„O Maryjo w niebo uniesiona” – Homilia abpa Gądeckiego na śluby wieczyste Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii

Abp Stanisław Gądecki – O Maryjo, w niebo uniesiona. Śluby wieczyste Sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii (Morasko – 15.08.2018)

W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Kościół pozwala nam uczestniczyć w obrzędzie składania ślubów wieczystych przez siostry Misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii. W takich okolicznościach trzeba najpierw wyjaśnić jakie treści wnosi w nasze życie dzisiejsza uroczystość Wniebowzięcia a następnie to, co właściwie wnosi profesja zakonna w życie składających ją sióstr, w życie Kościoła i życie całej rodziny ludzkiej.

  1. WNIEBOWZIĘCIE

A więc najpierw jakie treści wnosi uroczystości Wniebowzięcia, podczas której oddajemy cześć Maryi, która z duszą i ciałem została wyniesiona do nieba.

a) Według starożytnych przekazów Wniebowzięcie dokonało się w drugim roku po Wniebowstąpieniu Chrystusa (Transitus Melitona z Sardes, II,1.3). Na wieść o bliskiej śmierci Matki Zbawiciela do Jerozolimy przybyli apostołowie – z wyjątkiem Tomasza, który znowu nie zdążył na czas, podobnie jak w dniu Jezusowego zmartwychwstania.

Pod dłuższej rozmowie i modlitwie z apostołami, Maryja położyła się w niedzielę na swoim łożu. A kiedy nadeszła godzina trzecia (czyli nasza godz. 9.00 rano) zstąpił Chrystus wraz z Michałem i Gabrielem oraz mnóstwem aniołów. „Pan ją pozdrowił, wziął świętą jej duszę, oddał w ręce Michała, a otoczył ją pieluszkami [skórami?], których blask zaiste, był nie do opisania. My natomiast, apostołowie, ujrzeliśmy duszę Maryi, którą przekazał w ręce Michała, a miała ona doskonałą formę człowieczą, tyle że nie miała kształtu ani kobiety, ani mężczyzny, a jedynie była obdarzona podobieństwem wszelkiego ciała, a blask jej był siedmiokroć większy [od słońca]” (Transitus R, XXXV). „Zaprawdę, została wzięta dusza błogosławionej Maryi i została złożona w raju, dnia piętnastego miesiąca sierpnia” (Zakończenie RKPS. Lat. Nr 3550 – Bibl. Nation., Paris, 7). Tak – według starej tradycji – miało wyglądać wniebowzięcie duszy Maryi do nieba.

Po trzech dniach od tego wydarzenia – gdy apostołowie siedzieli przy grobie rozmawiając o wierze – ponownie przybył Chrystus z Michałem i Gabrielem i rozkazał Michałowi wziąć ciało Maryi na chmurę i złożyć je w raju, na wschodzie (Transitus R, XLVII). Gdy aniołowie zbliżyli się do raju, „złożyli ciało Maryi po drzewem życia.

Dokładny moment Wniebowzięcia ciała Maryi – dnia 18 sierpnia – został zauważony tylko i wyłącznie przez naocznego świadka, jakim był apostoł Tomasz:  „Tomasz niespodziewanie został przywiedziony na Górę Oliwną i ujrzał jak najświętsze ciało dążyło do nieba,…, Wtedy wstążka [przepaska], którą opasali apostołowie najświętsze ciało, została zrzucona z nieba błogosławionemu Tomaszowi. Podniósł ją, ucałował i składając Bogu dzięki, ponownie udał się do Doliny Jozafata” (Transitus Józefa z Arymatei, XVII). W Dolinie Jozafata – przy grobie Maryi – Tomasz zastał jeszcze czuwających apostołów, których zapytał: „‘Gdzie złożyliście jej ciało?’ Oni wskazali palcem grób. On zaś rzekł: ‘Nie ma tam ciała zwanego najświętszym’….Wtedy prawie już zagniewani przystąpili do grobu, który był na nowo wykuty w skale, podnieśli kamień, ale gdy nie znaleźli ciała, nie wiedzieli, co rzec, bo przekonały ich słowa Tomasza” (Transitus Józefa z Arymatei, XIX).

