O tym, że bł. Władysław z Gielniowa miał czas „najpierw dla Boga – tak na osobistą modlitwę, jak i sprawowanie Eucharystii z najwyższą czcią – a potem dla ludzi, tak dla duchownych, jak i świeckich” mówił w homilii wygłoszonej 24 września bp Artur Miziński. Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski przewodniczył Mszy św. i wygłosił homilię podczas uroczystości odpustowych w parafii pw. bł. Władysława z Gielniowa, patrona stolicy.
Nawiązując do Ewangelii bp Artur Miziński mówił w homilii o zawierzeniu „nowej logice serca”, o potrzebie „przejścia od „logiki zasług”, właściwej temu, kto żywi pretensje i nie uznaje daru ani go nie przyjmuje, do „logiki łaski”, otwierającej nowy świat, który swoje źródło posiada w miłości i tajemnicy Królestwa Bożego”.
– To co jest najbardziej nasze w tym wielkim Boskim dziele to możliwość pracy i poświęcenia życia dla Niego. Przyjmując ten dar, odnajdujemy nasze własne szczęście. Kto zaś tego daru przyjąć nie chce, pozostanie nieszczęśliwy i wiecznie niezadowolony, jak robotnicy opisani w dzisiejszym fragmencie Ewangelii – mówił Sekretarz Generalny Episkopatu.
Bp Miziński podkreślał, że każdy ma swoją życiową historię i nie wolno nam osądzać i kalkulować kto zasłużył na Bożego denara, a komu się on nie należy, bo ta decyzja przysługuje tylko i wyłącznie właścicielowi winnicy. – Bóg zatrudnia każdego, dla nikogo nie zabraknie pracy w winnicy, nikt nie musi bezczynnie stać na rynku – mówił.
Wspominając bł. Władysława z Gielniowa, podkreślał, że ofiarnie pracując w winnicy Pańskiej, osiągnął świętość. Przypomniał, że jemu zawdzięczamy m.in. polskie tłumaczenie Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny. – Długie godziny spędzał na modlitwie, spał tylko kilka godzin przykryty jedynie własnym habitem, często umartwiał ciało postem i biczowaniem. Będąc prowincjałem zakonu bernardynów, często wizytował odległe od siebie klasztory, pokonując drogę pieszo i boso. Narzucając sobie tak surową dyscyplinę, jednocześnie dbał bardzo o współbraci, a w szczególności o tych schorowanych lub w podeszłym wieku – mówił.
– Jest dzisiaj stosowny czas, abyśmy zastanowili się nad tym, czego Bóg oczekuje od nas zatrudniając nas w swojej winnicy, bo kiedy przyjdzie kres dnia będziemy musieli rozliczyć się z każdej godziny pracy. Bóg stworzył nas bez nas, ale zbawić nas bez nas – bez naszej współpracy – nie może. Czy chcemy z Nim współpracować? Czy nie zapominamy, że Królestwo Boże jest o wiele więcej warte niż wszystkie dobra doczesne? – pytał na zakończenie homilii bp Miziński. – Wypełnianie woli Bożej w codziennym życiu jest na pewno trudniejsze od fizycznej pracy w winnicy, ale i nagroda, którą otrzymamy za ten wysiłek jest bez porównania cenniejsza od zapłaty za jakąkolwiek pracę na ziemi. Pracujmy więc wytrwale i z miłością, abyśmy na końcu czasów, gdy przyjdzie do wypłaty, mogli bez lęku powiedzieć: Wszystko, co mi zleciłeś Panie, wykonałem– zachęcał.
BPKEP
Za: www.episkopat.pl
Homilia: Odpust w parafii bł. Władysława z Gielniowa, Warszawa, 24.09.2017 r.
Parafia Bł. Władysława z Gielniowa; Warszawa
24.09.2017 r. XXV Niedziela Zwykła (Rok A)
Kochani!
Chrystus gromadzi nas dziś przy swoim ołtarzu w przeddzień liturgicznego wspomnienia bł. Władysława z Gielniowa – patrona Warszawy i tej parafii. Tą Eucharystią chcemy dziękować Bogu za wielkie dzieła, które dokonał i wciąż dokonuje wśród nas, chcemy dziękować za dar szczególnej Jego obecności w świętych, których nam posyła. Ale też chcemy, w świetle usłyszanego Słowa, zatrzymać się nad celem naszego chrześcijańskiego powołania, którym jest świętość i życie w doskonałej wspólnocie z Bogiem.
