W Wydawnictwie KUL ukazała się książka franciszkanina Wiesława Bara OFMConv „Sytuacja prawno-polityczna ministrów kultów w Meksyku”, analizująca dogłębnie nadal trudną sytuację Kościoła bojkotowanego w sposób systematyczny na arenie międzynarodowej (ale także i w mediach i kinach polskich) filmu Cristiada. To systematyczne i analityczne studium ukazuje, jak daleko jeszcze w Meksyku do uregulowania sytuacji kultu chrześcijańskiego i swobody wyznania religii po tragicznych wydarzeniach opisanych na planie filmowym tego niewygodnego filmu.
Prawie 95% mieszkańców Meksyku deklaruje, że są osobami wierzącymi, realizującymi swe przekonania indywidualnie i zbiorowo, z większym czy mniejszym zaangażowaniem w życie swojej wspólnoty religijnej. Od 1992 r. ugrupowania te mogą ponownie otrzymać status prawny w państwie, w ramach nowego typu stowarzyszeń ,zwanych religijnymi. Ich rejestr prowadzi Generalna Dyrekcja Stowarzyszeń Religijnych, stanowiąca federalny organ administracji wyznaniowej, działająca w ramach Podsekretariatu Ludności, Migracji i Spraw Religijnych w Sekretariacie Spraw Wewnętrznych. Wpis zwany konstytutywnym nie jest obowiązkowy. Oddzielny rejestr dotyczy ministrów kultów, którzy powinni być zgłaszani do wspomnianej Dyrekcji. W przypadku stowarzyszeń religijnych funkcje ministrów kultów mogą spełniać również obcokrajowcy, po pozytywnej opinii Dyrektora Generalnego Stowarzyszeń Religijnych i uzyskaniu wizy w jednostce migracyjnej działającej w ramach tego samego Podsekretariatu.
Od 1917 r. konstytucyjne uprawnienie do ustalania maksymalnej liczby czynnych ministrów kultów przyznane legislaturom stanowym, które pomijały jednak drugi człon dyspozycji – stosownie do potrzeb lokalnych, stało się narzędziem do prowadzenia wobec ministrów kultów brutalnej polityki. Przykładem mogą być wymagania wykraczające poza wskazane uprawnienie, na przykład konieczność ukończenia czterdziestego roku życia i pozostawania w małżeństwie. Było to uderzenie przede wszystkim w duchownych katolickich, zobowiązanych do celibatu, oraz w wiernych tego Kościoła. Nasilenie wrogiej polityki nastąpiło po nowelizacji Kodeksu karnego w 1926 r., doszło do przelewu krwi i niewydawania pozwoleń na sprawowanie jakichkolwiek aktów przez duchownych i definitywnego wykluczenia z posługi obcokrajowców.
Obciążony taką historia rejestr ministrów kultów, w dobie przyjętego rozwiązania dobrowolnego rejestrowania się przez kościoły i ugrupowania religijne z czym łączy się wskazanie prawnego przedstawiciela stowarzyszenia, którym wcale nie musi być minister kultu – faktycznie nie powinien istnieć. Rejestr utrzymywany jest nadal, gdyż ma istotne znaczenie w zakresie praw politycznych, które w imię proklamowanej jako historyczna zasady separacji państwa i kościołów – w jej wersji wrogiej, całkowitego poddania kontroli państwowej każdej formy kultu publicznego wspólnoty – zostały we wszystkich trzech istotnych dla nich obszarach ograniczone. Ograniczono zarówno prawa wyborcze i piastowania urzędów publicznych, jak i stowarzyszania się w organizacjach o celach politycznych, popierania kandydatów czy partii w ramach kampanii wyborczych, a wreszcie prawa w sferze wolności wyrażania opinii, korzystania ze środków służących informacji (upowszechniania i zdobywania).
Jak odnotowuje Ernesto Villanueva, „od 1917 do 1992 r. kościoły – a szczególnie katolicki – ucierpiały z tytułu pozbawienia ich osobowości prawnej; ministrowie kultu żyli w stanie konstytucyjnego zredukowania ich praw” (…) Mimo pierwszej od 1917 r. nowelizacji art. 130 Konstytucji, już po przyjęciu przez Meksyk zobowiązań międzynarodowych, zwłaszcza po przystąpieniu do Międzynarodowego Paktu Praw Politycznych i Obywatelskich oraz Amerykańskiej Konwencji Praw Człowieka w 1981 r., stopień ograniczenia podstawowych praw człowieka z uwagi na funkcję ministra kultu pozostaje nadal wysoki. Owszem, w 1992 r. obywatele Meksyku odzyskali czynne prawo wyborcze, nadal jednak zamknięta pozostaje droga do kandydowania czy ubiegania się o urząd publiczny, ewentualnie wymaga się długiego – nawet 6-letniego – oczekiwania po definitywnym, materialnym i formalnym zerwaniu z tą funkcją.
