Niezależnie od tego, czy Kościół jest małą trzódką, czy wielką, dominującą wspólnotą, ma pozostać wierny nauce Jezusa, ma stać pod krzyżem i kochać niezłomnie i wiernie – mówił bp Damian Muskus OFM w opactwie cystersów w Mogile. Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył Mszy św. w ramach tygodniowego odpustu Podwyższenia Krzyża Świętego.
W homilii hierarcha przywołał ostatnie chwile Jezusa na krzyżu. Jak zauważył, towarzyszyła mu maleńka garstka osób. – Czuwający pod krzyżem są jak ewangeliczna mała trzódka. Kiedy większość szydzi i drwi z krzyża, kiedy ludzie krzyczą: „Jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!”, oni po prostu są obecni przy Jezusie. Nic nie mogą zrobić, nie mogą Go ocalić, ale mogą przy Nim po prostu trwać – opisywał.
Jak dodał, tak właśnie rodził się Kościół, „maleńka wspólnota czuwająca przy Ukrzyżowanym”. – To nie Kościół triumfujący, układający się z dzierżącymi władzę, ale Kościół odrzucany i wzgardzony, pokornie trwający u skrwawionych stóp Mistrza. To Kościół złożony z ludzi, którzy kochają niezłomnie i wiernie – podkreślał.
Krakowski biskup pomocniczy zaznaczył, że gdy Jezus powoływał pierwszych uczniów, wiedział, że ta wspólnota się rozrośnie i obejmie cały świat. – Nie znaczy to jednak, że dał przyzwolenie na to, by wraz ze wzrostem liczby wyznawców zmieniało się podejście do Ewangelii. Niezależnie od tego, czy Kościół jest małą trzódką, czy wielką, dominującą wspólnotą, ma pozostać wierny nauce Jezusa, ma stać pod krzyżem i kochać niezłomnie i wiernie – komentował hierarcha. – Ma być wspólnotą pokorną i ewangeliczną, a nie wspólnotą pychy i władzy – dodał.
Zwrócił uwagę na to, że członkowie Kościoła zrodzonego na Golgocie związani są „więzami miłości silnej, jak ta łącząca matkę i jej dziecko”. – To miłość jest powodem, dla którego gromadzimy się na Eucharystii, z miłości rodzą się czyny miłosierdzia, miłość jest siłą, dzięki której chrześcijanie wszystkich wieków niosą Ewangelię. Miłość winna być znakiem rozpoznawczym uczniów Jezusa – wyjaśniał.
Jak jednak zastrzegł, zbyt często tak nie jest. – Ze zdumieniem świat patrzy na wewnętrzne konflikty w Kościele, dyskusje, w których nie oszczędza się nikogo, gdzie obraża się inaczej myślących i z lekceważeniem traktuje nawet papieża. Ze zgorszeniem świat patrzy na chrześcijańską obojętność wobec cierpień bliźnich, na pychę i wyniosłość wobec ludzi słabych i pogubionych – zauważył bp Muskus.
Jego zdaniem, krzyż stał się znakiem sprzeciwu dla świata, jest instynktownie odrzucany, bo kojarzy się z cierpieniem i niesprawiedliwością, ale nie da się ukryć, że „także chrześcijanie przyczyniają się do tego, że krzyż przestaje być odbierany jako znak nadziei i pojednania”, gdy czyni się z niego „oręż walki ideologicznej, przedmiot handlu, manipulacji, wywierania presji, demonstrowania siły”.
Nawiązując do wspomnienia Matki Bożej Bolesnej, duchowny wskazywał, że Maryja na Golgocie jest wzorem wiary i nadziei. – Pozwólmy, by Maryja prowadziła nas przez smutek Golgoty do chwały Zmartwychwstania. Wpatrzeni w łaskami słynący wizerunek Jej Cierpiącego Syna, otoczony czcią w tym sanktuarium, nie pozwólmy, by Jego krzyż stawał się znakiem podziałów i zgorszenia. Zróbmy wszystko, by dla naszego znękanego świata był znakiem nadziei silniejszej niż śmierć – apelował na zakończenie.
md / Kraków
KAI