Jan Paweł II nadal ma nam dużo do powiedzenia – przekonuje w 42. rocznicę inauguracji jego pontyfikatu o. Maciej Zięba OP, prezes Instytutu Tertio Millennio w Krakowie. W wydanej właśnie książce „Pontyfikat na czasy zamętu. Jan Paweł II wobec wyzwań Kościoła i świata” ukazuje on aktualność przesłania papieża Polaka w naszych czasach.
KAI: Ciągle słyszymy w Polsce „Gombrowiczowską” frazę, że „Jan Paweł II wielkim papieżem był”. Jak młodemu pokoleniu, które już go nie pamięta, wyjaśniłby Ojciec „dlaczego”?
– Mamy dużo patosu, frazesów i dużo lukru, a mało koncepcji jak podjąć wizję Jana Pawła II, więc młodzi czują się bombardowani czymś, co raczej blokuje myślenie, a nie rozwija oraz pomaga. Dlatego utworzyli neologizm „odjaniepawlać”, co smutno świadczy o porażce starszego pokolenia. Prof. Stanisław Krajewski słusznie niedawno zauważył, że wszyscy w Kościele w Polsce, bez względu na poglądy, powołują się na nauczanie Jana Pawła II, przez co traci ono na znaczeniu. Każde poglądy staramy się usprawiedliwić i „podeprzeć” Janem Pawłem II. Młodzi nie dostają czegoś twórczego, tylko same ogólniki, że „Jan Paweł II wielkim papieżem był”.
Przede wszystkim nastąpiła w Kościele epokowa zmiana w postaci obrony praw człowieka na całym świecie. Wcześniej, z powodu urazów historycznych, od czasów rewolucji francuskiej Kościół nieufnie podchodził do idei praw człowieka. A dla Jana Pawła II, w oparciu o polskie doświadczenia, prawa człowieka wyraźnie wynikały z kultury chrześcijańskiej, z Ewangelii. Doktrynę praw człowieka opracowały: szkoła krakowska w XV wieku i szkoła w Salamance w XVI wieku. I on tę doktrynę zaczął urzeczywistniać na całym świecie. Za jego pontyfikatu Kościół stał się największym obrońcą praw człowieka. To było zupełnie nowe.
Jan Paweł II pomógł w skutecznym przeprowadzeniu pokojowych rewolucji od Filipin po Paragwaj, Argentynę, Meksyk itd., a także w naszej części Europy. Wielki był udział papieża w obaleniu sowieckiego, najbardziej krwawego imperium w dziejach świata w sposób bezkrwawy. To było zupełnie niezwykłe. Jan Paweł II jest na pewno jednym z ważnych ojców naszej wolności. Takie są jego zasługi historyczne.
Ale w swoim nauczaniu podjął też ogromnie dużo spraw nadal aktualnych. Na przykład filozofię ludzkiej pracy, pokazując jej humanistyczny sens i twórcze znaczenie. Na przykład geniusz kobiety: wcześniej nikt tak głęboko i odważnie o tym nie mówił. Temat kobiety był zresztą niesłychanie mocno obecny w nauczaniu Jana Pawła II, który stał się twórcą chrześcijańskiego feminizmu. Bardzo głęboko poruszał też temat ekologii, wskazując, że nie wystarcza walka z tlenkiem czy dwutlenkiem węgla, gdy w ludzkich sercach dominuje konsumpcjonizm, który stale domaga się więcej i więcej. I jeśli nie zmienimy nastawienia ludzi, to ta walka zawsze będzie nieskuteczna, nie poprawimy środowiska naturalnego na naszej planecie. Najważniejsza jest „ekologia ludzka”.
Można by pokazywać jeszcze dużo takich spraw, w których Jan Paweł II ogromnie wiele osiągnął. A co ważniejsze, nadal ma nam dużo do powiedzenia. Na przykład zawarty w encyklice „Centesimus annus” opis demokracji i wolnego rynku, który wcale nie był aprobatą dla wolnego rynku jako takiego czy demokracji jako takiej, tylko pokazaniem, że można im nadać głęboki, dobry, humanistyczny i chrześcijański sens. Ale – pokazywał papież – wolny rynek może też być użyty do pomnażania niesprawiedliwości, a demokracja stać się ukrytym totalitaryzmem – może być użyta, przeciwko ludziom. I dzisiaj widzimy, że demokracja i wolny rynek osuwają się w tę gorszą stronę. Papież pokazuje, jak można je reperować, jak ten nasz świat czynić bardziej ludzkim, lepszym.
KAI: Mówi Ojciec, że wszyscy odwołujemy się w Polsce do nauczania Jana Pawła II, ale czy ono jest także wcielane w życie? A może zostało sprowadzone do kilku powtarzanych w kółko cytatów?
