Ilekroć Prymas mierzył się z nagłymi sprawami, problemami, tylekroć wyciszał się, kierował oczy ku górze i potrafił dać najtrafniejszą odpowiedź. – mówi o. Gabriel Bartoszewski OFMCap., promotor w procesie beatyfikacyjnym prym. Stefana Wyszyńskiego, w rozmowie z Ireną Świerdzewską
Nie tytuły ani sprawowane funkcje stanowią o świętości Prymasa Tysiąclecia. Co zadecydowało o wyniesieniu do grona błogosławionych kard. Wyszyńskiego?
Wyniesienie na ołtarze jest owocem jego życia i heroicznej świętości już od najmłodszych lat. W życiu Stefana Wyszyńskiego niewątpliwe szczególne było zawierzenie Bogu. Przyszło mu żyć w bardzo trudnych warunkach ówczesnej rzeczywistości społecznej i politycznej. To zawierzenie wyrażało się w codziennym życiu, w odpowiadaniu na Boże wezwanie w sposób sumienny, z poczuciem pełnienia misji, a także w świadomości, że jest dzieckiem Bożym.
Co było szczególnego w postawie prymasa Wyszyńskiego wobec drugiego człowieka?
Na każdego patrzył jako na dziecko Boże i w takim świetle oceniał ludzi; niezależnie od tego, jak ta osoba się zachowywała i jakie funkcje sprawowała. Nigdy nie mówił źle o drugim człowieku – także, a może zwłaszcza, o rządzących. Krytykował ówczesny system, nie człowieka. Pierwszemu sekretarzowi KC PZPR Władysławowi Gomułce potrafił powiedzieć: „Nie występuję przeciwko panu, ale temu, co dzieje się w Polsce”.
Pamiętam uroczystości milenijne 24 czerwca 1956 r. w warszawskiej katedrze św. Jana Chrzciciela. Komuniści zorganizowali obstawę terenu wokół katedry, w świątyni założone były podsłuchy. Ksiądz Prymas w kazaniu mówił o miłości bliźniego, traktowaniu drugiej osoby z szacunkiem. „Ten, kto bluźni, już upadł, bo chrześcijańska postawa to postawa miłości” – przypominał wtedy. To było historyczne kazanie. Prymas wracał potem z katedry do pałacu Arcybiskupiego na ul. Miodową, mijając kordony policji. Wszystko to przyjmował ze spokojem. Taką postawą zwyciężał.
Prymas Wyszyński mówił, że całe jego życie było Wielkim Piątkiem. Które momenty były dla niego najtrudniejsze?
Najtrudniejszy był okres 3-letniego uwięzienia. Wtedy także umiał zachować duchową równowagę, patrzeć na swoich oprawców jako na dzieci Boże. W „Zapiskach więziennych” możemy przeczytać, jak odnosił się do nich z kulturą, szacunkiem, co świadczyło o wielkości i świętości prymasa Wyszyńskiego.
Odpowiedzialność za Kościół w Polsce, relacje z ówczesną władzą wymagały roztropności. Jaką postawę przyjął prymas Wyszyński?
Świadek życia sługi Bożego o. Bronisław Wilk zeznawał, że ilekroć prymas Wyszyński stawał wobec nagłych spraw, problemów, które miał rozwiązać, tylekroć wyciszał się, kierował oczy ku górze i potrafił dać najtrafniejszą odpowiedź. Wiemy, że kard. Wyszyński prowadził rozmowy z władzami komunistycznymi na najwyższym szczeblu, przeciągające się nieraz do późnych godzin nocnych, jeżeli wymagała tego sytuacja. Przyjmował wtedy postawę człowieka wiary, starał się widzieć w swoim adwersarzu dobro. W czasie rozmów potrafił robić wykłady z Nauki Społecznej Kościoła.
Od 1979 r. pomagałem w sekretariacie prymasa Wyszyńskiego, którym kierował ks. Hieronim Goździewicz. Podczas świątecznych spotkań czy posiłków przy stole prymas Wyszyński opowiadał o swoich przeżyciach. Pewnego razu wspominał o spotkaniu w gabinecie Gomułki. Na biurku I sekretarza KC PZPR leżała sterta papierów. „Ksiądz Prymas to mnie w kazaniach prześladuje, mówi przeciwko mnie” – zarzucał Gomułka. „Nikogo nie prześladuję, mam postawę pozytywną. Wszystko, co mówię, znajduje się w moich kazaniach i nauczaniu” – odpowiedział prymas Wyszyński. Gomułka na to: „A ja księdzu Prymasowi udowodnię, że tak nie jest. Bo ja tu mam jego kazania i zaraz przeczytam”. Zaczął przerzucać stos kartek na biurku, by w końcu powiedzieć: „Nie mogę znaleźć”.
Chociaż komuniści zwalczali Prymasa, to jego postawę przyjmowali z szacunkiem.
Długo czekaliśmy na beatyfikację mimo przeświadczenia o świętości prymasa Wyszyńskiego.
W procesie zeznawało 67 świadków. Wielka postać prymasa Wyszyńskiego to jednocześnie ogromny dorobek pisarski, co trzeba było przestudiować i ocenić. W opracowywaniu poszczególnych okresów sługi Bożego Stefana Wyszyńskiego były kilkuletnie przerwy, zmieniali się postulatorzy. Jako promotor uczestniczyłem w ostatnim etapie prac, od 2009 r. Energicznie zabraliśmy się do działania. Przygotowaliśmy obszerny dokument o heroiczności cnót, przetłumaczyliśmy go na język włoski. W 2017 r. kard. Nycz zawiózł oprawioną księgę – trzy tomy formatu A4 – do Rzymu. Kard. Angelo Amato nie krył podziwu. Zwykle taki dokument opracowywany jest w Rzymie. Przygotowany przez nas skrócił pracę rzymskiej kongregacji ds. kanonizacyjnych. Mam wielką satysfakcję i jestem wdzięczny Bogu, że mogłem pracować w procesie beatyfikacyjnym, doprowadzić do udowodnienia cudu za wstawiennictwem prymasa Wyszyńskiego. W takich sytuacjach rodzi się podziw nad jego świętością. Stajemy przed wielkim człowiekiem, którego dała nam Opatrzność.
Za: www.idziemy.pl