Abp Gądecki przewodniczył niedzielnej Mszy św., która była centralnym punktem Ogólnopolskiej Pielgrzymki Rolników na Jasną Górę. W homilii wskazał na wartości kultywowane przez środowisko rolnicze, wśród których wymienił szacunek dla rodziny i pracy, przywiązanie do Boga, a w szczególności pobożność maryjną.
Nawiązując do niedzielnej Ewangelii metropolita poznański przypomniał, że Jezus przestrzegał swoich uczniów przed niebezpieczeństwem wykorzystania jego misji do celów politycznych.
„On pragnie ukazać czysto religijne perspektywy swojego działania, o wiele ważniejsze i znacznie dalej sięgające niż perspektywy polityczne. Pragnie wyzwolenia człowieka spod władzy grzechu i śmierci. Nie chce uczestniczyć w sporze o ziemskie panowanie. Nie chce opowiadać się po stronie żadnego stronnictwa – ani po stronie lewicy, ani po stronie prawicy – bo oznaczałoby to zwrócenie się przeciwko wszystkim pozostałym. Bo wszyscy powinni zostać zbawieni. On przyszedł, aby uwolnić ludzi z sideł nienawiści, egoizmu, pożądania i tylu innych wad, to zaś nie dokonuje się siłą oręża, partyjnych wpływów czy tanich obietnic. Zwycięstwo człowieka nad złem może dokonać się tylko siłą miłości i dobra” – powiedział przewodniczący KEP.
Dodał także, że Chrystus wzywa człowieka do wyrzekania się wygodnego życia, własnych koncepcji i planów, które nie są zgodne z wolą Boga. A postawa taka oznacza także akceptację cierpienia i życiowych trudności. „Jeśli jest to konieczne, trzeba umieć wyrzec się całego świata, by ocalić prawdziwe wartości, by zbawić duszę, by ocalić obecność Boga w świecie” – podkreślił abp Gądecki.
„Jezus mówi nam, abyśmy zaparli się samych siebie i nauczyli się tracić. I to utracić – jeśli to konieczne – nawet to, co najcenniejsze, czyli życie. W pewnym sensie musimy nauczyć się wyobcowania z samych siebie. To trudna rzecz, zważywszy, że nasza cywilizacja odrzuca i zwalcza wszystkie alienacje, a proponuje jako najwyższą wartość pełną samorealizację” – wskazał metropolita poznański.
Odnosząc się do Jasnogórskich Dożynek przewodniczący KEP mówił, że są one okazją do wyrażenia wdzięczności i szacunku dla rolników za ich pracę.
„Jest to w sumie wdzięczność wobec wielu ludzi. Przecież kromka chleba, którą podnosimy do ust powstaje dzięki zbiorowemu wysiłkowi wielkiej rzeszy ludzi: rolników, młynarzy, piekarzy, transportowców i sprzedawców. Można nawet powiedzieć, że w jakimś sensie zamyka ona w sobie wysiłek znaczącej części społeczeństwa. Jest to jakiś symbol solidarności człowieka z człowiekiem” – zaznaczył abp Gądecki.
Zwracając się do duszpasterzy rolników metropolita poznański wzywał, by w swojej pracy nie dali się nigdy sprowadzić do poziomu demagogii i populizmu. Apelował, żeby wspierając rolników „mieli zawsze na względzie zasadę solidarności wszystkich grup społecznych, aktualną sytuację kraju oraz grę różnych sił politycznych i grup interesów, w którą nie mogą się dać wmanewrować ani przez nią zmanipulować”.
