Nowy styl pomagania – 15. Urodziny Fundacji Salvatti

– Nie wystarczy dać rybę, ale i nie wystarczy dać wędkę. Trzeba od nich kupić rybę, którą złowią – tak o nowym spojrzeniu na pomaganie Afryce mówi ks. Jerzy Limanówka SAC, prezes Fundacji Salvatti. Fundacja na przykład kupuje kawę od rwandyjskich plantatorów, dając im godziwie zarobić. Kawę można kupić w sklepie charytatywnym Amakuru w Warszawie oraz przez Internet. Pallotyńska Fundacja Misyjna świętuje właśnie 15. urodziny.

KAI: Kiedy i po co powstała Fundacja Salvatti.pl?

– Fundacja powstała w 2008 r. Bezpośrednim impulsem do jej powołania była możliwość przekazywania jednego procenta od podatku od osób indywidualnych. Chcieliśmy w ten sposób również pozyskiwać środki na misje. Założyliśmy sobie jednak dwa następujące cele: po pierwsze, Fundacja ma wspierać społeczne i socjalne dzieła misjonarzy, nie religijne, po drugie – staramy się zwracać o pomoc do osób niekoniecznie zaangażowanych religijnie. Jest bardzo dużo ludzi w Polsce, którzy nie chodzą do kościoła, nie uważają się za osoby wierzące, ale bardzo doceniają to, co Kościół robi w dziedzinie społecznej i charytatywnej. Przykładów zaangażowania takich osób jest wiele. Nasza Fundacja to forma podtrzymywania kontaktu z nimi. Fundatorem Fundacji jest prowincjał Prowincji Chrystusa Króla w Polsce, natomiast wszystkie działania organizacyjne od początku powierzono mi.

KAI: „Salvatti” – skąd ta nazwa?

– Nawiązuje ona do włoskiego kupca Jakuba Salvati, współpracownika naszego założyciela, ks. Wincentego Pallottiego. Salvati był z nim bardzo związany, choćby dlatego, że jego córka została uzdrowiona dzięki modlitwom św. Wincentego. Gdy do Pallottiego zwrócono się z prośbą o wydanie jednej z książek św. Alfonsa Liguoriego dla misji w ówczesnej Persji, czyli obecnym Iranie, poprosił on Salvatiego o to, by zebrał pieniądze na ten cel. Kupiec bardzo się zżymał, bo nie przywykł do chodzenia po prośbie i to jeszcze do swoich konkurentów. Podjął się jednak tego zadania a zbiórka okazała się wielkim sukcesem. Wydano książkę, ale została jeszcze spora kwota, dzięki której możliwe były dalsze działania duszpasterskie. To one doprowadziły do powstania dzieła św. Wincentego Pallottiego, jakim jest Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego.

Chcieliśmy, żeby nasza Fundacja była dla pallotynów tym, kim był dla Pallottiego Salvati. Dlaczego nazwa naszej Fundacji brzmi „Salvatti”, przez dwa „t”, choć nazwisko kupca pisane jest przez jedno „t”? Cóż – to jest ludzki błąd, który popełniłem przy rejestracji, sugerując się nazwiskiem Pallotti… Nazwa „Salvatti” zatem dodatkowo wskazuje na związek z tymi dwoma postaciami – i św. Wincentym Pallottim i Jakubem Salvati.

KAI: Jak wyglądają działania podejmowane przez Fundację?

– Mamy trzy strategie pomagania. Po pierwsze „dajemy rybę”, czyli udzielamy bezpośredniej pomocy tam, gdzie jest ona potrzebna. Oferujemy pomoc humanitarną, pomoc dla uchodźców, finansujemy ośrodki dożywiania, wyposażamy ośrodki zdrowia i szpitale. Po drugie – „dajemy wędkę”. W naszym przypadku jest to przede wszystkim wspieranie edukacji i projekty stypendialne. Budujemy szkoły, kupujemy podręczniki, opłacamy edukację dzieci, fundujemy stypendia dla studentów z Rwandy, Indii i Kolumbi. Wysyłamy też wolontariuszy, którzy dzielą się swoją wiedzą. Po trzecie – „kupujemy rybę”, którą odbiorcy naszej pomocy sami potrafią złowić. To jest wyraz nowego stylu pomagania, który chcielibyśmy promować – nie przez rozdawnictwo, ale przez współpracę gospodarczą.

