– Twój dom jest tam, gdzie Chrystus – przypomniał o. Marcin Ciechanowski, podprzeor Jasnej Góry podczas Mszy św. wspólnotowej w dzisiejsze święto paulinów – bł. Euzebiusza z Ostrzyhomia, założyciela zakonu. Zjednoczeni przez niego na ziemi węgierskiej w XIII w. pustelnicy przyjęli regułę i otrzymali nazwę Zakon św. Pawła Pierwszego Pustelnika. Paulini, którzy ukochali krzyż i Matkę Bożą, od siedmiu wieków łączą kontemplację z działalnością apostolską.
Paulini w Bożym Domu od ponad 700 lat
– Dziś, my paulini, dziękujemy Bogu, że dał bł. Euzebiusza, który dał nam dom ponad siedemset lat temu. Zakon to nie klasztor, ale to jest i powinien być dom. I choć tworzymy konstelację różnych osób, to każdy z nas przyszedł tu ze względu na Chrystusa, który nas powołał – mówił w homilii o. Ciechanowski. Zauważył, ze choć dziś człowiek buduje doskonałe i estetyczne domy, to często czuje się w nich osamotniony, bo „bez relacji z Bogiem jesteśmy bezdomni”.
Kaznodzieja przypomniał, że zalążek Kościoła zrodził się w Wieczerniku w Dzień Pięćdziesiątnicy we wspólnocie, która tworzyli apostołowie z Maryją, a więc nie są to tylko więzy urzędu, ale również rodzinne. A pokazując narodziny Kościoła w kolejnych miejscach w Dziejach Apostolskich, zwrócił uwagę, że jego zaczynem stawały się konkretne rodziny jak np. dom setnika Korneliusza, dom strażnika więzienia czy Kryspusa, przełożonego synagogi. – Bóg założył nam dom-Kościół i chce, żebyśmy do niego przychodzili. Zadomowić można się w nim, kiedy pośród nas jest Jezus Chrystus – zachęcał zakonnik.
O. Ciechanowski podkreślił, ze najwspanialsza okazją, by Bóg zadomowił się w człowieku, jest Eucharystia. – Eucharystia jest najwspanialszą okazją, żeby Bóg znalazł we mnie swój dom, żeby zakorzenił się we mnie, w tobie i po to przychodzimy do świątyni, do Jego domu, bo On chce przyjść i uczynić z nas swój dom, świątynie, którą sobie upodobał – przekonywał.
Paulini, obok dominikanów i franciszkanów, są jedną z trzech wielkich rodzin zakonnych, które mają swe początki w XIII w. Wtedy to Euzebiusz kanonik katedralny w Ostrzyhomiu na Węgrzech, ukrywając się w lasach podczas najazdu tatarskiego, zetknął się z przebywającymi tam pustelnikami. Zgromadził ich w jedną wspólnotę, stając się założycielem zakonu, który przetrwał mimo burzliwych dziejów i trudnej historii, zwłaszcza podczas najazdów tureckich w XVI w., kasat w XIX w. czy komunistycznych represji czasów reżimu komunistycznego w Europie.
– Dla mnie bł. Euzebiusz jest wzorem człowieka, który odnajduje swoją wolność w Bogu i nie daje się zniewolić warunkami zewnętrznymi – podkreślił o. Jakub Szymczycha i zwrócił uwagę, że założyciel zakonu „w okolicznościach wojny i podziału znalazł jednak ukojenie w Bogu i nie pozwolił, aby te warunki zewnętrzne, dezintegracja państwowa, zdestabilizowały jego duszę”.
Łączą ogień z wodą
Paulini są zakonem, który łączy kontemplacyjne życie mnicha – sam na sam z Bogiem – z życiem we wspólnocie. Zakonnicy oddając się modlitwie za świat w odosobnieniu klauzury, także w ten świat wchodzą z posługa duszpasterską.
