Abp Stanisław Gądecki
Wniebowzięta. 350-lecie sanktuarium (Kalwaria Pacławska – 13.08.2018)
Po powrocie z pielgrzymki do Ziemi Świętej kasztelan krakowski i wojewoda podolski Andrzej Maksymilian Fredro (1620-1679) postanowił możliwie jak najwierniej przenieść atmosferę Męki Pańskie z Jerozolimy w okolice Przemyśla i wzniósł tutaj pierwszą Kalwarię.
Był to zresztą nie tylko wynik jego pielgrzymki do Ziemi Świętej, ale raczej odbiciem całego jego sposobu myślenia, który ujawnił w swoim dziele – napisanym w roku 1660 – a zatytułowanym „Scriptorum…”. Pisze w nim tak: …władca katolicki powinien troszczyć się o sprawy świętego kultu w nie mniejszym stopniu niż o kwestie polityczne związane z dobrem ogółu. Każdy bowiem panujący, jeśli nie chce być uznany za złego, z racji swej mocy powinien być pierwszym strażnikiem religii we własnym królestwie, ze względu na poważanie i władzę – pierwszym jej krzewicielem…” (Andrzej Maksymilian Fredro, Scriptorum Seu Togae et Belli Notationum Fragmenta, Warszawa 2014, s. 169.171). Następnie przytacza racje, dla których należy to czynić: „…gdy zabraknie gdzieś troski o religię i cześć Bożą, najpierw rodzi się zawiść, z niej zaś niezgoda, a potem ucisk słabszych, rozruchy wśród obywateli, zewnętrzne wojny, zaburzenia dotychczasowego porządku i wynikająca stąd ruina narodów. Dlatego dobry władca i lud, który pragnie na długo zapewnić bezpieczne trwanie Rzeczypospolitej, o nic nie powinien starać się tak, jak o zachowanie kultu Boga i powszechne szerzenie pobożności wśród obywateli” (tamże, s. 475). Wreszcie konkluduje: „Jak długo król i lud wytrwale zachowywać i podtrzymywać będą wiarę katolicką i kult Dziewicy Matki Boskiej […] tak długo, z Bożą łaską, imię Polaków i ich Rzeczpospolita oraz wolność (przyjmij to za prawdziwą przepowiednię) przetrwają” (tamże, s. 545).
Dzisiaj więc, gdy świętujemy 350. lecie istnienia Kalwarii Pacławskiej – zwanej Jerozolimą Wschodu i Jasną Górą Podkarpacia – najpierw dziękujemy Bogu za to, że w tym miejscu została zachowana intencja fundatora. Że – dzięki nieprzerwanej pracy franciszkanów – możemy radować się zachowaną wiarą katolicką, żywym kultem do Bogarodzicy Dziewicy oraz dobrem, jakim jest nasza Ojczyzna.
Głównym celem naszego dzisiejszego liturgicznego zgromadzenia jest szczere pragnienie oddania jak największej chwały Matce Bożej Wniebowziętej.
- WNIEBOWZIĘTA
W pośrodku sierpnia Kościół na Wschodzie i na Zachodzie przeżywa jej uroczystość, zwaną też świętem Zaśnięcia, Przejścia, albo Przeniesienia Maryi do nieba. Dzięki tej uroczystości oddajemy cześć Maryi, która – po swojej śmierci w Jerozolimie i pogrzebaniu w Dolinie Jozafata – z duszą i ciałem została wyniesiona do nieba. Dziś Maryja objawia się światu obleczona w słońce, z księżycem pod Jej stopami, a na Jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu (por. Ap 12,1), przekraczająca próg ojczyzny niebieskiej.
Ku szczytom nieba podąża
Maryja, jasna jutrzenka,
Wspanialsza blaskiem od słońca
I od księżyca piękniejsza
(z hymnu na Godzinę Czytań uroczystości Wniebowzięcia)
a) Pierwszym etapem tej tajemnicy było „zaśnięcie”, czyli śmierć Maryi. Do tego wydarzenia Maryja była przygotowana, ponieważ śmierć została jej zapowiedziana wcześniej przez „wielkiego anioła” (Transitus R, czyi Opowieść Jana Teologa o uśnięciu świętej Bogurodzicy, II). Maryja była przygotowana do śmierci a towarzyszyła Jej wiara, że sam Chrystus przybędzie po jej duszę (Transitus R.., XII).
