Nowi misjonarze miłosierdzia: to posługa bardzo praktyczna

Czym jest posługa misjonarza miłosierdzia? Jakie jest jej znaczenie dla wiernych? O swojej nowej roli mówią o. Rafał Kupczak OMI, o. Janusz Napierała OMI oraz Mariusz Bosek OMI.

Od 25 października w naszej prowincji zakonnej jest 15 nowych misjonarzy miłosierdzia. Są to: Daniel Biedniak OMI, Mariusz Bosek OMI, Piotr Darasz OMI, Damian Dybała OMI, Bogusław Harla OMI, Krzysztof Jezierski OMI, Rafał Kupczak OMI, Sylwester Maćkiewicz OMI, Tomasz Maniura OMI, Janusz Napierała OMI, Marcin Szwarc OMI, Michał Tomczak OMI, Paweł Tomys OMI, Robert Wawrzeniecki OMI oraz Sebastian Wiśniewski OMI. Dołączyli oni do ojców: Pawła Gomulaka OMI, Artura Piwowarczyka OMI i Sebastiana Stasiaka OMI, którzy już wcześniej uzyskali ten tytuł.

Rafał Kupczak OMI fot. Michał Jóźwiak

Rafał Kupczak OMI

– Jako przełożony Świętego Krzyża i kustosz relikwii Drzewa Krzyża Świętego zdaję sobie sprawę z tego, że sanktuarium jest szczególnym miejscem. Skoro jesteśmy też kościołem stacyjnym diecezji sandomierskiej i najstarszym polskim sanktuarium – to posługa misjonarza miłosierdzia musi tu być. Po ustaleniu z bp. Krzysztofem Nitkiewiczem i z naszym ordynariuszem wytypowano o. Bogusława Harlę, który bardzo chciał oddać się tej posłudze, oraz mnie, jako superiora. Może to czasem kolidować z wieloma obowiązkami przełożonego, ale przypomina mi to, że pierwsze jest kapłaństwo, a sprawy urzędowe i administracyjne muszą być na dalszym planie – mówi o. Rafał Kupczak OMI.

Przełożony świętokrzyskiego sanktuarium zaznacza, że grzechy, których odpuszczenie zarezerwowane jest Stolicy Apostolskiej spotyka się w konfesjonale niezwykle rzadko. – Kiedyś ksiądz nie mógł rozgrzeszyć chociażby z grzechu aborcji. Dzisiaj warunkiem, który może spełnić każdy jest spowiedź generalna. Nie potrzeba żadnych dodatkowych zezwoleń. Skoro jednak papież udziela specjalnych pozwoleń misjonarzom miłosierdzia, to należy się z tego cieszyć. To także znak działania Bożej miłości w Kościele – komentuje o. Rafał Kupczak OMI. Powołując się na papieża Benedykta XVI, zwraca także uwagę na to, że choć miłosierdzie ze strony Boga nie ma granic, to jednak my możemy niestety stawiać mu opór. Należy przed taką postawą przestrzegać.

– Pójście za Chrystusem oznacza kroczenie za Nim w komunii Kościoła. Za Chrystusem nie można pójść na własną rękę. Kto to zrobi to albo nie spotka Chrystusa, albo będzie podążał za Jego fałszywym obrazem. Dzisiaj w postrzeganiu miłosierdzia jest ten problem, że każdy, nawet ten odchodzący ze wspólnoty Kościoła, twierdzi, że wierzy w nieskończone Boże miłosierdzie, ale zapomina, że Bóg jest co prawda miłosierny, ale dla tych, którzy chcą się nawracać. Bo człowiek, który uparcie trwa w grzechu i liczy na Bożą miłość niestety grzeszy przeciw Duchowi Świętemu i blokuje działanie łaski – podkreśla ojciec Kupczak.

 

Janusz Napierała OMI (z prawej) fot. arch. oblaci

Janusz Napierała OMI

– Patrzę na tę posługę bardzo praktycznie. W konfesjonałach spotykamy się z coraz trudniejszymi sytuacjami. Dodatkowe uprawnienia od Stolicy Apostolskiej dają nam większe narzędzia do działania. Kiedyś formalnie i prawnie było to bardziej skomplikowane, a posługa misjonarza miłosierdzia ułatwia wiernym drogę do pełnej, sakramentalnej jedności z Chrystusem. To przydatne rozwiązanie. Bez wielkiej teologii, ale za to bardzo konkretne i namacalne – mówi o. Janusz Napierała OMI z oblackiej parafii w Kędzierzynie-Koźlu.

Ojciec Napierała zwraca uwagę, że źle rozumiane miłosierdzie może stać się zagrożeniem dla człowieka i dla Kościoła.

