Franciszkanie – Zamość: Homilia bp Mariana Rojka podczas poświęcenia kościoła

Nie mam żadnej wątpliwości co do tego, iż do dzisiejszego wydarzenia i do dzieła na jakie patrzą teraz nasze oczy, przyczynił się a nawet w pewien cichy sposób prowadził to wszystko, szczególny patron Kościoła, którego ojciec św. Franciszek nam wyraźniej w obecnym roku przybliżył i polecił się mu przyglądnąć. To św. Józef, ziemski ojciec Jezusa i Oblubieniec Maryi, Bożej Matki. W imieniu Prowincji Matki Bożej Niepokalanej Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych, Ojców Franciszkanów, sprawę całkowitej odbudowy jednej z największych polskich świątyń powstałych w XVII wieku, właśnie tu w Zamościu, poprowadził Ojciec Andrzej Zalewski, gwardian i proboszcz.

Przekazując nam wszystkim ów Boży Dom, przywrócony do swego pierwotnego początku, pełen artystycznego uroku i przyciągający wiernych już z całego świata swoim modlitewnym duchem, który ma swoje korzenie w św. Franciszku z Asyżu, a właśnie dzisiaj jest święto stygmatów jakie otrzymał ów toskański Biedaczyna, Ojciec Andrzej u początku tego wszystkiego, co się działo, kiedy trzeba było podjąć fundamentalną i brzemienną w swe konsekwencje decyzję, powiedziałbym, iż przeżywał wówczas sytuację, doświadczenie św. Józefa.

Tak jak mąż Maryi, zaskoczony tym, że jego Oblubienica Maryja Panna jest Matką, rozważał dwie możliwości. Najpierw droga wycofania się oparta o ludzkie myślenie, rozsądek kalkulujący to, co rozumnie widzi. Chłodna ocena, roztrząsanie w sercu, odwołując się tylko do tego co wie. Ten kierunek zaowocowałby odrzuceniem Bożej propozycji.

Albo drugie wyjście, posłuchać głosu Boga, szukać Bożych znaków i czytać to, co Ojcowska Opatrzność podpowiada właśnie na dany czas. Ta postawa oparta na głębokiej drodze wiary w to, iż sam Bóg jest w tę sprawę zaangażowany, daje moc do udźwignięcia tego co wydaje się niepojmowalne. Św. Józef wybrał drogę całkowitego zawierzenia Bogu, temu który jest, był i będzie, temu, który działa nieustanie w naszym świecie. A to oznacza, iż wcześniejsze własne zastrzeżenia, obawy i lęki stają się już nieistotne.

Ojcze Andrzeju wprawdzie nigdy tak głębiej nie rozmawiałem z tobą na temat tego coś ty i twoi przełożeni, przeżywał, kiedy trzeba ci było podjąć ostateczną decyzję: „tak” lub „nie” w odniesieniu do tego dzieła, ale mam wewnętrzne przekonanie, iż twoje zmaganie się w tej sprawie było trochę podobne do doświadczenia św. Józefa. Jak ważna jest droga wiary i zaufania Bogu w sytuacjach, kiedy nasza ludzka mądrość wobec wyzwań i niepewności staje się taka mała. Zawsze potrzeba nam Bożego ducha do tego, by rozeznać wolę Bożą i mieć świadomość tego, iż to jest Jego dzieło.

Niech Bóg będzie za wszystko i za wszystkich uwielbiony. Za to, że każdemu z was, którzyście podejmowali decyzje na poszczególnych etapach tego dzieła od początku do końca, dał ducha pokory i cierpliwości, za to, że wszystkim wykonawcom od najmniejszych detali do wielkich konstrukcji, udzielił mocy twórczej, za to, iż pozwolił, aby hojność ofiarodawców, począwszy od donatorów państwowych, instytucjonalnych, po wdowi grosz poszczególnych wierzących, przyczyniła się do zwieńczenia dzieła za jakie dzisiaj samemu Stwórcy dziękujemy.

