Mesjasz rodzi się w nocy. Żłóbek jest jednocześnie jego sarkofagiem, w którym położony jest jak coś do jedzenia. Leży w najniższym punkcie naszego człowieczeństwa.
Na początek zobaczmy obraz Wcielenia w całości po to, by dalej móc się do niego odnosić. Pełen jest on głębokiej symboliki i teologii. Właściwie to najlepiej mieć go otwartego także w drugim oknie, by po przeczytaniu kolejnych fragmentów móc wrócić do oglądania obrazu.
Poniższy tekst najlepiej czytać w sposób kontemplatywny, czyli jak najmocniej uruchamiać wyobraźnię. W poniższym obrazie można także dostrzegać to, co nie jest opisane. Swoje spostrzeżenia po przeczytaniu tekstu i refleksje po obserwacji obrazu można wpisywać w komentarzach pod tekstem.
“Wcielenie”
Oto Mesjasz się rodzi. Także teraz, podobnie jak na przedstawieniu Zwiastowania (Tajemnica Theotokos), akcja rozgrywa się w nocy, bo to w nocy dokonały się wszystkie zbawcze wydarzenia: Izraelici wyszli z Egiptu w nocy – w nocy Chrystus urodził się i zmartwychwstał.
Otoczenie nie jest dobrze zdefiniowane: może to być grota, jak podaje lokalna tradycja w Betlejem, albo stajenka, do której jesteśmy przyzwyczajeni po św. Franciszku z Asyżu. W każdym razie jest to miejsce, gdzie można odczuć ciepło i bezpieczeństwo.
Żłóbek – Sarkofag
Narodzenie Jezusa to moment radosny, przepełniony jednocześnie smutkiem. Oblicze Maryi, błogosławionej między niewiastami, jest smutne, bo Jej Syn, ledwo narodzony, zostanie złożony w grobie.
To tragiczne przeznaczenie dzieci Ewy: rodzą się, żeby powoli umierać. Także Maryja rodzi Syna, który musi umrzeć. Dlatego mały Jezusek przedstawiony jest w grobie. To charakterystyczne dla sztuki ikony: wszystko dzieje się w tym samym czasie: Chrystus w żłóbku jest już w grobie. Chrystus na krzyżu już jest zmartwychwstały. Adam i Chrystus stają obok siebie (co można zobaczyć na ikonie Zstąpienia do Otchłani) bo przedstawiają dwa aspekty tej samej rzeczywistości: grzech i odkupienie. Światło gwiazdy świeci w ciemności ale jednocześnie jest odrzucone przez ludzi (por. J 1,5).
Ale sarkofag, w którym położony jest mały Jezus, to również żłób. Co więcej – obok stoi wołek i osiołek. Te dwa zwierzęta tak często pojawiają się w naszych szopkach, mimo tego, że nie pojawiają się w ewangeliach. Dzieje się tak dlatego, że są one nawiązaniem do proroctwa z pierwszego rozdziału Księgi Izajasza:
Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia: «Wykarmiłem i wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie. Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie». (Iz 1, 2-3)
Co ciekawe, w sztuce częściej pojawiają się te dwa zwierzęta, niż święty Józef! (biedny, może dlatego jest taki smutny na wschodnich ikonach). Istnieją również przedstawienia, należące do najstarszych, na których nie ma nawet Maryi: tylko Jezusek, wołek i osiołek!
Położony w żłobie… do jedzenia
Św. Łukasz Ewangelista wspomina żłób aż trzy razy. To duża liczba, biorąc pod uwagę “prawo oszczędności” w Biblii. W Piśmie Świętym każde słowo jest policzone i każdy najmniejszy szczegół ma znaczenie. Jeśli coś jest powtórzone dwa razy, to już jest bardzo ważne.
Jezus jest “położony w żłobie” – jak coś do jedzenia dla zwierząt. I rzeczywiście Chrystus w momencie kiedy odchodzi z tego świata zostawia nam siebie w sakramencie Eucharystii i mówi “bierzcie i jedzcie”, to znaczy “niech Moje Ciało stanie się dla was pokarmem, niech was pokrzepi na drodze”. My za często traktujemy Komunię Świętą jako nagrodę za dobre sprawowanie. A tymczasem to jest właśnie pokarm, coś co dodaje nam energii, coś co nas umacnia.