Wydarzenie to – jak twierdzi (Transitus Melitona z Sardes, II,1.3) – miały miejsce w drugim roku po wniebowstąpieniu Chrystusa. Na wieść o bliskiej śmierci Matki Zbawiciela do Jerozolimy przybyli apostołowie – z wyjątkiem Tomasza, który znowu nie zdążył na czas podobnie jak w dniu Jezusowego zmartwychwstania.
Pod dłuższej rozmowie i modlitwie z apostołami, Maryja położyła się w niedzielę na swoim łożu. A kiedy nadeszła godzina trzecia (czyli nasza godz. 9.00 rano) zstąpił Chrystus wraz z Michałem i Gabrielem oraz mnóstwem aniołów. „Pan ją pozdrowił, wziął świętą jej duszę, oddał w ręce Michała, a otoczył ją skórami, których blask zaiste, był nie do opisania. My natomiast, apostołowie, ujrzeliśmy duszę Maryi, którą przekazał w ręce Michała, a miała ona doskonałą formę człowieczą, tyle że nie miała kształtu ani kobiety, ani mężczyzny, a jedynie była obdarzona podobieństwem wszelkiego ciała, a blask jej był siedmiokroć większy [od słońca]” (Transitus R, XXXV). „Zaprawdę, została wzięta dusza błogosławionej Maryi i została złożona w raju, dnia piętnastego miesiąca sierpnia” (Zakończenie RKPS. Lat. Nr 3550 – Bibl. Nation., Paris, 7).
Tak więc dzieje końca ziemskiego życia Maryi przypominałyby – w paradoksalny sposób – do złudzenia dzieje Jezusa, jej Syna. Tak jak Jezus umarł, został złożony do grobu, zmartwychwstał i wstąpił do nieba, podobnie stało się z jego Matką.
„Wydarzyło się to całkiem słusznie, ponieważ Maryja pierwsza uwierzyła w Syna Bożego. Pierwsza przyjęła i wzięła Go na swoje ręce gdy był jeszcze dzieckiem. Ona też przyjęła Ewangelię i nią żyła, dlatego Syn ją pierwszą wziął w ramiona, aby wprowadzić – z duszą i ciałem – do wiecznego królestwa Ojca (por. papież Franciszek, Maryja pierwsza została wzięta do nieba. Rozważanie przed modlitwą ‘Anioł Pański’ – 15.08.2016). Tak, ciało Maryi – podobnie jak ciało Jej Syna – doznało skutków grzechu, ale nie grzechu swojego, lecz grzechu świata, naszego grzechu. Maryja zaznała przecież poniżenia ubóstwa, poniewierki na obczyźnie, przede wszystkim zaś była świadkiem i współuczestniczką odrzucenia, cierpień i śmierci swojego Syna. Przez nasz – zdeformowany grzechem – świat przeszła bez reszty oddana Bogu również swoje ciało oddała Bogu całe święte i czyste, nie zeszpecone niczym, co mogłoby się Bogu nie podobać.
b) Gdy apostołowie siedzieli przy grobie rozmawiając o wierze, ponownie przybył Chrystus – z Michałem i Gabrielem – i rozkazał Michałowi wziąć ciało Maryi na chmurę i złożyć je w raju, na wschodzie (Transitus R, XLVII). Gdy aniołowie zbliżyli się do raju, „złożyli ciało Maryi po drzewem życia. I przyniósł Michał jej świętą duszę i złożył ją w Jej ciele” (Transitus R, XLVIII).