I w duchu św. Franciszka z Asyżu wyznajemy, każdy kto w jakikolwiek sposób przyłożył się do sprawy odbudowy tego zamojskiego skarbu: Panie, słudzy nieużyteczni jesteśmy, oddani Bogu i Kościołowi. To dzieło, ta maryjna świątynia, niech służy na Bożą chwałę i dla pożytku tych, co tu przychodzą się modlić i Ciebie adorować oraz uwielbiać, słuchać Bożego słowa, uczestniczyć w sakramentach, karmić się codziennym łamaniem Chleba i obmywać się hojnym Bożym miłosierdziem, dla swego uświęcenia i zbawienia.

To od Was Czcigodni Ojcowie Franciszkanie, duchowi synowie św. Franciszka, chcemy się uczyć miłości do Chrystusa ubogiego, który nic nie zostawia dla siebie, lecz wszystko oddaje Bogu Ojcu. Wszelka forma przywiązania do tego, co przemija, prowadzi człowieka do egoizmu. Zaś ta świątynia jaśniejąca swym pięknem, kunsztem architektów i artystów, murarzy, rzeźbiarzy, malarzy, kamieniarzy, sztukatorów, wszystkich inżynierów i wykonawców, niech prowadzi do umniejszania naszej ludzkiej pychy, po to, by Bóg był jeszcze większy, wspanialszy i przez wszystko w tym kościele uwielbiony.

Niech Bóg pozwoli nam w ciszy tej sakralnej i monumentalnej budowli, uchwycić się miłości Boga Ojca, poczuć naszą małość, wyrazić skromność i tęsknotę za tym, co prawdziwie zdolne jest nasycić nasze dusze. A pieśń i organowa muzyka napełniająca tę sakralną przestrzeń, niech nam pozwoli zakosztować szczęścia, które niczym nie skażone odnajdujemy jedynie w Bogu.

Teraz zaś gdy dokonujemy poświęcenia tego kościoła i konsekracji ołtarza, w symbolicznych miejscach namaścimy ściany tej świątyni oraz zostaną pobłogosławione inne paramenty służące świętej Bożej liturgii tutaj sprawowanej, niech nas wszystkich świeckich i duchownych, osoby życia konsekrowanego, siostry zakonne, począwszy od biskupów, przedstawicieli Franciszkańskiej Prowincji, aż po najskromniejszego wiernego, każdego z wykonawców tego dzieła, przedstawicieli wszelkich władz i urzędów miasta, województwa, naszego państwa i narodu, darczyńców, ludzi z nami dzisiaj się modlących, zjednoczy we wspólnocie sam Jezus Chrystus.

Zawsze rozróżniajmy to, co istotne od tego, co nie jest dla naszego doczesnego życia konieczne, taki jest przecież duch św. Franciszka z Asyżu i św. Ojca Maksymiliana Kolbe, który swoją obecność zaznacza relikwiami pozostającymi przy głównym konsekrowanym ołtarzu. Braciszkowie Franciszkanie pobudzajcie nasze hetmańskie miasto i wiernych ze wszystkich parafii naszej zamojsko-lubaczowskiej diecezji do pokornej franciszkańskiej radości, oczyszczajcie nasze pragnienia, uczcie nas miłości do Boga.

Ojcze Andrzeju i Ojcowie Franciszkanie, tak sobie myślę patrząc na to dzieło jakiego żeście się podjęli, że w pewnym sensie nie mieliście zbyt wielkiego wyboru. Gdyż takiej postawy nauczył was św. Franciszek z Asyżu, w swojej miłości do Chrystusa, mobilizując się do odbudowy zniszczonego kościółka Porcjunkula w Asyżu. On od Pana usłyszał wezwanie: „Franciszku, idź odbuduj mój Kościół, gdyż popada w ruinę!”. I ten kto prawdziwie kocha Boga, przyłączył się do Was, przykładając swój udział do odbudowy tego Bożego Domu w naszym zamojskim grodzie.

Wiemy o tym, iż św. Franciszek najpierw myślał o materialnej świątyni, o tym co zewnętrzne, co nadaje kształt, formę, strukturę. Ale on też nauczył nas tego, abyśmy bardziej ponad to, co widać, czego dotykamy i co w swym pięknie podziwiamy, patrzyli na kościół jako Dom Boży między ludźmi, których łączy prawdziwa miłość, a sercem takiej wspólnoty jest tajemnica Bożego daru, byśmy się stawali Dziećmi Bożymi.