„Dożynki to także spojrzenie na to, co za nami. Na straty w tegorocznych uprawach rolnych sięgające prawie 900 mln zł, a może i więcej. Spowodowały je niesprzyjające warunki pogodowe, głównie wiosenne przymrozki. Deszcze i huragany zniszczyły sady, lasy i pola uprawne. Zniszczone zostały domy mieszkalne, budynki gospodarcze, maszyny rolnicze i drogi. Straty stwierdzono w tysiącach gospodarstw rolnych. Na szczęście, to bolesne doświadczenie wyzwoliło jednocześnie solidarność i konkretną pomoc. Wyzwoliło wiele bezinteresownej pomocy” – powiedział przewodniczący KEP.
Abp Gądecki przypomniał także, że w UE nie obowiązuje jednakowa stawka dopłat rolnych, bo zaprojektowano je nie dla wyrównania poziomu życia między rolnikami w Unii, lecz między rolnikami a innymi grupami zawodowymi w poszczególnych państwach.
„Wniosek z tego wydaje się następujący, polscy rolnicy pozostaną permanentną kolonią Zachodu.
Od kilku lat rolnicy obserwują stagnację w poziomie dochodów rolniczych. Mogłyby ją przerwać wyższe ceny skupu produktów rolnych, ale tu istnieje bariera systemowa. Rolnicy są rozproszeni, więc nie mają dużego wpływu na poziom cen rynkowych. Z drugiej strony odbiorcy ich produktów i firmy sprzedające środki produkcji są na tyle dobrze zorganizowani, że przechwytują największe marże i nie negocjują cen z pojedynczymi rolnikami” – podkreślił metropolita poznański.
Publikujemy treść homilii:
Abp Stanisław Gądecki
Będziesz świętować ku czci Boga swego. XXII. Niedziela Zwykła „A”. Ogólnopolskie Święto Plonów (Jasna Góra – 3.09.2017).
Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
(Jan Kochanowski, Czego chcesz od nas, Panie)
Każdego roku o tej porze gromadzimy się na ogólnopolskich dożynkach po to, by wspólnie podziękować Panu Bogu i rolnikom za tegoroczne plony oraz prosić naszego Stwórcę o dalsze błogosławieństwo w rolniczej pracy. Po dożynkach parafialnych, gminnych, powiatowych i wojewódzkich, przychodzi czas na dożynki jasnogórskie, które są rolniczym świętem narodowym. I tak oto przed jasnogórskim ołtarzem stają dzisiaj rolnicy przybyli tu z całej naszej Ojczyzny, wójtowie, sołtysi i delegacje rolników, hodowców i sadowników, a razem z nimi gromadzi się tutaj duchowieństwo, przedstawiciele Sejmu i Senatu, Władze rządowe i samorządowe, rektorzy Uniwersytetów Przyrodniczych, Izby Rolnicze, osoby zajmujące się działalnością dookoła rolniczą, ludowe zespoły artystyczne. Wszyscy razem przychodzą tutaj, aby powiedzieć Panu Bogu, że jesteśmy razem z Nim, że pamiętamy o Nim i zawsze będziemy pamiętać. Że jesteśmy ludźmi wiary i sumienia i zawsze takimi pragną pozostać.
Przychodzą tutaj jako pielgrzymi, aby złożyć w darze wieńce dożynkowe, i bochny chleba; plony pól, ogrodów i sadów jako wyraz ich wdzięczności za wszystko, co otrzymali za pośrednictwem naszej ziemi i Bożego błogosławieństwa, bo „Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł” (Jk 1,17).
Dzisiejszy dożynkowy dzień przypomina nam wszystkim o trwałych wartościach kultywowanych przez środowisko rolnicze do których należą szacunek dla rodziny i pracy, otwarcie na Boga a w szczególności cześć dla Najświętszej Marii Panny, która wydała na świat najpiękniejszy owoc naszej ziemi, Zbawiciela ludzkości.
Po tym wstępie podejmujemy teraz rozważanie na temat trzech spraw; najpierw na temat słów, które Piotr kiedyś usłyszał od Jezusa, następnie na temat tych samych słów, jakie docierają do nas dzisiaj, wreszcie na temat tego, co wnoszą w nasze życie same dożynki.