Sam moment Wniebowzięcia zostaje uzupełniony opisem naocznego świadka, którym był apostoł Tomasz: „Tomasz niespodziewanie został przywiedziony na Górę Oliwną i ujrzał jak najświętsze ciało dążyło do nieba,…, Wtedy przepaska, którą opasali apostołowie najświętsze ciało, została zrzucona z nieba błogosławionemu Tomaszowi. Podniósł ją, ucałował i składając Bogu dzięki, ponownie udał się do Doliny Jozafata” (Transitus Józefa z Arymatei, XVII). Zastał tam jeszcze czuwających apostołów, których zapytał: „‘Gdzie złożyliście jej ciało?’ Oni wskazali palcem grób. On zaś rzekł: ‘Nie ma tam ciała zwanego najświętszym’….Wtedy prawie już zagniewani przystąpili do grobu, który był na nowo wykuty w skale, podnieśli kamień, ale gdy nie znaleźli ciała, nie wiedzieli, co rzec, bo przekonały ich słowa Tomasza” (Transitus Józefa z Arymatei, XIX).
Tak kończy się historia Wniebowzięcia Maryi z duszą i ciałem do nieba. Wczytując się w starożytne o niej relacje stosunkowo łatwo zauważymy w nich duże podobieństwo do ewangelijnych tekstów o Śmierci, Zmartwychwstaniu i Wniebowstąpieniu Pańskim. Wskrzeszenie i Wniebowzięcie Matki jest jakby echem Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia jej Syna. A chociaż Nowy Testament zachowuje pełną szacunku ciszę na temat końca ziemskiego życia Maryi, to jednak prawda ta jest w jakiś sposób obecna w Ewangeliach, które zawsze ukazują Najświętszą Maryję Pannę jako całkowicie zjednoczoną z osobą i z dziełem jej Syna. Z tego – w naturalny sposób – rodziła się prawda o Jej udziale w chwale niebiańskiej. Tajemnica przejścia Jej Syna do nieba zostaje dopełniona chwalebnym przejściem do nieba Jego Matki.
2. CHRZEŚCIJANIE
a) Wniebowzięcie jest tajemnicą, która w pierwszym rzędzie dotyczy samej Maryi, ale dotyczy ona także każdego z ochrzczonych; dotyczy także naszej przyszłości. Wniebowzięcie ukazuje nam nasze przeznaczenie. We Wniebowzięciu Maryi podziwiamy chwałę, do której został powołany każdy z nas i cały Kościół.
Maryja poprzedza nas wszystkich na drodze, na którą weszliśmy przez chrzest, wiążąc nasze życie z Chrystusem. Jej Wniebowzięcie zachęca nas do większego zaufania Bogu; do postępowania zgodnie z Jego Słowem, do rozeznawania każdego dnia Jego woli i wypełniania jej, bo to jest droga, która otwiera nam bramy nieba. Dzięki temu radość skromnej dziewczyny z Galilei wyrażona w hymnie Magnificat może stać się śpiewem nas wszystkich, którzy oczekujemy Pana pochylającego się nad nami i biorącego nas ze sobą do nieba.
b) Trudno nam dzisiaj sobie wyobrazić, jak bardzo nauka o tym, że także nasze ciała są przeznaczone do zbawienia szokowała starożytnych pogan. „Podwójna to przewrotność – oburzał się na tę prawdę Marcus Cornelius Fronto z Cyrty (+ 166) – i więcej niż jedna głupota: niebu i gwiazdom, które tak zostawiamy schodząc z tego świata, jak je zastaliśmy, kiedyśmy się urodzili, przepowiadać koniec, a sobie samym – którzy podobnie jak urodziliśmy się, tak pomrzemy – obiecywać po śmierci, kiedy już nie będziemy istnieć, życie wieczne!” Fronton był nie byle kim, był filozofem i nauczycielem przyszłego cesarza Marka Aureliusza.
Starożytni Grecy fascynowali się pięknem młodego ciała, ale odwracali się od ciał starych, chorych, okaleczonych, widząc w nich zapowiedź nadchodzącego rozkładu. Uważali, że ciało nie pochodzi od Boga i nie ma dostępu do sfery wiekuistej. Co więcej, byli przeświadczeni o tym, że ciało jest czymś mało ważnym dla naszego człowieczeństwa, że o naszym człowieczeństwie stanowi dusza, ciało zaś jest tylko jej zewnętrzną powłoką. To między innymi dlatego wśród ówczesnych pogan tak popularne były wierzenia w reinkarnację.
