P. Balog OP: Pedofilia wśród duchownych Kościoła Katolickiego

Wydawałoby się, że pewne pojęcia nigdy nie mogą się krzyżować, dlatego że są tak sobie obce, iż tylko w czyjejś wyobraźni mogą iść w parze, lecz nie w rzeczywistości. Taką niekompatybilną parą pojęć są, między innymi, pojęcia „duchowny katolicki” i „pedofilia”. Jeszcze można sobie wyobrazić obok „pedofilii”, na pierwszym miejscu, ze względu na grzeszną ludzką naturę, inne pojęcia, na przykład „lekarz”, „pisarz”, „nauczyciel”, „wujek” itd.… Tym nie mniej, niestety, niewyobrażalne staje się złowrogą rzeczywistością, staje się piętą achillesową dzisiejszego Kościoła, staje się tak naprawdę grzechem, który choć i lokalny, punktowy, niszczy całe ciało Kościoła swoją trucizną, swoim grzechem i swoim zgorszeniem. Ale przede wszystkim swoją obłudą, bo właśnie obłuda z jednej strony i oburzenie z powodu krzywdy małoletnich z drugiej pobudza świat podejmować głos z ostrą krytyką tego zjawiska wśród duchownych Kościoła Katolickiego.

Przestępstwo, które nie ma usprawiedliwienia

To oburzenie, jakie wywołują skandale z powodu przestępstw osób duchownych przeciwko małoletnim, a które w języku potocznym nazywa się „pedofilią”, całkiem uzasadnione. Swego czasu jeden amerykański publicysta i pisarz katolicki, George Weigel, odpowiadając na pytanie, dlaczego media tak skrupulatnie wyświetlają przestępstwa właśnie wśród katolickiego kleru, bo przecież wśród innych warstw społeczeństwa to zjawisko statystycznie spotyka się częściej, odpowiedział, że w amerykańskim społeczeństwie właśnie kler katolicki jest uważany (albo też: uważa się) za autorytet moralności, i odpowiednio od niego pod tym względem się najwięcej oczekuje. Jak również i najwięcej właściwej krytyki jest w jego stronę, jeżeli okaże się, że ktoś z przedstawicieli tego kleru rażąco narusza te moralne normy, których sam powinien strzec. Przede wszystkim dotyczy to przestępstwa i grzechu przeciwko małoletnim czy też nastolatkom.

Skutki tego przestępstwa są okropne również dlatego, że zostawiają prawie niezatarte rany w życiu dziecka, a potem i dorosłego człowieka, z którymi często ten człowiek nie może sobie poradzić. Niekiedy z tego wychodzą też skutki uboczne, jak lęk przed pedofilem (często pod wpływem zastraszania ze strony samego przestępcy), stąd między innymi nie raz ma miejsce wieloletnie milczenie i ukrywanie swego problemu. Niekiedy też osoby, które w dzieciństwie były wykorzystywane seksualnie, w dorosłym wieku też udają się do tego samego z małoletnimi czy też do innych perwersji. Kiedy natomiast to przestępstwo popełnia duchowna osoba, to oprócz następstw psychicznych w życiu dziecka, mają miejsce również i duchowe: obraz Kościoła i ludzi Kościoła, czyli tych, którym rodzice powierzyli własne dziecko dla duchowego przewodnictwa i edukacji, całkowicie jest zmiażdżony, i dlatego właśnie tu słowa Chrystusa o „kamieniu młyńskim u szyi” najbardziej pasują: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze” (Мк 9, 42).

Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że wrogo nastawione do Kościoła Katolickiego media wykorzystują te przestępstwa, ażeby ten Kościół zniszczyć, czy żeby go dyskredytować, zwłaszcza poprzez ekstrapolację tych wszystkich wypadków na cały Kościół i na wszystkich duchownych. Jednak to w żadnej mierze nie usprawiedliwia Kościół, który jest jedynym całym organizmem, czy jak mówi Apostoł Paweł, Ciałem Chrystusa, i kiedy gangrena niszczy jakąś część tego ciała, to chory od tego jest cały organizm, a nie tylko ta część. W każdym bądź razie, jeśli w Kościele jest solidarność z jakimś dobrem czy świętością, które czyni ktoś w Kościele, tak samo per analogiam musi być solidarność z czymś złym i grzechem, które również popełnia ktoś w Kościele. Można tę analogię rozciągnąć nawet dalej, aniżeli ograniczyć tylko do Kościoła partykularnego, którym jest Kościół Rzymski, i mówić o Kościele Powszechnym, jako o Ciele Chrystusowym, i że ta choroba dotyczy właśnie całego Ciała, całego Kościoła. Z jednym tylko zastrzeżeniem: w każdym partykularnym Kościele jest swoje ustawodawstwo i swoi odpowiedzialni za funkcjonowanie i działalność danego Kościoła, stąd i bezpośrednia odpowiedzialność leży właśnie na kierownictwie tego a nie innego Kościoła.

