Pożegnania: ks. Stanisław Marek Dadej SCJ

Ta wiadomość była zaskakująca. W domu sióstr w Robercinie k. Piaseczna zmarł nagle ks. Stanisław Marek Dadej SCJ. Miał 79 lat, pochodził z Jadownik. 

Wiadomość o śmierci ks. Marka Dadeja przeczytałem na telefonie w czasie przerwy w spowiedzi w Bazylice Mariackiej. Była to niespodziewana informacja. Nie mówiło się wcześniej o jakiś kłopotach zdrowotnych kapelana sióstr Misjonarek Rodziny Maryi w Robercinie. A jednak śmierć pokazała swoją logikę.

Wracając z Krakowa do Glisnego, po drodze przypominałem sobie różne sytuacje związane z jego osobą, a potem zacząłem je porządkować. W domu zaglądnąłem do „Kroniki”, ponieważ ks. Dadej był przez rok (2000-2001) duszpasterzem pod Luboniem, i po nim przejąłem zlecone mi przez ówczesnego prowincjała ks. Zbigniewa Bogacza kierowanie tą placówką.

Ale zanim coś więcej o jego pobycie w Glisnem, wrócę do lat seminaryjnych, czyli września 1981 r., gdy prosto z profesji w Pliszczynie przyjechaliśmy do Stadnik, gdzie prefektem studiów był właśnie ks. Dadej. Rok później został naszym wychowawcą. Z dnia na dzień docieraliśmy się w relacjach rocznik-magister, choć nie brakowało trudnych momentów. Powierzył mi sprawy dekoracyjne, a potem odnawianie różnych obrazów (czyszczenie, werniksowanie). Sam był uzdolniony plastycznie, szczególnie co do kaligrafii. Jego pismo było łatwo rozpoznawalne, a podpisane jego ręką segregatory do dziś stoją w kancelarii w Glisnem.

Dbał szczególnie o liturgię i śpiew, którego uczył nas każdej niedzieli przed Mszą św. w seminaryjnej kaplicy. I nie powiem przesadnie, że zawdzięczam mu znajomość wielu pieśni, a szczególnie Mszy VIII De Angelis. Miał do tego i serce i głos.

Lubił sport, zwłaszcza piłkę nożną. Postarał się dla kleryckiej drużyny, która grała w lidze międzyseminaryjnej o profesjonalne komplety strojów, które przywiózł z Anglii i w których mogliśmy zdobyć puchar kard. Karola Wojtyły. Sam grywał z nami w czasie rekreacji.

Z kolei jako prefekt studiów i wykładowca homiletyki zabiegał o kadrę profesorską, a studentów wysyłał na praktyki po mniejszych i większych parafiach. To właściwie od jego czasów pojawiły się w salach wykładowych świeckie lektorki języków obcych. To także za jego kadencji prefekta stadnicka biblioteka zyskała jakiś skład i ład, a w czasach stanu wojennego przywiózł ukryty pod kocami pierwszy profesjonalny powielacz, na którym zrobiono setki skryptów.  Był także wicerektorem seminarium za kadencji ks. Adolfa Janczaka.

Uzdolnienia miał różnorodne. Potem okazało się, że także ekonomiczne. Jako ekonom prowincjalny zarządzał dobrami w niełatwych latach 1984-1990, a po zakończeniu urzędu był pierwszym przełożonym domu bieżanowskiego, który wcześniej organizował i wyposażał. W tym czasie nie zerwał z duszpasterstwem, w którym pracował sporo lat (był proboszczem w Koszycach Małych, w Płaszowie i Bełchatowie). Głosił rekolekcje, kazania odpustowe w różnych parafiach, pomagał na święta, w Boże Ciało, itp.

Gdy dowiedział się, że mam być jego następcą na Glisnem, zaproponował bym przyjechał już w maju, by się zorientować w tutejszej sytuacji. Wtedy zobaczyłem, jak dużo spraw udało mu się uporządkować w ciągu zaledwie roku. To przede wszystkim cała kancelaria. Założył nowe księgi, kronikę, uzupełnił wiele informacji, zrobił inwentaryzację, zakupił organy, szaty liturgiczne i stroje dla ministrantów, umeblował pokoje, powołał Radę Duszpasterską. Nieraz mówiło się o nim w prowincji nawiązując do znanego przysłowia o Kazimierzu Wielkim, że „zastał placówkę drewnianą a zostawiał umeblowaną”. Posiadał smykałkę dobrego organizatora, a jednocześnie był pracowity.

Chciał być potrzebny także na kapłańskiej emeryturze, więc służył w kilku miejscach siostrom zakonnym jako ich kapelan. W oktawie Wielkanocy, gdy Kościół głosi radosną prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa, u sióstr w małej miejscowości Robercinie przeszedł na drugą stronę życia. Każdy, kto się z nim spotkał, na swój sposób zachowa o nim wspomnienia. Na Glisnem zachowają się po nim jeszcze na długo różne księgi i segregatory, a w nich charakterystyczne, niepowtarzalne pismo Zmarłego.

Ks. Andrzej Sawulski SCJ

Za: www.sercanie.pl

Wpisy powiązane

Jubileusz obecności karmelitów bosych w Wadowicach

Kęty: 70. rocznica ustanowienia w klasztornym kościele nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy

Pomoc osobom skrzywdzonym w Kościele