Starożytni filozofowie trafnie wyczuwali poniżenie, w jakim znalazł się człowiek. W tym tylko nie mieli racji, że to poniżenie wiązali z naszą cielesnością. Tymczasem to nie ciało nas poniża, ale poniża nas grzech. Grzech poniża nasze ciała (por. Jacek Salij OP, Rehablitacja ciała).
c) Wniebowzięcie przypomina nam, że życie Maryi, podobnie jak życie każdego chrześcijanina, jest drogą naśladowania Jezusa. Jest drogą, która ma wyraźnie określony cel, tym celem jest ostateczne zwycięstwo nad grzechem i śmiercią oraz pełne zjednoczenie z Bogiem, bo – jak mówi Paweł w Liście do Efezjan – Ojciec nas „wskrzesił i […] posadził na wyżynach niebieskich w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,6). To oznacza, że przez chrzest już zostaliśmy wskrzeszeni i zasiadamy na wyżynach niebieskich w Chrystusie Jezusie, ale musimy w ciele osiągnąć to, co już zostało zapoczątkowane i dokonało się w chrzcie.
Trzeba więc zabiegać o to, by nasze ciało już teraz było świątynią Ducha Świętego (1 Kor 6,19). Już teraz można pracować nad przywracaniem naszym ciałom ich godności. Rzecz jasna, tego rodzaju praca może być skuteczną tylko w Chrystusie i tylko dzięki Jego łasce.
Apostoł Paweł daje nam w tym względzie ogólną radę: „Jak oddawaliście członki wasze na służbę nieczystości i nieprawości, tak teraz wydajcie członki wasze na służbę sprawiedliwości, dla uświęcenia” (Rz 6,19). W praktyce znaczy to: używajmy naszych rąk, nóg i języka do czynienia dobra, a nie zła. Niech nasze lęki, uczucia i pożądania przenika zawierzenie Bogu i miłość bliźniego. Starajmy się nasze choroby, cierpienia, starość i inne utrapienia, jakich nie da się uniknąć przemieniać w krzyż przybliżający nas do Boga. Właśnie, „Oddając ciała nasze na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12,1), przygotowujmy je do chwalebnego zmartwychwstania.
d) Realizacja tego rodzaju rady dzisiaj wydaje się trudniejsza, aniżeli w czasach Jezusowych, ponieważ ten świat został prawie całkowicie opanowany przez tzw. ideologię ponowoczesności. Ta ideologia istotowo zmienia sytuację duchową Europy. Pod jej wpływem społeczeństwa ponowoczesne przyjmują cechy społeczeństw utopijnych, czyli zaczynają wierzyć w możliwość osiągnięcia ziemskiej nieśmiertelności i doskonałości. Posługując się myślą Antonio Gramsciego i szkoły frankfurckiej, dokonano rewolucyjnej zmiany charakteru nadbudowy, czyli dokonano zmiany kultury, z której uczyniono narzędzie ideologii. Cała energia tej nowej ideologii skierowana jest na wyzwolenie, na emancypację. Jest ona przeznaczona na wyzwolenie się od tradycyjnych struktur, które mają – rzekomo – człowieka zniewalać i alienować. Proces ten przypomina obieranie cebuli – warstwa po warstwie – aż do skutku.
Dochodzi do odwrócenia systemu wartości. Kulturę wyrzeczenia oraz ideały ma zastąpić kultura natychmiastowego spełnienia i przyjemności. Wolność ma odtąd oznaczać wyłącznie oswobodzenie się od nakazów i norm. Skutkiem tego ma nastąpić oddanie człowieka we władzę jego popędów, które zaczynaj nim rządzić, redukując go do stanu zwierzęcego. Wolność ma oznaczać odtąd nieograniczoną konsumpcję, która staje się religią.