Myśmy w pewnym momencie natomiast zrobili z Eucharystii coś zupełnie odległego, zamknęliśmy Jezusa w monstrancji, i sami unieruchomiliśmy siebie na kolanach.
A tymczasem Eucharystia to jest służba drugiemu człowiekowi: czego przykład dał sam Jezus również podczas Ostatniej Wieczerzy: kiedy umywa nogi apostołom, czyli swoim najbliższym. Nie mówi im: “to jest ciało moje, bierzcie i oglądajcie’” ale “dałem wam przykład abyście i wy sobie nawzajem umywali nogi”. I nie chodzi o to, żeby myć nogi “byle komu” ale właśnie swoim najbliższym – tym, którzy tego naprawdę potrzebują. Ale zostawmy ten temat na kiedy indziej.
Zwierzęcość i brud ludzki
Żłób symbolizuje to, że jest coś zwierzęcego w człowieku. Od momentu, kiedy Ewa dała się zwieść wężowi, człowiek ciągle wierzy, że może stać się jak Bóg (co jak już mówiliśmy jest absurdalną obietnicą, bo człowiek już został stworzony jak Bóg, na Jego obraz i podobieństwo).
Żłób symbolizuje ludzki instynkt samozachowawczy, albo inaczej: iluzję samozbawienia – tego, że może zbawić się sam.
Żłób symbolizuje grzech, do którego człowiek ciągle chce wracać – a grzech to śmierć.
Żłób to jednocześnie sarkofag. Jezus musi urodzić się w żłobie, żeby położyć się tam, gdzie człowiek grzeszy. Chrystus schodzi więc w najniższy możliwy punkt człowieczeństwa, gdzie człowiek zrównany jest ze zwierzęciem.
Zazwyczaj patrząc na szopkę myślimy “o jak fajnie, jak przytulnie, zapach sianka” itd. Nie myślimy raczej o tym, że to był smród i brud stajni – że Panu Jezusowi za łóżeczko służy koryto, do którego wrzuca się odpady. Myślę, że to nam wystarczy…
Najniższy punkt człowieczeństwa
Pan Jezus rodzi się w najdłuższą noc — nie przypadkiem Boże Narodzenie wypada w grudniu, kiedy dni są najkrótsze — w najciemniejszym czasie, bo On jest tą Światłością, która świeci w ciemności. To samo możemy zobaczyć wyrażone w inny sposób na ikonie Zstąpienia do Otchłani, gdzie Jezus schodzi w najniższy możliwy punkt człowieczeństwa, skąd wyrywa człowieka niemalże siłą i zmartwychwstaje już nie sam, ale biorąc całą ludzkość na ramiona.
Bóg wyrzeka się bycia Bogiem Chwały, ale ogałaca siebie (Flp 2) i przyjmuje postać sługi: staje się pokarmem — ta ikona jest w ten sposób bardzo eucharystyczna: dopiero kiedy Syn Boży zostanie zabity, człowiek zrozumie, że został zabity dla niego, że Bóg jest tak dobry, że służy człowiekowi.
I my spożywamy Ciało Chrystusa, żeby mieć życie w pełni, życie na wieki.
Stajenka czy grota?
W Ewangelii nigdzie nie jest napisane, że Święta Rodzina znalazła schronienie w stajence. Nie ma też mowy o grocie. A jednak nigdzie na chrześcijańskim wschodzie nie znajdziemy, w porównaniu do naszego zachodu, przedstawienia stajenki. Zawsze jest grota. Dlaczego?
W Starym Testamencie jest wiele scen, w których ludzie znajdują schronienie w grocie: Obadiasz, zarządca pałacu na polecenie króla Achaba ukrywa stu proroków w jaskiniach (1 Krl 18, 4), Eliasz w grocie oczekuje na Pana, król Dawid ukrywa się przed Saulem w grocie. W księdze Apokalipsy słyszymy echo tego w zdaniach o królach, którzy ukrywają się w grotach.