KAI: Na czym polega ten nowy styl?

– Najprościej mówiąc na tym, żeby dać zarobić. Obecnie jakimś powszechnym wzorem relacji między globalną Północą a globalnym Południem jest tzw. pomoc rozwojowa. Widzimy jednak, że ten wzorzec pod wieloma względami bardzo niedomaga. Może kilka przykładów. Wiele organizacji zaangażowanych w pomoc rozwojową realizuje to, w czym się specjalizują, niezależnie od tego, czy w danym miejscu akurat ta pomoc jest najbardziej potrzebna. Umieją kopać przysłowiową studnię – wykopią studnię, nawet jeśli dana społeczność akurat studni nie bardzo potrzebuje. Jak już studnię wykopią, to wyjadą. Tymczasem taką studnię trzeba utrzymywać. Miejscowi nie zawsze wiedzą jak, nie zawsze im zależy… W praktyce zdarza się, że już po roku taka studnia nie działa. Skądinąd warto podkreślić, że bardzo dobrymi partnerami do realizowania projektów pomocy rozwojowej są misjonarze – m.in. dlatego, że oni nie wyjeżdżają. Jeśli zrealizują jakiś projekt, to z perspektywą, że to będzie utrzymywane, nadzorowane itp.

Inna sprawa – pomoc rozwojowa, choć bywa przedstawiana jako przysłowiowa „wędka”, dzięki której obdarowani będą mogli złowić swoją „rybę” rzadko kiedy przełamuje ich apatię i bierność. Niestety – nie zawsze szanujemy to, co dostajemy za darmo. Przykład? Fabryka butów. Coś się zepsuło w tej fabryce. Wszyscy czekają, że ktoś przyjdzie z zewnątrz i to naprawi… Pozostając przy tym przykładzie – po co nam nawet działająca fabryka butów, jeśli nie ma zbytu, jeśli nie ma gdzie tych butów sprzedać, jeśli ta sprzedaż nie jest zorganizowana? Po co budować taką fabrykę bez zadbania np. o przygotowanie menadżerów, którzy będą w stanie tymi sprawami się zająć?

Niestety refleksja, która się w tym kontekście nasuwa, jest taka, że taka pomoc bywa fikcją, dzięki której bogata Północ uspokaja swoje wyrzuty sumienia. A pomoc w wielu przypadkach bardziej służy donatorom niż beneficjentom. Wiadomo – otrzymując grant na jakiś projekt w Afryce, organizacja część kosztów przeznacza na siebie: na biuro, na pensje itp. Przy okazji Covidu a jeszcze bardziej wojny na Ukrainie, gdy się okazało, że część pomocy rozwojowej z Polski dla Afryki zostanie przeznaczona dla Ukrainy, wiele organizacji pomocowych protestowało dając do zrozumienia: „a z czego my będziemy żyć?”

KAI: Jakie są zatem wasze propozycje?

Odkrycie, że ta pomoc mogłaby iść w innym kierunku, wiązało się dla nas z rwandyjską kawą. W przeciwieństwie do cenionej herbaty z Rwandy, wykorzystywanej w różnych mieszankach herbacianych, kawa rwandyjska nie była ceniona, nawet wśród misjonarzy… Tymczasem warunki uprawy kawy w Rwandzie są pod wieloma względami idealne – odpowiednia wysokość, nasłonecznienie. Po 1994 r. po ludobójstwie, które miało tam miejsce, gdy odbudowywano plantacje, zaczęto to robić już z nieco innym podejściem. Dobrano odpowiednie szczepy, dostosowane do gleby itp. i okazało się, że kawa rwandyjska jest znakomita.

Nasza pomoc polega na tym, że my ją kupujemy na zasadach fair trade – bezpośrednio od miejscowych plantatorów, którym dajemy uczciwie zarobić. Całe jednak prowadzenie tego przedsięwzięcia jest po ich stronie. Rocznie sprowadzamy kontener, czyli kilkanaście ton kawy z Rwandy. Sprzedajemy ją w naszym sklepie charytatywnym Amakuru w Warszawie, gdzie też można zakupić herbatę i rękodzieło afrykańskie. Sklep jest połączony z kawiarnią. Oddziały tego sklepu powstały już w Nowym Sączu i Zakopanem. Większość sprzedaży odbywa się w sklepie internetowym sklep.salvatti.pl. Bardzo zależy nam, by działać w sposób nowoczesny i profesjonalny, ale też zachować standardy transparentności i uczciwości.

