Pochodził z Pszowa, miasta w województwie śląskim (ur. 5.10.1933 r.) z rodziny górniczej i patriotycznej. Jego dziadek był powstańcem śląskim, ojciec i brat górnikami. W 1948 r. zgłosił się do prowadzonego w Płaszowie przez sercanów małego seminarium. 13 września 1951 r. złożył pierwszą profesję zakonną w Stadnikach, a 29 czerwca 1959 r. przyjął w Krakowie w Kościele Bożego Ciała z rąk bpa Karola Wojtyły święcenia kapłańskie. Był wikarym w Węglówce, w Stadnikach, Płaszowie i Chmielowie. Uczył katechezy w Pliszczynie. Od 1975 r. zamieszkał w domu zakonnym przy ul Gimnazjalnej 6 w Zakopanem i został kapelanem w nowotarskim szpitalu.
Na dobre, jego duszpasterzowanie wśród turystów i ludzi gór rozpoczęło się od pamiętnej Mszy św. , którą odprawił w Święto Niepodległości 11 listopada 1978 r. przy Kapliczce Partyzanckiej pod Turbaczem dla uczestników sympozjum przewodników beskidzkich, poświęconego odzyskaniu niepodległości. Wtedy – jak sam wspominał – po mocnym patriotycznym kazaniu współwłaściciel Polany Rusnakowej, gdzie stała kapliczka, Czesław Pajerski zaproponował mu odprawienie pod gołym niebem pierwszej Pasterki.
Zapowiedziana na czerwiec 1979 r. pielgrzymka papieża Jana Pawła II do Polski stała się impulsem do zbudowania na polanie kaplicy. Autorem pomysłu był Czesław Pajerski, nowotarżanin, który otrzymał od władz jedynie pozwolenie na stodołę na siano. Wzniesiona w szybkim czasie stodoła okazała się kaplicą zbudowaną na planie krzyża Virtuti Militari, a dedykowana została miłośnikowi górskich wędrówek papieżowi. „Gdy papież był na lotnisku w Nowym Targu, Pajerski z delegacją wręczył mu jeden z trzech kluczy do kaplicy, a w dokumencie napisano, że uroczyście przekazują mu kaplice. To był ewenement w tym czasie, ofiarowanie papieżowi obiektu sakralnego. Górale chcieli w ten sposób uczcić wybór kardynała z Krakowa na stolicę Piotrową. Papież odpowiedział podziękowaniem przez Sekretariat Stanu po powrocie do Rzymu” – opowiadał ks. Kazimierz, który podziwiał odwagę Czesława Pajerskiego. Po zorientowaniu się, że szopa nie jest szopą, władza zalakowała budynek sakralny pieczęciami.
Pierwszym „proboszczem” Kaplicy Papieskiej został ks. Krakowczyk. Wprowadził w sezonie turystycznym od maja do października Mszę św. w niedzielę, a później także w sobotę. Odtąd rozpoczęło się regularne duszpasterstwo ks. Kazimierza wśród turystów i górali. Najpierw wchodził co tydzień na Turbacz od Kowańca, potem zamieszkał nieopodal kaplicy w bacówce, albo zatrzymywał się w schronisku, zwłaszcza w zimie, gdy odprawiał Pasterkę, w Sylwestra i Trzech Króli. Później „dorobił się” własnej chałupy na skraju lasu, dzięki pomocy parafii z Waksmundu. W ostatnich latach, gdy już był słaby, dowożono go na polanę autem. Poza sezonem mieszkał w domu zakonnym sercanów w Zakopanem. W schronisku miał swój mały pokoik na zimową porę. Wspominając ks. Krakowczyka, ktoś z miejscowych górali napisał: „Fcioł za ten pokoik płacić, ale kierownictwo schroniska ani myślało sie na to zgodzić. Więc ksiądz postanowił, ze bedzie płacił w inksy sposób – stojąc w kuchni i zmywając nacynia po stołującyk w schroniskowym bufecie turystak. I tak właśnie zrobił. Choć przy takiej robocie – przy jego niskim wzroście w dodatku – nie roz z wysokiej bufetowej lady zwalała sie na niego wielko piramida talerzy z reśtkami bigosu i inksej fasolki. On jednak pracowoł na tym zmywaku wytrwale. Na mój dusiu! Nie wiem, jak wom sie widzi taki ksiądz, ale mi – widzi sie piknie”.
Gazdę w sutannie spod Turbacza nawiedzali turyści z Polski i z całego świata, a wśród nich wielu duchownych. Częstym gościem był znany filozof ks. Józef Tischner. Tak o tym mówił sam ks. Krakowczyk: „Po raz pierwszy do Kaplicy Papieskiej zajrzał w lipcu 1981 roku. Akurat byłem nieobecny, więc na jakimś świstku napisał, że prosi o mszę dla ludzi gór w pierwszą niedzielę sierpnia. Od tamtego czasu te msze odprawiane są rokrocznie do dzisiaj”. Bywało, że w stanie wojennym na sierpniowej Mszy Ludzi Gór było nawet dziesięć tysięcy osób. Rok później stanął koło kaplicy murowany ołtarz z kamieni – pamiątka 600-lecia obecności Cudownego Obrazu na Jasnej Górze. W tym miejscu ks. Tischner wygłaszał do 1997 r. słynne kazania o “ślebodzie” (wolności).
