Domy zakonne także dotknięte powodzią

Screenshot

Intenstywne opady deszczu w ostatnich dniach spowodowały powodzie na południu Polski. Zalaniu uległo kilka miejscowości, a w nich także domy zakonne, kościoły oraz zostały zalane drogi dojazdowe do niektórych lokalizacji zakonnych. Szczególna sytuacja jest w dwóch domach zakonnych: w Kłodzku i w Bodzanowie. W kilku wypadkach co prawda domy zakonne, kościoły i kaplice znajdują się na wzniesieniach, ale całe miejscowości, gdzie podługują zakonnicy są pod wodą. Poniżej kilka relacji zebranych na bieżąco w kwestii szkód, jakie w domach zakonów męskich spowodowały powodzie.                                                 

MISJONARZE OBLACI MN: BODZANÓW

Dziś rano, 15 września 2024 roku, zaczęła wdzierać się woda do domu oblackiego w Bodzanowie. Na wyższe kondygnacje przenoszone są rzeczy, a biuro parafialne jest ewakuowane. Bodzanów położony jest około 3 kilometrów od zalewanych przez powódź Głuchołaz. Jeszcze wczoraj przełożony domu o. Leszek Walendzik OMI informował, że sytuacja jest stabilna, a w klasztorze oblackim pozostali niezbędni współbracia, aby zapewnić opiekę duszpasterską i pomoc dla mieszkańców Bodzanowa. W niektórych miejsca woda pojawiała się, ale nie stanowiła zagrożenia. Nad ranem wały przeciwpowodziowe w pobliskich Głuchołazach zaczęły się bardziej przelewać, a woda zaczęła wdzierać się intensywnie do Bodzanowa, położonego w dolinie.

Edycja, 15.09.2024, godz. 7.30: Woda zaczęła wdzierać się do klasztoru oblackiego w Bodzanowie, co było wynikiem intensywnych opadów deszczu i przelania wałów przeciwpowodziowych w pobliskich Głuchołazach. Woda pojawiła się w klasztorze około godziny 7:15, a oblaci natychmiast przystąpili do ewakuacji najważniejszych przedmiotów z parteru, w tym ksiąg parafialnych. Kościół, położony nieco wyżej, nie był zabezpieczony, ale proboszcz, o. Mariusz Legieżyński OMI, wyraził nadzieję, że woda tam nie dotrze. Msze święte zostały odwołane, choć nie było możliwości powiadomienia parafian na czas, a pierwsza Eucharystia miała rozpocząć się już o godz. 8:00: -„Przenoszę księgi parafialne. Kościół jest położony wyżej, ale nie jest zabezpieczony, bo nikt nie spodziewał się takiej sytuacji. Mam nadzieję, że tam woda nie dotrze”.  Ojciec Marek Ochlak OMI, prowincjał, zaapelował o modlitwy i wsparcie dla mieszkańców, parafian oraz oblatów dotkniętych tą tragedią​: – To wielka tragedia dla mieszkańców Bodzanowa, parafian i naszego klasztoru. Proszę o solidarność ze współbraćmi. Wspieramy ich jak jest to możliwe – powiedział.

Edycja: 15.09.2024, godz. 10.30: Ojciec Mariusz Legieżyński OMI, proboszcz, poinformował, że nie udało mu się dotrzeć do kościoła na mszę św., podobnie jak wielu mieszkańcom. Woda coraz bardziej wlewa się do klasztoru, a możliwości ochrony przed zniszczeniami są ograniczone. Mimo to, misjonarze oblaci podejmują starania, aby ocalić dom zakonny. Aktualna wysokość wody szacowana jest na około 80 cm, a poruszanie się po miejscowości stało się praktycznie niemożliwe. Mieszkańcy, czekając na pomoc, schronili się na najwyższych kondygnacjach swoich domów.