– Miejsca, gdzie się łączymy to modlitwa i wspólny posiłek. Mijamy się, rozmawiamy, ale te posiłki są dla nas ważne. Kiedy mamy jakąś trudność, bo człowiek nie jest maszyną, nawet zakonnik na Jasnej Górze, to potrzebuje wspólnoty, żeby można było się wyżalić, albo się wyspowiadać u brata. Pójdziesz na modlitwy i wtedy, kiedy nawet nie masz na to ochoty, sił, to bracia cię w tej modlitwie podniosą. To wspólnota cię trzyma w ryzach, ponieważ jest dla ciebie taką przestrzenią, gdzie oni nie pozwalają ci upaść – wyznaje o. Paweł Subik.
Dla PaulMary Nwaozuzu Chimaeze z Nigerii, który jest paulińskim nowicjuszem, właśnie doświadczenie zakonnej wspólnoty stało się jednym z ważnych elementów odkrywania powołania. – Patrząc na współbraci, widząc jak żyją, jest to dla mnie zupełnie nowe i wspaniałe doświadczenie. Mogę służyć Bogu z lekkością, bez stresu i zabijania samego siebie, bez pozbawiania się własnej osobowości, mogę być sobą i służyć Bogu z radością – podkreśla br. PaulMary.
– Wstajemy o 6.00 i, albo idziemy na Mszę św. do Kaplicy Matki Bożej, albo idziemy do kaplicy zakonnej na modlitwy. Jest też rozmyślanie. Dla mnie związane jest ono z czytaniem Pisma Świętego. Czytam wybrane teksty porównuję je i wyciągam coś dla siebie i to pracuje w moim sercu przez cały dzień – opowiada o zakonnej codzienności o. Paweł. Po śniadaniu każdy zakonnik oddaje się wyznaczonym obowiązkom: to posługa w konfesjonale, przygotowanie do kazania, bo Msze św. zakonnicy sprawują od 6.00 rano, nieraz do północy. W południe spotykają się na wspólnej modlitwie i obiedzie. Po nim jest czas na czytanie książki czy chwile odpoczynku. Następnie modlitwa, czyli nieszpory, kompleta, kolacja i powrót do dalszych obowiązków – wylicza paulin. O. Paweł podkreśla, że mimo wielu obowiązków, dziś nie wyobraża sobie innego życia. – Jak przyjechałem na Jasną Górę to trochę się przeraziłem, ale wiedziałem, że Maryja mnie tu chciała – mówi zakonnik. – I jest się dla ludzi – podkreśla, bo mnich nie żyje dla siebie, ale jak uczy św. Paweł „w życiu i w śmierci należymy do Pana”. I ta przynależność do Chrystusa to dzielenie się Nim z ludźmi, to apostolstwo: docieranie do innych z Dobrą Nowinę i miłosierdziem Boga, zwłaszcza przez posługę w konfesjonale. W ubiegłym roku jasnogórscy spowiednicy poświęcili pielgrzymom 21.310 godzin, służąc w konfesjonale poprzez sprawowanie sakramentu pojednania.
Gdziekolwiek paulini posługują – czy na Jasnej Górze, którą w ubiegłym roku odwiedziło ok. 2, 5 mln pielgrzymów i turystów, czy w małym klasztorze w Kamerunie – wszędzie usiłują rozwijać w sobie ideał życia w kontemplacji Boga, przy równoczesnym otwieraniu się na potrzeby współczesnego człowieka.
Dziś paulini pełnią posługę w 17 krajach na 4 kontynentach. Są m.in. na Węgrzech, Ukrainie, Białorusi, w Chorwacji czy Hiszpanii, w Stanach Zjednoczonych i Australii. Posługują na misjach w Kamerunie i RPA, gdzie są już rdzenne paulińskie powołania.
W tym roku paulińskie świętowanie naznaczone są szczególną pamięcią o białych zakonnikach posługujących w Ukrainie, gdzie mają pięć domów, w tym w zniszczonym Mariupolu, gdzie zakonnicy musieli pod ostrzałem pocisków uciekać z przyłożoną do głowy bronią. W pozostałych placówkach: Browarach koło Kijowa kościół służy też jako schron, w Kamieńcu Podolskim klasztor zamieniony został w całości na dom dla uciekinierów ze wschodniej Ukrainy. W Różynie i Satanowie cały czas posługują zakonnicy.
BP @JasnaGóraNews/mir / Jasna Góra
KAI