Kaplica Papieska była oczkiem w głowie ks. Kazimierza. W niej znalazła swe miejsce pełna patriotycznych symboli Kapliczka Partyzancka, przy której odprawił 11 listopada 1978 r. pierwszą Mszę św. Powstała dla upamiętnienia walczącego w Gorcach oddziału partyzanckiego Józefa Kurasia “Ognia” i poległych za wolną Polskę. „Ponad pień świerka wystają trzy gałęzie. Na każdej hełm – dwa polskie z roku 1939 – piechoty oraz kawalerii, a poniżej angielski – spod Monte Cassino. Pień okręcony jest drutem kolczastym, symbolem zniewolenia – niemieckich obozów i sowieckich łagrów. W pień wbite są bagnety symbolizujące najeźdźców z września 1939. W rozwidleniu gałęzi stoi figurka Matki Boskiej- Królowej Gorców, która na głowie zamiast korony ma dłoń okupanta, a jej ręce złożone do modlitwy są skrępowane sznurem, jak u jeńca” – wyjaśniał jej wymowę ks. Kazimierz.
Szczególnie bliskie „Turbackiemu proboszczowi” były trzy orły w koronach i jeden bez na zewnątrz kaplicy. „Nad wejściem wisi najstarszy – replika z czasów Kazimierza Wielkiego, a na północnej ścianie jeden z czasów saskich, jeden z okresu Drugiej Rzeczpospolitej oraz ten czwarty – księcia Władysława Hermana. To właśnie tego orła, ze Związku Radzieckiego do Polski, przyniosła na swoich hełmach Dywizja Kościuszkowska” – objaśniał w jednym z ostatnich wywiadów, jaki udzielił w 2012 r. Magazynowi Turystyki Górskiej „n.p.m”. Także drzwi przypominają wygląd orła, a nad nimi drewniana tablica z napisem „Pasterzowi- pasterze”, którą w roku 1979 wykonali dla Ojca Świętego górale. Zamykający drzwi duży łańcuch symbolizuje Polskę w niewoli. Obok kaplicy położony jest symboliczny grób katyński, a goprowcy z Grupy Podhalańskiej mają tu swoją pietę z błękitnym krzyżem.
Ks. Krakowczyk co roku, od maja do października, dyżurował w kaplicy przy papieskim szlaku. Od czasu do czasu schodził do miasta na zakupy lub załatwić jakieś sprawy. Zazwyczaj krzątał się w pobliżu, bo zawsze ktoś chciał zaglądnąć do środka, pomodlić się, porozmawiać. Był rozpoznawalny dzięki charakterystycznej „kamedulskiej” brodzie. Mało było takich dni, kiedy musiał go ktoś zastąpić, mimo różnych dolegliwości zdrowotnych, jakie posiadał. W 2010 r. po raz pierwszy już nie odprawił Pasterki. Jednak po kilkumiesięcznym pobycie w szpitalu wrócił do ukochanych Gorców i znów w kwietniu 2012 r. odprawił – jak zawsze – dla nowotarskiego aeroklubu Mszę św. na rozpoczęcie sezonu lotniczego. Podobnie czynił przy różnych okazjach dla goprowców, strażaków i innych, którzy prosili o Mszę św.
Gdy już dochodził do 80 roku życia, miał świadomość, że powoli musi się żegnać z duszpasterzowaniem pod Turbaczem. Martwił się tylko, że nie będzie miał następcy, bo życie w bacówce bez prądu, bieżącej wody, Internetu i innych wygód nie wszystkim odpowiada. „Trzeba być tutaj twardym – mówił – i wiele razy zaciskałem zęby. Jednak mimo tych wielu kłopotów, jakie przez te lata spotykałem, czułem szczególną Bożą Opatrzność nad tym miejscem… Największą moją troską jest to, co będzie dalej z atmosferą tego miejsca, z Kaplicą Partyzancką, gdy mnie nie będzie. Czy usłyszymy kazania na polanie pod Turbaczem? Całe swoje serce wkładam w kapłaństwo” – mówił.
We wrześniu 2013 trafił do szpitala w Rabce Zdrój, gdzie przebywał kilka miesięcy, potem jeszcze do szpitala w Zakopanem, Ośrodka Caritas w Rabie Wyżnej. Odszedł w nowotarskim szpitalu, 17 marca, w 55 roku kapłaństwa. Nie rozpocznie już kolejnego sezonu turystycznego pod Turbaczem, jak to czynił przez 35 lat. Zapytany, co dla niego było najbliższe pod Turbaczem, odpowiedział bez wahania: „Wszystko, a zwłaszcza mała kapliczka partyzancka, przy której odprawiłem pierwszą Mszę św. pod gołym niebem w Święto Niepodległości”.
Ks. Andrzej Sawulski SCJ
Za: www.sercanie.pl