Z Marcinem Szaforsem OMI – dyrektorem Oblackiego Centrum Edukacji i Kultury rozmawia Paweł Gomulak OMI.
Paweł Gomulak OMI: Gdańsk jest mocną marką turystyczną i edukacyjną. Na mapie wydarzeń i propozycji pojawia się Oblackie Centrum Edukacji i Kultury. Czy ma marketingową siłę przebicia?
Marcin Szafors OMI: Myślę, że tak naprawdę mamy olbrzymi potencjał, który dobrze zarządzany i wykorzystany, względem różnych instytucji kultury może być konkurencyjny. Tym bardziej, że w naszym Centrum, oprócz tego, że są wydarzenia edukacyjne i kulturalne, to jednak chcemy im nadawać wymiar chrześcijański czy ewangelizacyjny. Potencjał tego miejsca wiąże się między innymi z tym, że znajduje się w centrum miasta. Niejednokrotnie słyszałem o tym, że to jest świetne miejsce, że to jest w centrum. Jak zaczęliśmy działać, jak zaczęły rozchodzić się wieści o tym, że jest Centrum, jest sala – to mnóstwo ludzi przychodziło przed epidemią i pytało, czy mogą zorganizować koncert, zrobić nagranie czy wręcz sprowadzić się z ekipą. Tak się tu znalazł „Music Everywhere” – jeden ze znaczniejszych chórów gdańskich, który rzeczywiście się rozwija, mają świetną dyrygentkę. Ostatnio podpisaliśmy umowę z Gdyńską Orkiestrą Symfoniczną. Obchodzą 70. lecie istnienia. „Proszę ojca, nie mamy miejsca, żeby próbę zrobić” – mówili. Odpowiedziałem: „Przyjeżdżajcie”. Tak znalazła się tutaj najstarsza szkoła kantorów, Gdański Chór Gospelowy, Uniwersytet III Wieku Archidiecezji Gdańskiej i wiele inicjatyw, dla których to miejsce było ważne ze względu na lokalizację. Bo tramwaj, bo autobus, bo kolejka SKM-ka, bo centrum miasta. To jest olbrzymi potencjał, w tym znaczeniu lokalizacyjnym, ale jak wspomniałem, jest potencjał pewnej myśli, idei, która temu przyświeca.
Centrum działa już półtora roku. W jego murach organizowane były także kursy dla narzeczonych, dla małżonków, kursy formacyjne. Czy takie wydarzenia cieszą się popularnością?
Tak naprawdę trudno mieć ocenę aktualną ze względu na to, że realia są takie, że w marcu 2020 roku stanęliśmy. Owszem, ta pierwsza fala wznosząca, bo tak ją określam, to był okres od 1 grudnia do marca. Rzeczywiście działo się już wiele i był przygotowany program na następne miesiące: koncerty, próby, jakieś odczyty, wykłady. Rzeczywiście były takie warsztaty psychologiczne dla małżonków. To się naprawdę cieszyło dużą popularnością. Były takie wykłady, które zaczęły się w formie stacjonarnej, myśmy potem także zrobili je w formie online. Taka była konieczność.
To były wykłady Iwony Niedbalskiej „Miłości trzeba się uczyć”, one zresztą są na naszym kanale YouTube. Sala była wypełniona. Było spotkanie z Tomkiem Nowakiem – dominikaninem, na temat Szkoły św. Barnaby w archidiecezji czy z Witkiem Wilkiem – to były spotkania, które obfitowały w ludzi, którzy uczestniczyli. Koncerty we współpracy m.in. z Filharmonią Bałtycką. Naprawdę to się cieszyło dużą popularnością. Nagle w marcu wszystko stanęło. Potem znowu to wszystko zaczęło się ruszać, mówię o drugiej fali wznoszącej – w czasie wakacji też działy się różne rzeczy. Jak sobie popatrzymy na liczbę osób, które odwiedziły nasz obiekt, to w sierpniu było najwięcej ludzi. Gdyby nie było epidemii, myślę, że nie byłoby najmniejszych problemów jeśli chodzi o ludzi.
Mamy tutaj salę wielofunkcyjną, gdzie odbywają się prelekcje, koncerty, spotkania formacyjne, ale też takim bardzo ważnym punktem jest herbaciarnia?