Dzisiaj liturgicznie przywołujemy stygmaty św. Franciszka z Asyżu, bo on z każdym dniem swego życia pozwalał się przenikać miłości Chrystusa Ukrzyżowanego. Franciszkowe rany, stygmaty, były świadkami jego upodabniania się do Chrystusa. W jakiejś formie mówi nam o tym charakterystyczny franciszkański krucyfiks, znany jako Krzyż z San Damiano. Boży Kościół od środka budujemy przez nasz udział w miłości Chrystusa Ukrzyżowanego, która zawsze była i jest wymagająca.

Każdy kto Kościół Chrystusa duchowy i materialny buduje i odbudowuje, musi tak jak św. Franciszek być gotowy na ofiarowanie samego siebie. Dlatego z jednej strony dzisiaj dziękujemy wszystkim, którzy na różny sposób zaangażowali się w odbudowę tego szczególnego w Polsce i w Zamościu kościoła, to jednak równocześnie pamiętajmy o tym, iż to miłość do Chrystusa i to Chrystusa wciąż na nowo krzyżowanego, uzdalnia nas do takiego dzieła, które najpierw rozpoczyna się w naszych sercach, a potem realizuje się w rodzinach, w parafialnych wspólnotach i w społeczności w jakiej żyjemy.

Gdy wchodzę do tej monumentalnej świątyni to kieruję bezpośrednio mój wzrok na jej wielkość, przestrzeń, długość, szerokość i wysokość. Porusza moje wnętrze jej jasność, taka duchowa przytulność, pokój serca. I to są spostrzeżenia, nie tylko moje osobiste, ale wielokrotnie słyszałem takie świadectwo, choćby z ust wielu sióstr zakonnych, które tu często zaglądają i czują się jak w niebie, dzisiaj też są tu obecne. Na to wszystko nakłada się także atmosfera, kustoszy tego miejsca, Ojców Franciszkanów, promieniujących jak św. Franciszek z Asyżu, postawą pokoju i dobra.

To przenika wiernych przychodzących do tego kościoła na Eucharystię, adorację Najświętszego Sakramentu, na prywatną modlitwę, na spowiedź św. i staje się naszym udziałem, także obecnie. Duchowa atmosfera, zapach kadzidła unoszącego się ku niebu, osobliwa wrażliwość na Boga i człowieka są tu obecne. Tutaj czujemy się bliżej naszego Pana, zapominamy o zwykłych codziennych troskach i strapieniach, jest nam lżej na duchu, umacniamy naszą nadzieję oraz nie czujemy się tak bardzo samotni, pokrzepia nas wspólnota modlitwy.

Ja tu nie przychodzę jak do muzeum, by nasycić się zabytkami, zapachem przeszłości, dotknąć dorobku tradycji, ale przede wszystkim kieruję moją uwagę i serce na tego, który tu zawsze jest, dzień i noc, w Najświętszym Sakramencie. Dlatego w kościele czujemy przestrzeń życia, umocnienie, ufność, dar modlitwy. Tylko Bóg wie, ile samych siebie, swego czasu, poświęcenia, pracy, fachowej kompetencji, mozołu, obaw i niepewności, wreszcie pieniędzy i innego rodzaju kosztów, każdy włożył w tę świątynię.

Właściwie wszystko tu jest nowe i zostały też wprowadzone niektóre odnowione elementy, przywrócone i odkryte, tak jak były u początku w swym oryginale. To nie tylko ta przestrzeń, która tu jest, ale owa budowla idzie także kilka pięter w głębiny ziemi miasta Zamościa. W obecnej chwili koncentrujemy się na tym, co jest istotne w każdym rzymskokatolickim kościele. To ołtarz, na którym sprawowana jest Najświętsza Ofiara Jezusa Chrystus w jaką włącza się wspólnota wiernych pod przewodnictwem swego sakramentalnego kapłana.

Świątynia wprawdzie całkowicie odnowiona, ale czy też przestrzenie naszego ducha są oczyszczone i przygotowane na takie wydarzenie? Pytam o to, bo pragnę, aby Boża łaska jakiej przyzywamy jako dar od Ducha Świętego, nie tylko uświęciła tę budowlę, ale także napełniła i nas samych, objęła nasze osobiste życie.

