„Rodzina – to jest to” – brzmiał pierwszy temat podjęty podczas inauguracji „Markowych Spotkań Rodzinnych”. Na cykl, który potrwa do czerwca, zaprosili mieszkańców Bydgoszczy salezjanie.
Pomysł zrodził się w parafii, której patronuje św. Marek. – Chcemy zatrzymać się nad przysięgą małżeńską. Słowami, jakie wypowiadają między sobą kobieta i mężczyzna – jak często podkreślają – w najważniejszym dniu swojego życia. Oczywiście opierać to wszystko na Panu Bogu – powiedział proboszcz ks. Piotr Pączkowski SDB.
Mszy św. przewodniczył bp Krzysztof Włodarczyk, który na początku pobłogosławił i poświęcił ikonę Świętej Rodziny. Według biskupa bydgoskiego, rodzina jest uprzywilejowanym środowiskiem, gdzie każda osoba uczy się ofiarowywać i przyjmować miłość. – Dlatego też Kościół nieustannie otacza troską duszpasterską to podstawowe środowisko życia osoby ludzkiej. W Magisterium uczy: „Bóg, który jest Miłością i stworzył człowieka z miłości, powołał go także do miłości. Stwarzając mężczyznę i kobietę, powołał ich w małżeństwie do głębokiej wspólnoty życia i miłości, tak że «już nie są dwoje, lecz jedno ciało»”.
Gdy przeprowadza się ankietę wśród ludzi, pytając o najważniejsze wartości życiowe – to jak zauważył bp Włodarczyk – w czołówce znajduje się zazwyczaj rodzina. – Wielu marzy o atmosferze ciepła rodzinnego, które daje poczucie bezpieczeństwa, oparcia. Wielu tęskni za przytuleniem przez ojca, mamę, za dobrą relacją z siostrą, bratem, synem, córką. Dlaczego pomimo tak wielkiej tęsknoty, tak silnych pragnień, stawiania rodziny na tak wysokim miejscu w hierarchii wartości, doświadczamy poczucia bezsilności wobec sytuacji rodzinnej? – pytał.
Biskup dodał, że wielu w tym poczuciu bezsilności zrezygnowało z jednej rodziny, założyło drugą, sprzeniewierzając się w ten sposób Bożym przykazaniom. – Nie łudźmy się, że wszystko jest w porządku. Nie wmawiajmy, że cytryna jest słodka, pocieszając się i wynagradzając sobie wspomnienia burz życiowych. Rodzina powinna dawać oparcie, a zamiast tego pogłębia często poczucie bezsilności – mówił.
Po Eucharystii rozpoczęła się druga część spotkania z gościem, którym była prezes Hospicjum Pomorze Dzieciom z Gdańska Ewa Liegman. – Dzięki takim inicjatywom sama mogę umocnić się w wierze, na tej nieprawdopodobnie trudnej drodze – mówiła, opowiadając historię odkrywania swojego życia, dzięki zaangażowaniu na rzecz drugiego człowieka, zwłaszcza cierpiącego. – W tym marazmie i monotonii łatwo wejść w głęboką noc, rutynę. Łatwo zapomnieć, że walka – już nie tylko o rodzinę – ale o życie każdego z nas, rozgrywa się co dnia. W hospicjum towarzyszy nam motto: „skoro nie możemy dołożyć dni do życia, dokładajmy życia do każdego dnia” – powiedziała.
Ewa Liegman jest m.in. autorką książki „Spotkania pod drzewem figowym”. To zbiór przypowieści o cienkiej granicy życia i śmierci. Jednocześnie zaproszenie do przeciskania się przez wąskie przejście, by szukać ukrytego sensu, zadawać trudne pytania, w końcu pokonywać strach, popatrzeć w oczy śmierci i odkryć, że budzi do życia. To spotkania z bohaterami przypowieści pod drzewem figowym, w poszukiwaniu owoców, znaków czasu, a ostatecznie przygotowanie do najważniejszego spotkania. – Wielu z nas doświadczyło w życiu śmierci kogoś bliskiego, nienawiści, odrzucenia, rozstań, braku miłości. Zazwyczaj na zewnątrz nic nie widać, a w środku jest wiele ran, na których zabliźnienie potrzeba czasu. Jednak czy warto szukać pustej codzienności, skoro możemy żyć w zgodzie z wolą Bożą i miłością do każdego człowieka, którego Jezus stawia na naszej drodze? Tak, jak zostało to podkreślone, walka o życie każdego z nas toczy się codziennie. Jednak dopiero w obliczu trudów odnajdujemy sens w byciu tu i teraz. Śmierć niczego nie kończy, tylko przemienia. Niech każdy z nas odnajdzie Bożą miłość, by ta przemieniła zbolałe serca – dodała Agata Hutek z Domowego Kościoła.
Podczas kolejnych spotkań zostaną poruszone m.in. zagadnienia: wierności, uczciwości, życia aż do śmierci.
jm / Bydgoszcz
KAI