Pochodząca z parafii w Poroninie siostra Jadwiga Szczechowicz dziękowała w niedzielę za dar powołania zakonnego do Zgromadzenia Sióstr Albertynek Posłucgujących Ubogim. 16 lipca złożyła śluby wieczyste w krakowskim sanktuarium Ecce Homo. Przed wstąpieniem do zakonu służyła w amerykańskiej armii. Była na misjach w Japonii, Luksemburgu, Rosji i Botswanie w Afryce.
Siostra urodziła się w 1986 roku, mieszkała w Suchem koło Poronina, była uczennicą szkoły w Zębie, następnie w 1999 r. wraz z rodziną wyemigrowała do USA. Na każdym rodzinnym spotkaniu wystawia wielkie drzewo genealogiczne i prosi członków rodzinny, by je uaktualniali.
Zakonnica wspomina, że po ukończeniu w Stanach Zjednoczonych odpowiednika polskiego liceum chciała zrobić sobie przerwę w nauce i postanowiła wstąpić do amerykańskiej armii. W 2005 r. podpisała kontrakt na 8 lat, z czego 4 lata była w czynnej służbie, pozostałe 4 w rezerwie.
– Bardzo dobrze czułam służąc w marines. Wiele się tam nauczyłam. Z wojska zapamiętałam wspólnotę braterską i wielką siłę, która tkwi w jedności. Jeden żołnierz nie zdziała nic, razem jednak zwyciężymy, pokonamy nawet największe przeszkody – mówi zakonnica dodając, że taką postawę mocno wpajano żołnierzom. – Mogę powiedzieć, że podobnie jest w naszym życiu zakonnym. Kiedy jedna siostra coś wymyśli, a jest to po prostu jakieś niewidoczne, nieznaczące i nie mające szansy na realizację, to żeby przyniosło to owoce, musi się zaangażować cała wspólnota, wszystkie siostry – mówi s. Jadwiga.
Albertynka porównuje też kwestię posłuszeństwa w wojsku i w zakonie. – W wojsku otrzymywałam rozkaz, zadanie do wykonania. Musiałam się mu podporządkować, nie było dyskusji. W życiu konsekrowanym jest posłuszeństwo, ale i dialog. Dostrzegamy zawsze wolę Boga, jednakże można porozmawiać z siostrą przełożoną, powiedzieć, że jest coś z czym źle się czujemy – podkreśla s. Jadwiga.
Góralka w amerykańskiej armii wykonywała różne zadania. W Japonii jeździła wielką wojskową ciężarówką, zrobiła wcześniej specjalny kurs, nauczyła się też nurkować. – Był we mnie taki duch góralszczyzny, wszystkiego chciałam spróbować, niczego się nie bałam – mówi zakonnica. Potem zdecydowała o służbie polegającej na ochronie amerykańskich placówek dyplomatycznych na całym świecie. Pracowała w Luksemburgu, Rosji i Botswanie w Afryce.
– Właśnie w Afryce pojawiła się we mnie – jak to nazywam – iskra ciszy i myśl o wstąpieniu do zakonu – przyznaje s. Jadwiga. Po zakończeniu misji wojskowej wróciła do Chicago, gdzie mieszkała ze swoją rodziną od 1999 r. O swoim powołaniu rozmawiała z proboszczem rodzimej parafii, który dał jej listę kilku zgromadzeń w okolicy rodzinnego domu w Chicago.
– I wtedy zaczęły się schody. Wykonywałam telefony, ale albertynki ode mnie nie odebrały – śmieje się s. Jadwiga. – Kiedy byłam zdecydowana na siostry misjonarki, przełożona oświadczyła, że mnie nie przyjmie, bo jestem jeszcze rezerwowym amerykańskim żołnierzem na kontrakcie – wspomina. – Po tej sytuacji dałam “drugą szansę” albertynkom. Telefon już wtedy odebrały! – śmieje się s. Jadwiga.
Od 2013 r. s. Jadwiga należy do zgromadzenia sióstr albertynek, gdzie miała postulat i juniorat. 16 lipca tego roku złożyła śluby wieczyste w krakowskim sanktuarium Ecce Homo. Obecnie jest na studiach pielęgniarskich, studiuje w Stanach Zjednoczonych, gdzie będzie pracować. Siostra jest pilną studentką, wcześniej była też zdolną uczennicą. Pomimo bariery językowej, którą szybko pokonała, przyszła albertynka, ukończyła high school (odpowiednik szkoły średniej w USA) w gronie 10 najlepszych absolwentów.
Siostra Jadwiga chętnie wraca do podróży jakie odbyła w ramach swojej służby wojskowej w amerykańskiej armii. – Człowiek wszędzie jest taki sam, ma podobne podejście do życia. Chce wolności, chleba na stole, bezpieczeństwa dla swojej rodziny. To otwarło bardzo moje serce. Oczywiście ubolewam nad każdym konfliktem, który się toczy, jak choćby wojna na Ukrainie. Jestem wdzięczna naszym żołnierzom, że Polska jest bezpiecznym krajem – podkreśla s. Jadwiga. – Musimy prowadzić nieustanną walkę, ale w naszych sercach, do czego zachęcał św. Brat Albert. Musimy dbać o swoje wnętrze, o wnętrza naszych bliskich – dodaje zakonnica.
Pomimo wielu podróży jakie odbyła s. Jadwiga, marzy się jej jeszcze jedna. – Dostajemy bardzo dużo korespondencji od mieszkańców z Filipin, którzy proszą nas o materiały o św. Bracie Albercie, bardzo się nim interesują. Chciałabym do nich pojechać, opowiedzieć o naszych świętych, uzyskać informacje, skąd u nich takie zainteresowanie właśnie przedstawicielami naszego zakonu – mówi s. Jadwiga.
Siostra Jadwiga wspólnie z najbliższymi członkami rodziny, a także siostrami albertynkami na czele z matką generalną s. Teresa Maciuszek uczestniczyła w niedzielę 24 lipca w uroczystej Mszy św. dziękczynnej za złożenie ślubów wieczystych w kościele parafialnym w Poroninie.
Przedstawiciele parafii, miejscowości, zgromadzeń zakonnych gratulowali s. Jadwidze złożenia ślubów wieczystych i przekazali jej bukiety kwiatów i prezenty. Podczas wspólnej modlitwy nie zabrakło śpiewu góralskiego zespołu i kapeli regionalnej. Zaś w ołtarzu głównym były wystawione relikwie św. Brata Alberta i bł. Bernardyny Marii Jabłońskiej.
Siostra Jadwiga śluby wieczyste złożyła 16 lipca tego roku w krakowskim sanktuarium Ecce Homo.
jg / Poronin
KAI