O przyczynach pedofilii wśród duchownych

Można długo dyskutować, co jest przyczyną pedofilii wśród duchownych Kościoła Katolickiego. Jedni upatrują w tym normę celibatu, ktoś klerykalizm, jeszcze inni taki a nie inny sposób funkcjonowania Kościoła, jak również, że już osoby ze skłonnościami pedofilskimi przyjmuje się do seminariów. Jako o jednej z głównych przyczyn nazywa się brak wiary osób duchownych, kiedy istnienie Tego, Którego się głosi, niweluje się i jakby bierze się w cudzysłów. Oprócz głównych wspomnianych przyczyn (można by jeszcze dodać kilka innych), oddzielną przyczyną tu jest zaburzenie psychoseksualne, które przejawia się w seksualnej perwersji oraz w przestępczym zadowoleniu swoich chorobliwych i zboczonych fantazji.

Co do pierwszego, czyli celibatu, to teza ta jest dosyć dyskusyjna, zwłaszcza w świetle tego, że na świecie większość przestępstw przeciwko małoletnim odbywa się w rodzinach, gdzie popełniają je zazwyczaj żonaci mężczyźni. Tym bardziej, że absolutna większość duchownych, którzy żyją w celibacie, nigdy nie popełniała przestępstwa pedofilii. Co do innych pytań o charakterze moralnym tu by się można było pogodzić, że często duchowni katoliccy mają problem z celibatem, ale to raczej problem moralności i grzechu, a nie przestępstwa. To jest, w danym wypadku, inny temat.

W marcu 2002 roku amerykański profesor religioznawstwa i historii z Uniwersytetu Stanu Pensylwania, Philip Jenkins, opublikował artykuł (pod tytułem: „Forum: The myth of the ‚pedophile priest’”), w którym podał raport o swoim prawie 20-letnim badaniu problemu pedofilii, i w którym pisze, między innymi, następne: «Badania, które przeprowadziłem w ciągu ostatnich 20 lat, nie dały żadnego dowodu na to, że duchowni katoliccy, czy też z innej religii, w której jest praktykowany celibat, mają większe skłonności popełniać niewłaściwe czynności czy nadużycia, aniżeli duchowni z innych konfesji, czy w ogóle – aniżeli inne osoby, które nie są duchownymi. Mimo to, niektóre media podają takie wypadki jako przykład kryzysu celibatu, co jednak nie ma żadnych podstaw». Celibat może być jedną z przyczyn pedofilii w tym wypadku, kiedy bezdzietny mężczyzna przeżywa kryzys swojego ojcostwa, i ten kryzys transformuje się w zboczone próby zbliżenia do małoletnich i przerasta w seksualne dewiacje. Jeszcze można dodać, że jak wynika z raportu Charol Shakeshaft, sporządzonego w 2009 roku dla Amerykańskiego Departamentu Edukacji, wśród nieżonatych duchownych wypadków pedofilii jest w dziesiątki razy mniej, aniżeli wśród nauczycieli i pracowników szkół.

Odnośnie klerykalizmu, o czym pisze między innymi Papież Franciszek w swoim Liście do Ludu Bożego z 20 sierpnia 2018 roku, i o czym mówią wielu innych ekspertów, które badają tę kwestię, to on polega na tym, że osoba duchowna nadużywa swoimi władzą i autorytetem, wykorzystując ją – zamiast służenia – dla działań przestępczych, grzechów czy innych nieewangelicznych czynów. Przyczyny klerykalizmu, który polega również na dość ostrym podziale w Kościele na «my» i «oni», czyli na swoiste kasty: «duchowni» i «świeccy», sięgają dalekich czasów, i nie raz biorą się z całkiem pobożnych czy teologicznych dzieł. Jak na przykład, z dzieła Jana Złotoustego «O kapłaństwie», gdzie autor opisuje, jakich to szczytów dostępuje każdy duchowny w Kościele, bo jemu przede wszystkim pozwala się odprawiać Eucharystię, czego nie mogą czynić ani aniołowie, ani Matka Boża. Całkiem słuszny z punktu widzenia teologicznego tekst, którym jednak można łatwo manipulować i postawić siebie, duchownego, ponad głowami wszystkich wiernych, zapominając słowa innego Ojca Kościoła, Augustyna, które on kieruje do wiernych: «Dla was jestem biskupem, ale z wami jestem chrześcijaninem».