Dzisiejsze słowo Boże koncentruje naszą uwagę wokół naszej drogi do świętości i nieustannej gotowości Boga do tego, aby przyjąć nasze wysiłki i nagrodzić je życiem wiecznym.
Oto w pierwszym czytaniu znajdujemy zachętę do szukania Pana i autentycznego nawrócenia. Fragment zaczyna się od zaproszenia do szukania Pana Boga. To Bóg, którego należy szukać, ponieważ „pozwała się znaleźć”; to Bóg, którego należy wzywać, ponieważ „jest blisko”. Tak blisko, że Jego obecność przenika życie człowieka, zarówno relacje ze światem („droga”), jak i z samym sobą („myśli”). Jednocześnie ta Jego obecność domaga się, aby człowiek porzucił to, co jest niesprawiedliwe i bezbożne. A wtedy On zmiłuje się nad nami, gdyż hojny jest w przebaczaniu – poucza nas prorok Izajasz. Dodaje też, że logika Boga nie pokrywa się z logiką człowieka, gdyż Bóg widzi nasze postępowanie przez pryzmat swojej nieskończonej miłości i w kontekście czekającego na nas życia wiecznego. Dlatego to, co po ludzku wydawać się może niesprawiedliwe, w oczach Boga może być sprawiedliwe. Człowiek bowiem ocenia rzeczywistość w perspektywie doczesności i na bazie sprawiedliwości, Bóg zaś postrzega ją w perspektywie wieczności i poprzez pryzmat miłości, najpełniej objawionej w ofierze Jezusa Chrystusa.
Ilustracją Bożej logiki postępowania jest przypowieść o robotnikach zatrudnionych w winnicy. Także my, skłonni byśmy byli raczej myśleć, podobnie jak ci robotnicy, że skoro ktoś pracował tylko godzinę, nie może otrzymać takiej samej zapłaty jak ten, kto rozpoczął pracę rano a zakończył wieczorem. Tymczasem sposób postępowania Boga jest zupełnie inny. Nowy. Całkowicie odmienny od postępowania ludzi, co może się nawet wydawać niesprawiedliwe. A jednak z ust właściciela winnicy słyszymy: Przyjacielu – słyszymy – nie czynię ci krzywdy. Jakby chciał powiedzieć: jeśli tym ostatnim uczyniłem dar, to tobie nic nie zostało odebrane z tego, co jest twoje, co ci zostało obiecane. Ostatecznie przecież obietnica ta dotyczy daru królestwa Bożego, ono zaś zostało obiecane i wysłużone przez Chrystusa dla wszystkich.
Dzisiejsze słowo Boże skłania więc nas do zawierzenia nowej logice serca. Bo właśnie przez ten inny sposób postrzegania dobra, sprawiedliwości i miłości Jezus wprowadza nas do wnętrza Królestwa Bożego. Ukazuje nam potrzebę dokonania przejścia od „logiki zasług”, właściwej temu, kto żywi pretensje i nie uznaje daru ani go nie przyjmuje, do „logiki łaski”, otwierającej nowy świat, który swoje źródło posiada w miłości i tajemnicy Królestwa Bożego.
U początków historii każdego istnienia jest dar, jako wezwanie do istnienia i do pracy w winnicy. Życie zaś to cenny dar czasu, aby w tej winnicy być i pracować. Na końcu dnia nadejdzie czas zapłaty. Ta jednak nie może być traktowana tylko jako owoc własnych zasług i przelanego potu, ale również jako dar. To co jest najbardziej nasze w tym wielkim Boskim dziele to możliwość pracy i poświecenia życia dla Niego. Przyjmując ten dar odnajdujemy nasze własne szczęście. Kto zaś tego daru przyjąć nie chce pozostanie nieszczęśliwy i wiecznie niezadowolony, jak robotnicy opisani w dzisiejszym fragmencie Ewangelii.
Praca człowieka w winnicy Pańskiej jest odpowiedzią na Boże wezwanie – czyńcie sobie ziemię poddaną. Poprzez pracę człowiek współpracuje z Bogiem, aby przemieniać świat na lepsze; aby wprowadzać do świata zasady Chrystusowej Ewangelii. Każdy bowiem ma w tej winnicy – Kościele – konkretne zadanie, do którego został powołany. I tak obowiązkiem osób świeckich jest przepajanie i udoskonalanie duchem ewangelicznym porządku doczesnego, aby przez wykonywanie świeckich funkcji dawać szczególne świadectwo Chrystusowi (por. KPK/83, kan. 225). Aby zrealizować to zadanie nie można jednak wykonywać swojej pracy niedbale, ale trzeba przykładać się do swoich obowiązków i uczciwie zapracować na swoją zapłatę.