Grota to również coś, co jest pod ziemią. Warto zwrócić na to uwagę, że akcja dwóch innych bardzo ważnych dla teologii ikony zdarzeń rozgrywa się właśnie pod ziemią:
- ikona Chrztu Pańskiego
- ikona Zstąpienia Jezusa do Otchłani
Święty Efrem Syryjczyk, jeden z największych teologów wschodnich, który swoją teologię ubierał w poezję, pisze o trzech łonach, w których znalazł się Chrystus: łonie Maryi, łonie Jordanu i łonie Hadesu. Mamy tu znów te same trzy ikony, te same trzy zdarzenia, które mówią o postępującym uniżeniu Chrystusa, który schodzi coraz niżej – aż na samo dno naszego człowieczeństwa.
I w tej grocie, czyli w dziurze w skale, rodzi się Łaska – taka, która jest za darmo. W języku łacińskim jest nawet gra słów pomiędzy nimi: gratia i gratis. To “gratis” rodzi w człowieku – i nie tylko w człowieku, ale też w całym stworzeniu. To pragnienie współpracy z Łaską u człowieka (bo chociaż Zbawienie jest za darmo, to Bóg nie zbawi nas bez naszego udziału). To jest 100% Bożego działania i 100% naszego “Tak, niech mi się stanie według słowa Twego” – tego uczy nas Maryja w scenie Zwiastowania.
Płomień Wcielenia
Chrystus Wcielony, Syn Boży, który chodził po ziemi, jest centralnym momentem historii, oraz punktem przecięcia wszystkich linii we wszechświecie. Dlatego żłóbek, który nosi na sobie obraz Drzewa Życia (i sam jest oczywiście zrobiony z drewna!) jest w centrum.
Ciemność i światło współgrają tutaj między sobą — bo mamy do czynienia z nowym stworzeniem, Bóg stwarza światłość, a ciemność jej nie ogarnia (J 1). Chrystus jest jedynym źródłem światła na obrazie – to On jest tym wielkim światłem, które ujrzał naród kroczący w ciemnościach (Iz 9,2).
Słup światła, czy też może ognia, wychodzący ze żłóbka, na którym znajduje się obraz Drzewa Życia, jest odniesieniem do momentu powołania Mojżesza (ogień nie spala drewna żłóbka) (Wj 3,2) oraz przede wszystkim do momentu wyjścia Izraelitów z Egiptu, którym towarzyszył właśnie słup ognia.
Oprócz oczywistego nawiązania do prologu janowego, jest to też światło, które ujrzeli uczniowie w przemienionym na górze Tabor Chrystusie oraz światło ósmego dnia, w którym Syn Boży dopełnił dzieła stworzenia pokonując śmierć i zmartwychwstając (to sugeruje kierunek, w którym światłość jest skierowana – w górę). Góra to jedyny kierunek naszego życia: mamy patrzeć w górę, jak patrzył w górę spod krzyża Umiłowany Uczeń – ten, który ujrzał i uwierzył (J 20,8). Patrzeć w górę na krzyż i przez niego, patrzeć na niebo, to dostrzeżenie tego, że wszystko inne jest bardzo mało ważne – albo w ogóle nieważne.
Osoby, ich twarze i gesty
Na obrazie ważniejsze niż wyraz twarzy poszczególnych postaci są ich ręce: Matka Boża ma ręce wzniesione do modlitwy w geście orantki, św. Józef (który jest ukazany jako młodzieniec, inaczej niż tradycyjnie jako staruszek) wskazuje na nowonarodzone dziecko, służąca (która nie pojawia się w ewangeliach, ale pisze o niej św. Ignacy w Ćwiczeniach Duchownych) przynosi pieluszki, trzej Mędrcy (o twarzach Afrykańskiej, Azjatyckiej i Bliskowschodniej) przynoszą dary. Tajemnicza postać z przodu przyszła z pustymi rękami.
