Niezwykły kapłan cieszący się uznaniem kilku już pokoleń młodzieży. Jako jeden z nielicznych duchownych, jeszcze w czasach PRL pomagał tym, którzy wpadli w narkotykowe nałogi. Jego postać urosła do rangi symbolu”. Między innymi takie słowa można przeczytać w jednym z licznych artykułów, poświęconym jednemu z najbardziej rozpoznawalnych salezjanów w Polsce.
18 listopada 2017 roku, około godziny 16, ten niesamowity kapłan zakończył swoją ziemską drogę, do swojej ziemi obiecanej przeżywszy 74 lata.
Ks. Andrzej Szpak zmarł w Krakowie, w seminarium salezjańskim po długiej i ciężkiej chorobie. Odejściu ks. Szpaka towarzyszyła modlitwa i czuwanie salezjanów oraz licznie zgromadzone młodzieży i swoich wychowanków, którzy pielgrzymowali do łóżka ich umierającego duszpasterza od kilku dni. Modlitwa i czuwanie trwały nieustannie a wdzięczna miłość nie odstępowała nawet na chwilę.
„Salezjanin powinien umierać w domu, wśród współbraci”, powiedział ks. Adam Parszywka, inspektor zaraz po przewiezieniu księdza Andrzeja ze szpitala. To przy ul. Tynieckiej 39, znalazł w ostatnim rozdziale swojego życia, miejsce odejścia do Domu Ojca. Najbardziej wzruszające obrazy, pozostaną w sercach szczególnie młodych salezjanów, którzy doświadczyli pięknej obecności „duchowych dzieci”, przy łóżku umierającego „ojca”. Na forum internetowym ktoś napisał: „Szpakowisko trwa na całego. Szpaku jak Abraham, wszędzie jego dzieci się plączą po korytarzu. Salezjanie ciągle chodzą i powtarzają, że to dla nich najwspanialsze świadectwo. Ci wszyscy ludzie, którzy przychodzą do Szpaka. Jeden powiedział dzisiaj, że aż się chce być Salezjaninem”. Ktoś inny pisze: „byłam wczoraj. Dziś wracając pociągiem, dowiedziałam się, że odszedł. Dziękuję za Andrzeja i, że zdążyłam go jeszcze potrzymać za rękę. Był śpiew, aby Andrzej go słyszał. Płakaliśmy w milczeniu”.
Polecamy zmarłego ks. Andrzeja Szpaka Bożemu Miłosierdziu. Niech ten, który był sługą dobrym i wiernym a przede wszystkim prawdziwym salezjaninem realizującym posłannictwo wśród ubogiej młodzieży znajdzie nagrodę w niebie. Nikt nie ma wątpliwości, że na to zasługuje. Robert Świtalski, długoletni uczestnik Pielgrzymki Młodzieży Różnych Dróg tak mówi: „Prawdziwy święty, choleryk, nerwowy, pełen ducha, pełen miłosierdzia i takiego przebaczenia, pełen miłości do ludzi, do wszystkich ludzi, nawet tych tak bardzo upadłych, śmierdzących, niedotykanych przez innych – on przytula takich. I to jest właśnie jakby to świadectwo miłości Pana Jezusa”.
Ks. Andrzej Gołębiowski
Za: www.sdb.org.pl