Dzisiaj potrzeba nowego zapału misyjnego i entuzjazmu dla sprawy głoszenia Ewangelii, tym, którzy nie słyszeli o Chrystusie. Daj Boże, aby Kongres misyjny pomógł nam rozbudzić jeszcze bardziej zapał misyjny – mówi bp Jerzy Mazur SVD, przewodniczący Komisji Episkopatu Polski ds. Misji
ks. Zbigniew Sobolewski: Jakie nadzieje wiąże ks. biskup z IV Krajowym Kongresem Misyjnym?
bp Jerzy Mazur SVD: Kongres jest bardzo ważnym wydarzeniem dla tych, którzy angażują się w animację i formację misyjną, stanowiąc zaplecze duchowe i materialne misji. Chcemy, by był wielkim świętem. Pretekstem do świętowania i refleksji nad dorobkiem misyjnym Kościoła w Polsce są rocznice, które stanowią kontekst duchowy i historyczny Kongresu: 50. lecie ukazania się soborowego Dekretu o działalności misyjnej kościoła „Ad Gentes”, 40. Lecie adhortacji apostolskiej Pawła VI „Evangelii nuntiandi”, 25. lecie encykliki „Redemptoris Missio” oraz 1050 rocznica Chrztu Polski. Nasz Kongres wpisuje się również w przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. Nie chcemy jednak, by Kongres stał się wydarzeniem upamiętniającym te wspaniałe rocznice, lecz raczej postrzegamy go jako „ewangeliczny zaczyn”, o którym mówił Jezus (zob. Łk 13,21), który doprowadzi do „przebudzenia misyjnego”, „duszpasterskiego i misyjnego nawrócenia”, „umisyjnienia struktur kościelnych”, oraz ożywi zapał misyjny w Kościele współczesnym. Tego bardzo pragnie papież Franciszek. Kongres jest zatem pewnym ważnym – choć nie jedynym elementem – budowania świadomości, że Kościół z natury swej jest misyjny, a my wszyscy jesteśmy „uczniami-misjonarzami”.
Pragnę zwrócić uwagę, ze przygotowania do Kongresu trwają już od dwóch lat. Angażują wiele osób: Krajową Radę Misyjną, Komisję Episkopatu Polski ds. Misji i jej agendy, Papieskie Dzieła Misyjne, misjologów, żeńskie i męskie zgromadzenia zakonne, zrzeszenia wolontariuszy misyjnych. Mam nadzieję, że ta praca już rozpoczęta, będzie kontynuowana po Kongresie i zaowocuje nowymi formami służby misjom. Te prace integrują wszystkie środowiska misyjne, a spotkania organizacyjne stają się forum wymiany doświadczeń i poszukiwań tego, co możemy wspólnie zrobić dla sprawy misji.
Kim są uczestnicy Kongresu?
W Kongresie wezmą udział przede wszystkim przedstawiciele środowisk misyjnych w Polsce; ci, którzy na co dzień zajmują się animacją i formacją misyjną w diecezjach, parafiach, zgromadzeniach i ruchach, stowarzyszeniach i wspólnotach kościelnych. Swój udział w konferencji naukowej na UKSW zgłosiło wielu cenionych misjologów oraz reprezentanci kapłanów, sióstr i braci zakonnych, katechetów oraz wolontariatu misyjnego. Cieszy nas, że Kongres zaszczyci kard. Fernando Filoni, prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów wraz ze swoimi współpracownikami, kilku arcybiskupów i biskupów, diecezjalni dyrektorzy Papieskich Dzieł Misyjnych i delegaci biskupa ds. misji, a także przełożeni żeńskich i męskich zgromadzeń zakonnych i referencji ds. misji. Będą na Kongresie licznie reprezentowani misjonarze ze wszystkich kontynentów.