Najpierw przyjrzyjmy się trzem Mędrcom i ich wędrówce ze wschodu w stronę gwiazdy. Są oni symbolem ludzkości i pragnienia powrotu do utraconego Raju, pragnienia wzniesienia się w stronę Boga. Magowie, poganie, odczytują znaki na niebie odbywają długą podróż za Gwiazdą by odnaleźć Boga — jest to obraz naszego wysiłku w tym, żeby cokolwiek zrozumieć z tajemnicy Boga. Ale jest to tajemnica zupełnie nie do zrozumienia. Człowiek własnymi siłami nie jest w stanie wznieść się do Boga nawet na milimetr. Człowiek może szukać Boga, ale to Bóg znajduje człowieka.
Adam i Ewa – Józef i Maryja
Maryja ofiarowana jest Bogu, by On mógł zejść na ziemię. Jej zapowiedzią ze Starego Testamentu jest Drabina Jakubowa (Rdz 28). Jest ona przeciwieństwem Wieży Babel (Rdz 11), obrazu tragicznego wysiłku wspinania się człowieka do nieba własnymi siłami. Jest ona konsekwencją tego, że człowiek uwierzył w absurdalną obietnicę Węża, że może stać się jak Bóg (Rdz 3,5).
Dlaczego jest to absurdalne? Bo człowiek już został stworzony jak Bóg – na obraz i podobieństwo Boże. Jego jedyną możliwą przyszłością i powołaniem było zjednoczenie z Bogiem. Ale od momentu, kiedy pojawił się grzech pierworodny, zaczęliśmy potrzebować nowej Ewy – Maryi. To wszystko po to, by Bóg mógł stać się człowiekiem i by Chrystus mógł odkupić człowieka.
Problem naszej wiary w sensowność Wcielenia
Ale człowiek ma problem z tym, żeby w to wszystko uwierzyć. My boimy się w ogóle myśleć o tym, że Bóg po to stał się człowiekiem, byśmy my mogli stać się Bogiem. My się tego strasznie boimy. Wolimy o tym w ogóle nie mówić. Na szczęście (i o tym uczy nas też adwent) kiedy słyszymy “nabierzcie ducha i podnieście głowy bo oto zbliża się wasze odkupienie”, mowa jest o tym, że Pan Jezus przyszedł nas uwolnić również od strachu.
Człowiek ma problem z tym, żeby w to wszystko uwierzyć, czego symbolem na tej ikonie jest święty Józef. Również on jest tutaj zasmucony, bo nie może zrozumieć, jak Dziewica może być Matką.
Józef symbolizuje ludzkość, która ciągle ma wątpliwości co do mocy Bożej i wielkości człowieka w Bożym planie. Prawda o Jezusie, Bogu prawdziwym z Boga prawdziwego, musi zostać Józefowi objawiona przez anioła we śnie, żeby w nią uwierzył.
Symbolika innych postaci i rzeczy
W przeciwieństwie do Józefa mamy kobietę-służącą, która przynosi pieluszki, by przewinąć nowonarodzonego Jezuska. Jest ona gotowa, by dać świadectwo dziewiczemu narodzeniu Chrystusa, który jest w pełni człowiekiem – który urodził się jak człowiek, a jednak Matka Boża pozostała dziewicą przed, w trakcie i po narodzeniu Jezusa. Kąpiel Jezusa, tak jak każdego innego noworodka, jest świadectwem tego właśnie, że On jest w pełni człowiekiem.
O narodzeniu Jezusa świadczy również Gwiazda za oknem. To właśnie Abrahamowi była dana obietnica tego, że jego potomstwo będzie tak liczne jak gwiazdy na niebie. W starożytności wierzono, że narodzeniu Wielkich Ludzi towarzyszy również narodzenie nowej gwiazdy. A oto nadeszła godzina, że to sam Bóg schodzi na dół, na ziemię. Pamiętajmy, że zawsze to Bóg jest tym, który wychodzi do nas, a my odpowiadamy na Jego zaproszenie. To On “spuszcza” drabinę w stronę Jakuba, to On buduje most w naszą stronę, nigdy na odwrót.
