Dominikanie: Święto Mistrza Alberta

Wolałbym cię widzieć raczej w grobie niż na stolicy biskupiej – zaklinał swego brata bł. Humbert z Romans.

W 1260 roku św. Albert, już jako wybitny uczony i prowincjał Teutonii, otrzymuje nominację na biskupa Ratyzbony. Ówczesny generał Zakonu bł. Humbert z Romans listownie próbuje odwieść go od przyjęcia biskupstwa. Publikujemy treść listu jako przykład miłości do Zakonu, a jednocześnie uznania, jakim cieszył się Mistrz Albert.

Do Najdroższego Syna w Chrystusie Alberta, lektora w Kolonii. Ja brat Humbert, niepożyteczny sługa w zakonie św. Dominika, życzę ci zbawienia wiecznego w niebie, a tu na ziemi blasku licznych zasług i dobrego przykładu. 

Doszła mię przez list z Rzymu wieść, która mogłaby mną do głębi wstrząsnąć, gdybym w Tobie nie pokładał największego zaufania. Dowiaduję się, że Kuria rzymska przeznacza ci diecezję. Wypadałoby uwierzyć tej pogłosce, skoro jej źródłem jest dwór papieski; ale ktokolwiek cię zna, ten nie uwierzy, abyś ty na to się zgodził. Któżby mógł przypuścić, że Ty obecnie, u schyłku życia, mógłbyś tak plamić swoją sławę i całego zakonu, dla którego postępu tyle pracowałeś!

Pytam cię, najdroższy i najukochańszy Bracie, któżby, nie tylko z naszych braci, ale w ogóle z jakiegokolwiek zakonu żebrzącego oparł się pokusie przyjęcia tych obowiązków, skoro ty je na siebie przyjmujesz?  Czyż nie będą się usprawiedliwiali twoim przykładem? 

Ach zaklinam cię, nie daj się wzruszyć radom i prośbom dostojników dworu rzymskiego, którzy nie biorą sprawy tak poważnie, jakby się wydawać mogło. Niech cię nie zrażają rzadkie niedoskonałości naszego zakonu, który kocha i szanuje wszystkich swych członków, a tobą zwłaszcza szczyci się w Panu.

Czyż zresztą mąż takich zasług i tak olbrzymiego spokoju, jak ty, nie zwycięży tych udręk moralnych, nawet jeszcze większych? Nie daj się zastraszyć rozkazem papieża, zawierającym w sobie dużo słów, do których jednak papież pewnie nie przykłada większej wagi. Nigdy jeszcze nie widziano, aby komu w tym względzie naprawdę zadano gwałt. To święte i lekuchne nieposłuszeństwo powiększy jeszcze twą chwałę, a papieżowi nie przyniesie uszczerbku. 

Patrz na los tych, którzy się dali uwieść tym błyskotliwym stanowiskiem! Jaką mają sławę? Cóż dobrego zdziałali? Jak skończyli?… Przyglądnij się uważnie z jakim zamętem i trudnościami liczyć się musi zarząd kościołów w Niemczech i jak łatwo tam obrazić albo Boga, albo ludzi. Jak mógłbyś się wywikłać z kłopotów, jakie nastręczają sprawy doczesne i niebezpieczeństwa grzechu, ty, któryś tak ukochał Pismo Święte i czystość sumienia?

A jeśli cię kusi pożytek dusz, wspomnij na to, że zmieniając stan, niszczysz niezliczone owoce swych prac, dokonanych nie tylko w Niemczech, ale na całym świecie, przez twą sławę, przykłady i pisma; podczas gdy twoja działalność na stanowisku biskupa pozostaje pod znakiem niepewności. 

Zważ jeszcze na to, Drogi Bracie, że cóż stanie się z naszym zakonem, który, po niedawno przygasłych prześladowaniach, dziś nieco używa pokoju? Czyż nie pogrążysz go znowu w głębokim smutku?

Wolałbym cię, Najdroższy Bracie, widzieć raczej w grobie niż na stolicy biskupiej. Na  klęczkach cię zaklinam w imię Najświętszej Dziewicy i Jej boskiego Syna, nie opuszczaj twojego cichego stanu. A wtedy to wszystko, co nieprzyjaciel zbawienia uknuł w ciemnościach w celu zagłady, przemieni się w podwójną chwałę zarówno dla ciebie, jak i zakonu. 

Daj mi pocieszającą i radosną odpowiedź, która by weseliła i mnie, i naszych braci. Módl się za mnie. Niech łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa będzie z tobą. Amen.

Za: www.dominikanie.pl

Wpisy powiązane

Skąd się biorą święci? Historia, wiara i droga do świętości

Rzym: kończy się diecezjalna faza procesu beatyfikacyjnego byłego generała jezuitów

Klaretyni: 50 lat Domu zakonnego we Wrocławiu