Tak kończy się – czczona już w I wieku po Chr. w postaci czci, jaką żywiono dla grobów Jezusa i Maryi – historia Wniebowzięcia duszy i ciała Maryi do nieba. Najpierw wspominały o niej legendy żywe w różnych Kościołach, które następnie zostały ujęte w kategorie greckiej filozofii, usystematyzowane przez pisarzy kościelnych. Potem – w VI wieku po Chr. – pojawiło się na Wschodzie samo święto Wniebowzięcia.  Wreszcie – w roku 1950 – został ogłoszony dogmat, który opierał się bardziej na sensus fidelium, czyli na przekonaniu rozpowszechnionym w całym Kościele, aniżeli na Piśmie świętym, w którym nie ma wiadomości o losach Maryi po Zesłaniu Ducha Świętego.

Wczytując się w starożytne relacje o tym wydarzeniu, stosunkowo łatwo możemy dopatrzyć się w nich dużego podobieństwa do opisów Śmierci, Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Pana Jezusa. Wskrzeszenie i Wniebowzięcie Matki były jakby echem Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia jej Syna. A chociaż Nowy Testament zachowuje pełną szacunku ciszę na temat końca ziemskiego życia Maryi, to jednak ta prawda jest intuicyjnie obecna w Ewangeliach, które zawsze ukazują Najświętszą Maryję Pannę jako całkowicie zjednoczoną z osobą i z dziełem jej Syna. Z tego podobieństwa zrodziła się – w dość naturalny sposób – prawda o Jej udziale w chwale niebiańskiej. Tajemnica przejścia Jej Syna do nieba zostaje dopełniona chwalebnym przejściem do nieba Jego Matki.

b) Tak więc: „Dzisiaj świętujemy wielką tajemnicę; to tajemnica, która przynosi nam wszystkim nadzieję i radość, w Maryi widzimy bowiem cel, do którego zmierzają ci wszyscy, którzy potrafią związać swoje życie z życiem Jezusa, którzy potrafią iść za Nim tak, jak szła Maryja. To święto mówi więc o naszej przyszłości, mówi, że my również staniemy u boku Jezusa w radości Boga, i jest dla nas zachętą, abyśmy byli odważni, abyśmy wierzyli, że moc zmartwychwstania Chrystusa może działać także w nas i uczynić nas mężczyznami i kobietami, którzy starają się żyć codziennie jakby już zmartwychwstali, wnosząc światło dobra w ciemności zła istniejącego w świecie” (Benedykt XVI, Rozważanie przed modlitwą ‘Anioł Pański’, Castel Gandolfo – 15 sierpnia 2011).

We Wniebowzięciu Maryi podziwiamy chwałę, do jakiej została powołana Maryja, która przeszła przed nami duchową drogę, na którą my weszliśmy poprzez chrzest, wiążąc nasze życie z Chrystusem. Na tej drodze apostoł Paweł daje nam osobistą radę: „Jak oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, tak teraz wydajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia” (Rz 6,19). W praktyce znaczy to: używajmy naszych rąk, nóg i języka do czynienia dobra, a nie zła. Niech nasze lęki, uczucia i pożądania przenika zawierzenie Bogu i miłość bliźniego. Starajmy się przemieniać nasze choroby, cierpienia, starość i inne utrapienia – jakich nie da się uniknąć – w krzyż przybliżający nas do Boga. „Oddając ciała nasze na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12,1), przygotowujmy je do chwalebnego Zmartwychwstania i Wniebowzięcia.

  1. ŚLUBY WIECZYSTE

W tę przepiękną, urzekającą uroczystość Wniebowzięcia NMP obecne między nami Siostry Misjonarki Chrystusa Króla dla Polonii składają swoje śluby wieczyste. Również one – podobnie jak Maryja – pragną ze wszystkich sił – przez wiarę i całkowite zjednoczenie z Chrystusem – służyć dziełu zbawienia.

