+ ma On rację, gdy wskazuje na konieczność indywidualnego spojrzenia na sytuację kobiety, która myśli, dokonuje lub dokonała aborcji. To dramat, w którym rzeczywistość czarno- biała dawno nas opuściła. W takich sytuacjach na twarzy kobiety spotykamy przede wszystkim łzy, a nie cyniczny uśmiech.
– myli się On, gdy twierdzi, że rozmawiając o aborcji musimy patrzeć na rzeczywistość innych krajów. Oczywiście może to być lekcja dla nas, ale nie jest to żadna wykładnia, która zabierać może potrzebną w trosce o godność człowieka odwagę oraz realną ocenę sytuacji.
+ ma On rację, gdy mocno podkreśla, że nie wie, jak kobieta się czuje, gdy jest zgwałcona. W ogóle, my jako mężczyźni mało wiemy o dramacie, jaki czasem kryje się w sercach naszych dam,
– myli się On jednak, gdy aborcję eugeniczną porównuje w jednym z przypadków do „terapii daremnej.” Dziecko nie doświadcza jej w łonie (macicy) matki. Tam ma ono najlepsze warunki do rozwoju, który czasem za szybko kończy się z powodu choroby lub niepełnosprawności. Aborcja eugeniczna kieruje się logiką eutanazji, jest to zabójstwo z litości. Terapia uporczywa jest wówczas, gdy bezsensownie zadaję cierpienie, bez nadziei na efekt leczniczy. Byłaby ona możliwa po urodzeniu dziecka, gdyby np. wykonywano kolejne operacje wiedząc, że jednym efektem jest ból dziecka, a nie poprawa jego stanu. Aborcja nie ma nic wspólnego z terapią.
+ ma On natomiast rację, gdy dostrzega, że nie potrafimy rozmawiać o aborcji. Tak, okopaliśmy się „za” i „przeciw”, czasem pomijając fakty, całkiem skupieni na własnych emocjach,
– myli się On, gdy bagatelizuje prawo, które katolicka nauka społeczna określa przecież mianem „wychowawcy” społeczeństwa, W Polsce mamy przepisy, które “mówią” o dziecku poczetym i o ochronie jego życia. I to właśnie te przepisy mogą być świetną bazą do zmiany i ulepszenia praktycznych działań.
+ ma On jednak rację, gdy podkreśla, za ojcem Raniero Cantalamessa, że konieczna jest zmiana naszego działania i tworzenie kultury pro life. Zmiana prawa, bez mądrych inicjatyw może okazać się brutalna w skutkach.
– myli się On jednak, gdy zaczyna straszyć tzw. wahadłem aborcyjnym (pogorszenie sytuacji w wyniku niemądrych inicjatyw „za życiem”). Zmniejszenie liczby możliwych przesłanek aborcyjnych nie prowadzi następnie do radykalizacji przepisów po zmianie ekip rządowych. W Hiszpanii był efekt odwrotny. Lewica wprowadziła łatwą możliwość aborcji, której następnie prawica nie zlikwidowała. Na marginesie można dodać, że zaostrzenie przepisów aborcyjnych, jest w zasadzie z perspektywy dziecka poczętego ich realną liberalizacją. Wcześniej przepisy pozwalały dziecko uśmiercić, po ich zmianie pozwalają mu żyć
Bardzo dobrze, że o. Adam podjął ten temat, ma w tym wielką rację.
Za: gosc.pl