Swój udział w dziecięcej stacji kongresowej na „Torwarze” zgłosiło udział 4 500 dzieci wraz z opiekunami z 36 sześciu diecezji w Polsce. W młodzieżowej stacji w Bazylice Serca Jezusowego przy ul. Kawęczyńskiej weźmie udział 1500 młodych z 20 diecezji. Równie liczny udział zapowiedzieli dorośli – 1300 osób z 25 diecezji.
Zaproponował ks. biskup, by Kościół dla uczczenia 1050 rocznicy Chrztu Polski wysłał na misje 105 nowych misjonarzy. Jak wygląda sprawa powołań misyjnych w Polsce?
Myślę, że Kościół w Polsce jest w stanie wysłać 105 nowych misjonarzy i misjonarek. Jest to liczba imponująca, ale zarazem niewielka w stosunku do potrzeb świata misyjnego. Odczuwamy brak misjonarzy, zwłaszcza w Afryce, Azji i Oceanii. Ostatnio, na misje otwiera się Kuba. Na misjonarzy czekają młode Kościoły w Ameryce Łacińskiej, gdzie brak duszpasterzy sprawia, iż tysiące ludzi idą do sekt. Potrzebni są świadkowie wiary w Azji, zwłaszcza w krajach, w których chrześcijaństwo, mimo utrudnień i prześladowań dynamicznie się rozwija. Moja prośba o 105 misjonarzy z diecezji i zgromadzeń zakonnych jest niczym innym, jak powtórzeniem apelu papieża Franciszka o to, by Kościół szedł z Ewangelią na „peryferie”, w świat ubóstwa i cierpienia ludzkiego. By był Kościołem otwartym. Gdy chodzi zaś o powołania misyjne, cieszy nas to, że od kilku już lat liczba tych, którzy wyjeżdżają na misje utrzymuje się na tym samym poziomie – trzydziestu kilku osób. Jest to znak pewnej żywotności diecezji i zgromadzeń zakonnych a także ruchów, stowarzyszeń i wspólnot kościelnych zrzeszających świeckich. Misje odnawiają Kościół i odmładzają nasze wspólnoty. Czasami jednak mam wrażenie, że moglibyśmy zrobić więcej dla powołań misyjnych. Jestem przekonany, że Kongres przyniesie odpowiedź na pytanie: W jaki sposób ożywić animację misyjną tak, by więcej młodych ludzi odkryło swe powołanie misyjne i hojnie na nie odpowiedziało. Jezus Chrystus zachęcał swój Kościół do modlitwy o żniwiarzy na polach królestwa Bożego. „Robotników mało…” „proście Pana żniwa…”. Trzeba więc się modlić, z ufną wiarą i bardzo intensywnie o nowe i święte powołania misyjne.
Dzisiaj potrzeba nowego zapału misyjnego i entuzjazmu dla sprawy głoszenia Ewangelii, tym, którzy nie słyszeli o Chrystusie. Daj Boże, aby Kongres misyjny pomógł nam rozbudzić jeszcze bardziej zapał misyjny.
Mam nadzieję, że Kongres jest tą dobrą okazją do rozprostowania nóg przed drogą, która nas czeka, aby jeszcze bardziej zaangażować się w misyjne dzieło Kościoła, w misje ad gentes, w nową ewangelizację, w animację i współpracę misyjną, różnoraką pomoc duchową, materialną i ofiarowanie cierpień.
Kongres jest także dobrą okazją do zgięcia kolan i trwania na kolanach w modlitwie wypraszając potrzebne łaski dla misjonarzy, łaskę wiary dla niewierzących.
Z racji Kongresu ukazała się trzytomowa pozycja książkowa prezentująca biogramy polskich misjonarzy ostatniego pięćdziesięciolecia. Jak wygląda misyjny dorobek Kościoła w Polsce na tle innych Kościołów Europy?