W ten uroczysty dzień przyjmijcie wszyscy trzy życzenia dla tego kościoła i dla waszych dusz. Po pierwsze: niech zawsze panuje tu i w sercach wiernych, głęboka radość z obecności Boga. Słowo Boże, Radość Ewangelii, tak zaczyna się pierwsza apostolska adhortacja Papieża Franciszka, ma tu być zawsze przepowiadana, po to, jak słyszeliśmy w pierwszym Czytaniu z Proroka Nehemiasza, abyście nie byli „przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją waszą” (Ne 2, 10).

Drugim życzeniem jest to, aby ten kościół był zawsze miejscem zarówno uświęcenia jak i pokrzepiania ludzi w ich doświadczeniach. Ojcowie Franciszkanie sprawujcie sakramenty z namaszczeniem, pokorą i głęboką wiarą oraz pamiętajcie o tym, iż zadaniem Chrystusowego Kościoła jest leczyć duchowe rany wiernych i zdobywać ludzkie dusze dla zbawienia.

Każdy z nas doskonale wie o tym, że wiele osób w trudnych swych życiowych godzinach, gdy doznają poranień, przeżywają smutek czy samotność, nawiedza wówczas świątynie i tak też już tu jest i będzie. Niech ten kościół pomaga leczyć ludzkie rany oraz duchowo umacniać serca i dusze wiernych, aby każdy z nich mógł w szczerości wyśpiewać słowa z psalmu: „Jak miła Panie jest świątynia Twoja”.

I po trzecie, życzę Wam, by ten kościół Ojców Franciszkanów w Zamościu był przestrzenią odwagi i zdecydowania. Gdy przypomnimy sobie św. Maksymiliana Kolbe, którego relikwie pozostają przy naszym centralnym ołtarzu, to wiemy, że on zawsze czerpał swoją moc i siłę do dawania świadectwa wiary, do świadectwa miłości Boga i bliźniego, ze swego ścisłego związku z Chrystusem i ze szczególnego powierzenia się Bożej Matce Maryi.

Ową zdecydowaną kapłańską relację do Chrystusa ożywiał każdego dnia sprawując przy ołtarzu Mszę św. Także w obozowej celi, z miłości wybierając śmierć, zastępując ojca rodziny, nie czuł się on opuszczony. Do końca trwał w modlitwie i innym współbraciom pomagał zawierzyć się Bogu oraz okazać oprawcom miłosierdzie. Z każdej Eucharystii odprawianej przy tym ołtarzu, posilajcie się Chlebem z nieba i umacniajcie waszą odwagę życia oraz wytrwałość w dobru.

Przed nami jakże wielu swoją moc i siłę znajdowało właśnie przy ołtarzu Chrystusa. To nie tylko pojedyncze osoby, ale też grupy modlitewne, adoracyjne, charytatywne, apostolskie, całe grupy i stowarzyszenia. Niech tutaj dokonuje się to, co działo się w życiu pierwotnego Kościoła, jak słyszeliśmy w drugim czytaniu. „Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwie (…) z radością i prostotą serca. Wielbili Boga” (Dz 2, 42.46-47).

A każdemu z osobna niech Bóg dzisiaj szczególnie błogosławi. I na koniec pociągnięci przykładem św. Piotra z usłyszanej ewangelii i św. Tomasza Apostoła, patronującego naszej zamojskiej katedrze, pragniemy szczerze i odważnie wyznać, przyjmując wszelkie konsekwencje tego, co powiemy: Jezu Chryste, Ty jesteś naszym Panem i Bogiem. My w Ciebie wierzymy i Trójcy Świętej, Bożej Matce i św. Józefowi, św. Franciszkowi Serafickiemu i św. Maksymilianowi powierzamy wszystkich, co włączyli się w dzieło dzisiaj poświęcanego kościoła, konsekrowanego ołtarza i tego wszystkie, co tutaj i w obejściu świątyni służy wiernym, ich wierze, świętości i zbawieniu. Niech Bóg będzie za wszystko uwielbiony. Amen.

Za: www.franciszkanie-warszawa.pl

Wpisy powiązane

Kokotek: prawie 100 uczestników Zakonnego Forum Duszpasterstwa Młodzieży

Na Jasnej Górze odbywają się rekolekcje dla biskupów

125 lat obecności naśladowców św. Franciszka w Jaśle