1. EWANGELIA WCZORAJ
a. Pierwsza sprawa to słowa, które Jezus skierował do Piotra dwa tysiące lat temu. Kiedy Piotr usłyszał Jezusowe pytanie „A wy za kogo Mnie uważacie ?” (Mt 16,15), odpowiedział w imieniu pozostałych: „Ty jesteś Mesjasz”, czyli Chrystus. W tym momencie Piotr nie pojmował jeszcze prawdziwej treści słowa: „Mesjasz”. Mesjasz za którym podążał on w swoich marzeniach różnił się bardzo od Mesjasza według zamysłu Bożego. Piotr pragnął Mesjasza, który by spełniał oczekiwania ludzi. Dlatego, gdy usłyszał Jezusowe słowa, że musi On iść do Jerozolimy i wiele cierpieć, że będzie zabity, nie wahał się wziąć Jezusa na bok i Go upomnieć: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”.
Odpowiedź, jaką usłyszał z ust Jezusa obróciła wniwecz wszystkie jego błędne oczekiwania i wezwała go do nawrócenia: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku” (Mt 16,23). Co znaczą te słowa?
Jezus ostrzegł nimi Piotra i apostołów najpierw przed niebezpieczeństwem wykorzystania jego misji do celów politycznych. On sam bowiem pragnie ukazać czysto religijne perspektywy swego działania, o wiele ważniejsze i znacznie dalej sięgające niż perspektywy polityczne. On pragnie wyzwolenia człowieka spod władzy grzechu i śmierci. Nie chce uczestniczyć w sporze o ziemskie panowanie. Nie chce opowiadać się po stronie żadnego stronnictwa – ani po stronie lewicy, ani po stronie prawicy – bo oznaczałoby to zwrócenie się przeciwko wszystkim pozostałym. Tymczasem to wszyscy winni zostać zbawieni. On przyszedł, aby uwolnić ludzi z sideł nienawiści, egoizmu, pożądania i tylu innych wad, tego zaś nie dokonuje się siłą oręża, partyjnych wpływów czy tanich obietnic. Zwycięstwo człowieka nad złem może dokonać się tylko i wyłącznie siłą dobra.
b. „Zejdź mi z oczu szatanie” – tymi słowami Jezus ostrzegł Piotra i apostołów przed drugim niebezpieczeństwem, jakim jest pragnienie życia bez krzyża. Użył On w stosunku do Piotra tak samo mocnych słów, jakie użył w stosunku do szatana w czasie kuszenia na pustyni („Idź precz, szatanie!”- Mt 4,10). „Szatan” w języku hebrajskim oznacza „przeciwnika”. Kto odciąga człowieka od krzyża, ten jest „przeciwnikiem” Jezusa. Jesteś dla Mnie „zawadą” (greckie skandalon), czyli przeszkodą na drodze. Sprzeciwiając się krzyżowi, Piotr opowiedział się dokładnie za taką wizją Mesjasza, do jakiej szatan namawiał Jezusa w czasie kuszenia na pustyni.
Postawa Piotra w tym momencie była postawę człowieka zmysłowego. Tę postawę opisał później apostoł Paweł : „Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić” (1Kor 2,14). Zamknięty w doczesnym tylko myśleniu, nie jest w stanie zrozumieć sensu krzyża. Ludzie także wtedy akceptowali tylko takie życie, które składa się z udanego dzieciństwa, udanej młodości, udanego małżeństwa, udanych dzieci, udanej starości, a więc życie stanowiące jedno pasmo sukcesów. Według ludzkiej logiki cierpienie jest uważane za zło, które nie powinno się im nigdy przydarzyć. „Niech nigdy to ciebie nie spotka”.