– Miłosierdziem zaczął się posługiwać zły duch. To pojęcie zostało zdeformowane i przeinaczone. Sprowadziliśmy je do przebaczenia, a przebaczenie to zaledwie pierwszy krok. A pełnia miłosierdzia objawia się w tym, że Bóg pomaga człowiekowi się nawrócić i zmienić swoje życie. Dzięki tej łasce człowiek odbudowuje swoją relację z Bogiem i może nakierowywać się na dobro. A nam się czasem wydaje, że miłosierdzie to bezrefleksyjne wybaczenie, za którym nic nie idzie. To temat, nad którym jako księża i jako cały Kościół musimy pracować – dodaje.

 

Mariusz Bosek OMI fot. YouTube/misyjne.pl

Mariusz Bosek OMI

– Ta posługa jest przybliżeniem człowiekowi, który dzisiaj jest często zagoniony, uwikłany w swoje słabości, najpiękniejszego przymiotu Boga, jakim jest miłosierdzie. Potrzebujemy go zwłaszcza wtedy, kiedy się zagubimy. Misjonarze miłosierdzia powinni być realnym dowodem na to, że Bóg szuka każdego. Czuję się zobowiązany do tego, żeby podczas mojej pracy duszpasterskiej przybliżać tę ojcowską czułość Boga, aby być jej odzwierciedleniem. Nie tylko w sakramencie pokuty i pojednania, ale także w kierownictwie duchowym czy w zwykłych spotkaniach i rozmowach – mówi o. Mariusz Bosek OMI z sanktuarium maryjnego w Kodniu n. Bugiem.

Ojciec Bosek zaznacza, że fakt, iż odpuszczenie niektórych grzechów zarezerwowane jest Stolicy Apostolskiej przypomina nam o ich ciężarze, ale jednocześnie o wielkiej świętości Boga. – Są grzechy powszednie, ale są też takie, które są szczególnie ciężkie i w związku z tym w sposób szczególny powinniśmy przeżywać drogę nawrócenia z nich – zauważa rzecznik kodeńskiego sanktuarium.

– Nie można przesadzić z miłosierdziem, jeśli prawidłowo je rozumiemy. Nie ma jednak miłosierdzia bez sprawiedliwości. Najpierw musimy zauważyć, że ono jest nam potrzebne. W „Dzienniczku” św. Faustyny możemy znaleźć takie stwierdzenie, że przesłanie o Bożym miłosierdziu jest przesłaniem na nasze czasy. Z jej objawień wynika dla nas prosty wniosek, że Bóg chce pokazywać nam Swoją miłosierną twarz i zaprasza nas na spotkanie. Nie po to, żeby wypunktować nam nasze błędy, ale po to, żeby podnieść nas z upadku. Bóg nas nigdy nie skreśla, ale nie możemy traktować Jego miłosierdzia instrumentalne. To wbrew logice relacji, do której Bóg nas zaprasza – podkreśla o. Mariusz Bosek OMI.

Posługę misjonarzy miłosierdzia ustanowił papież Franciszek w 2016 r. Misjonarze miłosierdzia są szczególnie powołani do głoszenia orędzia przebaczenia i pojednania, szczególnie podczas misji i rekolekcji. Z woli Ojca Świętego posiadają władzę odpuszczania grzechów, których rozgrzeszenie było dotychczas zarezerwowane dla Stolicy Apostolskiej, takich jak: profanacja Najświętszego Sakramentu, przemoc wobec Ojca Świętego, rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko szóstemu przykazaniu Dekalogu oraz zdrada tajemnicy spowiedzi. Ich zadaniem jest również ukazywanie matczynego oblicza Kościoła poprzez głoszenie miłosierdzia.

Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej zostało założone przez św. Eugeniusza de Mazenoda, późniejszego biskupa Marsylii, 25 stycznia 1816 r. w Aix-en-Provence we Francji. Obecnie liczy ok. 3400 zakonników, a do polskiej prowincji należy ponad 400 oblatów. Prawie 250 pracuje w kraju, a inni w należących do niej jurysdykcjach: na Madagaskarze i Reunion, w Ukrainie wraz z Rosją, we Francji-Beneluksie, Skandynawii, Białorusi i w Turkmenistanie. Misjonarze oblaci są zgromadzeniem misyjnym. Ich naczelną służbą w Kościele jest ukazywanie Chrystusa i Jego królestwa ludziom najbardziej opuszczonym i ubogim, jak i niesienie Dobrej Nowiny ludom, które jeszcze nie poznały Chrystusa oraz pomoc w odkrywaniu ich własnej wartości w świetle Ewangelii. Natomiast tam, gdzie Kościół już istnieje, oblaci kierują się do osób, które mają z nim najmniej kontaktu.

Tekst: Michał Jóźwiak
zdjęcie wyróżniające: fot. Maeva Vigier/unsplash
Za: oblaci.pl

Wpisy powiązane

Kokotek: prawie 100 uczestników Zakonnego Forum Duszpasterstwa Młodzieży

Na Jasnej Górze odbywają się rekolekcje dla biskupów

125 lat obecności naśladowców św. Franciszka w Jaśle