Intensywność tego czasu jak zwykle nas zaskoczyła. Choć pewnie już nie powinna. Nasi uczestnicy pod bacznym okiem prowadzących: Katarzyny Młynarskiej (Opole), Huberta Kowalskiego (Kraków) oraz Piotra Pałki (Kraków) doskonalili swoje umiejętności muzyczne. Wydaje się, że jest to rzecz dosyć istotna, zważając na formę oraz charakter spotkania. Jednak rozmowy „przy kawie” pozwoliły odczuć, że nie najważniejsza. Czas ten stał się dla wielu przestrzenią, w której spotkanie Boga w muzyce i Liturgii stało się realnym wydarzeniem w ich życiu.
Nie bez przyczyny „dla wielu”, bo było nas sto siedemdziesiąt. Tak bardzo różnych, innych pod wieloma względami. Jednak. Czy dla Boga ta liczba ma znaczenie? Czy różnice między nami w tym kontekście są istotne? Gdybyśmy przejęli na moment perspektywę Boga, okazałoby się, że to nie liczba, to nie różnice – to Twoja obecność, Twoja historia, Twoje serce ma znaczenie. Bez względu na to, czy masz lat dwanaście, czy pięćdziesiąt. Czy potrafisz czytać nuty, czy nie masz pojęcia o tym, że ta „pusta nuta z ogonkiem”, to półnuta. Ten czas niecałych trzech dni pokazuje nam to już od dziesięciu lat. I nieustannie na nowo nas zaskakuje.
Często przyjeżdżając na warsztaty, mamy głowę pełną oczekiwań – chcemy nabyć nowe umiejętności wokalne, podszkolić warsztat muzyczny, nauczyć się nowych pieśni. Jednak potem kiedy czas spotkania dobiega końca, zdajesz sobie nagle sprawę, że coś się w Tobie zmieniło.
I może wcale nie śpiewasz lepiej. Może całkiem pogubiłeś się w nutach. Ale nabierasz poczucia, że we wspólnocie Kościoła, doświadczyłeś bardzo osobistego oraz intymnego spotkania z Ojcem. Uchwycenie tego momentu, to jak przylgnięcie do Serca samego Boga.
Bo właśnie o to chodzi w śpiewie. O to chodzi w życiu. Aby przylgnąć. „Aby głos zgadzał się z duchem, a duch z Bogiem…” (św. Franciszek z Asyżu). O nic więcej.
Karolina Ruchlewicz