22 listopada w parafii pw. Św. Trójcy w Raciążu koło Tucholi odbyły się uroczystości upamiętniające męczeńską śmierć br. Jana Ossowskiego MSF, który pochodził z tej parafii. W uroczystości uczestniczył ks. sekretarz Grzegorz Kałdowski MSF. Natomiast dla uczczenia pamięci zamordowanego kleryka Bruno Prudla MSF w jego miejscu urodzenia: Przegędza, gmina Czerwionka-Leszczyny, parafia Podwyższenia Krzyża w sobotę 26 listopada br. zostanie odprawiona Msza Św. i poświęcony obelisk na miejscowym cmentarzu. W uroczystościach będzie uczestniczył ks. Janusz Jezusek MSF.
Z chwilą rozpoczęcia działań wojennych 1 września 1939 r. klasztor w Górce, położony zaledwie kilka kilometrów od granicy polsko-niemieckiej, bardzo szybko wpadł w ręce nacierających Niemców. Zdążono jeszcze odprawić rano Mszę pierwszopiątkową, by natychmiast całą załogą klasztoru udać się do pobliskiej Łobżenicy z zamiarem wyjazdu kolejką wąskotorową do Nakła. Po drodze skład został zatrzymany, a pasażerowie zawróceni. Księża i bracia powrócili do klasztoru. Do końca października życie wewnątrz murów toczyło się tylko na pozór normalnie, ale słyszało się już o pierwszych morderstwach dokonywanych przez Niemców na obywatelach polskich.
Rankiem 23 października zajechały przed klasztor ciężarówki z Niemcami, głównie volksdeutschami z Łobżenicy i okolic. Wszystkich księży i braci zakonnych ustawiono w korytarzu klasztoru z podniesionymi rękami i twarzami do ściany. Oznajmiono im, że od teraz klasztorem rządzi Niemiec Harry Schultz. Górkę przekształcono w rzeczywistości w obóz, tzw. „dziki”, jakich wiele utworzyli Niemcy na terenie okupowanej Polski.
Najeźdźca, pomny doświadczeń historycznych z doby zaboru, zdawał sobie aż nadto sprawę z wiodącej roli polskiego duchowieństwa w kwestii utrzymania ducha narodowego. Taką siłę patriotycznego oddziaływania posiadali góreccy misjonarze. Tym szybciej więc należało ich odizolować od otoczenia i następnie unicestwić. Było to tylko kwestią czasu…
Wieczorem 11 listopada bracia zakonni zasnęli twardym snem po ciężkim dniu pracy. O godzinie drugiej w nocy na dziedziniec klasztoru zajechało auto ciężarowe i w tym samym momencie w sypialni braci rozległ się przeraźliwy głos dzwonka, a przy zapalonym świetle kilku funkcjonariuszy niemieckiego Selbstschutzu dało im trzy minuty na zbiórkę na dolnym korytarzu. Komendant Schultz, po odczytaniu nazwisk, rozkazał zgromadzonym związać ręce z tyłu i pognano ich do ciężarówki. Pierwszy wszedł na nią ks. Józef Myrwa ze słowami: „Po co się lękać? Mamy przecież misjonarskie krzyże!”
Samochód ciężarowy z góreckimi księżmi i braćmi pojechali bocznymi drogami do Paterka koło Nakła. Tam nad wykopanym już grobem Niemcy dokonali egzekucji. Poza duchownymi rozstrzelani zostali więźniowie przywiezieni z Łobżenicy drugim transportem w liczbie 20 osób… (fragment z książki p. Jerzego Szwankowskiego).