Pragną wybraną przez siebie drogę potwierdzić wieczystymi ślubami. Te śluby – jako czynnik konsekracyjny – odłączą Was, drogie Siostry, od światowego życia w jego najbardziej newralgicznych punktach (tj. gdy idzie o płciowość, posiadanie, wolność). Wyłączą Was ze „świata” na zasadzie dobrowolnej rezygnacji z ludzkiej miłości (ślub czystości), z gromadzenia dóbr materialnych (ślub ubóstwa) i z ludzkiej samowoli (ślub posłuszeństwa). To wyrzeczenie wyrazi Waszą gotowość do pełnego i nieodwołalnego oddania się Bogu. Ta konsekracja „ślubna” przeznaczy was do specjalnej, stałej i wyłącznej służby Bożej, co w kategorii znaków przypomina nierozerwalny związek Chrystusa z Kościołem. Ona zapowiada przyszła niebiańską chwałę i doskonałość (por. Idziemy naprzód z nadzieją. Życie konsekrowane w Polsce na początku nowego tysiąclecia, rozdz. 1).

a) Punktem wyjścia wszelkich decyzji o podjęciu życia konsekrowanego jest najpierw i przede wszystkim nauczanie samego Jezusa, obecne w Ewangelii św. Matusza:

„Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział:

«Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane.
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili;
i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili;
a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni.
Kto może pojąć, niech pojmuje!»” (Mt 19,10-12).

Św. Paweł – komentując to nauczanie – wyraźnie podkreśla, że dziewictwo, czyli dobrowolna bezżenność wynika wyłącznie z rady ewangelicznej, a nie z przykazania: „Nie mam zaś nakazu [επιταγην] Pańskiego co do dziewic, lecz daję radę [γνωμην] jako ten, który – wskutek doznanego od Pana miłosierdzia – godzien jest, aby mu wierzono. […] Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień” (αμεριμνους ειναι) (1 Kor 7,25).

W swoim uzasadnieniu Paweł odwołuje się do własnego doświadczenia, przez co jego argumentacja staje się bardziej osobista. Nawiązuje do własnych przemyśleń i osobistych przekonań zrodzonych z osobistego praktykowania życia w bezżenności. Apostoł nie tylko pisze do swoich Koryntian: „Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja” (1 Kor 7,7), ale idzie jeszcze dalej, z myślą o ludziach, którzy zawierają małżeństwo: „Tacy jednak cierpieć będą udręki w ciele, a ja chciałbym ich wam oszczędzić” (1 Kor 7,28).

„Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata (μεριμνα τα του κοσμου), o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki” (μεμερισται).

Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana (μεριμνα τα του κυριου), o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata (μεριμνα τα του κοσμου), o to, jak by się przypodobać mężowi” (1 Kor 7,32-34).

Co znaczy „troszczyć się o sprawy Pana” (1 Kor 7,32)? „Sprawy Pana” oznaczają w pierwszym rzędzie „królestwo Chrystusa”, Jego Ciało, “którym jest Kościół” (Kor l,18), i to wszystko, co przyczynia się do jego wzrostu. To nic innego jak troska o to, co stanowi „najlepszą cząstkę” (Łk 10,41). O nią troszczy się człowiek bezżenny. Może on poświęcić sprawom Królestwa Bożego swoją myśl, swój trud i serce całkowicie, doskonale, kompletnie, w całej rozciągłości, bez wyjątku, na zawsze, radykalnie, stuprocentowo, definitywnie, w sposób ostateczny i bezwarunkowo. Człowiek bowiem może „troszczyć się” naprawdę tylko o to, co istotnie „leży mu na sercu”.

Jednakże nawet najowocniejsza gorliwość apostolska konsekrowanych nie wyczerpuje jeszcze tego, co się zawiera w Pawłowej motywacji bezżenności. „Człowiek bezżenny troszczy się […] o to, jak podobać się Bogu” (1 Kor 7,32). „Podobać się Bogu” to w Starym Testamencie synonim życia w łasce Bożej, postawa tego, kto szuka Boga i postępuje według Jego woli a więc jest Bogu miły. To wyrażenie jest syntezą świętości. Św. Jan stosuje je tylko raz, wyłącznie w odniesieniu do Chrystusa: „Ja zawsze czynię to, co się Jemu [Ojcu] podoba” (J 8, 29). „Podobanie się Bogu” to wstępowanie w ślady Chrystusa.

Człowiek stara się zawsze podobać osobie umiłowanej. Stąd „podobanie się Bogu” nie jest pozbawione tego charakteru, jaki cechuje relację międzyosobową małżonków. Z jednej strony jest ono wysiłkiem człowieka, który dąży do Boga i szuka sposobu, aby Mu się podobać, czyli wyrazić czynnie miłość; z drugiej strony temu dążeniu odpowiada upodobanie Boga, który przyjmując wysiłki człowieka, koronuje własne dzieło udzieleniem nowej łaski: dążenie to od początku było bowiem Jego darem.

Dziewica troszczy się o to, by była święta i ciałem, i duchem. Dla właściwego uchwycenia całej głębi Pawłowej myśli trzeba zauważyć, że w ujęciu biblijnym „świętość” jest raczej stanem niż działaniem; ma nade wszystko charakter ontologiczny, a potem dopiero moralny. „Świętość ciałem i duchem” oznacza więc nade wszystko sakralność dziewictwa czy bezżenności, podjętych „dla królestwa Bożego”. Ale równocześnie to, co ofiarowane Bogu, winno odznaczać się czystością moralną, i dlatego zakłada zarazem postępowanie „bez skazy i zmarszczki”, “święte i nieskalane”, na wzór stającego przed Chrystusem dziewiczego Kościoła (por. Ef 5, 27). (por. Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich… O bezżenności dla królestwa Bożego).

Paweł zauważa jednak, że człowiek, związany węzłem małżeńskim, doznaje „rozterki” (1 Kor 7,34), jest „rozdarty” między obowiązkami rodzinnymi a swoimi obowiązkami wobec Boga. Z jednej strony potrzeba zabiegania o żywność, odzienie i dach nad głową (1 Tm 6,8; por. Mt 6,25-34).

Z tego stwierdzenia zdaje się wynikać, że człowieka bezżennego winna wobec tego cechować wewnętrzna integracja, scalenie, które pozwoliłoby mu wprzęgnąć się całkowicie i bez reszty w służbę królestwu Bożemu we wszystkich jego wymiarach. Inaczej „rozdarcie” może zakraść się również w życie bezżenne, które pozbawiłoby się wyraźnego celu, dla którego miałby się go wyrzec życia małżeńskiego; mógłby stanąć wobec pewnej pustki.

Apostoł uczy, że dziewictwo, czyli dobrowolna bezżenność – pod odpowiednimi warunkami – jest „lepsze” od małżeństwa. Ten, kto wybiera małżeństwo – czyni „dobrze”, ten zaś, kto wybiera dobrowolną bezżenność dla królestwa Bożego – czyni „lepiej” (1 Kor 7,38). Tematyka podjęta przez św. Pawła jest więc merytorycznie ta sama, z jaką spotykamy się w wypowiedzi Jezusa (Mt 19,2-12) – czyli najpierw o małżeństwie i jego nierozerwalności, potem o dobrowolnej bezżenności dla królestwa niebieskiego – jednakże „stylizacja” tej problematyki jest całkowicie własna, św. Pawła. Paweł stara się dokładnie wytłumaczyć, że decyzja bezżeństwa (czyli trwania w dziewictwie) winna być dobrowolna i że takie tylko bezżeństwo jest lepsze od małżeństwa.

b) Niemało jest dziś ludzi, którzy nie potrafią znaleźć odpowiedzi na pytanie: po co istnieje życie konsekrowane? Po co wybierać taki sposób życia, jeśli jest tyle pilnych potrzeb w sferze działalności charytatywnej i ewangelizacji, których zaspokojenie nie wymaga bynajmniej podejmowania szczególnych zobowiązań życia konsekrowanego? Czy nie jest ono swoistym „marnotrawstwem” ludzkich energii, które zgodnie z zasadą wydajności można by wykorzystać dla większego dobra, z korzyścią dla ludzkości i dla Kościoła?