Duch klerykalizmu w Kościele Rzymskim jeszcze więcej zakorzenił się po polemikach z protestantyzmem co do natury kapłaństwa, wyrazem czego był wydany po Soborze Trydenckim w XVI wieku „Katechizm Rzymski”, który faktycznie przetrwał do ХХ stulecia. Czytamy tam, między innymi, o „godności duchownego” takie słowa w podtytule: „Wielce jest poważny urząd kapłański”. I dalej, iż należy o tym wiernym stale przypominać, „[…] że taki jest ich urząd, nad który żaden wyższy wymyślony być nie może. Przeto słusznie nie tylko Aniołami, ale też i Bogami są nazywani, iż moc i władzę Boga nieśmiertelnego między nami na sobie mają… Albowiem ta moc, którą mają Ciało i Krew Pana naszego poświęcać i ofiarować, także i grzechy odpuszczać, wszystek także rozum ludzki przewyższa i nic jej na ziemi równego i podobnego znalezione być może” (Katechizm Rzymski, rozdz. VII, 2, Jasło 1866, s. 303). Zresztą, pisał o tym jakiś czas temu w jednym ze swoich felietonów ks. Grzegorz Strzelczyk. Katechizm Rzymski był adresowany przede wszystkim księżom na parafiach i oni powoli przyswoili i uświadomili tę swoją godność. W konsekwencji, o tym mówiło się czasami wiernym na kazaniach, co stopniowo wybudowało pewną wysoką ścianę między duchownymi (sacrum) i świeckimi (profanum). Również pod wpływem tej idei o „nieosiągalności kapłańskiego stanu” formowali byli przyszli duchowni w seminariach. Co też przekładało się w krytycznych momentach na zakłamanie i manipulacje. Bo jeśli ktoś taki, kto znajduje się na takiej „niedosięgłej ludzkiemu rozsądkowi wysokości”, popełnił przestępstwo, na przykład przeciw małoletnim, to należy ukryć to przestępstwo, żeby nie sprofanować „sacrum”.

Dalej, co do sposobu funkcjonowania Kościoła, to właśnie w tym momencie ten problem najbardziej poddaje się krytyce. Ponieważ samo przestępstwo pedofilii, jeśli go wykryją, to prawie we wszystkich państwach od razu podpada pod kodeks karny, i za to jest przewidziane więzienie i często również pewna kompensacja ofiarom za zapodzianą krzywdę. Natomiast brak należnej i szybkiej reakcji kierownictwa Kościoła na ujawnione i udowodnione przypadki pedofilii wśród osób duchownych – to, w zasadzie, i jest głównym powodem krytyki. Dokumentalny film reżysera Tomasza Sekielskiego «Tylko nie mów nikomu», co ukazał na YouTube 11 maja 2019 roku, czy też następny film z tej samej serii „Zabawa w chowanego”, co też został wystawiony na YouTube 16 maja 2020 roku, o niektórych wypadkach pedofilii z poprzednich lat, a nawet dziesięcioleci, właśnie na kierownictwie Kościoła Katolickiego w Polsce koncentruje główną krytykę za to, że ono nie reagowało należycie na wszystkie te przestępstwa, i często ukrywało to przed publicznością, między innymi, nie zawiadamiając organy ścigania o przestępstwach pedofilii wśród swoich duchownych. Okazuje się, ważniejszy w oczach hierarchów był „obraz Kościoła”, który może być zaplamiony, aniżeli „obraz Boży” człowieka, w tym dziecka, który został splamiony i zraniony przez ręce niektórych duchownych. W rzeczywistości natomiast z tym zaplamieniem stało się na odwrót, aniżeli próbowali przekonywać hierarchowie, ukrywając przestępstwa.

Względem tego, że niekiedy do seminariów przyjmują pedofilów, to tu mogą być dwie przyczyny: albo coś podejrzewają i przymykają na to oczy, albo – i to, najprawdopodobniej, ma miejsce częściej – przyjmują, nie badając rzetelnie kandydata. Były też teorie, że niektórzy pedofile wstępują do seminariów specjalnie, żeby potem mieć lekki dostęp do dzieci. Jednak te teorie nie potwierdziły się w badaniach socjologicznych, które pokazują możliwość dostępu do dzieci w wielu innych środowiskach i zawodach.