Edycja: 15.09.2024, godz. 14.30: Woda w klasztorze zaczyna opadać, osiągając obecnie poziom około 100 centymetrów, choć wcześniej wynosiła 120 cm. Najbardziej ucierpiały korytarze, kuchnia oraz inne pomieszczenia na parterze. W domu oblackim brak jest prądu i dostępu do innych mediów. Obecnie niemożliwe jest przedostanie się do kościoła i parafian. Mieszkańcy, którzy potrzebują pomocy, czekają na ewakuację w oknach wyższych kondygnacji lub na dachach. Do najbardziej potrzebujących wysyłany jest śmigłowiec Black Hawk. W parafiach oblackich, takich jak w Łebie, informuje się o planowanych zbiórkach solidarnościowych, a wierni są poruszeni sytuacją. Proboszcz, o. Mariusz Legieżyński OMI, wyraża wdzięczność za liczne telefony i okazywane wsparcie.

Edycja: 15.09.2024, godz. 21.30: Sytuacja w Bodzanowie jest nadal bardzo trudna. Strażacy z OSP Bodzanów opublikowali po południu informację: -„Uwaga Bodzanów. Nie możemy dotrzeć do Was z pomocą. Ewakuować się na wyższe piętra budynków zabezpieczając wodę, żywność i leki”, a po kilku godzinach kolejny, informujący o przegranej walce z wodą. -„Przegraliśmy. Zalało nas. Daliśmy z siebie wszystko by wam pomoc. Wracamy do naszych domów ratować teraz nasze dobytki. Przepraszamy. Trzymajcie się”. Misjonarze oblaci w klasztorze nadal zmagają się z powodzią, choć poziom wody opada. Istnieje jednak ryzyko drugiej fali powodziowej. Ojciec Mariusz Legieżyński OMI relacjonuje o wypompowywaniu wody z klasztoru oraz selekcji rzeczy na te, które można uratować, i te, które są już zniszczone. Niestety, na parterze większość przedmiotów jest nie do odratowania. Oczekuje się trudnej nocy dla wszystkich zaangażowanych w akcję ratunkową. Ojciec prowincjał Marek Ochlak OMI zdecydował o uruchomieniu internetowej zbiórki na rzecz poszkodowanych parafian oraz na remont klasztoru. Ojciec Prowincjał planuje zaangażować w nią oblackie parafie i klasztory, zachęcając do solidarności. To ważny moment, by wesprzeć zarówno parafian, jak i klasztor, w tej trudnej sytuacji.

Edycja: 16.09.2024, godz. 11.30: Oblaci przez noc wypompowali wodę z klasztoru, w którym jest aktualnie kilkanaście centymetrów błota, szlamu i śmieci. -„Pompy oblackie i inny sprzęt, który może przydać się innym, przekazaliśmy sąsiadom, osobom potrzebującym. Pomagamy jak możemy” – mówi o. Mariusz Legieżyński OMI proboszcz. -„Razem z innymi stoimy w długich kolejkach po czystą wodę, czy jedzenie – bo nasze odpłynęło” – kontynuuje. Tą wodą, jedzeniem, dzielą się z innymi.

Głuchołazy są jedną z miejscowości najbardziej dotkniętych przez powódź. Intensywne opady deszczu, które rozpoczęły się w nocy z piątku na sobotę, skłoniły służby do apelowania o ewakuację części mieszkańców. Wielu lokatorów opuściło swoje domy, jednak sytuacja stale się pogarsza. Najtrudniejsza walka toczy się obecnie o most, który jest kluczowym punktem obrony przeciwpowodziowej w województwie opolskim. Niestety, most został zerwany, co sprawiło, że woda popłynęła w nieznanym kierunku. Ze względu na ukształtowanie terenu, rzeka może wrócić do swojego koryta dopiero po zalaniu miejscowości Bodzanów i Świętów. Burmistrz Głuchołaz, Paweł Szymkowicz, zaapelował do mieszkańców terenów zagrożonych, by natychmiast szukali schronienia u rodziny lub znajomych, gdyż sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna. Gdy o 6:25 zawyły syreny alarmowe, oznaczało to, że czasu na ewakuację było już niewiele.

Niemieccy Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej przybyli do Bodzanowa (wówczas Langendorfu) w roku 1932, byli tu do zakończenia wojny. W jej czasie niemieccy oblaci zaangażowali się w posługę duszpasterską także na rzecz Polaków. Od roku 1946 działalność placówki kontynuowali polscy oblaci. Sam klasztor pochodzi z XVII w., kiedy zamieszkiwali tu jezuici, okresowo prowadząc także szkołę. Mieszkający tu oblaci są zaangażowani w duszpasterstwo parafialne i rekolekcyjne, a przy domu oblackim funkcjonuje ośrodek rekolekcyjno-wypoczynkowy. Aktualnym przełożonym domu jest o. Leszek Walendzik OMI.