– Odwoływanie się do nauczania Jana Pawła II nie może być cytatologią. Trzeba starać się zrozumieć jego wizję, która jest integralna, przemyślana filozoficznie i teologicznie, bardzo antropocentryczna w głębokim, chrześcijańskim sensie tego słowa. Dzięki temu, że papież mówił ciągle o człowieku, jego kondycji, obawach i nadziejach, możemy rozmawiać z chrześcijanami innych wyznań, z ludźmi wyznającymi inną religię czy z niewierzącymi. Możemy z nimi rozmawiać, bo papież odwołuje się do szerszej ogólnoludzkiej płaszczyzny rozmowy.
Chodzi o to, żeby starać się urzeczywistniać wskazania tego pontyfikatu w sposób twórczy, nie patrząc na to, co było. Piętnaście lat po śmierci Jana Pawła II zmienił się na przykład kontekst jego nauczania o geniuszu kobiety czy życiu rodzinnym. Ale główne intuicje papieża nadal zawierają mądre odpowiedzi, które możemy wykorzystać w naszych dzisiejszych dyskusjach o gender, Konwencji Stambulskiej czy LGBT. Odpowiedzi nie polemiczne, nie obronne i agresywne, tylko konstruktywne, twórcze, pokazujące, jak rozwiązywać te wyzwania.
Jestem bardzo zmartwiony, bo obserwując recepcję nauczania Jana Pawła II, widzę, że na przykład we Włoszech czy na Filipinach, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych dużo poważniej się je traktuje, starając się je rzetelnie badać i wcielać w życie. Tymczasem w Polsce utykamy na poziomie pomników i frazesów, dziwiąc się potem, że młodzi nie uznają wielkości Jana Pawła II. A jeszcze ludzie nieprzychylni Kościołowi tendencyjnie i niesprawiedliwie wmawiają bez przerwy, że Jan Paweł II krył pedofilów i w świadomości młodzieży to się utrwala. „Podobno był wielkim papieżem, ale krył pedofilów” – taki jest mniej więcej tok myślenia nastolatków. Dlatego trzeba powtórzyć, że Jan Paweł II systemowo, szybko i z całą mocą walczył z tym zjawiskiem w całym Kościele. Dużo więcej o tym piszę we właśnie wydanej książce „Pontyfikat na czasy zamętu”.
KAI: Czy wszechobecne pomniki Jana Pawła II są właściwym sposobem czczenia jego postaci?
– W tej książce także wspominam, że wraz z abp. Tadeuszem Gocłowskim uczestniczyłem w rozmowie, w której Jan Paweł II powiedział: „Nie trzeba pomników z kamienia, trzeba trafiać do serc i umysłów”. A w Polsce mamy pomnikomanię i nazwomanię – od żłobków po domy opieki społecznej, od szkół podstawowych po uniwersytety imienia Jana Pawła II. Jest ich niezwykle dużo. Ale czy to jakoś wpływa na życie osób, które mieszkają na ulicy Jana Pawła II czy uczą się w szkole jego imienia? Obawiam się, że nie bardzo.
Trwa Rok Jana Pawła II, uchwalony przez Sejm. Ale co z tego wynika? Czy posłowie przestudiowali przesłanie, jakie papież zostawił w polskim parlamencie? Aplauz był wtedy powszechny – od lewicy do prawicy. Gdyby posłowie rzetelnie przestudiowali tamto przemówienie, polska polityka wyglądałaby inaczej. Ale oni uchwalają Rok Jana Pawła i uważają, że mają problem z głowy.
KAI: Czy zgodziłby się Ojciec z tezą, że głównym wkładem teologicznym Jana Pawła II jest jego teologia ciała? Że papież zdjął z ludzkiej seksualności odium grzechu i wprowadził ją na poziom duchowości?
– Nie wiem, czy był to główny wkład, ale na pewno był bardzo ważnym, kreatywnym i nowym elementem teologii. W Kościele seksualność nie oznaczała automatycznie grzechu. Ale uważano, że erotyka jest podejrzaną sferą silnych bodźców, w której łatwo o nadużycia, o zniewolenie się przyjemnościami, przeżywanymi egocentrycznie itd. A ponieważ była to sfera niebezpieczna, więc przez wieki panowała wobec niej nieufność i podejrzliwość. Natomiast Jan Paweł II pokazał, że seksualność posiada wymiar twórczy, wyzwalający, że to Bóg stworzył ludzi „mężczyzną i niewiastą”, których wielkim zadaniem jest dobre przeżywanie swojej seksualności, włączenie jej w przestrzeń miłości, rozwijanie swojej męskości i kobiecości we wzajemnej relacji, wzajemnym obdarowaniu. Można seksualności, tak jak wszystkiego, używać w przestrzeni egoizmu – i dzisiaj widzimy, jak łatwo człowiek zapętla się wyłącznie na swoich doznaniach, jak pornografia wiąże i uzależnia kolejne miliony ludzi, o czym alarmują psychologowie. Ale można seksualność włączyć w służbę miłości. Jan Paweł II pokazuje, że właśnie razem, jako mężczyzna i kobieta, najpełniej jesteśmy obrazem Boga – stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. To rzeczywiście jest zmiana epokowa.
