Śp. br. Teodor urodził się 18 czerwca 1921 roku w Wieliczce, w rodzinie Józefa i Józefy jako najstarszy z trójki synów. Dzieciństwo i młodość br. Teodora były naznaczone wieloma trudnościami i cierpieniem. W wieku 7 lat stracił ojca, wówczas utrzymanie całej rodziny spadło na matkę, która była zmuszona podjąć pracę kopalni soli w Wieliczce. Po ukończeniu szkoły powszechnej Władysław chciał kontynuować naukę, ale sytuacja finansowa rodziny na to nie pozwalała. Bardzo pociągał go zawód jubilera lub zegarmistrza. Często wracał ze szkoły do domu dłuższą drogą, aby mógł w witrynie sklepu jubilerskiego zobaczyć nowe produkty. W życiorysie wyznał, że był gotowy nawet zaciągnąć się na statek, ale ze względu na młody wiek nie został przyjęty do załogi. W celu zdobycia utrzymania i zawodu podjął pracę u swego sąsiada jako pomocnik szewski.
Po wybuchu II wojny światowej został przymusowo wcielony do Służba Pracy (RAD) w Krakowie, gdzie przeszedł dziewięciomiesięczny kurs szkoleniowy. Po ukończeniu go został skierowany do pracy jako ślusarz w niemieckiej firmie produkującej części do samochodów i czołgów. W kwietniu 1942 roku Niemcy wywieźli Władysława wraz kilkuset młodocianymi pracownikami firmy z Krakowa do Stuttgartu do fabryki silników lotniczych. Warunki pracy w Niemczech były bardzo złe, robotnicy byli obarczani pracą ponad siły i bardzo źle traktowani. Do 1943 roku do niezwykle trudnych warunków życiowych dołączyły się częste bombardowania zakładów przez siły alianckie. Pracownicy nieraz w czasie nalotów byli zmuszeni chronić się w lesie znajdującym się nieopodal fabryki. W 1944 roku fabryka w Stuttgartcie została znaczona i wówczas przewieziono Władysława Piątka i innych robotników pochodzących z terenów Polski, Dani, Czech i Rosji w Sudety do Svitavy (Zwittau) na Morawach. W zakładach tekstylnych zajętych przez Niemców produkowano spadochrony, naprawiano skrzydła i stery w uszkodzonych samolotach bojowych oraz produkowano części do rakiet V1 i V2. Bolesne doświadczenia wojenne br. Teodor przyjmował z pokorą i cierpliwością. Wspominał, że trudy życia w fabrykach i choroby, które go nękały mógł przetrwać dzięki gorliwej wierze i pomocy jakiej doświadczał od Matki Bożej.
Po zakończeniu wojny Władysław powrócił do domu rodzinnego. Po kilku miesięcznym odpoczynku wyjechał do Kędzierzyna-Koźla, gdzie podjął prace w warsztatach ślusarskich PKP.
Brat Teodor w swoim powołaniu i wstąpieniu do Zakonu dostrzegał wyraz szczególnej interwencji Opatrzności. W jedną z sierpniowych niedziel roku 1946 wychodząc z kościoła kupił Rycerza Niepokalanej. Znalazł w nim ogłoszenie o przyjmowaniu kandydatów na braci zakonnych w Niepokalanowie. Zrozumiał, że ten sposób życia polegający na zupełnym oddaniu się Bogu i służbie Niepokalanej jest wypełnieniem pragnień, które od dłuższego czas nosił w swoim sercu. Po miesiącu namysłu i modlitwy skierował do Niepokalanowa podanie z prośbą o przyjęcie do Zakonu. Brat w administracji, który odpowiedział na list Władysława opatrznie zrozumiał jego intencję i zapisał go do Rycerstwa Niepokalanej, wysyłając mu dyplomik MI oraz cudowny medalik. Władysław odczytał to z kolei jako świadectwo przyjęcia do Zakonu i 10 grudnia 1946 roku stawił się na furcie w Niepokalanowie. Na szczęście w tych dniach przebywał w klasztorze ojciec Prowincjał i udało się szybko całą sytuację rozwiązać i formalnie przyjąć Władysława Piątka w poczet aspirantów. Po latach br. Teodor wspominał, że historia jego przyjęcia do Zakonu była „szczęśliwym nieporozumieniem”. Stwierdził, że gdyby otrzymał list z warunkami przyjęcie do Zakonu, który zwykle wysyłano kandydatom to by nie wstąpił. Szczególnie go odstraszał wymógł posiadania czarnych ubrań i butów z cholewami, których nosić nie lubił.
Po aspiranturze i postulacie, 1 lutego 1948 roku rozpoczął nowicjat. Początkowo odbywał go pod kierunkiem o. Zbysława Niebrzydowskiego później o. Grzegorza Kozieła. Pierwsze śluby zakonne złożył 20 lutego 1947 roku, a śluby wieczyste 24 lutego 1952 roku na ręce o. Witalisa Jaśkiewicza, Gwardiana Niepokalanowa. Wychowawcy oceniali go jako człowieka dobrego, posłusznego, pracowitego i cichego. Doceniali jego pobożność, zamiłowanie do ciszy i skupienia oraz gotowość do służenia innym.
Br. Teodor początkowo pracował w ekspedycji Rycerza Niepokalanej, następnie w drukarni. Po wywiezieniu maszyn drukarskich z Niepokalanowa przez władze komunistyczne przydzielono brata Piątka do działu mechanicznego. Bardzo lubił tę pracę, która odpowiadała jego zainteresowaniom i zdolnościom. Swoje kompetencje nieustannie rozwijał przez naukę, kursy i zdobywanie stopni zawodowych. Znany był z wielkiej staranności i dokładności w pracy. Chętnie służył swoją pomocą wszystkim, którzy potrzebowali jego fachowej wiedzy. Do ostatnich lat życia starał się w miarę swoich sił angażować w prace w klasztorze.
Ważnym rysem osoby śp. br. Teodora było jego głębokie życie duchowe. Przychodząc do Zakonu miał bardzo wyrazie wyznaczy cel „wiernie służyć Matce Bożej”. Wszystkie zajęcia podejmował z tą intencją. Wiele osób przyznaje, że był człowiekiem modlitwy. Bracia wielokrotnie byli świadkami, że wolny czas spędzał w kaplicy. Również Siostry Klaryski, z którymi był duchowo związany wspominają go jako człowieka wielkiej życzliwość i braterskiej dobroć, który wspierał je modlitwą i cichym życiem ofiary.
Dziękujemy Panu za dar śp. br. Teodora dla naszej Wspólnoty prowincjalnej, za dobro i życzliwość jakich doświadczyliśmy z jego strony oraz za przykład życia poświęconego służbie Bogu i bliźnim. Prosimy, aby Niepokalana, którą ukochał całym sercem wpraszał mu u swego Syna łaskę miłosierdzia.
o. Piotr Żurkiewicz, sekretarz prowincji