Za: https://oblaci.pl/


FRANCISZKANIE KŁODZKO

Pokój i dobro!

Ze względu na wodę, która już dostała się do naszego kościoła i klasztoru, nie ma możliwości uczestniczenia w mszach świętych niedzielnych w naszym kościele. Zachęcamy wszystkich do modlitwy w intencji bezpieczeństwa mieszkańców naszego miasta i okolic. Niech Pan obdarzy Was pokojem i bezpieczeństwem + Wasi duszpasterze

Tuż po godzinie 2 w nocy z 14 na 15 września br. poziom wody w Nysie Kłodzkiej w Kłodzku przekroczył 6 metrów, a ulice i domy w mieście są coraz bardziej zalewane przez występujące poza koryto wody z Nysy Kłodzkiej oraz Młynówki. Poziom wody w Nysie Kłodzkiej w Kłodzku przekroczył 6 metrów. W 1997 roku Nysa Kłodzka miała 655 cm. Teraz jest gorzej, bo wodowskazy pokazały nawet 684 cm. W mieście i w powiecie kłodzkim ewakuowano 1600 osób.

Worki z piaskiem po prostu odpływają jak poduszeczki, zabezpieczenia przed taką wodą nie ma – mówi w rozmowie z KAI o. Sławomir Klim, jeden z franciszkanów opiekujących się barokowym klasztorem franciszkanów pw. Matki Bożej Dobrej Rady w Kłodzku.

Zakonnicy przenoszą swój dobytek na wyższe piętro, ale zachowują spokój, zapewniając, że nic im nie grozi i nie muszą opuszczać budynku. „Jesteśmy teraz w klasztorze, dokoła jest woda. Płynie jej tam teraz ze dwa metry. Aktualnie przeprowadzamy się z pierwszego piętra na drugie, bo są informacje, że jakaś duża tama została uszkodzona i nie wiadomo do jakiego poziomu woda dojdzie” – powiedział KAI przed godziną 15.00 o. Sławomir Klim.

Na pytanie o zabezpieczenie klasztoru przed wdarciem się wody, franciszkanin odpowiada wprost: „Były płyty i worki z piaskiem, ale te worki odpływają razem z wodą na pierwsze ich dmuchnięcie, dlatego, że jesteśmy naprzeciwko głównego nurtu rzeki, która przed klasztorem skręca a woda, potem jak wylewa, płynie prosto na klasztor z prędkością około 30 km/h. Ta woda wyważa drzwi. Worki z piaskiem po prostu odpływają jak poduszeczki”. – Zabezpieczenia przed taką wodą nie ma – przyznaje.

Zakonnicy zachowują jednak spokój i nie myślą o ewakuacji. – Do drugiego piętra ta woda raczej już nie dojdzie. Klasztor jest w miarę wysoki – mówi o. Klim. Jak dodaje, wspólnota na najbliższe godziny jest zabezpieczona.

– Prądu nie ma, ale jedzenie mamy. Mamy nadzieję, że zanim się skończy, woda odpłynie. Na ten moment do ewakuacji nie ma powodu, służby nam nie pomogą, usunięcia z klasztoru nie potrzebuje, bo mury są na tyle wysokie, że nic się nie rozsypie, a dostarczyć i tak nam niczego nie dostarczą. Jedzenie i butelki wody mamy. To wystarczy na przetrwanie – zapewnia o. Klim.

Jak wskazuje zakonnik, wspólnotę niepokoi natomiast to, jak żywioł powodzi zniszczy zabytkowe XVIII-wieczne mury klasztoru.

– Mamy wspomnienia z roku 1997, kiedy w klasztorze było prawie trzy metry wody. Teraz jesteśmy zdaje się bliscy tego samego stanu. Po powodzi było tu jedno wielkie mycie i zbijanie tynków oraz próby osuszania. Ta przyszłość przed nami. Teraz najpierw chcemy się pozbyć wody, a potem będzie się myślało o zagospodarowaniu wszystkiego. Mur dokoła klasztoru został przewrócony, woda to potężna siła – powiedział franciszkanin.