Takie pytania słyszymy coraz częściej. Są one przejawem kultury utylitarystycznej, czyli takiej, która skłonna jest oceniać wartość rzeczy, a nawet ludzi według kryterium ich bezpośredniej „przydatności”. Ten problem istniał zawsze, czego wymownym świadectwem jest scena namaszczenia Jezusa w Betanii: „Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku” (J 12,3). Judaszowi, który pod pretekstem troski o ubogich ubolewał nad tak wielkim marnotrawstwem, Jezus odpowiedział: „Zostaw ją!” [w spokoju] (J 12,7).

Także dzisiaj jest to dobra odpowiedź na pytanie o przydatność życia konsekrowanego. Dla tych, którzy otrzymali bezcenny dar szczególnego naśladowania Jezusa, jest oczywiste, że można i należy kochać Go sercem niepodzielnym i że można poświęcić Mu całe życie, a nie tylko niektóre gesty, chwile czy niektóre działania. Rozlanie drogocennego olejku — znak czystej miłości, nie podyktowany żadnymi względami „użytecznymi” – jest dowodem bezinteresowności bez granic, która wyraża się przez życie oddane całkowicie miłości Chrystusa i Jego służbie, poświęcone Jego Osobie i Kościołowi. Ale właśnie takie życie, szczodrze „rozlane”, napełnia przyjemnym zapachem cały dom. Życie konsekrowane jest dzisiaj tak samo jak kiedyś cenną ozdobą Domu Bożego, czyli Kościoła (por. Vita consecrata, 104).

Kościół liczy więc na Wasz ewangelijny wkład w rozwój nauki, obyczajów, życia społecznego pośród Polonii. Przed Wami stoją otworem różnorakie dzieła: ewangelizacja, praca wychowawcza, animacja wspólnot chrześcijańskich, kierownictwo duchowe, obrona fundamentalnych dóbr życia i pokoju. A także – bodajże najważniejsze zadani – czyli formacja duchowa kobiet. Byle tylko dla Jezusa, a nie dla samorealizacji (por. Idziemy naprzód z nadzieją. Życie konsekrowane w Polsce na początku nowego tysiąclecia, rozdz. 2).

W Waszym pójściu za Chrystusem, którego śluby wieczyste są pieczęcią, ujawnią się – mam nadzieję, cechy typowe dla psychiki kobiecej: poświęcenie, delikatność, ofiarowanie samej siebie, miłość oblubieńczą, zmysł macierzyństwa duchowego. Będziecie powołane do tego, aby być znakiem czułej dobroci Boga dla ludzkości oraz szczególnym świadectwem tajemnicy Kościoła, który jest dziewicą, oblubienicą i matką. Temu szczególnemu powołaniu będziecie odpowiadać przez całe Wasze życie na miarę waszych osobistych zdolności i zgodnie z waszymi charyzmatami.

ZAKOŃCZENIE

Na koniec zaś prośmy Matkę Zbawiciela o wsparcie dla składających śluby wieczyste. Maryjo Wniebowzięta – ze względu na swoją wiarę i najściślejsze zjednoczenie z Jezusem tak w walce z grzechem jak i w zwycięstwie – wspomagaj Siostry, które składają dzisiaj swoje śluby wieczyste w ich dążeniu do wiecznej i jedynej szczęśliwości.

Zawierzamy je Tobie, aby umiały wychodzić naprzeciw ludziom w potrzebie i nieść im pomoc, a nade wszystko nieść im Jezusa.

Za: episkopat.pl.

Wpisy powiązane

Kraków: podopieczni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio potrzebują zimowej odzieży

Halina Frąckowiak gościem specjalnym tegorocznej Żywej Szopki w Krakowie

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP