Kapelan szpitala bonifratrów: św. Jan Boży uczy wyjątkowego podejścia do pacjenta

Już w niedzielę będziemy w Kościele obchodzić kolejny Światowy Dzień Chorego. – Miejsca, w których chorzy znajdowali opiekę, prowadzone przez naszego założyciela, nie nazywano szpitalami, tylko domami Bożymi. Św. Jan Boży często podkreślał, że lecząc ciało trzeba docierać do duszy chorego – mówi w wywiadzie dla KAI z tej okazji o. Albert Chmielowski Dorociak OH, kapelan szpitala zakonu bonifratrów w Krakowie i rektor pobliskiego sanktuarium św. Jana Bożego.

Łukasz Kaczyński (KAI): Na co ma uwrażliwiać Światowy Dzień Chorego?

O. Albert Chmielowski Dorociak OH: – Myślę, że jest jasnym znakiem dla świata polityki, ekonomii i konsumpcji, że są wśród nas ludzie chorzy, którzy bardzo często są marginalizowani. Znajdują się na obrzeżach życia społecznego, często w swoim schorzeniu bardzo samotni, na co zwraca bardzo mocno uwagę papież Franciszek w tegorocznym orędziu na Światowy Dzień Chorego. Ten dzień to wyjątkowy sygnał, że oprócz świata radości i beztroski, jest również świat ludzkiego cierpienia, tak w wymiarze fizycznym, jak i duchowym, który wręcz krzyczy, by zwrócić na niego uwagę, bo jest w nim niezwykła prawda o rzeczywistości, która może nauczyć współczesnych olbrzymiej wrażliwości serca na drugiego człowieka.

Bonifratrzy już chyba charakteryzują się taką wrażliwością?

– Papież Pius V, zatwierdzając nasz zakon w 1572 r., ocenił, że jesteśmy „kwiatem, którego brakowało w ogrodzie Kościoła”. Świat ludzkiego cierpienia i choroby to miejsce, gdzie nigdy nie zabraknie pracy i potrzeby posługi. Dlatego nasze zgromadzenie od samego początku stara się realizować w swoim działaniu podejście nastawione w pełni na chorego. Realizujemy razem z naszymi świeckimi współpracownikami charyzmat szpitalny, który ślubujemy w czwartym ślubie, oprócz czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Pacjent musi być zawsze w centrum. Takie postrzeganie realiów świadczenia opieki zdrowotnej jest dziś ułatwione, gdyż mamy szerszą możliwość diagnostyki i leczenia, a co za tym idzie możemy choremu ofiarować lepszą opiekę. Niestety coraz częściej pacjent jest traktowany przedmiotowo, bardziej jako jednostka chorobowa i dlatego jako bonifratrzy staramy się stać na straży jego godności i praw.

Co zatem jest najistotniejsze w sprawowaniu opieki nad chorymi?

To, żeby medycyna nie była tylko proceduralna. Bo chory jest ważniejszy niż jego schorzenie. Trzeba wdrażać nastawienia na pacjenta jako osobę, a nie tylko problem kliniczny wymagający odpowiednich terapii. Chory to całość, nie tylko jego ścieżka terapeutyczna, ale również wewnętrzne potrzeby. I nie może być sam, bo często w procesie leczenia pacjentowi poświęca się tylko kilkanaście minut na obchodzie czy zabiegach, a resztę dnia jest osamotniony. A osoba zmagająca się z chorobą nie może czuć się sama. Musi być w pełni zrozumiana. To istotne zwłaszcza wtedy, kiedy nie da się kogoś wyleczyć i pozostaje już tylko otoczenie go bliskością i pocieszeniem.

Pacjenci na pewno nie czuli się samotni w placówkach prowadzonych przez waszego założyciela, św. Jana Bożego. Czego może on nauczyć sprawujących opiekę nad chorymi?

– Miejsca, w których chorzy znajdowali opiekę, prowadzone przez naszego założyciela, nie nazywano szpitalami, tylko domami Bożymi. Św. Jan Boży często podkreślał, że lecząc ciało trzeba docierać do duszy chorego. Tamte placówki były skupione na podopiecznych i charakteryzowała je niezwykle duchowa i domowa atmosfera. Człowiek chory był sercem tych miejsc, a opiekę miał tam zapewnioną przez całą dobę. Aktualnie stworzenie takiej przestrzeni jest niezwykle trudne, bo system opieki nad pacjentem często niejako generuje pewną dehumanizację troski o chorego. Staramy się jednak bardzo, by podejście św. Jana Bożego dominowało w placówkach bonifraterskich i dzielimy się nim z naszymi współpracownikami i podopiecznymi.

Kilka lat temu przy krakowskim szpitalu bonifratrów powstało diecezjalne sanktuarium św. Jana Bożego – czym jest i jakie owoce przynosi?

– Znajdują się tam relikwie św. Jana Bożego, przed którymi można pomodlić się cały dzień. Odbywają się tutaj specjalne nabożeństwa, w ramach których wierni przedstawiają swoje prośby. W sposób oczywisty obejmują one wołanie o siłę w trwaniu w chorobie i uzdrowienie, ale są również inne intencje. Ludzie proszą tutaj także o dobrego męża czy żonę, o uzdrowienie relacji rodzinnych czy sąsiedzkich oraz o dar potomstwa, bo w rodzimej Hiszpanii św. Jan Boży jest też szczególnym patronem kobiet, które nie mogą zajść w ciążę. I to co ważne – pojawia się wiele intencji dziękczynnych, co świadczy o tym, że św. Jan Boży nieustannie pełni ostry dyżur w Kościele.

Kapelan to niezwykła postać na korytarzach szpitalnych. Jednak pojawiają się obecnie coraz częstsze głosy, że taka rola jest niepotrzebna pacjentom. Czy rzeczywiście?

– Po pierwsze tylko kapłan może udzielić namaszczenia chorych, jak i wysłuchać spowiedzi – to niejednokrotnie niezwykłe dary dla ludzi cierpiących na łóżkach szpitalnych. Jeśli duchowny taką swoją posługę traktuje poważnie, to jest też wielkim wsparciem dla rodziny pacjenta, jak również personelu medycznego, który sprawuje opiekę nad chorym. Kapelan to niezwykły świadek obecności miłosiernego Jezusa, który cierpienie człowieka rozumie jak nikt inny. Co więcej duchowny w szpitalu służy nie tylko wierzącym, ale także osobom z innych wyznań, bo jego zadaniem jest umożliwienie kontaktu z przedstawicielem religii, która jest najbliższa danemu choremu. Dlatego wydaje mi się, że głosy podważające zasadność obecności kapelana w szpitalu są po prostu nieprzemyślane.

Kapelana u bonifratrów wspomaga zespół opieki duszpasterskiej. Jak go rozumieć?

– W takiej grupie znajdują się inni pracownicy szpitala, którzy poza zwyczajnymi codziennymi obowiązkami zawodowymi, troszczą się o chorych także od strony duchowej. Bo bardzo często najpierw odbywa się rozmowa z drugim człowiekiem, na przykład podczas obowiązków lekarskich, pielęgniarskich czy rehabilitacyjnych, a dopiero później następuje kontakt z kapelanem. To często świeccy członkowie takiego zespołu są źródłem informacji do kogo udać się najpierw każdego dnia i jakiej pomocy dana osoba oczekuje od kapelana. Rola takiego zespołu jest nieoceniona zwłaszcza w dużych placówkach, w których kapłan nie może od razu dotrzeć do wszystkich, którzy go potrzebują.

Jakie życzenia z okazji nadchodzącego Światowego Dnia Chorego przekazałby Ojciec cierpiącym?

– Zdrowia, ale w przypadku chorych nieuleczalnie są one puste. Mówi się, że wsparcie bliskich i przyjaciół to olbrzymia część terapii, która gwarantuje jej sukces. Dlatego przede wszystkim życzę, aby żaden pacjent nie był przenigdy sam. By swojego cierpienia nie przeżywał w osamotnieniu, ale by na jego drodze zawsze znalazł się inny człowiek, który będzie przy jego łóżku i nie wymówi się brakiem czasu. Także wtedy, gdy będą to ostatnie godziny czy minuty życia chorego.

luk/KAI

Wpisy powiązane

Kraków: podopieczni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio potrzebują zimowej odzieży

Halina Frąckowiak gościem specjalnym tegorocznej Żywej Szopki w Krakowie

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP