Franciszkanie – Sanok: Modlitwa siłą misji

W niedzielę 21 czerwca br.  franciszkańska wspólnota parafialna w Sanoku gościła o. Marka Dubanika, misjonarza pracującego na franciszkańskich misjach w Boliwii. 

Przedstawiając wiernym warunki i specyfikę swojej misyjnej pracy, o. Marek podkreślił, że Boliwia to kraj wielu kontrastów. Obecnie mieszkam we wspólnocie w Sucre – mieście liczącym ok. 1,5 mln mieszkańców i widzę, że w mieście jest bardzo dobrze, jeśli ma się pieniądze, to można kupić wszystko – stwierdza o. Marek. Jednak obok bogatych miast wyrastają dzielnice biedne – dodaje.

Ok. 2% mieszkańców to obszarnicy, potentaci finansowi, ponad 80% społeczeństwa to ludzie bardzo biedni. Między ludźmi gór a ludźmi z nizin zauważamy wielkie różnice. W górach mieszkają Indianie pochodzenia poinkaskiego – bardziej zimni i bardziej biedni. Zupełnie inni są mieszkańcy tropiku – mówi o. Marek.

Wielu ludzi schodzi z gór, szukając lepszego życia w miastach. W Santa Cruz mamy mieszankę kulturową. Dużym problemem jest także samosąd – stwierdza misjonarz. Kiedy Boliwijczycy podejmą już jakąś decyzję, to nie ma od niej odwołania. Misjonarze przyjmowani są życzliwie, choć obecna sytuacja polityczna robi dużo zamieszania, odciąga ludzi od Kościoła. Już na drugą kadencję został wybrany rząd o ideologii socjalistycznej. Zauważa się zmiany, np. w parlamencie nie ma krzyża, inaczej odbywa się ślubowanie – lewa ręka zaciśnięta, wzywająca do rewolucji. Religijnie jest to naród katolicki, ale coraz bardziej tylko z nazwy – wyjaśnia o. Dubanik. Chrześcijaństwo w Boliwii obecne jest już od pięciu wieków. Franciszkańska misja w Boliwii ma już ponad 30 lat. W 1976 r. do Boliwii przyjechał pierwszy misjonarz o. Jan Koszewski, później dołączyli do niego kolejni bracia. Powierzono im pierwszą parafię w Montero. Franciszkanie prowadzili tam działalność duszpasterską, społeczną, charytatywną, zajmowali się budową kościołów oraz budynków potrzebnych do celów duszpasterskich, edukacyjnych i opieki zdrowotnej.

Od tamtego czasu wiele się zmieniło – podkreśla o. Marek. Od 1986 r. tworzymy kustodię, czyli jednostkę terytorialno-personalną z dużym zakresem samodzielności. Jest to Kustodia Prowincjalna św. Franciszka z Asyżu w Boliwii. Jest nas wszystkich misjonarzy ponad 100, łącząc księży diecezjalnych, zakonników, siostry zakonne i świeckich. Polscy misjonarze rozproszeni są po całej Boliwii. Nas, franciszkanów konwentualnych, jest obecnie 8. Mamy też 14 kapłanów Boliwijczyków. Ogromnym wsparciem są dla nas katechiści.  Kiedy tam pojechałem po raz pierwszy, było ciężko – mówił misjonarz.

Choć byłem nastawiony na inną rzeczywistość, Boliwijczycy wciąż mnie czymś zaskakiwali. Pierwsze zdziwienie przeżyłem, kiedy pojechałem na pogrzeb. Tam ludzie sami chowają zmarłego, kapłan wcześniej się modli. Chciałem być punktualny i przyjechałem trochę za wcześnie. Okazało się, że w Boliwii nietaktem jest bycie punktualnym, dobrze jest się spóźnić, zwłaszcza gdy zaplanowany jest jakiś posiłek. Gdy wszedłem do sali, zobaczyłem, że na trumnie postawiony jest talerz zupy, a ludzie wokół jedli i częstowali się, tłumacząc mi, że mamy jeszcze czas – wspomina misjonarz.

Na co dzień przygotowujemy ludzi i udzielamy im sakramentów, głosimy Słowo Boże – czyli taka normalna posługa duszpasterska – dzieli się o. Marek. Tak jest w parafiach w mieście, gdzie są odprawiane Msze św., mamy kościoły. W naszej parafii przygotowujemy ponad 400 dzieci do I Komunii św. i ponad 200 osób do bierzmowania. Często zdarza się, że udzielamy kliku sakramentów w jednym czasie. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku wspólnot mieszkających w dorzeczu Amazonki. Aby do nich dotrzeć wyruszamy na rzeki i w ciągu tygodnia docieramy do kilku miejsc. Nie pływamy tak zbyt często, bo muszą pozwalać na to fundusze i warunki atmosferyczne – np. stan rzeki nie może być wysoki. Planując taki wyjazd, szukamy przewodnika, zabieramy na łódkę co się da i płyniemy – opowiada o. Dubanik. – Mniej więcej wiemy, kiedy obchodzą swoje spotkania, kiedy i gdzie możemy ich zastać. Często zmieniają miejsca pobytu ze względu na to, że woda zabiera im ich dotychczasowe tereny. Spotykamy się ze wspólnotami, katechizujemy, odprawiamy Msze św. To taka nieco inna łączność z naszymi wiernymi – podkreśla misjonarz.

O. Marek Dubanik z ogromną pasją opowiadał wiernym w Sanoku o swoim powołaniu i zamiłowaniu do pracy misyjnej. Ale jest jeszcze jeden temat, na który mógłby mówić godzinami. To jego sportowe hobby – piłka nożna. Ameryka Południowa to kontynent fanatyków piłki nożnej – mówi o. Marek. Marzy mi się rozwinięcie tam duszpasterstwa sportu, które na razie właściwie nie istnieje – wzdycha.

Jestem kapelanem pierwszoligowego zespołu Blooming z Santa Cruz, który w ubiegłym roku wywalczył mistrzostwo Boliwii. Przed meczami wchodzę do szatni, błogosławię. Kiedy odbywają się derby, na stadionie jest 30 tys. ludzi, to wielkie przeżycie. W piłkę nożną grają również księża. W ostatni poniedziałek miesiąca organizujemy spotkania kapłanów z różnych państw, podczas których do południa gramy w piłkę, później spotykamy się, jemy wspólnie obiad. Organizujemy również mecze charytatywne w piłkę nożną, były już 4 takie mecze, rozgrywane między księżmi a dziennikarzami sportowymi – opowiada misjonarz.

Ojciec Marek większą część swojego kapłańskiego posługiwania pełnił pracując na misjach w odległej Boliwii. Przez ponad 20 lat posługiwał i nadal posługuje tamtejszej wspólnocie wiernych, dzieląc się z nimi swoją wiarą i przykładem radosnego kroczenia za Jezusem Chrystusem. Życzymy mu, aby wdzięczność za czas posługi kapłańskiej, była dla Niego motywacją do jeszcze wierniejszego kroczenia za Mistrzem który Go powołał. Niech Maryja – Matka Kapłanów ma zawsze w swojej opiece i wyprasza wszelkie potrzebne łaski.
red.

foto: franciszkański, zbudowany w stylu kolonialnym kościół w Sucre

Źródło: franciszkanie.esanok.pl 

Za: www.franciszkanie.pl

Wpisy powiązane

Kraków: podopieczni Dzieła Pomocy św. Ojca Pio potrzebują zimowej odzieży

Halina Frąckowiak gościem specjalnym tegorocznej Żywej Szopki w Krakowie

Pola Lednickie: 9. rocznica śmierci o. Jana Góry OP