Miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania im spokoju sumienia – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 20 listopada wspominamy św. Rafała Kalinowskiego (1835-1907), prezbitera. Beatyfikował i kanonizował go św. Jan Paweł II. Jego relikwie znajdują się w Czernej k. Krakowa. Jest patronem inżynierów, żołnierzy, oficerów i Sybiraków.
Na chrzcie Rafał Kalinowski otrzymał imię Józef. Jego matka zmarła zaraz po porodzie. Ojciec ożenił się jeszcze dwa razy. Trzecią jego żoną (druga również szybko zmarła), była Zofia Puttkamer, córka Maryli Wereszczakówny, niespełnionej miłości Adama Mickiewicza. Tej przybranej matce Józef wiele będzie później zawdzięczał.
Po ukończeniu gimnazjum wstąpił w Petersburgu do Akademii Inżynierii Wojskowej. Jako absolwent tej uczelni, ze stopniem porucznika, budował arterie kolejowe, mosty, fortece. Był cenionym inżynierem, prywatnie zaś cieszył się dużym powodzeniem wśród kobiet. Gdy w roku 1863 wybuchło Powstanie Styczniowe, Józef natychmiast jednak zrzucił carski mundur i przystąpił do Powstania. Został członkiem Rządu Narodowego i objął stanowisko ministra wojny na Wileńszczyźnie. Po upadku Powstania, został aresztowany i skazany na śmierć przez rozstrzelanie. Dzięki staraniom rodziny wyrok zamieniono jednak na dziesięcioletnią katorgę na Syberii. „Do swoich listów – pisał z zesłania – proszę dołączyć jakąkolwiek pamiątkę, obrazek, medalik, szczyptę ziemi, trochę rodzinnego powietrza, jeśli możliwa byłaby to rzecz. (…). W porywie duchowości, nie chcąc przywiązywać się zbytnio do rzeczy doczesnych, pozbawiłem się swego czasu wielu pamiątek; w obecnej jednak chwili jestem zdania, że nawet zmysły potrzebują pokarmu dla odświeżenia myśli i ogrzania serca” (17.01.1867 r.).
Po zakończeniu katorgi na Syberii osiadł w Paryżu (miał zakaz zamieszkania w zaborze rosyjskim). W stolicy Francji został wychowawcą Augusta Czartoryskiego. Młodemu księciu i przyszłemu błogosławionemu (2004 r.), przekazał swoją wszechstronną wiedzę, przyczynił się też do pogłębienia jego wiary i życia duchowego. Wraz z zakończeniem pracy wychowawczej, podjął dojrzewającą w nim od dłuższego czasu decyzję wstąpienia do zakonu. Wybrał karmelitów bosych, gdzie przyjął imię Rafał. Po ukończeniu teologii i otrzymaniu święceń (1882 r.), pracował gorliwie nad odnowieniem Karmelu w Polsce, pełniąc szereg odpowiedzialnych funkcji.
Droga do świętości o. Rafała nie była łatwa. Jeszcze w czasie studiów w Petersburgu doświadczył obojętności religijnej. Próbował ją przezwyciężyć przystępując któregoś dnia do sakramentu pokuty, ale w konfesjonale nie zastał spowiednika. Zniechęcony, przez długich dziesięć lat, nie korzystał ze spowiedzi. Przełamał się dopiero w czasie Powstania. Pomogły mu w tym modlitwy przybranej matki i usilne prośby młodszej siostry. To jego osobiste doświadczenie zaowocowało później wspaniałą posługą w konfesjonale, nie chciał bowiem aby penitent, jak on kiedyś, odszedł od pustego konfesjonału. Miał ponadto niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania im spokoju sumienia. Zdarzało się, że w Wadowicach, gdzie pełnił swą posługę, już o 4:45, gdy otwierano drzwi kościoła, czekał na niego tłum ludzi, przybyłych z najdalszych okolic. Spowiadał ich, aż do wieczora, zyskując sobie przydomek „męczennika konfesjonału”.
Ksiądz Jan Vianney, ojciec Rafał Kalinowski, ojciec Pio, przeszli do historii jako niezwykli spowiednicy. Do tych nazwisk, każdy z pewnością mógłby dodać kilka innych: księży i ojców, którzy w sakramencie pokuty „przypinali nam skrzydła”. I choć byli i tacy, którzy ze zmęczenia, zdenerwowania, braku taktu, potrafili nas czasem w sakramencie pokuty dotknąć, urazić, to jednak wszyscy oni wypowiadali na końcu słowa: „I ja odpuszczam tobie grzechy…”, dzięki którym, mogliśmy dalej żyć jak dzieci Boże.
Ks. Arkadiusz Nocoń / www.vaticannews.va/pl/KAI