Pedofil, który staje się takim w młodym wieku, zazwyczaj przeżył jakieś zranienie w dzieciństwie: czy to w rodzinie, czy to w szkole, czy jeszcze gdzie indziej. Często też ukrywa ten swój problem, a zarazem i skutki. Potem, kiedy otrzymuje taką możliwość, jak oto pracę z dziećmi, a oprócz tego też władzę nad tymi dziećmi i autorytet, to właśnie wtedy i zaczynają mieć miejsce przestępcze działania. Ze względu na taką możliwość należałoby bardziej rzetelnie podchodzić do wyboru kandydatów do seminariów i zakonów, być może, dołączać do procesu fachowych psychologów, którzy specjalizują się w tych sprawach, co w sumie mogłoby pomóc prewentywnie odkryć tę perwersję u kandydata do kapłaństwa. W niektórych katolickich seminariach na świecie już zaczęto prowadzić specjalne kursy, które dotyczą sfery seksualności, jak również są prowadzone rozmowy kwalifikacyjne, które by pozwoliły wykryć potencjalnych pedofilów i wydalić ich z seminarium, jednocześnie nadając in odpowiednią pomoc psychologiczną.

Wreszcie, brak wiary okazuje się chyba główną przyczyną przestępstw przeciwko małoletnim ze strony duchownych osób Kościoła Katolickiego. O tym przypomniał papież emeryt Benedykt XVI w swoim długim liście „Kościół a skandal wykorzystywania seksualnego”, który został opublikowany 11 kwietnia 2019 roku na łamach niemieckiego pisma „Klerusblatt”. Tam on tak pisze: „Tylko tam, gdzie wiara nie określa już działania człowieka, takie wykroczenia są możliwe […]. Dlaczego pedofilia mogła osiągnąć takie rozmiary? Ostatecznie powodem jest brak Boga. Także my, chrześcijanie i księża, wolimy nie mówić o Bogu, ponieważ taka mowa nie wydaje się praktyczna”. I dlatego, podsumowuje Benedykt XVI: «Pierwsze zadanie, które musi wypływać z moralnych wstrząsów naszych czasów, polega na tym, byśmy ponownie zaczęli żyć Bogiem i skierowani ku Niemu. My sami musimy się przede wszystkim ponownie nauczyć uznawać Boga za fundament naszego życia, zamiast pomijać Go jak jakiś nierealny frazes”.

Wiele osób ma jakieś swoje rany i słabości, a także grzechy czy skłonności do grzechów. Jednak, w wypadku osób duchownych właśnie silna wiara w Boga pozwala im utrzymywać swoje słabości „przy sobie”, a nie działać obłudnie i bezkarnie, „jak gdyby Bóg nie istniał”. Na to w pierwszej kolejności należy zwrócić uwagę w seminariach, gdzie formują przyszłych kapłanów. Przede wszystkim, ze względu na to, że w wierze należy przeżywać swoją ofiarę dla Boga ze swojego życia. Zwłaszcza, kiedy przychodzą jakieś chorobliwe pokusy ku czynom przestępczym przeciwko małoletnim, i jeśli takie uczynki dotychczas nie przejawiały się, a teraz, pod wpływem jakichś psychicznych stanów i chorób (na przykład, encefalopatii czy arteriosklerozy), zaczęły się nasilać. Nie ma takich grzesznych skłonności duchownego, którym by nie mogła pomóc silna wiara. A tym bardziej, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla osoby duchownej, że jakaś „ludzka słabość” czy z drugiej strony choroba schyliła ją do przestępstwa. Natomiast jeżeli rzeczywiście ta perwersja jest już niepodwładna człowiekowi z różnych powodów, wtedy właśnie tu musi błyskawicznie działać władza kościelna, ażeby bronić osoby najbardziej narażone, czyli małoletnich.

Pedofilia i wiek zgody

Sama nazwa «pedofilia» pochodzi z języka starogreckiego: „παῖς”, „παιδός” (paîs, paidós) – „dziecko” i „φιλία” (philia), „przyjacielska miłość” albo „przyjaźń”. Ściśle mówiąc, akt pedofilii – to czynności o charakterze seksualnym z dziećmi do 13 roku życia, lecz w większości krajów tym terminem klasyfikuje się czynności seksualne dorosłych z małoletnimi albo z osobami przed „wiekiem zgody”. Z medycznego punktu widzenia, pedofilia jest zaburzeniem psychicznym, i wchodzi do „Diagnostycznego i statystycznego podręcznika zaburzeń psychicznych”, co wydaje się w USA (do 2013 rok w tym spisie była też orientacja homoseksualna, potem została stamtąd usunięta). Medycyna kwalifikuje „pedofilię” właściwie jak niewłaściwy popęd seksualny do małych dzieci z przed wieku seksualnego dojrzewania. Natomiast w powszechnym użyciu ten termin rozciągają na wszystkie wypadki, popełnione przeciwko małoletnim.