Potężna mniejszość, która kieruje tym procesem, udaje potężną większość, posługując się orężem szyderstwa. Piętnuje się ludność trzeciego świata, która odmawia udziału w programach planowania rodziny. Piętnuje się rodziców za to, że ich dzieci coś ryzykują, by okazać siłę charakteru. Piętnuje się rodziny wielodzietne, które przedkładają bogactwo ludzkich relacji nad liczbę posiadanych przedmiotów. Wszystko to jest uważane przez ponowoczesność za przestępstwo.
Tym razem narzędziem do osiągnięcia tego celu przez autorów tej ideologii nie jest już tradycyjny terror – który tak w przypadku Rewolucji francuskiej, jak i rewolucji bolszewickiej oraz rewolucji nazistowskiej – okazał się ostatecznie nieskuteczny, lecz jego miękki odpowiednik, czyli coraz szczelniejszy system prawny, stojący na straży nowej ideologii oraz przemoc symboliczna, uprawiana przez media oraz ośrodki opiniotwórcze. Jeśli ktoś coś mówi, nie trzymając się narzuconych ścieżek, media reagują natychmiast, zarzucając mu populizm.
Przez swój materialistyczny charakter ponowoczesność pozostaje ideą głęboko marksistowską, starającą się usunąć wszelką myśl metafizyczną a nawet sama obecność Boga, spychając religię do sfery ściśle prywatnej. Gdy np. Słowacja – z okazji 1500. lecia misji świętych Cyryla i Metodego – wybiła na swojej monecie o nominale 2 euro podobiznę tych świętych, Komisja Europejska natychmiast zażądała usunięcia z tych podobizn aureole i krzyże. Głos ludu stał się jedynie pretekstem, po który się sięga, gdy jest on użyteczny. Gdy lud nie głosuje tak jak trzeba, każemy mu głosować ponownie. Europa stała się miejscem miękkiej wersji totalitaryzmu.
Ta ideologicznie zorientowana kontrkultura zdominowała ośrodki opiniotwórcze, media, uniwersytety. To ona uformowała nowe elity, czyli skolonizowała również politykę. Ideologia stała się świeckim ersatzem religii, mającym odpowiadać na wszystkie zasadnicze pytania człowieka i projektującym ziemskie zbawienie. Niestety, wraz z załamywaniem się tradycyjnego porządku osoba ludzka straciła pewność siebie a stres związany z poczuciem przygodności istnienia, braku sensu istnienia oraz samotność stają się coraz bardziej dojmujące i widoczne (por. B. Wildstein, O kulturze i rewolucji, Warszawa 2018, 15-24; Ch. Delsol, Nienawiść do świata, Warszawa 2017).
Gdybyśmy w tej sytuacji liczyli wyłącznie na siebie, sprawa wydawałaby się przegrana. Na szczęście jest Duch Święty, dlatego z ufnością zwracamy się do jej Syna: Przyjdź Panie Jezu, który pragniesz „przekształcić nasze ciało poniżone na podobne do swego chwalebnego ciała” (Flp 3,21).
ZAKOŃCZENIE
Na nasze szczęście jest przy nas Maryja, której pomocy wzywamy w tym świętym miejscu, zwracając się do niej z ufnością, aby na naszej drodze do wiecznej radości była nam Gwiazdą, prowadzącą nas na spotkanie ze swoim Synem:
„Od rana prawdy stawszy się kołyską,
Gdy, męka Syna nad śmierć wyniesiona,
Wężowi głowę ty potarłaś śliską.
Współ-wszechmoc bierzesz tam, w niebo – niesiona,
I wciąż rozrzewniasz się nad planetami…
Można, Łaskawa i Błogosławiona,
Módl się za nami
(C.K. Norwid, Do Najświętszej Panny Marii. Litania)
„Daj wieść życie czyste,
Drogę ściel bezpieczną,
Widzieć daj Jezusa,
Mieć w Nim radość wieczną”
(Hymn z II Nieszporów)
Za: www.episkopat.pl