Drodzy Bracia i Siostry!
Drodzy Przełożeni zakonni!
Popatrzmy, co mogą nam powiedzieć dzisiejsze czytania mszalne, w czym mogą nam pomóc, aby nasze myśli i działania były na wzór Serca Jezusowego.
1. Misja proroka Jonasza w Niniwie powiodła się. Po jego całodziennym nawoływaniu do pokuty, Niniwici odstąpili od zła, a Bóg odstąpił od swojego gniewu. Miasto ocalało.
Mogłoby się zdawać, że rozmowa proroka z Bogiem, po powodzeniu misji Jonasza, będzie radosna, pełna optymizmu i zadowolenia. Ale nic z tego. Prorok po prostu obraził się na Boga, śmiertelnie się obraził. Miał Bogu za złe, że jest „Bogiem łagodnym i miłosiernym, nieskorym do gniewu i bogatym w łaskę, litującym się nad niedolą”.
Jonasz miał diametralnie odmienny punkt widzenia, niż Bóg, którego wolę spełniał. On jeszcze myślał, że samym wyrywaniem chwastów można zmienić świat na lepsze. To dlatego się obraził na Boga. Bogu obca jest przemoc, a dla Jonasza przemoc i niszczenie były do zaakceptowania, jeśli miały poprawić bilans dobra w świecie. Takie podejście musi w konsekwencji rodzić frustrację, której skutków doświadczą pewnie bliźni, ale najbardziej dotkliwe reperkusje będzie odczuwał ten, kto tak myśli. I w końcu Jonasz tego doświadczył: „Lepiej dla mnie umrzeć, aniżeli żyć”.
2. Ale nie to jest najbardziej zadziwiające w tej opowieści. Przecież zdarza się, że człowiek obraża się na Pana Boga. Najpiękniejsza jest tu postawa samego Boga. Bóg nie obraża się na Jonasza, choć miałby do tego dobry powód. On wie, że w Jonaszu nie ma złej woli. Bóg najpierw akceptuje postawę Jonasza, przyjmuje ją do życzliwej wiadomości, aby później powoli, z cierpliwością, bez duchowej przemocy, przekonać Jonasza do swojego punktu widzenia. Nie ma zmiany na lepsze, bez wcześniejszej akceptacji. Dobrze to wiedzą doświadczeni kapłani, którzy sami przeżyli już swoją pustynię z Bogiem i doświadczyli Jego kojącego miłosierdzia i dobroci, która prowadzi do gwiazd.
Bóg posłużył się krzewem i robaczkiem, aby pozyskać serce i rozum Jonasza dla swojej sprawy. Przedtem miał po swojej stronie tylko jego nogi, które przemierzały Niniwę, i usta, które wieściły zagładę.
A gdy krzew już usechł, Jonasz pogrążał się w coraz większym gniewie i ciągle był święcie przekonany o swojej racji. Wtedy, po tych przygotowaniach, Bóg z dobrocią wyrozumiałego ojca, mówi coś bardzo przejmującego: „Tobie żal krzewu, którego nie uprawiałeś… A czyż Ja nie powinienem okazać litości Niniwie (…), gdzie znajduje się więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi (…)?”
Na tym kończy się Księga Jonasza. Nie mamy odpowiedzi, jak na tę pedagogię Bożą zareagował prorok. Ale pewnie w końcu zrozumiał, że wyrywaniem chwastów nie zbawi się świata. I już nigdy nie będzie patrzył na Boga złym okiem tylko dlatego, że jest dobry (por. Mt 20, 15)
3. Nie wystarczy, że będziemy mówili o Bogu bogatym w miłosierdzie. Trzeba nam, aby także i w naszym życiu była obecna dobroć Boga względem innego człowieka, zwłaszcza, gdy jest od nas zależny, w rodzinie, w pracy, w szkole, w Kościele, w zakonie czy zgromadzeniu zakonnym.
Jeśli chcemy prowadzić ku Dobru, najpierw musimy zaakceptować. Żeby zaakceptować, najpierw musimy słuchać. Żeby słuchać, musimy być przekonani, że każdy ma swoją historię, niezależną od nas, jest krzewem, i nie my sprawiliśmy, że on wyrósł; Bóg to sprawił. I nie daj Boże, abyśmy naszym działaniem mieli sprowadzić „robaczka”, który sprawi, że uschnie. Nie daj Boże. I nigdy nie patrzmy na siebie samych złym okiem, dlatego że jesteśmy dobrzy.
Boże, Ojcze miłosierny i cierpliwy!
– Daj nam Twoją miłość miłosierną, abyśmy w naszym działaniu nie byli jak Jonasz, niecierpliwi i kapryśni.
– Daj nam pokorę, abyśmy umieli stawiać w centrum naszego życia Ciebie, a nie nasze wybujałe pragnienie sukcesów.
– Daj nam ducha poświęcenia i akceptacji, abyśmy frustracje i niepowodzenia umieli przyjmować jako duchowe lekarstwo.
– Niech Maryja, wzór kontemplującego spojrzenia, wyprasza nam bycie szafarzami wiernymi i radosnymi.