Zdaniem zakonnika, 27 lat temu sytuacja była gorsza niż obecnie. – Było gorzej w porównaniu z tym, co jest. Jeżeli teraz ta woda się cofnie to nie wiem czy tamtejszej dorówna. Zobaczymy w ciągu najbliższych godzin. Przed wtargnięciem wody do miasta wspólnocie klasztoru pomogli wierni franciszkańskiej parafii.

– Bardzo nam pomagali przed nadejściem fali powodziowej przenosić rzeczy z parteru na pierwsze piętro. To była wielka ofiarność, ludzie są bardzo życzliwi, jesteśmy im wdzięczni. Strażacy przywozili nam worki z piaskiem. Co w tamtym momencie mogli zrobić, to zrobili. Parafianie bardzo nam tu pomogli, ale potem poszli do siebie. Teraz my sami sobie nosimy swoje rzeczy – relacjonuje franciszkanin.

Zakonnicy są na miejscu, tym bardziej zatem nie mają obaw np. o to, że pojawią się szabrownicy. – Tu pod klasztor nikt nie podejdzie, płynie silny nurt i woda nas zabezpiecza – dodaje o. Sławomir Klim.

Woda w okolicach wyspy Piasek i placu Franciszkańskiego, gdzie mieści się klasztor, po kulminacyjne fali w niedzielę, opadła, ukazując skalę zniszczeń zarówno budynków, jak i nawierzchni drogowej. Większość budynków będzie wymagała gruntownego remontu. Ulice pokryte są błotem i zerwaną kostką brukową.

Nasz klasztor i kościół został zalany. Woda sięgała pod sufit parteru klasztoru, w kościele woda jest na wysokości ambony, z budynku parafialnego widać tylko dach, mur klasztorny został zniszczony przez nurt rzeki. Woda więc osiągnęła prawie poziom, który był podczas powodzi tysiąclecia w 1997 roku – relacjonują zakonnicy na stronie internetowej klasztoru.

– Mamy wspomnienia z roku 1997, kiedy w klasztorze było prawie trzy metry wody. Teraz jesteśmy zdaje się bliscy tego samego stanu. Po powodzi było tu jedno wielkie mycie i zbijanie tynków oraz próby osuszania. Ta przyszłość przed nami. Teraz najpierw chcemy się pozbyć wody, a potem będzie się myślało o zagospodarowaniu wszystkiego – mówił w niedzielę popołudniu w rozmowie z KAI o. Sławomir Klim.

Żywioł uderzył z ogromną siłą. Woda powaliła mur otaczający klasztor na długości kilkudziesięciu metrów, a następnie wyłamała drzwi do kościoła od strony rzeki. – Łatwiej było patrzeć jak ta woda się wdziera, niż na to, co po sobie zostawiła. Gdy rzeka wróciła do swojego koryta, na posadzce świątyni zostały ogromne zwały mułu, a ściany są mokre do wysokości 2,5 metra. Bardzo źle to wygląda. Natomiast na podłodze klasztoru pozostało jeszcze ok. 5 cm wody, którą trzeba będzie wypompować – dodaje.

– Niestety sprzątania będzie bardzo dużo. Powywracane zostały ołtarze, a w wyrwanych drzwiach widziałem jak pływała jedna z figur. Nie wiem czy ostatecznie wypłynęła z kościoła czy nie. Bierzemy jednak pod uwagę możliwość, że pewnych rzeczy z wyposażenia w świątyni nie znajdziemy – mówi.

Doprowadzenie wszystkiego do stanu sprzed powodzi na pewno potrwa sporo czasu. Franciszkanie jednak już myślą o tym co zrobić, by po wspólnym doświadczeniu dramatu, odbudować relacje i dać nadzieję mieszkańcom miasta. – Na razie jeszcze z nikim nie rozmawiałem, bo jeszcze nie wyszedłem na ulice Kłodzka. Widać na nich pojedyncze osoby, ale nie wiem czy to mieszkańcy sąsiednich budynków, czy gapie, którzy przyszli, by na własne oczy zobaczyć skalę zniszczenia. Na pewno jednak będziemy sobie pomagać wzajemnie – przekonuje o. Sławomir.

