Za 130 lat istnienia zgromadzenia, za wszystkich dotkniętych biedą materialną i duchową, różnorakimi kryzysami spowodowanymi również pandemią modlić się będą dziś podczas nocnego czuwania na Jasnej Górze przedstawicielki Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim.
– Jasnogórska modlitwa łączy wspólnotę sióstr i podopiecznych, dobroczyńców, współpracowników, wszystkich zaangażowanych w dzieło albertyńskie – wyjaśnia s. Bernarda Kostka
Założyciel zgromadzeń albertyńskich Adam Chmielowski od dzieciństwa wzrastał w miłości do Matki Bożej, którą zaszczepiła mu matka. Tuż przed swoją śmiercią podarowała 14-letniemu synowi obraz Matki Bożej Jasnogórskiej, z którym nie rozstawał się przez 21 lat. Dopiero kiedy rozpoczynał nowicjat w Starej Wsi, podarował tę rodzinną pamiątkę J. Chełmońskiemu. Służbę w krakowskiej ogrzewalni rozpoczął od powieszenia na ścianie obrazka Matki Bożej Jasnogórskiej, mówił, że Ona jest “pierwszą fundatorką” zgromadzenia.
S. Bernarda przypomniała, że pierwsze ogrzewalnie św. Brata Alberta powstawały niedaleko paulińskiego kościoła na krakowskiej Skałce, gdzie był Wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej. Adam Chmielowski na Jasną Górę osobiście nie mógł się udać, bo była ona wówczas pod zaborem rosyjskim, a on sam został z tego zaboru wydalony przez władze carskie pod groźbą zsyłki na Sybir za działalność patriotyczną. Wyjechał do Krakowa, gdzie zetknął się ze zbiorowiskiem biedoty.
I dziś duchowi bracia i duchowe córki Brata Alberta idą tam, gdzie jest nędza. Nie tylko ta materialna, ale i duchowa. Siebie, swoją służbą i podopiecznych powierzają „Fundatorce” Matce Bożej Częstochowskiej, pielgrzymując także na Jasna Górę.
Odnosząc się do obecnych wyzwań spowodowanych pandemią albertynka zwróciła uwagę na potrzebę także przeorganizowania ich służby, tak, by zachowując środki ostrożności, wyznaczone obostrzenia, nie ograniczyć pomocy osobom, które jej oczekują.
Np. w Krakowie w Fundacji Po pierwsze Człowiek siostry podjęły się dowożenia posiłków do osób, które do tej pory korzystały z jadłodajni. Stało się to też dla nich okazją, by zobaczyć w jakich warunkach żyją ludzie korzystający do tej pory z pomocy żywnościowej. W niektórych przypadkach, widząc skrajne warunki egzystencji, siostry mogły interweniować, prosząc o pomoc różne organizacje, także państwowe.
S. Bernarda zwróciła uwagę na obserwowany wzrost zaangażowania różnych osób w wolontariat, wśród nich znajdują się i takie, które rozeznają swoje powołanie. Zdarza się – mówi siostra – że o zgromadzenie pytają osoby, które mają ze sobą już spory bagaż życiowych doświadczeń.
Albertynki można spotkać dziś w przytuliskach dla bezdomnych, w kuchniach dla głodnych, domach samotnych matek, w domach pomocy społecznej dla niepełnosprawnych i chorych psychicznie, domach opieki dla osób starszych, hospicjach, domach księży emerytów a także na placówkach parafialnych.
Mirosława Szymusik