Ostatnią postacią jest odwrócony tyłem pasterz. To, że jest odwrócony tyłem oznacza, że może symbolizować każdego z nas. I on przychodzi z pustymi rękami – przychodzi, aby prosić. Jest symbolem ludzkości, która wyciąga swoje ręce do Boga.
Pasterze to częsty obraz w Piśmie Świętym. Był bardzo obecny w ogóle na starożytnym bliskim wschodzie. Bycie pasterzem oznaczało życie proste, nieskomplikowane. I wbrew pozorom to był właśnie ideał – bo to oznaczało, że pasterz miał czas na rozmyślanie, na oddawanie się kontemplacji Stworzenia. Znamy dobrze Psalm 23: “Pan jest moim pasterzem i nie brak mi niczego…”.
Abel, syn Adama i Ewy zabity przez starszego brata Kaina był Pasterzem – i to jego ofiara zostaje pobłogosławiona przez Boga. Dawid, król Izraela, który w Starym Testamencie jest zapowiedzią Chrystusa, był powołany z pastwiska. To pasterze są pierwszymi do tego, by usłyszeć o tym, że urodził się Zbawiciel.
Dać się poprowadzić Dobremu Pasterzowi
Widzimy pasterza, który jest symbolem Narodu Wybranego, czyli Narodu szukanego przez Boga, który teraz sam staje się Pasterzem i objawia siebie samego jako Dobry Pasterz, który teraz zgromadzi swój lud i sam będzie go pasł i troszczył się o niego, jak pasterz o owce.
Pan Jezus przedstawia siebie jako Dobrego Pasterza – tego, który idzie szukać zagubionej owieczki, który bierze ją na ramiona i troszczy się o nią. To On troszczy się o owce, które nie mają pasterza.
I pytajmy siebie, co to znaczy, że Pan Jezus jest Pasterzem, a my owcami. Bo jakie ma obowiązki owca? Co ma do zrobienia? Zupełnie nic! Ma się dać poprowadzić!
Chodzi o to, by przestać próbować żyć tak, jakbyśmy to my byli głównymi bohaterami swojego świata. Bo nie jesteśmy! Często myślimy i mówimy, że to my musimy napisać scenariusz naszego życia, a później go realizować. Ale tak nie jest! Pierwsze jest życie. Najpierw mamy przyjąć to, co przygotował dla nas Pan. Mówić tak, jak Matka Boża w scenie zwiastowania: “niech mi się stanie według słowa twego”. To nie my mamy “coś” zrobić, ale mamy pozwolić, żeby to Bóg działał w nas.
I to nie znaczy, że mamy nagle przestać być odpowiedzialni za nasze rodziny, za pracę, czy za studia. Chodzi raczej o to, byśmy kurczowo się nie trzymali tego naszego planu. Szczególnie jeżeli coś gdzieś pójdzie nie tak. Chodzi o to, by nie walczyć z życiem – żeby nie płynąć pod prąd. Bo to nie ma sensu. Życie ma swój bieg i nie warto z tym walczyć, bo to nie ma sensu! Chodzi o to, by umieć się odnaleźć szczególnie wtedy, kiedy coś idzie nie tak. Dać się poprowadzić.
***
Tekst jest pierwszym rozważaniem Adwentowym z cyklu o nazwie Tryptyk “Drzewo życia”. Przemek Wysogląd SJ przedstawia trzy namalowane przez siebie obrazy opisując kolejne sceny Wcielenia – najważniejszej prawdy chrześcijaństwa. W kolejny czwartek następny obraz przedstawiający scenę Ukrzyżowania.
Opis cyklu: W Adwencie Kościół nam opowiada historię Zbawienia. A gdybyśmy spróbowali ją zawrzeć w trzech obrazach? Taki Tryptyk musiałby być mocno nasycony teologią i modlitwą. Trzy obrazy, trzy spotkania. W podróż zainspirowaną obrazami o Wcieleniu Jezusa zaprasza ich autor – Przemek Wysogląd SJ
Przemek Wysogląd SJ – ksiądz, rysownik, autor komiksu “Kostka”, duszpasterz młodzieży w Opolu. Prowadzi bloga “Wiara rodzi się z patrzenia“.
Za: www.deon.pl