Jezus zaś uczy – jeśli to konieczne – trzeba umieć wyrzec się całego świata, aby ocalić prawdziwe wartości, by zbawić duszę, by ocalić obecność Boga w świecie (Mk 8,36-37). Piotr – chociaż z trudnością – przyjmie w końcu tę naukę i ostatecznie wejdzie w ślady Jezusa. Potwierdza to jego Pierwszy List: „to się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia. Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami” (1 P 2,20-21).
Człowiekiem duchowym stanie się także – po swoim nawróceniu – apostoł Paweł, który – jako człowiek duchowy – „rozsądza wszystko, lecz sam przez nikogo nie jest sądzony” (1Kor 2,15). Dlatego – w obliczu reakcji na zapowiedź o swoim uwięzieniu – powie: „Co robicie? Dlaczego płaczecie i rozdzieracie mi serce? Ja przecież gotów jestem nie tylko na więzienie, ale i na śmierć w Jerozolimie dla imienia Pana Jezusa” (Dz 21,13). Taka przemiana nie dotyczyła wyłącznie Piotra i Pawła, ale wszystkich apostołów, którzy – poza Janem – oddali swoje życie za Chrystusa. Nie tylko byli gotowi je oddać, ale faktycznie je oddali.
Według boskiej logiki bowiem cierpienie stanowi często niezbędny warunek dorastania człowieka do większych wartości. „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swojej chwały?” (Łk 24,26). Boska wizja życia ujmuje klęskę jako możliwy etap na drodze do zwycięstwa. Trzeba umieć przegrać, aby ostatecznie wygrać. Trzeba umieć stracić, aby zyskać. Trzeba umieć umrzeć, aby zmartwychpowstać.
2. EWANGELIA DZISIAJ
A teraz drugi temat. Co znaczą dla nas tutaj zebranych Jezusowe słowa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16,24-25).
Jezus wymaga od nas, abyśmy „zaparli się” samych siebie i nauczyli się tracić. Tracić – jeśli to konieczne – nawet to, co najcenniejsze, czyli życie. Inaczej mówiąc, mamy nauczyć się wyobcowania z samych siebie. To trudna sprawa, biorąc pod uwagę to, że nasza cywilizacja odrzuca i zwalcza wszelkie alienacje, a proponuje jako najwyższą wartość pełną samorealizację. Praca, czas wolny, kultura, każdy przejaw życia społecznego, wszystko ma służyć samorealizacji człowieka, bo człowiek ma zwyciężać a nie przegrywać. A już w żadnym przypadku nie chce tracić swojego życia.
Co o tym wszystkim myśleć? Czy rzeczywiście mamy się wyrzec samych siebie jako ludzie, aby móc naśladować Jezusa? Czy mamy wybierać między byciem ludźmi a byciem chrześcijanami? Nie, ponieważ wyrzeczenie, którego domaga się od nas Jezus jest w rzeczywistości najwyższym stopniem naszej samorealizacji. Jest naszym prawdziwym ratunkiem. Jest jedynym sposobem odnalezienia siebie, gdyż ten, kto traci swoje życie, znajduje je.
Czego się zresztą możemy spodziewać po owej samorealizacji? Może tego, że staniemy się ludźmi wykształconymi, szanowanymi, zamożnymi, całkowicie niezależnymi, dożywającymi w dobrym zdrowiu późnej starości? Ale cóż to w końcu daje? „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?” Cóż na tej drodze może nas zabezpieczyć przed śmiercią, która położy kres wszystkiemu? „Co to znaczy żyć dobrze, jeśli nie można żyć wiecznie?” – powiedział św. Augustyn.
Jezus wzywa nas do wyrzeczenia, a więc do czego? Najpierw do dostrzeżenia tego, że często cierpienie w naszym życiu ma znaczenie moralnej próby. Jest to nade wszystko próba sił ducha ludzkiego. Taka próba ma znaczenie „wyzwalające”; wyzwala ukryte siły ducha, pozwala im się ujawnić – a równocześnie staje się okazją do wewnętrznego oczyszczenia. Do tego odnoszą się słowa przypowieści o krzewie winnym i latoroślach. Każdą latorośl, która przynosi owoc, Ojciec niebieski oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy (por. J 15,2).
Wyrzeczenie się siebie samego z pewnością nie oznacza porzucenia naszych naturalnych talentów, naszych autentycznych ludzkich możliwości i zalet, lecz dotyczy wyzbycia się chorej części nas samych. Dotyczy wyrzeczenia się naszego „przeciwnika”, naszego nieprzyjaciela, który zagnieździł się w nas. Wyrzeczenia się egoisty, człowieka chciwego i pożądliwego, który kocha wyłącznie siebie i to jeszcze w sposób niewłaściwy. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,24). Ukrzyżowali człowieka grzesznego, aby powstał nowy człowiek. Człowiek, który jest naprawdę wolny. W rzeczywistości nie jest to więc żadne wyobcowanie, nie jest to alienacja, ale właśnie wyzwolenie ze stanu chronicznej alienacji – z powodu miłości Boga (ppor. R. Cantalamessa, Słowo i życie, 230-231).
3. DOŻYNKI
a. I wreszcie trzecia i ostatnia sprawa, tj. odpowiedź na pytanie, co wnoszą dożynki w życie chrześcijanina? Dożynki to znane już w czasach starotestamentalnych święto dziękczynienia Bogu za otrzymane błogosławieństwo: „Będziesz obchodził Święto Namiotów przez siedem dni po zebraniu plonów z twego klepiska i tłoczni. W to święto będziesz się radował ty, syn twój i córka, sługa twój i niewolnica, a także lewita, obcy sierota i wdowa, którzy żyją w twoich murach. Przez siedem dni będziesz świętować ku czci Boga swego, Jahwe, w miejscu, które sobie obierze Jahwe, za to, że ci błogosławi Bóg twój, Jahwe, we wszystkich twoich zbiorach, w każdej pracy twych rąk, i abyś był pełen radości” (Pwt 16,13-15).
W polskich dziejach dożynki oznaczały „dożęcie” oziminy i przyniesienie wieńca, zwanego także „wyżynkiem” właścicielowi dworu, u którego pracowano na ziemi. Dożynki odbywały się po zebraniu ziemniaków i wszystkich innych roślin, które rosły na polu. Dopiero wtedy uważano, że można świętować i dziękować Stwórcy za to, co zostało posiane, zasadzone i zebrane.
Ale – tak kiedyś, jak i dzisiaj – dożynki są także okazją do wyrażenia wdzięczności dla rolników za ich pracę. W sumie jest to wdzięczność wyrażana w stosunku do wielu ludzi. Przecież kromka chleba, którą podnosimy do ust powstaje dzięki zbiorowemu wysiłkowi wielkiej rzeszy ludzi: rolników, młynarzy, piekarzy, transportowców i sprzedawców. Można nawet powiedzieć, że w jakimś sensie symbolizuje ona wysiłek znaczącej części społeczeństwa. Jest to również jakiś symbol solidarności człowieka z człowiekiem.
b. W czas dożynkowy roztropny gospodarz przypomina sobie najpierw, że dla niego ważniejszą sprawą niż uprawa roli jest uprawa własnego sumienia. Jeden z Ojców Kościoła – zwracając się do rolnika – tak mu radzi: „Kiedy … przechadzasz się po polu i przyglądasz się swojej ziemi, zważ, że ty także jesteś polem Chrystusa, i dbaj także o siebie jak o swoje pole. … uprawiaj własne serce, aby było piękne dla Pana” (św. Paulin z Noli, List 39, 3 do Aprusa i Amanda). Tak – szczególnie w dniu dożynek – rolnik uświadamia sobie, że on sam jest nie tylko siewcą i żniwiarzem, ale również uprawną rolą Bożą (1Kor 3,9) i podobnie jak każdy inny człowiek musi uwolnić się od człowieka grzesznego, aby powstał w nim nowy człowieka. Wie bowiem, że kiedyś nadejdzie Boski Żniwiarz, który odrzuci plewy a ziarno dobrych uczynków zgromadzi w swoich śpichlerzach (Mt 21,33).