W sumie w kodeksach wyborczych – federalnym i stanowych – znajduje się przynajmniej 8 ograniczeń dotyczących ministrów kultów: nie mogą być funkcjonariuszami wyborczymi (w 23 kodeksach stanowych), choćby pomocniczymi (w 2), ani obserwatorami wyborów(w 6); zgodnie z konstytucją nie mogą kandydować w wyborach, a gdyby utracili dotychczasowy status, muszą odczekać przepisany okres (w Baja California – 6 lat); nie mogą być obecni w lokalu (26 stanów) ani prowadzić prozelityzmu (jeśli wsparcie nastąpiło poprzez przepowiadanie – kazanie, w 14 stanach wprost związano z nim sankcję). W przypadku innych domniemanych wykroczeń organ wyborczy przekazuje sprawę do Sekretariatu Spraw Wewnętrznych w celu nałożenia kary.
Z jednej strony głosi się, że takie rozwiązanie służy „czystej”, „bezwzględnej” separacji porządku religijnego od spraw politycznych, z drugiej – używa się argumentu z obowiązujących w Kościele katolickim zasad co do ubiegania się przez duchownych o urzędy, z jakimi wiąże się wykonywanie władzy cywilnej. Gdy takich racji używają politycy, czynią to wbrew konstytucyjnej zasadzie, że prawo wewnętrzne, którym się kierują stowarzyszenia religijne, nie ma znaczenia na forum państwowym. Samoograniczenie w ramach danego kościoła czy grupy religijnej nie może być argumentem za pozbawieniem praw politycznych w porządku prawnym odnoszącym się do wszystkich obywateli państwa. Używa się też argumentu z kanonicznego zakazu czynnego udziału w partiach politycznych, jaki obowiązuje duchownych katolickich, ale już całkowicie pomija się milczeniem ich obowiązek angażowania się w sprawy społeczne, które dotyczą także obywateli będących członkami wspólnot religijnych oraz ich samych.
Wzrasta pluralizm religijny mieszkańców Meksyku, wzrasta wielość tradycji. Odnosi się to również do przewodników ugrupowań religijnych. Aktualnie katolicy stanowią 83% populacji Meksyku, a ich ministrowie kultu około ¼ zarejestrowanych; licząc zaś tylko duchownych – zaledwie 15% wszystkich. W wielu religiach nie ma kapłaństwa, o czym wiedział ustawodawca, gdy przyznawał sobie prawo „uznawania za ministrów kultu” na podstawie pewnych zachowań, czynności organizacyjnych itp. Skutki tej decyzji administracyjnej ważą później przez lata na możliwości korzystania z praw politycznych przez wskazaną osobę. Trwanie przy rejestracji uchodzącego za ministra kultu, bez względu na wykonywane zadania, potwierdza opinię, że obywatele religijni są nadal uważani za zagrożenie dla porządku publicznego, stąd ich wolności polityczne są „koncesjonowane”(…)
Héctor Fix-Zamudio, uznawany za ojca konstytucyjnego prawa procesowego Meksyku, zauważył, że w meksykańskich szkołach i na wydziałach prawa naucza się o gwarancjach indywidualnych i społecznych praw fundamentalnych, ale w formie tradycyjnej, bez odniesienia do tych, które są „utwierdzone w paktach i konwencjach międzynarodowych o prawach człowieka, które zostały ratyfikowane i aprobowane zgodnie z art. 133 Konstytucji, i […] tym samym stanowią część meksykańskiego porządku prawnego” (…) Nie można również pomijać art. 27 Konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów, sporządzonej w Wiedniu dnia 23 maja 1969 r., której stroną są Meksykańskie Stany Zjednoczone. Została podpisana przez Meksyk 23 maja 1969 r., aprobowana przez Senat 29 grudnia 1972 r., ratyfikowana 25 września 1974 r.; wiąże Meksyk od dnia wejścia w życie, tj. 27 stycznia 1980 r. (…)
Szuka się więc kolejnego motywu dla uzasadnienia istniejącego ograniczenia praw politycznych ministrów kultów, tym razem wywodzi się je z ich funkcji religijnych: mają oni promować kult religijny, harmonizować sumienia wiernych według zasad i za pomocą praktyk ich religii. Zdaniem polityków nastąpiłoby zmieszanie tego, co religijne, z tym, co polityczne, gdyby minister kultu publicznie zajmował określoną postawę polityczną, bo wierni mogliby myśleć,że tę opcję polityczną muszą wybrać również oni (…)
Utrzymywanie archaicznych rozwiązań, będących wynikiem obciążeń w relacjach państwo–kościoły, mających źródło w XVIII w., nieliczenie się ze standardami i zobowiązaniami międzynarodowymi w zakresie praw człowieka wcale nie służy pokojowi, o czym świadczą coraz silniejsze protesty niekatolickich wspólnot religijnych, ich ministrów, których też dotykają restrykcje wymierzone w chwili wprowadzania w duchownych katolickich. Wyrazem antyklerykalizmu jest utrzymywanie odrębnych przepisów dla ministrów kultów – o zakazie obrażania symboli ojczyźnianych, „opierania się” prawu oraz instytucjom państwowym, w zakresie odpowiedzialności w procesie wyborczym – traktowanych nawet w uniwersyteckich rozważaniach jako „uprzywilejowanie”. W tym duchu przebiega też formacja kolejnych pokoleń, o czym świadczą tematy prac do uzyskania tytułów zawodowych.
Droga do „separacji” rozumianej jako afirmacja i rozgraniczenie wyłącznych kompetencji jest jeszcze daleka, zwłaszcza że obowiązuje jej wrogie rozumienie, zapisane w art. 130 Konstytucji wraz z instrumentami do jego egzekucji, a duży wysiłek wkłada się w uzasadnianie takiego stanu. Niektórzy politycy mówią o jego wartości historycznej i podkreślają łagodne egzekwowanie przepisów albo nawet rezygnację z ich stosowania. Jednocześnie nie chcą zmiany, by obowiązujące normy wykorzystywać nadal jako „miecz Damoklesa” względem wspólnot religijnych, a szczególnie ministrów kultów. Dowodów na to dostarczyła kampania przeciw podjętej w marcu 2010 r. inicjatywie dostosowania art. 24 Konstytucji do uniwersalnych standardów.
Owszem, Komisja Spraw Konstytucyjnych w grudniu 2011 r. przedstawiła syntezę z prawa międzynarodowego i doktryny na temat elementów wolności religijnej, które powinny być chronione, tradycyjnie jednak stwierdzono: „brak jest warunków” do pełnej nowelizacji. Próby zmian polegające na choćby częściowym przyjęciu standardów międzynarodowych, popierane przez prezydentów po 2000 r., były oprotestowywane na ulicach przez grupy pod szyldami lóż masońskich i liberałów, w imię wolności ideologicznej. Tych samych grup, które korzystają do tego z wolności słowa, wyrażania opinii, dysponują mediami, ale blokując przeprowadzenie zmian w prawie, pozbawiają podstawowych praw 100 tys. obywateli (według rejestru z końca maja 2013 r.) oraz innych, których taki status zostanie administracyjnie zadeklarowany, zwłaszcza z ugrupowań niezarejestrowanych, a także tych, wśród których oni pracują, wszak nie mogą korzystać w przekazie wiary i doktryny z podstawowych narzędzi, jakimi są współczesne środki przekazu.
Na europejskim forum popularnością cieszy się opinia Norberta Bobbio, który uważa, że aktualnie istotne jest koncentrowanie się nie tyle na podstawach praw człowieka, ile na ich urzeczywistnianiu: „Dzisiaj problemem fundamentalnym jest nie tyle ich usprawiedliwianie, co ochrona. A to nie jest problem filozoficzny lecz polityczny”(…)
W Meksyku z trudem przebija się ich „usprawiedliwianie”, trudno więc mówić o pełnej ochronie, gdy w zakresie będącym przedmiotem zainteresowania dominują zakazy i ograniczenia. Każde zaś odniesienie się ministra kultu do spraw moralnych czy społecznych może być potraktowane jako niedozwolony prozelityzm polityczny lub propaganda, jak zakaz ten poszerzyła Ustawa o stowarzyszeniach religijnych i kulcie publicznym, uzupełniona w 2010 r. o obowiązek donoszenia o zabronionych czynach. Przywołana sprawa nowelizacji art.24 Konstytucji, jak też ostatnia zmiana w Ustawie świadczą o braku woli rządzących do ochrony politycznych praw obywateli – ministrów kultów. Podjęcie tej kwestii przez niekatolickie wspólnoty religijne, zwłaszcza te, które przybyły do Meksyku ze Stanów Zjednoczonych AP, powinno zwrócić na nią większą uwagę opinii międzynarodowej.
(z zakończenia)
Wiesław Bar OFMConv, Sytuacja prawno-polityczna ministrów kultów w Meksyku, Lublin 2013, ss. 236.
Więcej (zdjęcia) na: www.franciszkanie.pl