Klasztor franciszkanów pw. Matki Bożej Dobrej Rady w Kłodzku to barokowy budynek wzniesiony przez zakonników w 1731 r. obok kościoła Matki Bożej Różańcowej, choć jego budowa rozpoczęła się jeszcze w 1678 r. Położony jest w centrum wyspy Piasek, przy pl. Franciszkańskim 1. Pierwsza powódź dotknęła wspólnotę w 1783 r. – woda zalała cały teren, zatapiając niższe partie murów kościoła oraz klasztoru do wysokości pierwszego piętra. Klasztor ucierpiał także podczas powodzi w 1997 r. Obecnie wspólnotę zakonną stanowi 16 ojców i braci.

Za: Faceebook parafi MB Różańcowej i www.ekai.pl


PASJONIŚCI: MIĘDZYGÓRZE

Nie było rano w Jaworku Mszy Świętej (kaplica dojazdowa parafii w Międzygórzu). Jak sytuacja się ustabilizuje w Jaworku to zapraszam na godzinę 16:00 zobaczymy jak jest w środku i na modlitwę. Pan Bóg niech błogosławi w walce z żywiołem.

Za: Facebook


PAULINI: MOCHÓW

W Mochowie całkowicie nieprzejezdna jest droga krajowa nr 40 w okolicach mostu na Osobłodze. Zalane są okolice klasztoru paulinów i droga dojazdowa do sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej.

Za: https://opole.gosc.pl


CYSTERSI RATUJĄ POWODZIOWO PO WIEKACH

Okazuje się, że to, co zbudowali cystersi przed wiekami w okolicach Henrykowa, może pomóc ochronić Wrocław i Oławę przed powodzią. Ciekawe rozwiązanie zaproponowały natomiast Lasy Państwowe. 60 km od Wrocławia leśnicy z Nadleśnictwa Henryków wpadli na nietypowy pomysł. Jak twierdzą, starają się chronić Oławę i Wrocław przed powodzią.

Odtworzyli oni historyczny kompleks pocysterskich polderów zalewowych. Pierwsi budowniczowie – zakonnicy cysterscy – wykorzystując ukształtowanie terenu, stosunkowo niewielkim nakładem pracy potrafili gromadzić ogromne ilości wody.

System składa się z wielu powiązanych ze sobą elementów: polderów zalewowych z suchymi zbiornikami i przelewami, rozdzielających je grobli, urządzeń piętrzących wodę, stawów, rowów i kanałów. Okazuje się, że mechanizm retencyjny wymyślony setki lat temu wciąż działa.

Warto jednak przypomnieć, że oryginalny kompleks rozciąga się na powierzchni kilkuset hektarów, jednak obecnie jest podzielony pomiędzy kilku właścicieli i od dawna nie pełnił już swoich funkcji. Jedną z jego części zarządza jednak nadleśnictwo i ten właśnie fragment kompleksu polderów został odtworzony. Prace objęły ok. 110 ha, a potencjał retencyjny odnowionej części polderów to 250 tys. m³ wody.

Za: https://wroclaw.gosc.pl/


KONSEKROWANI NIOSĄ PIERWSZĄ POMOC…

Dotknęła nas wielka tragedia, która po 27 latach ponownie powoduje zniszczenia. Jednoczymy się w tym czasie ze wszystkimi powodzianami. Pamiętamy w modlitwach o naszych Ojcach Franciszkanach, których Kościół uległ poważnemu zniszczeniu. Deszcze narazie ustały, poziom wody nadal jest wysoki, jednak nie możemy uspać czujności, dużo wysiłku jeszcze przed nami. Jednocześnie chcielibyśmy poinformować, że nasza Parafia jest otwarta na utworzenie punktu pomocy dla osób dotkniętych skutkami powodzi. Osoba do kontaktu: o. Andrzej Migacz SJ – informuje par. Wniebowzięcia NMP w Kłodzku, prowadzona przez Ojców Jezuitów.

Wpisy powiązane

O. Wojciech Mikulski SJ: Redakcja Katolicka jest dużą wartością dodaną dla Polskiego Radia

Abp Jędraszewski o bp. Antonim Baraniaku: Był wierny mocy Bożej i dzięki niej ocalił prymasa i Kościół w Polsce

“Jedność wspólnot” – Siostry Służebnice NPM obchodzą 90-lecia zjednoczenia