Herbaciarnia ma być miejscem wspólnych integracyjnych spotkań. I to rzeczywiście ma miejsce w różnych kontekstach. Ludzie przychodzili, umawiając się, wiedząc, że mają świetną atmosferę, wiedząc, że mają chrześcijańską muzykę, która im w tle płynie. Mogą się czuć tutaj komfortowo, rozmawiając o różnych rzeczach tak naprawdę, także o wierze – bo często są to ludzie, którzy są zaangażowani religijnie. Na razie nie udało nam się uruchomić takiego stricte zewnętrznego wejścia do herbaciarni, to wejście było ciągle przez krużganki.
Herbaciarnia daje też możliwości w wymiarze centrum miasta, ale również w wymiarze kościoła św. Józefa, żeby integrować ludzi. Zapraszam, aby po Mszach świętych schodzić i rzeczywiście były takie niedziele w lutym ubiegłego roku, że do herbaciarni potrafiło zejść w ciągu dnia 100-150 osób. Wszystko u oblatów jest za darmo, ale “ducha nie gaście” – jak mówi Pismo święte, gdy ktoś ma chęć złożyć dobrowolną ofiarę… Nikt nikomu nie patrzył na ręce, była zachęta. Ktoś złożył ofiarę, to złożył, ktoś nie złożył, to nie złożył.
Raz w miesiącu organizujemy Mszę świętą dla modlących się o dobrego męża, dobrą żonę. W kontekście tej integracji, poznawania się, ludzie bardzo chętnie po tej Mszy świętej schodzili właśnie do herbaciarni – na kawę, na herbatę, na pogaduchy.
W Roku św. Józefa zapraszacie na Elżbietańską różne grupy i widać, że inicjatywa cieszy się dużą popularnością, z uwzględnieniem przepisów sanitarnych. Czy jest to element waszego planu rozwoju, wykorzystania Roku św. Józefa?
W jakiś sposób pewnie tak. Po pierwsze dlatego, że ludzie się dowiadują o kościele św. Józefa. Mam nadzieję, że w tych kolejnych miesiącach do 8 grudnia uda nam się jeszcze kilka spotkań zorganizować, zapraszając też właśnie do herbaciarni, mówiąc trochę o Centrum. To jest oczywiście możliwość, żeby pójść w tą stronę. W maju miał mieć miejsce zjazd „Niniwy” – wiadomo, że się nie odbył, być może odbędzie się w listopadzie. Myślę, że dobrze będzie jakoś ten Rok św. Józefa potem kontynuować, oczywiście nie w takim wymiarze, jak w tej chwili. Patrząc chociażby na spotkanie ludzi pracy. Od 10 lat pierwszego maja nie było Mszy świętej dla ludzi pracy. Owszem, „Solidarność” jechała wtedy do Kalisza, ale było gros ludzi takich, którzy przecież z racji wieku, różnych innych powodów, do Kalisza nie pojechali. Dlatego ludzie pracy byli bardzo wdzięczni, że inicjatywa Mszy świętej wyszła od nas. Chciałbym, żeby w następnych latach to było kontynuowane. To jest jedna z możliwości kontynuowania Roku św. Józefa, czy będą inne – zastanowimy się.
Przyszłość?
Gospodarczo patrząc, to nie tylko w skali Centrum, choć dla niego to będzie też ważna inwestycja, budowany będzie Dom św. Józefa. Inwestycja, która się już tak naprawdę rozpoczęła, w sensie zbierania dokumentów, projektów, pozwoleń. Miejsce o tyle ważne, że to jest odbudowa byłej plebanii, która tu stała przed kościołem. Stosunkowo łatwo było uzyskać pozwolenie na odbudowę od konserwatora, ponieważ odbudowa miasta Gdańska po II wojnie światowej jeszcze się nie zakończyła. Wszystkie tego typu inwestycje zyskują bardzo prosto pozwolenie, jeśli wracamy, odtwarzamy pewną materię, która przed wojną istniała. Będzie to Dom św. Józefa z miejscami noclegowymi. Szczerze, bardzo dobry pomysł w kontekście działalności, nawet szerszej niż ta, która została założona w przypadku Oblackiego Centrum Edukacji i Kultury. To daje możliwość i większych rekolekcji na przykład, bo fizycznie będą noclegi czy pielgrzymek z naszych parafii, z innych parafii.
Za: oblaci.pl