Na początku Eucharystii, podczas której cztery osoby przyjęły sakrament bierzmowania, biskup życzył uczestnikom, aby doświadczyli w swoim życiu działania Ducha Świętego. – Chcę tę Eucharystię sprawować w intencji was wszystkich, szczególnie w intencji tych, którzy będą teraz bierzmowani. Ale też za uczestników tego spotkania, by Duch Święty dotknął was i przemienił wasze serca, aby wasze życie przyniosło jak najpiękniejsze owoce.
W czasie Mszy św. biskup opowiedział historię o Aborygenach, którym powódź co jakiś czas odbierała dobra materialne i musieli przenosić się w góry, by ją przeczekać. Kiedy mijała, wracali z powrotem i odbudowywali swoje domy – do czasu, kiedy po powrocie z gór zauważyli, że nie ma już rzeki, lecz w jej miejscu pozostał teren bagienny. Wtedy postanowili pójść do źródła, by zobaczyć, dlaczego nie ma wody. Okazało się, że rzeka nadal jest, ale zmieniła swój kierunek. – Musieli pójść wszyscy najpierw do źródła, a potem już za rzeką, by znaleźć nowe miejsce, gdzie mogliby kontynuować swoje życie.
Hierarcha zwrócił uwagę, iż ta opowieść wskazuje na bardzo ważną kwestię, która każe nam sięgnąć dziś do korzeni chrześcijaństwa, a więc powrócić do źródeł naszej wiary.
– Pójście do źródła w tej legendzie ma bardzo głęboki sens duchowy. Dzisiaj Kościół potrzebuje w sposób szczególny powrotu do źródła. Jeśli czytamy świadectwa pierwszych chrześcijan, to widzimy, że tym, co najbardziej dotykało pierwsze wspólnoty, było świadectwo życia, mówili do siebie: „zobaczcie jak oni się miłują”.
Następnie biskup podkreślił, że niezwykle istotne w dawaniu świadectwa jest działanie Ducha Świętego, Który podpowiada nam, co mamy czynić, by głosić Ewangelię w sposób żywy i prawdziwy. Zaznaczył, że to On daje nam odwagę oraz otwiera na drugiego człowieka, także tego, który nie doświadczył Boga.
– Dzisiaj w pierwszym czytaniu z Dziejów Apostolskich dowiadujemy się o tym, że w czasie Pięćdziesiątnicy wszyscy oczekiwali. My też oczekujemy. Każdy z nas potrzebuje dzisiaj Ducha Świętego. Każdy z nas ma serce, które pragnie przyjąć tego Ducha. Bóg chce nam dzisiaj pokazać, że On pragnie dotknąć nas, chce dać nam Ducha i wejść w nasze serce, aby przemienić nasze życie, by ono rzeczywiście stało się świadectwem.
Wyjaśnił dalej, czym jest świadectwo. – Świadectwo nie polega na tym, abyśmy jeden drugiego pouczali, żebyśmy mieli wiedzę. Wszyscy możemy bardzo dużo mówić o Jezusie, dzielić się tym godzinami, ale to nie o to chodzi. Najważniejsze jest, abyśmy dawali żywe świadectwo naszej wiary, choć to jest bardzo trudne.
– Świadectwo nie polega na mówieniu czy na pouczaniu, tylko na byciu i kochaniu. Mamy pokochać tych, których Bóg nam daje, aby też ich zrozumieć. Często ludzie, którzy nie znają Boga, nie mają doświadczenia bycia w Kościele – dodał.
Biskup odwołał się przy tym do swojego doświadczenia, którym było budowanie relacji z żołnierzami, stacjonującymi na Ukrainie, podczas jego posługi duszpasterskiej na Wschodzie. Kiedy zgłosił się do kuchni polowej, by nawiązać z nimi kontakt, żołnierze omijali go i nie chcieli z nim rozmawiać. Kiedy trudności były coraz większe, modlił się do Ducha Świętego i prosił o wskazanie, co ma czynić. Okazało się, że wykonywanie prostych czynności jak czyszczenie toalety, spowodowało, iż po jakimś czasie został on przyjęty przez żołnierzy, którzy zaczęli wchodzić z nim w konwersacje.
– Bardzo wielu z tych żołnierzy, którzy tam byli, wcale się nie modliło. Nawet nie znali prostej modlitwy „Ojcze nasz”. Wielu z nich nie miało żadnego kontaktu z Kościołem. Dlatego, gdy zacząłem ich słuchać, zacząłem też rozumieć, że oni się mnie bali, bo kapłan kojarzył im się ze śmiercią. Pojawiał się wtedy, gdy trzeba było odprawić pogrzeb. Później zaczęliśmy się gromadzić w namiocie i wspólnie modlić, czytać Pismo Święte. Widziałem, jak zmieniają się ich twarze, jak pojawia się światło w ich oczach, jak zaczynają przyjmować Ducha Świętego.
Podkreślił, że doświadczenie to wpłynęło także na niego samego, ponieważ zmieniło jego podejście do wielu kwestii w byciu kapłanem oraz dawaniu żywego świadectwa.
– To też zmieniło mnie. Ja byłem przygotowany do głoszenia w Kościele, do tego, że ludzie będą przychodzić do mnie, że będę ich pouczał, pomagał im. Ja byłem przygotowany do tego, aby być dla wszystkich dobrym bratem, ojcem, aby wspierać, wskazywać drogę, ale znalazłem się w takiej sytuacji, w której nikt nie chciał do mnie przychodzić, nikt mnie nie pytał o zdanie, nikt się w ogóle ze mną nie liczył. I to mi też pomogło zrozumieć, jakie jest dzisiaj powołanie, jak w takich warunkach dawać świadectwo.
Hierarcha przeniósł swoje doświadczenie z jednostek wojskowych na codzienność każdego człowieka, niezalenie od miejsca, w jakim się znajduje. Zauważył, iż dzisiaj bardzo często wielu ludzi jest odtrącanych przez tych, którzy nie rozumieją ich sposobu życia, opartego na fundamencie wiary.
– My żyjemy w podobnych warunkach. Może wydaje nam się, że wszystko, co jest nam potrzebne do życia mamy, ale w wymiarze duchowym w pewien sposób jest bardzo podobnie. Wiele osób może nas unikać tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi wierzącymi. Mogą nawet trzymać wobec nas jakiś dystans tylko dlatego, że nie podoba im się nasz sposób życia.
– Możemy nawet czuć się w jakiś sposób odrzuceni czy zniechęceni, aby w tym środowisku, w jakim żyjemy, w jakikolwiek sposób dawać świadectwo – dodał.
Na zakończenie homilii biskup podkreślił, że Bóg oczekuje od nas żywego świadectwa, do którego wszyscy jesteśmy powołani. Zauważył, iż ważne jest, aby prosić Boga o światło Ducha Świętego, Który wskazuje drogę i otwiera na działanie w szerzeniu Ewangelii.
– Bóg dzisiaj w sposób szczególny chce nas powołać do tego żywego świadectwa. Abyśmy prosili Go o światło, które pomoże nam rozeznać, co i w jaki sposób powinniśmy robić – dodał.
Monika Jaracz | Archidiecezja Krakowska
Fot. Monika Jaracz | Archidiecezja Krakowska
Za: www.diecezja.pl