Dzisiaj mija setna rocznica śmierci ojca Kolumbina Tomaszewskiego – powstańca styczniowego i ostatniego bernardyna z klasztoru na Karczówce. Mieszkańcy Kielc i członkowie stowarzyszeń historycznych związanych z Karczówką modlili się podczas Mszy św. w kościele rektorskim św. Karola Boromeusza za spokój duszy zakonnika i wspominali postać.
Władze carskie zlikwidowały klasztor w 1864 r. za pomoc udzielaną powstańcom styczniowym. Zostawiono tylko jednego wikariusza, 35-letniego wówczas o. Kolumbina Tomaszewskiego. Swą posługę sprawował samotnie przez ponad 50 lat i uchronił zabudowania klasztorne przed rozbiórką. Jest pochowany na Cmentarzu Nowym w Kielcach.
Mszę św. za spokój duszy ostatniego bernardyna Karczówki koncelebrowani księża pallotyni, obecni gospodarze Karczówki, i ojcowie bernardyni z Krakowa. Jeden z nich został uhonorowany medalionem okolicznościowym za kultywowanie pamięci o o. Tomaszewskim.
W modlitwie wiernych wspominano m.in. bp. Marcina Szyszkowskiego – fundatora klasztoru na Karczówce w latach 1624-1682. Modlono się też za posługujących tutaj przez 230 lat bernardynów, za o. Antoniego Majewskiego – kapelana powstańców styczniowych zabitego w bitwie pod Grochowiskami oraz przede wszystkim za o. Kolumbina Tomaszewskiego, który był ostatnim bernardyńskim “stróżem Karczówki”, posługującym do 1914 r.
Postać dwa lata temu przypomnieli członkowie Stowarzyszenie Ochrony Tradycji Genius Loci “Karczówka” i Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Narodowego w Kielcach wraz ze wspólnotą księży pallotynów. W kruchcie kościoła na Karczówce wmurowano wówczas historyczny medalion, przez wiele lat przechowywany przez kielecką rodzinę – państwa Marczaków, która znała o. Kolumbina i zachowała dlań wiele wdzięczności.
Ojciec Kolumbin został zapamiętany jako gorliwy spowiednik i człowiek o pogodnym usposobieniu. “Systematycznie bywam na cmentarzu Nowym, na jego grobie i zawsze palą się tam znicze, kielczanie więc pamiętają” – uważa ks. Jan Oleszko, rektor kościoła na Karczówce.
Klasztor na Karczówce od chwili wybudowania – jako wotum za ocalenie miasta od zarazy – pełnił wyjątkowe miejsce w historii Kielc, traktowany jako ośrodek działań patriotycznych i centrum religijne. Od 1630 do 1864 r. Karczówką opiekowali się bernardyni.
Z inicjatywy gen. Mariana Langiewicza, jednego z przywódców powstania styczniowego, odpowiedzialnego m.in. za przygotowanie go w Kielcach, miejscem koncentracji kieleckich spiskowców – sprzysiężonych z Kielc, Dymin, Białogonu – stało się właśnie podmiejskie wzgórze Karczówka, z klasztorem. Był tutaj punkt zborny przed planowanym uderzeniem na garnizon rosyjski stacjonujący w Kielcach.
Działalność spiskowców wspierali księża diecezjalni oraz bernardyni z Karczówki, z ojcami: Sylwestrem Grzybowskim, Wiktorynem Sikorskim, Martynianem Maszewskim, Kolumbinem Tomaszewskim, Spirydonem Stangierskim. W mieście odbywały się manifestacje i procesje popierające zryw powstańczy, a ludność cywilna bojkotowała zabawy karnawałowe. Karczówka stała się miejscem egzekucji i mogił powstańców styczniowych.
Zaangażowanie bernardynów w przebieg powstania styczniowego i działalność patriotyczna zakonników doprowadziły do kasaty klasztoru bernardynów na Karczówce, po upadku powstania, ukazem carskim z 1864 r.
Niemal wszystkich zakonników przeniesiono do klasztoru m.in. w Paradyżu, a na Karczówce jako opiekun kościoła i duszpasterz pozostał tylko jeden z nich – 35-letni Kolumbin Tomaszewski. Władze carskie liczyły, że pozostawiony w samotności zakonnik nie wytrzyma długo trudów życia w zrujnowanym klasztorze. Jednak o. Kolumbin opiekował się nim jeszcze przez następne 50 lat, zmarł dopiero wiosną 1914 roku. Dzięki niemu niemal do odzyskania niepodległości zamieszkany klasztor i funkcjonujący kościół, były w świadomości społeczeństwa miejscami symbolizującymi działania patriotyczne.
KAI/slo
Za: www.deon.pl