To dla nas wielka radość, że podczas Kongresu będziemy mogli przedstawić schematyzm zawierający biogramy 5000 misjonarek i misjonarzy z Polski, którzy poświęcili się pracy misyjnej w okresie ostatniego pięćdziesięciolecia. W sekretariacie Komisji misyjnej gromadzimy dane o misjonarzach. Czasami, zwłaszcza gdy chodzi o misjonarzy, którzy wyjechali na misje dawniej, mamy skąpe dane. Działalność ostatnich dziesięcioleci jest bardziej udokumentowana. Jednak wszystkie te misyjne historie warte są przedstawienia, gdyż ukazują nam niejednokrotnie misjonarzy jako gigantów wiary, którzy mimo ograniczonych środków, jakimi dysponowali dokonywali wielkich dzieł. Widząc w nich wielkie zaangażowanie i poświęcenie misjonarzy. Dziękujemy Bogu za te świadectwa służby misyjnej. Nie staramy się jednak porównywać dorobku misyjnego Kościoła w Polsce z tym, co wniosły w sprawy misyjne inne Kościoły Europy. Myśmy żyli w innych uwarunkowaniach politycznych, gospodarczych i społecznych, niż Niemcy, Holendrzy, Włosi czy też Francuzi. Kościół w Polsce nie miał możliwości swobodnego wysyłania na misje sióstr i księży. Bogu dzięki, to się zmieniło. Dzisiaj jedyną przeszkodą rozwoju misji jest brak zapału misyjnego oraz ograniczenia finansowe i materialne. Jednak i tutaj dokonuje się pewien postęp, gdyż coraz więcej duszpasterzy i wiernych rozumie, że misje są sprawa wiary i mandat misyjny Chrystus powierzył całemu Kościołowi.
Co trzeba zrobić, aby zostać misjonarką lub misjonarzem?
Odpowiadając na to pytanie, trzeba z mocą podkreślić, że bycie misjonarzem jest powołaniem. To sprawa Boża, a nie owoc ludzkiej decyzji. To prawda, że człowiek decyduje o tym, co zrobi ze swym życiem, Komu lub czemu je ofiaruje. Jednak Bóg jest zawsze pierwszy. Do Niego należy inicjatywa. On powołuje. Naszym zadaniem jest tylko pozytywnie odpowiedzieć. By tak się stało potrzebne jest zaufanie i odwaga. Zaufanie – chcę iść drogą, którą proponuje mi Chrystus. Nawet jeśli jest to droga, trudno przewidywalna, wymagająca lub niebezpieczna. Odwaga – która rodzi się z ufności, że jeśli Bóg obdarza powołaniem, to również pomaga w jego realizacji.
Trzeba modlić się o rozeznanie swej drogi życiowej, zwłaszcza do Ducha Świętego – i jeśli usłyszymy wzywający głos Chrystusa – odpowiedzieć nań bez wahania. Trzeba też codziennie umacniać się Eucharystią i słowem Bożym, by wzrastać w miłości, niezbędnej do bycia misjonarzem.
Nie wszyscy możemy wyjechać na placówki misyjne do Afryki, Azji i na inne kontynenty. Ale wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za misje. Jak możemy realizować nasze misyjne powołanie tutaj, w Polsce?
Rzeczywiście, na misje wyjeżdżają niektórzy, a mówimy, że cały Kościół jest misyjny i wszyscy jesteśmy „uczniami-misjonarzami”. Pozostając w naszych rodzinach, parafiach i środowiskach możemy pomagać misjonarkom i misjonarzom na wiele sposobów. Możemy dołączyć do nich przede wszystkim poprzez nasza modlitwę. Ciekawa rzecz: św. Teresa od dzieciątka Jezus, karmelitanka, nigdy nie opuściła swego klasztoru. Mimo to, została ogłoszoną patronką misji katolickich. Dlaczego? Ponieważ wspierała misjonarzy swą codzienną modlitwą oraz cierpieniem przeżywanym w ich intencji. Podobnie Sługa Boża Paulina Jaricot, założycielka wspólnot różańcowych wspierała misje modlitwą. Chciałbym zaapelować do osób, zwłaszcza starszych i chorych o stałą modlitwę za misjonarzy. Prośmy nieustannie Boga o skuteczność ich przepowiadania Ewangelii i przekonującą moc świadectwa ich życia. Włączmy się poprzez modlitwę w dzieło nieustannej ewangelizacji.