KAI: Jan Paweł II znany był także jako papież pielgrzym…
– Gigantycznym osiągnięciem Jana Pawła II było to, że przez swoje 104 zagraniczne pielgrzymki zszywał jedność Kościoła, który po Soborze Watykańskim II przesuwał się w stronę autonomicznych, lokalnych Kościołów, które miały swoje liturgie, katechizmy itp. Odbudował jedność Kościoła, który dzielił się na progresistów, dążących do radykalnych zmian i zwołania następnego soboru, i na tych, którzy uważali, że trzeba odwołać Vaticanum Secundum, jako „sobór heretycki” i wycofać jego reformy.
Właśnie dlatego o pontyfikacie Jana Pawła II jego następca Benedykt XVI powiedział, że zasługuje on na przydomek Wielki, tak jak w V wieku Leon Wielki i Grzegorz Wielki w VII wieku. Możemy mówić o tym, że to był wielki pontyfikat, nie dlatego, że papieżem był jedyny w historii Polak. Fakt, że był Polakiem daje nam, oczywiście, bliskość emocjonalną z nim, ale to był po prostu wybitny pontyfikat w całej dwutysiącletniej historii Kościoła.
KAI: Pojawiła się też propozycja ogłoszenia św. Jana Pawła II doktorem Kościoła i patronem Europy. Czy nie za wcześnie? Chyba dopiero następne pokolenia mogą zweryfikować, co na trwałe zostanie w Kościele z jego nauczania?
– To prawda. Ale można taki proces już rozpocząć. Mamy dziś sześcioro patronów Europy, z których pięcioro ogłosił Jan Paweł II, do św. Benedykta z Nursji dokładając świętych Cyryla i Metodego oraz trzy święte kobiety: Brygidę Szwedzką, Katarzynę ze Sieny i Edytę Stein. Czy moglibyśmy mieć siódmego? Jan Paweł II rzeczywiście był wielkim architektem zjednoczenia Europy. Mówił o jedności europejskiej i budował ją, kiedy nikt w Europie nawet o tym nie myślał. Ma ogromne zasługi nie tylko w uwolnieniu Europy środkowej i wschodniej spod jarzma komunizmu, ale też w ukazywaniu, że Europa ma dwa płuca: wschodnie i zachodnie.
Podobnie jest z tytułem doktora Kościoła. W wielu dziedzinach teologii Jan Paweł II wniósł świeże, nowe oraz ważne myślenie. I po parunastu latach od jego śmierci widać, że ten dorobek będzie trwały. Nie jest tak, że pontyfikat przeminął i nie pozostawił po sobie śladu. Czasami słyszę w gronach radykałów z obu stron, że trzeba dokonać w Kościele powszechnym dewojtylizacji. Paradoksalnie, świadczy to o tym, że ponad piętnaście lat po śmierci papieża jego dorobek jest trwały i wciąż stanowi ważny punkt odniesienia.
Nie byłbym jednak rzecznikiem pośpiechu w takich sprawach. Uważam, że za tymi propozycjami stoją poważne racje, ale potrzebujemy czasu, namysłu, studiów, modlitwy. I wtedy Kościół podejmie decyzję.
KAI: A co się nie udało Janowi Pawłowi II? Jakie były cienie jego pontyfikatu? Przecież nikt nie jest doskonały…
– Jan Paweł II chciał wyzwalać w ludziach dobrą energię. I wyzwalał ją w milionach ludzi. Miał do ludzi zaufanie. Nie podejrzewał, że ktoś go może cynicznie oszukiwać. To sprawiało, że bywał nadmiernie ufny przy nominacjach. Polityka personalna jest słabszą stroną jego pontyfikatu. Zostawił kurię rzymską jako taką i raczej po prostu sankcjonował decyzje przygotowane w kongregacjach i nuncjaturach, a sam zajął się wielkimi reformami w wymiarze globalnym.
A co się nie udało mu się, całkowicie bez swojej winy, i nad czym bardzo bolał? Miał ogromne pragnienie pojednania z prawosławiem. Wykonał wiele gestów w tym kierunku. Odwiedził czternaście z piętnastu autokefalicznych Kościołów prawosławnych, z wielkimi sukcesami, jak w Rumunii, na Ukrainie czy w Grecji. Tylko z największą z nich, Cerkwią rosyjską, się nie udało. Ale to była niechęć strony moskiewskiej, która konsekwentnie odrzucała wszystkie gesty i pomysły Jana Pawła II. I bardzo go to bolało. Chciał dokonać przełomu, zbliżenia, pojednania, ale było to ignorowane.
Za: www.ekai.pl