– Podczas beatyfikacji kard. Wyszyńskiego i Matki Czackiej spotkały się dwie wielkie tradycje polskiego katolicyzmu – zauważa prof. Sławomir Sowiński, politolog z UKSW. Jak podkreśla, to wydarzenie przypomina nam o tym, że duchowym bogactwem Kościoła jest różnorodność jego charyzmatów. Może być też dla każdego nas lekcją otwartości na te nurty duchowości, które dotychczas nie wydawały nam się bliskie. Prof. Sowiński dzieli się też osobistym doświadczeniem przeżywania beatyfikacji podczas transmisji w niewielkiej wspólnocie. Było to dla niego „krzepiące doświadczenie żywego Kościoła”.
Prof. Sławomir Sowiński z UKSW podkreśla, że wydarzenia takie jak niedzielna beatyfikacja kard. Wyszyńskiego i Matki Czackiej nie oddziałują na życie Kościoła w sposób magiczny. – Nie możemy oczekiwać, że to będzie przynosiło owoce samo z siebie. Stanie się tak, jeśli będziemy potrafili odczytać z tego wydarzenia jakąś lekcję, usłyszeć jakieś ważne słowo – mówi w rozmowie z KAI.
Jego zdaniem ważne przesłanie, które wynika z tego wydarzenia wiąże się z zaskakującym dla większości faktem podwójnej beatyfikacji. – Jeszcze kilkanaście miesięcy temu spodziewaliśmy się wielkich uroczystości poświęconych beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia, które zresztą mu się na pewno należały. Zdarzyło się jednak inaczej. Odczytuję to jako znak opatrznościowy. W niedzielę na ołtarzu spotkały się ,można powiedzieć, dwie bardzo ważne, wielkie tradycje polskiego katolicyzmu. Duchowość, którą można nazwać duchowością Jasnogórskich Ślubów Narodu i duchowość Lasek, duchowość pomocy cierpiącym i otwartości na poszukujących – stwierdza prof. Sowiński. – Wiele razy powtarzaliśmy, że obie te duchowości są ważne, ale patrzyliśmy na nie oddzielnie. W czasie tej beatyfikacji zobaczyliśmy wyraźnie, że one się dopełniają. Ta uroczystość uczy nas, że wciąż nieodkrytym kapitałem duchowym naszego Kościoła jest jego różnorodność. I tak właśnie powinniśmy patrzeć na Kościół. Ci, którzy są bardziej przywiązani do tradycyjnej formacji powinni szukać pewnych wartości w nowej ewangelizacji. Ci z kolei, którzy są np. w ruchach charyzmatycznych powinni patrzeć z respektem i radością na formy tradycyjne – dodaje.
Dzieli się też doświadczeniem osobistym związanym z uczestnictwem w uroczystościach beatyfikacyjnych poprzez transmisję na terenie siedziby Instytutu Prymasowskiego w Choszczówce. – Niezależnie od centralnych uroczystości, byłem pod bardzo dużym wrażeniem wspólnoty, która się tam zebrała. Było to w mojej ocenie kilkaset, może nawet tysiąc osób skupionych na modlitwie przed telebimem, w słońcu i w deszczu. Rodziny z dziećmi, sporo młodych, niezawodni służący pomocą harcerze. Niezależnie od niepokojących obrazów naszej religijności jakie rysują badania socjologiczne , w tej wspólnocie zobaczyłem krzepiący obraz żywego Kościoła – mówi prof. Sowiński.
Jego zdaniem fakt, że nie mogliśmy tej wielkiej uroczystości przeżywać wspólnie, spotkać się, jak wielu z nas chciało, na Placu Piłsudskiego, w kilkusettysięcznym zgromadzeniu , być może też należy odczytywać jako pewną lekcję. – Choć jako Kościół nie możemy rezygnować z publicznej obecności i, z wielkiej tradycji i teologii narodu, o której mówił Prymas Tysiąclecia, być może dziś naszą misją jest tworzenie małych wspólnot, bycie „zaczynem” w społeczeństwie, a nie koniecznie zawsze tą największą, wiodącą grupą. To jest też ważne doświadczenie bycia razem – podkreśla.
maj / Warszawa
KAI