Możemy wspierać misje materialnie i finansowo. To bardzo ważna forma pomocy, gdyż kraje misyjne są to przeważnie najuboższe kraje świata, gdzie głód i niedożywienie, śmiertelne choroby, nędza materialna, analfabetyzm i zacofanie gospodarcze są nieodłącznymi elementami życia. Misjonarze nie tylko pełnią swą posługę religijną, ale niosą pomoc charytatywną i humanitarną, troszczą się o edukację dzieci i młodzieży, walczą z analfabetyzmem i wspierają opiekę medyczną. Dzieła misyjne nie są w stanie samofinansować się, dlatego tak ważne jest zaplecze materialne z Polski. Bądźmy zatem ofiarni, pamiętając, że „radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9,7).
Każdy misjonarz powie: „Jestem mocny mocą Ducha Swiętego i silny siłą modlitw i ofiar darczyńców”. Tak misjonarze są mocni mocą darów Ducha Swiętego, bo to Duch Swięty jest nadrzędnym podmiotem ewangelizacji. Ale misjonarze potrzebują naszej pomocy modlitewnej i materialnej i tą pomocą są silni bo mogą pomagać biednym i potrzebującym. W ostatnim liście przed śmiercią do dobrodziejów o. Marian tak napisał: „Gdy się rozglądam po moim pokoju widzę na półkach i ścianach różne odznaczenia i dyplomy uznania pracy misjonarskiej. Ja je widzę, jako uznanie waszej współpracy z misjonarzem, Waszego zaangażowania się na odległość w sprawy Królestwa Bożego”.
Chciałbym, korzystając z okazji podziękować wszystkim duszpasterzom i wiernym, którzy na różne sposoby wspierają misje finansowo wyrazić wdzięczność i zapewnić o modlitwie. Misjonarze zawsze modlą się za swych darczyńców. Czynią to również ci, którzy poprzez nich otrzymują pomoc. Bądźmy zatem ofiarni,
Słyszymy coraz częściej o prześladowaniach chrześcijan, i męczeństwie misjonarzy. W grudniu odbędzie się beatyfikacja dwóch polskich franciszkanów, zamordowanych na misji Pariacoto w Peru. Czy te wiadomości nie osłabiają ducha misyjnego?
Bycie misjonarzem dzisiaj niekiedy nie jest ani łatwe, ani bezpieczne. Niepokoją nas narastające prześladowania chrześcijan w wielu krajach afrykańskich i azjatyckich i zagrożenia, jakie niesie fanatyzm religijny, zwłaszcza islamski. Jednak trzeba pamiętać, ze misjonarze zawsze byli narażeni na prześladowania, a nawet utratę życia. Wielu z nich to męczennicy za wiarę. Nie ma chrześcijaństwa bez krzyża. Ale trzeba to też jasno powiedzieć: tak, jak w czasach starożytnych, tak i dzisiaj „krew chrześcijan staje się posiewem chrześcijaństwa”. Ofiara męczenników nie idzie na marne. Ci, którzy wyjeżdżają na misje liczą się z ryzykiem, niebezpieczeństwami. Starają się ich unikać, nie szukają niepotrzebnego ryzyka. Czują jednak, że muszą realizować swa misję także tam, gdzie nie ma sprzyjających warunków do głoszenia Chrystusa. Powołanie misyjne wpisuje się w logikę krzyża i ziarna, które obumiera, aby przynieść plony.
ks. dr Zbigniew Sobolewski / psd
Za: www.deon.pl