KAI: W jakich miejscach obecna jest Fundacja Salvatti?

– Nie ograniczamy się do wspierania misji pallotyńskich. Współpracujemy z wszystkimi, którzy się do nas zwrócą z prośbą o pomoc. Nasze projekty realizowane są w Indiach, Etiopii, Rwandzie, Kamerunie, w Burkina Faso, Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Wenezueli, Kolumbii i na Kubie. Do tych krajów wysyłamy też wolontariuszy. Mamy również kontakty w innych miejscach, np. w Tanzanii, gdzie włączamy się w pomoc diecezji.

KAI: Jakie są plany Fundacji na przyszłość? Na czym przede wszystkim chcielibyście się skupić?

– Widzimy, jak istotna jest edukacja i jak wielkie jest to wciąż wyzwanie. Jeśli chcemy rzeczywiście pomóc Afryce w wyzwoleniu się z jej biedy i trudności, to powinniśmy przede wszystkim wspierać edukację. Oni sobie sami wówczas poradzą. Wbrew stereotypom – to są ludzie inteligentni, pracowici i z inicjatywą. Edukacja jest w wielu krajach wciąż na tragicznym poziomie. Przypominam sobie jedną ze szkół państwowych, którą odwiedzałem – w Burkina Faso. Budynek w stanie katastrofalnym, o toaletach nie wspomnę. Brak wody, bo studnia zepsuta. Dzieci stłoczone w klasach po 100 uczniów z jednym lub dwoma nauczycielami, którzy uczą wszystkich przedmiotów. Lekcja trwa 2,5 godziny bez przerwy w języku, w którym dzieci nie mówią na co dzień w domach. Dobrze jak po kilku latach takiej nauki potrafią jakoś czytać i pisać. Niestety – podstawowym atrybutem nauczyciela jest rózga…

Stworzyliśmy portal składkowy salvatti.edu.pl. Prezentujemy tam różne projekty dla dzieci i projekty edukacyjne. Zachęcamy do wsparcia! Nie ograniczamy się zresztą w swoich planach tylko do zbierania pieniędzy. Chcemy też promować bliskie nam wartości, poprzez m.in. organizowanie spotkań poświęconych ważnym problemom różnych regionów świata.

KAI: Jak jeszcze można wesprzeć Fundację?

Informacje na ten temat znaleźć można na naszej stronie salvatti.pl. Wspomóc nas można klikając serduszko na tej stronie i przekazując darowiznę – na fundację lub na konkretny, szczegółowo opisany projekt. Można objąć konkretne projekty stałym patronatem. Zachęcam do odwiedzania naszego sklepu i kawiarni Amakuru, do zakupów w sklepie internetowym – sklep.salvatti.pl

Jesteśmy uczestnikami projektu globalgiving.org, poprzez który może nas łatwo wspierać np. Polonia w USA.

Bardzo ważnym elementem wsparcia dla fundacji Salvatti jest zaangażowanie się w wolontariat. Tu łamiemy stereotypy – nasi wolontariusze nie muszą być młodzi i cieszyć się nienagannym zdrowiem. Najstarszy, którego wysłaliśmy miał 70 lat. Praca wolontariuszy jest niezmiernie ważna. Warto choćby przypomnieć kursy, jakie prowadziła jedna z naszych wolontariuszek dla afrykańskich nauczycieli, pokazując im, jak można opanować uczniów bez stosowania przemocy.

KAI: W jaki sposób Fundacja będzie świętować swój jubileusz?

Planujemy sympatyczny wieczór w operze a także niespodziankę związaną z tym, że chcemy się skupiać nie tyle na minionych 15 latach co raczej tym, co przed nami.

rozmawiała Maria Czerska

Maria Czerska / Warszawa
KAI

Wpisy powiązane

Kokotek: prawie 100 uczestników Zakonnego Forum Duszpasterstwa Młodzieży

Na Jasnej Górze odbywają się rekolekcje dla biskupów

125 lat obecności naśladowców św. Franciszka w Jaśle