W historii wiek zgody kiedyś był niższy, natomiast na dzień dzisiejszy w większości krajów jest następująca klasyfikacja wieku: dzieckiem jest każda ludzka istota do osiągnięcia 18 roku życia; za małoletnie jest uważane dziecko do osiągnięcia przez niego 14 lat, nastolatkiem jest uważane dziecko w wieku od 14 do 18 lat. Na początku ХХ stulecia większość Stanów w USA ustaliła wiek zgody na 16-18 lat. Wówczas większość krajów Europy też podniosła wiek zgody z 10-12 do 13-16 lat, i tendencja ku podnoszeniu zachowuje się dotychczas. W niektórych krajach wiek zgody podniesiono nawet do 21 lat, ale z drugiej strony, na przykład w krajach Ameryki Łacińskiej ten wiek stanowi 13-14 lat, a w wielu Stanach Meksyku nawet 12 lat.

W Polsce wiek zgody reguluje Kodeks karny i jest to 15 lat. Na przykład na Ukrainie w 2016 roku ustalono wiek seksualnej zgody dziecka na 16 lat, przed tym czasem jakiekolwiek czyny dorosłego o charakterze seksualnym z osobą do 16 roku życia są uważane za przestępstwo kryminalne, nie zależnie od dojrzałości seksualnej tej małoletniej osoby czy nawet jej zgody. Właśnie zaczęto zważać na konkretny wiek, a nie na dojrzałość seksualną, która u każdego zaczyna się w innym wieku, i stąd było sporo zamieszania podczas procesów. Oprócz tego, dojrzałość seksualna nie zawsze oznacza dojrzałość psychiczną czy zdolność w pełni uświadamiać swoje działanie oraz jego skutki. Również warto dodać, że w niektórych krajach wiek zgody jest wyższym dla chłopców i niższym dla dziewczyn.

Ciekawie, że jeszcze całkiem niedawno, gdzieś lat 30-40 temu na Zachodzie były tendencje obniżać wiek zgody, albo w ogóle go skasować, czyli faktycznie uprawomocnić pedofilię, mówiąc według kryteriów dzisiejszych. O tym, nawiasem mówiąc, pisze papież emeryt Benedykt XVI w swoim liście, wspomnianym wyżej. Zawołania ku „wolności seksualnej” mogą nabierać dosyć radykalnych form. Na przykład, we Francji w 1977 roku do parlamentu została podana petycja o pełnym skasowaniu norm co do wieku seksualnej zgody i o dekryminalizacji dobrowolnych współżyć seksualnych dorosłych z osobami poniżej 15 roku życia. Pod tą petycją podpisali się, między innymi, znani przedstawiciele inteligencji: filozofowie, prawnicy, pediatrzy, aktywiści LGBT, pisarze (płci przeważnie męskiej), którzy twierdzili, że „nikt nie zawiera umów przed aktem miłości”. Natomiast, pojęcie „zgody” opisywało się jak niebezpieczna „pułapka”. Znana w świecie francuska gazeta „Le Monde” opublikowała list otwarty, podpisany przez 69 osób, w obronie trzech Francuzów gwałcicieli, którzy oczekiwali na sąd za współżycia seksualne z 13 i 14-letnimi dziewczynami i chłopakami. Trochę później, inna wpływowa francuska gazeta „Libération” opublikowała list, popierający mężczyznę skazańca za współżycie seksualne z 6-12-letnimi dziewczynkami. Teraz już ten list podpisały 63 osoby, przekonane w tym, że poszkodowane dziewczynki były całkiem szczęśliwe w tamtej sytuacji. Wreszcie, na dzisiaj we Francji wiek zgody ustalony na 15 lat.

Całkiem niedawno, w 2000 roku, rząd Wielkiej Brytanii przeprowadzał nową próbę obniżyć „wiek seksualnej zgody”, i z tego powodu nawet konsultował się z grupą nastolatków od 12 do 16 lat. Sondaż ujawnił, że 87% z nich chciałyby obniżenia wieku zgody. Natomiast sondaż wśród dorosłych w 2010 roku dał diametralnie różny wynik. Według danych statystycznych, każde 20-та dziecko w Wielkiej Brytanii jest ofiarą przestępstwa o charakterze seksualnym, i z roku na rok ilość zgłoszeń o przestępstwach rośnie, a o większości przestępstw seksualnych przeciwko dzieciom się nie zawiadamia i ich się nie karze.

Tu jednak są różne wyjątki, które sąd może brać pod uwagę. Na przykład, jeśli ktoś nie uświadamiał, ile lat osobie, z którą on wstąpił w kontakt seksualny. Albo jeżeli ta osoba wprowadziła go w błąd. Również nie biorą się pod uwagę wypadki, kiedy osoby przebywają w legalnym ślubie, i jedna z nich jeszcze nie osiągnęła wieku zgody, lecz to dotyczy tylko niektórych krajów. Oprócz tego, nie jest zazwyczaj uważany za przestępstwo pedofilii akt, dokonany na osobie przed wiekiem zgody przez osobę, która jest też gdzieś w tym samym wieku albo trochę starsza. Wreszcie, stosunki homoseksualne, zwłaszcza lesbijskie, w niektórych krajach w ogóle wypadają z pod tego ustawodawstwa, i za ich praktykowanie nawet przed wiekiem zgody nie jest przewidziana kryminalna odpowiedzialność.

Co robi się w Kościele Katolickim z przestępstwami pedofilii wśród duchownych?

Wypadki pedofilii wśród duchownych Kościoła Katolickiego, o których obecnie mówi się, odnoszą się do okresu z ostatnich 70 lat. To jest ten okres, kiedy są jeszcze żywe ofiary tych przestępstw i kiedy oni o tym świadczyli. Zgodnie z danymi, które ogłosił Papież Franciszek w 2014 roku, te wypadki dotyczą prawie 2% ze wszystkich duchownych Kościoła (w różnych krajach ten odsetek jest albo wyższy, albo niższy). W większości wypadków chodzi, jeśli mówić ściśle, o efebofilię, czyli o kontakty seksualne z chłopcami lub młodymi mężczyznami (starszymi chłopakami, seminarzystami i tym podobne). Zazwyczaj, w tym wypadku często ma miejsce zgoda ofiary (ale to tylko warunkowo mówiąc, uwzględniając powiedziane wyżej o autorytecie i władzy osoby duchownej), jednak z drugiej strony, taki kontakt seksualny ma już wyraźnie charakter seksualny, a nie jak to najczęściej bywa w wypadku klasycznej pedofilii, i która zazwyczaj polega na dotykaniu, pocałunkach, pieszczotach, dziecięcej pornografii (z niektórymi wyjątkami, kiedy rzeczywiście miał miejsce prawdziwy akt seksualny). Z efebofilią zazwyczaj mają sprawę duchowni z orientacją homoseksualną. Tym niemniej, w ustawodawstwach większości krajów kontakty z małoletnimi klasyfikują się jako „przestępstwa przeciwko małoletnim”, czy w języku potocznym – „pedofilia”.

Kompleksowo zaczęto zajmować się tymi pytaniami w Kościele Katolickim gdzieś w połowie lat 80 ubiegłego stulecia, i to nie zawsze rzetelnie. Jeśli Watykan jeszcze próbował jakoś z tym walczyć (chociaż też nie zawsze skutecznie), to na poziomie lokalnym często były próby ukrywania czy przenoszenia duchownego pedofila na inną parafię. Jedynie wszczęcie postępowania karnego, które rozpoczynały miejscowe organy przeciwko duchownym czy zakonnikom podejrzanym o pedofilie, generalnie zmuszały Kościół iść na współpracę z tymi organami odnośnie tych przestępstw.

Szczególnie jest krytykowany okres pontyfikatu papieża Jana Pawła ІІ, czyli 1978-2005, bo właśnie z tego okresu na całym świecie jest najwięcej zgłoszonych wypadków pedofilii wśród kleru Kościoła Katolickiego. Często wówczas do Watykanu albo nie dochodziły informacje o tych przestępstwach, albo jeżeli i dochodziły, to na poziomie watykańskich instytucji nie zawsze były należycie i na serio oceniane, przynajmniej żadnego „stanu wyjątkowego” z tego powodu jeszcze nie było ogłoszono. Aczkolwiek było wiele „punktowych” decyzji względem niektórych wysokich hierarchów, nawet kardynałów, czy to w USA, czy to w Austrii, czy to w Irlandii, czy też w innych krajach.

Tylko na początku ХХІ stulecia liczne zgłoszenia wypadków pedofilii, przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych czy Irlandii, zmusiły Watykan zacząć działać bardziej energicznie. Zaczął się tym już zajmować Papież Benedykt XVI (2005-2013). W przeddzień swojego wybrania na Stolicę Apostoła Piotra, kardynał Józef Ratzinger, przeprowadzając Drogę krzyżową w rzymskim Koloseum 25 marca 2005 roku, powiedział między innymi, przy okazji rozważania stacji dziewiątej Drogi, takie słowa: „Jak mało wiary jest w licznych teoriach, ileż pustych słów! Ile brudu jest w Kościele, i to właśnie wśród tych, którzy poprzez kapłaństwo powinni należeć całkowicie do Niego!”. Po wybraniu, Papież Benedykt XVI w kwietniu 2008 roku ogłosił, że duchowni, którzy dopuściły się przestępstwa pedofilii, oprócz sprawiedliwej kary ze strony organów ścigania, będą również wydalać się ze stanu kapłańskiego.

Ale szczególnie zdecydowaną wojnę z pedofilią w Kościele ogłosił Papież Franciszek. Już na samym początku pontyfikatu zapowiedział on o „zerze tolerancji” dla pedofilii wśród osób duchownych. 5 grudnia 2013 roku kardynałowie za zgodą papieża utworzyli Komisję do spraw wypadków pedofilii w Kościele. 22 marca 2014 roku Papież Franciszek stworzył Komisję do spraw Ochrony Małoletnich.

20 sierpnia 2018 roku był ogłoszony z tego powodu specjalny List Papieża Franciszka do Ludu Bożego, w którym on potwierdził stanowczość Watykanu w rozwiązaniu wszystkich wypadków, związanych z pedofilią. W lutym 2019 roku w Watykanie zebrali się przewodniczący Konferencji Biskupów z całego świata i tam omawiało się pytanie pedofilii wśród kleru Kościoła Katolickiego i w jaki sposób należy temu przeciwdziałać. W wyniku tego spotkania, 9 maja 2019 roku Papież Franciszek ogłosił List Apostolski w formie Motu Proprio, pod tytułem «Vos estis lux mundi» («Jesteście światłem świata»), który zawiera nowe ustawodawstwo dotyczące przestępstw pedofilii, ustala nowe zalecenia co do informowania o domaganiu czy gwałcie i zabezpieczeniu tego, żeby biskupi i przełożeni składali sprawozdanie o swojej działalności. Wprowadzono obowiązek dla kleru i osób konsekrowanych zawiadamiać o nadużyciu. Każda diecezja czy eparchia musi stworzyć dostępną dla społeczeństwa strukturę, w której można będzie zgłaszać takie zawiadomienia.

W tym Liście między innymi jest mowa o „oknie” dla przyjęcia oświadczeń. Biskupi zostali zobowiązani do czerwca 2020 roku stworzyć jedną lub kilka stałych i łatwo dostępnych społeczeństwu struktur do przyjęcia zgłoszeń, które dotyczą nadużyć seksualnych przez duchownych czy też ukrywanie nadużyć. Jest tam również mowa o obowiązku zawiadamiać o możliwych nadużyciach, a także o ukrywaniu takich wypadków. W ogóle, pytanie o ukrywaniu w dokumencie omawia się dosyć dokładnie, bo Kościół, słusznie, uważa to zjawisko najbardziej nagannym w całym procesie śledztwa danych przestępstw. Również jest mowa o obronie małoletnich przed możliwymi zbezczeszczeniami i o zabezpieczeniu tej obrony oraz należnej kontroli nad tym. Równolegle do zawiadomienia o przestępstwie, skierowanego do władzy kościelnej, powinno być też zawiadomienie o tym odpowiednich miejscowych organów ścigania. Dokument też mówi o trybie śledztwa przeciwko biskupom, kardynałom, wyższym przełożonym zakonnym, przy czym nie tylko kiedy oni sami dopuścili się czynów pedofilii, lecz też, kiedy to ukrywali lub przeszkadzali śledztwu, albo nienależnie za to się zabierali. Miejscowy metropolita ma prawo przeprowadzać takie procesy, i do tego może dołączać też świeckich, którzy są specjalistami w danym pytaniu. Kiedy śledztwo na poziomie miejscowym przeciw oskarżonemu w pedofilii będzie ukończone, dane wysyłają się do Watykanu, do odpowiedniej Dykasterii i tam już będzie miało miejsce ostateczne rozpatrzenie sprawy i wynosi się odpowiedni wyrok.

Takie kroki zrobił na dzień dzisiejszy Watykan, żeby zdecydowanie walczyć z takim zjawiskiem, jak pedofilia w szeregach osób duchownych. Jak to będzie wyglądać na praktyce, będzie widać już w najbliższym czasie. Na pewno, będą nowe procesy, na pewno będą usunięci ze swoich stanowisk i ukarani biskupi, którzy ukrywali te sprawy. Lecz też nie wykluczono, że będzie też miejscami bojkot, zwłaszcza ze strony tych hierarchów, których sprawa będzie dotyczyła bezpośrednio.

Jeszcze przed ogłoszeniem tego dokumentu, w Chile, w związku ze skandalami pedofilskimi i ich ukrywaniem, cały episkopat tego kraju, czyli 34 biskupów, podał 18 maja 2018 roku wspólną prośbę do Papieża Franciszka o swojej dymisji. Papież nie przyjął ogólnej dymisji, tylko nakazał rozpatrzyć każdy wypadek oddzielnie. Po rozpatrzeniu spraw wszystkich biskupów osobiście, do końca września 2018 roku do dymisji podało się 7 biskupów.

Wnioski

Dobrze, że zaczęła się w Kościele Katolickim walka z pedofilią. Źle, że dosyć późno i wiele ofiar nie doczekało się swojej rehabilitacji. Źle też, że zdecydowane kroki w tym pytaniu są zrobione w zasadzie po naciskach świeckich mediów, a nie ze względu na własny rachunek sumienia. Jednak, dobrze, że chociażby tak. Nawet jeśli ktoś próbuje obwiniać te media, że one wrogo są nastawione do Kościoła, że one są tendencyjne i jednostronne, że one z o wiele mniejszą dociekliwością wyświetlają problem pedofilii tam, gdzie jest jej o wiele więcej, aniżeli w Kościele Katolickim, zniekształcając w ten sposób obraz i rozpowszechnienie tego przestępstwa, Papież Franciszek w Liście do Ludu Boskiego w sierpniu 2018 roku dziękuje tym wszystkim, którzy o tym mówią i którzy to naświetlają. Można by powiedzieć, że w pewnym sensie przez tych dziennikarzy mówi Bóg do Kościoła. Oczywiście można, obiektywnie mówiąc, wypominać tym mediom ich tendencyjność, że nagłaśniają z taką zawziętością wypadki pedofilii w Kościele Katolickim, a których jest tu „jakieś” 2% z liczby całego kleru w Kościele Katolickim, w ten czas, kiedy wśród innych grup społecznych ten odsetek jest znacznie wyższy, zwłaszcza w rodzinach czy szkołach. No i że to niby rzuca cień na wszystkich duchownych Kościoła, którzy nigdy nie zaplamiły się tym przestępstwem.

Nie wykluczone, że jest tendencyjność u niektórych mediów uogólniać o pedofilii w Kościele, lub przynajmniej takie wrażenie może pojawić się u czytelników lub widzów. Jednak, taki już jest krzyż Kościoła: brać na siebie sprawiedliwą odpowiedzialność za niektórych swoich członków, zwłaszcza za tych, co są z kleru, i nawet cierpieć z tego powodu uogólniające oskarżenia. W Irlandii, na przykład, po ogłoszeniu przestępstw pedofilskich wielu duchownych, innym księżom dosyć trudno stało wychodzić na zewnątrz w swoim stroju kapłańskim i żeby przy tym nie usłyszeć przekleństwa w swoją stronę albo przynajmniej wypominanie czy pogardę. Tak, wśród nauczycieli pedofilów o wiele więcej, aniżeli wśród duchownych, tak, innych nauczycieli za to na ulicy nikt w Irlandii nie „opluje”. Lecz nikt od nauczycieli i nie oczekiwał takich moralnych wysokości, jak od duchownych, toż upadek z Olimpu w przepaść zawsze bolesny. Tym bardziej, że porównywać siebie i swoje przestępstwa z innym, u kogo ich więcej, to być jak ten faryzeusz, co twierdził, iż on nie jest taki jak tamten celnik. Albo jak gdyby uważać, że jeśli ja w ciągu roku tylko przez 3 dni kradłem, natomiast mój sąsiad – przez całe 10 dni, to ja nie całkiem już jestem i winny, „w porównaniu”. A przecież Chrystus pouczał nas w Ewangelii, żeby żadnego dnia w roku nie kraść, a jeśli coś takie stało się, to od razu przyznawać to, a nie udawać, że wszystko jest tak, jakby nic takiego poważnego i nie stało się, bo „u kogoś z tym sprawy mają się o wiele gorzej”.

Kościół jest powołany, między innymi, żeby pomagać słabszym. Jeżeli chodzi o duchownych pedofilów oraz o ich ofiary, to niewątpliwie słabsze są te ofiary, a nie kościelna instytucja. Stąd, kiedy jest wybór: czy małoletnia ofiara, czy dobro instytucji, to nie może być żadnych wahań, co wybrać. Jaką by nie była bolesna prawda, należy stanąć w jej świetle, należy bić się w piersi za swoje grzechy, należy nie oglądać się na innych, „gorszych” czy których jest „więcej”, należy wszystko zrobić, żeby wykorzenić zło i przestępstwa wśród duszpasterzy, czyli wśród tych, którzy powinni być przykładem i wsparciem, moralnym autorytetem dla swoich wiernych. Zwłaszcza tych najmniejszych i najbardziej wrażliwych.

Tłumaczenie z ukraińskiego: autor artykułu

Petro Balog OP – urodzony w 1977 roku na Ukrainie. Doktor teologii, wykładowca, od 2019 roku dyrektor Instytutu św. Tomasza w Kijowie.

Za: www.dominikanie.pl

Wpisy powiązane

Kokotek: prawie 100 uczestników Zakonnego Forum Duszpasterstwa Młodzieży

Na Jasnej Górze odbywają się rekolekcje dla biskupów

125 lat obecności naśladowców św. Franciszka w Jaśle