Dlatego jest nam potrzebna nie tylko ekologia środowiska materialnego, która broni nas od produkcji żywności skażonej a jednocześnie od zatrucia przyszłych pokoleń, ale jeszcze bardziej potrzebna jest ekologia człowieka, rozumiana jako troska o jego zdrowy rozwój duchowy, od którego przecież w dużej mierze zależy później los środowiska materialnego.
Z racji na tę właśnie ekologię ducha są tutaj razem z nami duszpasterze rolników, którzy – jako przewodnicy Ludu Bożego – są wezwani do tego, by przyczyniać się do odnowy moralnej rolników. Oni proszą Boga o dobre wywiązanie się ze swojego duszpasterskiego zadania a także o roztropność dla siebie. O to, by w swojej duszpasterskiej pracy pośród rolników nie dali się nigdy sprowadzić do poziomu demagogii i populizmu, ani nie tworzyli pozorów „walki o słuszną sprawę” dla pozyskania ludzkiego poklasku, ale – aby wspierając rolników w słusznym dążeniu do uzyskania godnych warunków życia – mieli zawsze na względzie zasadę solidarności wszystkich grup społecznych, aktualną sytuację kraju oraz grę różnych sił politycznych i grup interesów, w którą nie mogą się dać wmanewrować ani przez nią zmanipulować.
c. Dożynki to także spojrzenie na to, co za nami. Na straty w tegorocznych uprawach rolnych sięgające – jak powiadają – prawie 900 milionów złotych. Spowodowały je niesprzyjające warunki pogodowe, głównie wiosenne przymrozki i deszcze a potem huragany, które zniszczyły sady, lasy i pola uprawne. Zniszczone zostały domy mieszkalne, budynki gospodarcze, maszyny rolnicze i drogi. Straty stwierdzono w tysiącach gospodarstw rolnych. Na szczęście, to bolesne doświadczenie wyzwoliło jednocześnie falę ludzkiej solidarności. Wyzwoliło wiele bezinteresownej pomocy a jednocześnie nauczyło nas boleśnie tego, że nie panujemy nad wszystkim.
Niezbyt radosne jest i to, co przed nami, a mianowicie, że nic na to nie wskazuje, aby w Unii Europejskiej miała obowiązywać jednakowa stawka dopłat. Z jednej strony nie ma pieniędzy na to, aby wszystkie kraje UE wyrównały w górę do stawek obowiązujących w małych bogatych krajach jak Holandia, Dania i Malta (ok. 400 euro/ha). Z drugiej strony rządy bogatszych państw z obawy przed własnymi wyborcami nie będą też chciały równać w dół do średniej unijnej (która wynosi około 240 euro/ha). Dopłaty będą zatem różne w różnych krajach, bo zaprojektowano je nie dla wyrównania poziomu życia między rolnikami w Unii, lecz między rolnikami a innymi grupami zawodowymi w poszczególnych państwach”. Wniosek z tego jest wydaje się następujący, polscy rolnicy pozostaną permanentną kolonią Zachodu.
Od kilku lat rolnicy obserwują też pewną stagnację w kwestii dochodów rolniczych. Mogłyby ją przerwać wyższe ceny skupu produktów rolnych, ale tu istnieje pewna bariera systemowa. Rolnicy są rozproszeni, więc nie mają wielkiego wpływu na poziom cen rynkowych. Z drugiej strony odbiorcy ich produktów i firmy sprzedające środki produkcji są na tyle dobrze zorganizowani, że przechwytują największe marże i nie negocjują cen z pojedynczymi rolnikami.
