zaproszenie o. Zbigniewa i o. Michała do swojej codzienności bardzo mocno weryfikuje nasze koncepcje życiowe zgodnie z wolą Bożą. Męczennicy z Pariacoto uczą przede wszystkim wytrwałości w wierze, ale również tego, że pochodzące od Boga pogoda i spokój ducha, mogą towarzyszyć człowiekowi mimo najtrudniejszych przeciwności w codzienności. Wiele osób mówi, że to męczennicy, którzy się uśmiechają, co zresztą widać często na ich zdjęciach. To ważne niewerbalne przesłanie, które moim zdaniem mówi: bracie i siostro, nieważne w jak trudnej sytuacji jesteś, bo jeśli przeżywasz ją z Bogiem, to dasz sobie radę z wszystkim!
Za: www.ekai.pl