Krakowski kościół Ojców Franciszkanów – Reformatów kryje w sobie podziemne katakumby, w których dzięki specyficznemu mikroklimatowi do dzisiaj zachowały się zmumifikowane szczątki pochowanych tutaj zakonników i dobrodziejów klasztoru. Tworzą one niezwykłe podziemne cmentarzysko… w samym środku miasta.
Już we wczesnym średniowieczu spotykamy się z praktyką, iż dobrodziejów i kolatorów chowano zwykle pod posadzką kościoła. Monarsze katedry w Poznaniu i Krakowie stały się miejscem spoczynku książąt oraz królów polskich. W XV wieku, w ciągu pięciu następujących po sobie lat, w bazylice Mariackiej w Krakowie pochowano 19 osób.
Od nadmiaru zmarłych fetor w kościołach
Statuty biskupów krakowskich z XIV wieku zabraniały chowania zwykłych obywateli w kościołach, ponieważ – jak argumentowano – pochówki zniekształcają posadzkę, a w porze letniej fetor rozkładających się ciał zanieczyszcza powietrze w świątyni. Mimo to bogatszych mieszkańców miast, czyli patrycjat, a także szlachtę chowano zwykle pod posadzką kościołów w specjalnych kaplicach, zazwyczaj ufundowanych i bogato dekorowanych jeszcze za życia kolatorów. W klasztornych krużgankach, czasem w kapitularzach, chowano zmarłych braci zakonnych, mniszki oraz opatów i opatki. W katedrach biskupich, we wspaniałych kaplicach, a także w podziemnych kryptach chowano biskupów. W 1950 r. w chórze katedry wrocławskiej dokonano niesamowitego odkrycia – znaleziono doskonale achowane szczątki biskupa Apeczki z Ząbkowic (zm. 1352 r.), a także płaszcz, ornat, stułę i tunicellę oraz kielich i pierścień biskupi. Dzięki temu odkryciu można było zobaczyć, jak wyglądał strój średniowiecznego infułata.
Pobożna mieszczanka
Krakowski kościół franciszkanów – reformatów św. Kazimierza, usytuowany w północno – zachodniej części Starego Miasta, przy końcowym odgałęzieniu ul. św. Marka, wzniesiono w XVII stuleciu. Budynek kościoła – zgodnie z konstytucjami zakonnymi – cechuje skromność i prostota. To budowla jednonawowa, bezwieżowa.
Po drugiej stronie ulicy znajduje się 14 kaplic drogi krzyżowej, wzniesionych w 1735 r., z obrazami z XIX wieku autorstwa Michała Stachowicza. Ojcowie Franciszkanie – Reformaci przybyli do Krakowa w 1625 r., a dzięki staraniom Zuzanny Amendówny, zachwyconej wspaniałymi homiliami o. Bonawentury z Przemyśla, przy dzisiejszej ul. Kapucyńskiej wzniesiono kościół dla braci. Amendówna, krakowska mieszczanka, podarowała do kościoła obraz Matki Bożej, który ocalał. Niestety, niedługo cieszyli się bracia swoim kościołem. W 1655 r. hetman Stefan Czarniecki, przygotowując Kraków do obrony przed Szwedami, nakazał spalić przedmieścia Krakowa, także Garbary, gdzie stał i ten kościół.
Trumny kryją tajemnice ludzkich losów
Surowym życiem zakonnicy dawali przykład mieszkańcom Krakowa. Reformaci trzy razy w tygodniu praktykowali wspólne biczowanie, a w refektarzu zakonnym odbywali na klęczkach wyznawanie win wobec przełożonych. W celach braci, przynajmniej do początków XIX stulecia, nie było pieców. Nawet zimą zakonnicy nosili na nogach sandały, a przed zimnem ich stopy chroniły jedynie ciepłe skarpety. W klasztorze przestrzegano także ścisłego milczenia o określonych porach dnia i w określonych miejscach. Jeśli ktoś złamał nakaz milczenia, do ust wkładano mu… drewniane wędzidło, a dodatkowo na posadzce ów nieszczęśliwiec musiał swoim językiem zrobić znak krzyża. Kiedy zaś braciszek bez wyraźnego polecenia przełożonego przyjmował od obcych pieniądze, osadzano go na pół roku w zakonnym karcerze „o chlebie i wodzie”. Pod posadzką kościelną znajdują się kręte schody, po których schodzimy do zakonnych katakumb. W latach 1680 – 1870 z blisko tysiąca tylko ok. pięćdziesiąt doczesnych szczątków zachowało się w dobrym stanie. W kryptach pochowano m.in., bezpośrednio na piasku, czterech leżących obok siebie mnichów. Legenda mówi, że każdy zakonnik, który przeczuwał zbliżający się kres swojego żywota, miał ponoć przynosić z podkrakowskiej Srebrnej Góry kamień, na którym – jak na poduszce pokutnej – miał zasnąć snem wiecznym. Szczególnym kultem cieszy się pochowany w specjalnej trumnie o. Sebastian Wolicki, zmarły w opinii świętości, rycerz króla Jana Kazimierza, który następnie wstąpił do franciszkanów – reformatów. Jego zakonny habit przez lata cięto na kawałki i rozdawano wiernym jako relikwie. Niezwykłe wrażenie robią zmumifikowane szczątki dwunastoletniej dziewczynki z dobrze zachowaną fryzurą z XVIII wieku, która utonęła w rzece, po czym jej ciało znaleziono w mule. Spoczywa tu również Domicela Skalska, która przez 20 lat służyła w pokorze wspólnocie zakonnej, haftując ornaty i sprzątając kościół. Gdy po powstaniu listopadowym jej dobra na Wołyniu skonfiskowano, osiedliła się z córką w Wieliczce, a następnie wystarała się u krakowskiego prowincjała reformatów o pracę w charakterze służącej. Zmarła w 1864 r. w wieku 87 lat. Prawie do śmierci ukrywała swoje arystokratyczne pochodzenie. W tych niezwykłych kryptach zakonnych natrafimy też na mumię ubraną w suknię ślubną. To szczątki niejakiej Urszuli Morszkowskiej z 1787 r., która zmarła ponoć w dniu swojego ślubu na skutek uprzedniego otrucia, co było karą za popełnienie mezaliansu… Osobliwą mumią jest nieznany bliżej żołnierz z czasów napoleońskich pochowany w mundurze grenadiera, który, ranny, prosił o opiekę w klasztorze, gdzie jednak wkrótce zmarł i został pochowany. W dobrym stanie zachowały się szczątki syna fundatora klasztoru – bp. Mikołaja Szembeka, który był dziekanem kapituły katedralnej krakowskiej. Zmarł w 1732 r., pochowany jest w stroju biskupim, który do dziś jest w dobrym stanie. Również dobrze zachowany kontusz ma mumia burgrabiego krakowskiego Mikołaja Gostkowskiego zmarłego w 1827 r. W dobrym stanie zachowały się też ubiory burgrabiego krakowskiego Ignacego Zielińskiego i jego brata pochodzące z XVIII stulecia.
Arkadiusz Bednarczyk
„Niedziela” nr 46/ 15 XI 2020