Produkcja rolna opłaca się – jak mówią – dopiero od około 50 hektarów w górę. Dopiero wtedy opłaca się inwestować i można wynegocjować lepsze ceny środków produkcji, lepsze ceny skupu, a czasem nawet wieloletnie kontrakty. Dlatego rolnicy trzymają każdy kawałek pola, bo traktują go jak inwestycję, która z każdym rokiem przynosi wpływy z dopłat. W takich warunkach małym gospodarstwom trudno stać się średnimi, bo żaden sąsiad nie sprzeda im swojej ziemi (por. dr Justyna Góral, W Polsce rolnictwo opłaca się od 50 ha. Obserwator Finansowy).
Wszystkie te troski i wyzwania świata rolniczego każą nam dzisiaj z jeszcze większym szacunkiem patrzeć na pracę rolnika, która – ze względu na jej uzależnienie od natury – jest wystawiona na znacznie większe ryzyko, aniżeli praca w innych gałęziach gospodarki. A jednak – pośród tak wielu trosk świata rolniczego – sami rolnicy nie powinni tracić wiary w pomoc Bożą: „Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo <Boga> i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy” (Mt 6,31-34).
Między innymi także dlatego warto pamiętać o tym, że świąteczny odpoczynek jest prawem człowieka a nie jego przywilejem. Jeśli Bóg „odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie” (Rdz 2,2), to tym bardziej potrzebują tego ludzie – stworzeni przecież na Jego obraz – którzy winni korzystać z odpowiedniego wypoczynku i czasu wolnego. Człowiek wierzący winien – w niedzielę i w inne nakazane dni świąteczne – powstrzymać się od „wykonywania prac lub zajęć, które przeszkadzają oddawaniu czci należnej Bogu, przeżywaniu radości właściwej dniowi Pańskiemu, pełnieniu uczynków miłosierdzia i należnemu odpoczynkowi duchowemu i fizycznemu” (zob. KNSK, 284).
ZAKOŃCZENIE
Na koniec więc, dziękujemy Bogu za zebrane plony. Dziękujemy wam, drodzy rolnicy, za waszą ciężką, ale i pełną radości pracę, która jest uczestnictwem w czymś wielkim i ważnym dla całej naszej Ojczyzny. Dziękujemy za wasze poszanowanie dla tradycji i przywiązanie do wiary oraz prosimy Boga o błogosławieństwo dla pracy rolniczej na przyszłość.
Nie zapominajmy też o tym, że gościnność jest dla Polaków wartością, z której jesteśmy dumni. Powinna ona znaleźć swoje odzwierciedlenie także w odniesieniu do ukraińskich przybyszów. Przybywając do Polski pracują oni przecież na polach i w sadach, budując nasze wspólne dobro. Wielu z nich podejmuje pracę daleko od domu rodzinnego, w otoczeniu pozbawionym wsparcia najbliższych przyjaciół, niejednokrotnie poniżej swoich kompetencji zawodowych i aspiracji. Trzeba odnosić się z uznaniem do ich trudu podejmowanego w imię odpowiedzialności za przyszłość ich rodzin. Warto, by poczuli się u nas dobrze, podobnie jak my chcielibyśmy, aby czuli się nasi rodacy emigrujący do innych krajów (por. Oświadczenie Rady Społecznej przy Arcybiskupie Metropolicie Poznańskim na temat imigrantów z Ukrainy – Poznań, dnia 10.05.2017).
Tak więc, im bardziej rozpowszechnia się dzisiaj ludzka niewdzięczność, tym bardziej trzeba dziękować Bogu i ludziom. Dlatego, z miłości do Boga i do człowieka, gromadzimy się tutaj na Jasnej Górze, aby złożyć na mszalnej patenie ziemski chleb i – oczekując cudownej przemiany – wypowiadamy pełne wdzięczności słowa ofiarowania: „Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, owoc ziemi oraz pracy rąk ludzkich. Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia”.
Za: www.episkopat.pl