Umiłowani Siostry i Bracia. Temat pracy i problemów z nią związanych, to punkt wyjścia dla wyjaśnienia prawd Bożych. Jezus w przypowieści o robotnikach w winnicy chce nam pomóc zrozumieć, czym jest Królestwo Boże i jak Bogu naprawdę zależy na człowieku. Dla Boga bowiem nie stanowi problemu czas, w którym konkretna osoba zostanie zatrudniona w winnicy, czyli powołana do życia w jedności z Chrystusem w Kościele. Chrześcijaństwo na przestrzeni wieków rozwijało się w różnych miejscach. Najpierw zostali powołani apostołowie i ludzie im współcześni, którzy spotkali Jezusa lub usłyszeli o Nim od Jego uczniów. Potem zaś świadkowie wiary zanieśli Dobrą Nowinę aż na krańce ziemi, niejednokrotnie oddając życie za Chrystusa. W pewnym momencie, ponad 1050 lat temu, do winnicy Pańskiej został włączony także nasz naród. Ale także dziś są jeszcze na świecie miejsca, w których Chrystus i Jego Ewangelia są nieznane.
Podobnie możemy spojrzeć na życie każdego z nas. Wszyscy jak tu jesteśmy zostaliśmy włączeni do Kościoła i powołani do świętości w momencie chrztu świętego. Nie wszyscy jednak mieli to szczęście, aby urodzić się w rodzinie katolickiej. Niektórzy spotkali Chrystusa dzięki osobom spoza rodzinnego kręgu. Są tacy, którzy przyjmują chrzest przygotowując się do małżeństwa, inni zaś, mimo że w dzieciństwie zostali ochrzczeni, nie dbają o sprawy Boże przez całe życie i nawracają się dopiero na łożu śmierci – ci są odpowiednikami robotników, którzy pracowali tylko godzinę. Każdy ma swoją życiową historię i nie wolno nam osądzać i kalkulować kto zasłużył na Bożego denara, a komu się on nie należy, bo ta decyzja przysługuje tylko i wyłącznie właścicielowi winnicy. Bóg zatrudnia każdego, dla nikogo nie zabraknie pracy w winnicy, nikt nie musi bezczynnie stać na rynku, a na końcu czasów każdemu, kto podjął tę pracę choć na chwilę, wypłaci obiecanego denara – zaprosi go do swojego królestwa.
Wiemy, że taką zapłatę otrzymał już bł. Władysław z Gielniowa, który ofiarnie pracując w winnicy Pańskiej, osiągnął świętość i pozostawił nam przykład do naśladowania. Przyjrzyjmy się przez chwile czego uczy nas ten błogosławiony w kontekście naszego osobistego dążenia do świętości. Mieszkańcy Warszawy mogli słuchać jego płomiennych kazań w kościele św. Anny, w którym pełnił funkcję gwardiana w latach 1504-1505, czyli właściwie do momentu swojej śmierci. Charakterystycznym rysem duchowości bł. Władysława było nabożeństwo do Męki Pańskiej, stąd szczególnie mocno przeżywał kazania pasyjne, nawiązujące do jej poszczególnych etapów.
Ten skromny bernardyn pragnął przyprowadzić do Chrystusa jak najwięcej osób, dlatego, jako jeden z pierwszych duchownych, wygłaszał kazania w języku polskim oraz tłumaczył i pisał teksty pieśni religijnych, najczęściej pasyjnych lub poświęconych Matce Bożej, którą ukochał z całego serca. Jemu zawdzięczamy polskie tłumaczenie tak lubianych przez nas Godzinek ku czci Najświętszej Maryi Panny. Tak w kazaniach, jak i w tekstach pieśni, widoczna była również cześć, jaką bł. Władysław oddawał Najświętszemu Imieniu Jezus. Jego kazania zawierały głębokie myśli teologiczne, ale głoszone prostym językiem, trafiały do ludzi różnych stanów. Odwołując się do ewangelii i innych tekstów Pisma świętego, ganił wady i grzechy ludzkie; nawoływał do nawrócenia. Jego kazania były mocno osadzone w rzeczywistości i potwierdzone osobistym przykładem życia.
Długie godziny spędzał na modlitwie, spał tylko kilka godzin przykryty jedynie własnym habitem, często umartwiał ciało postem i biczowaniem. Będąc prowincjałem zakonu bernardynów często wizytował odległe od siebie klasztory pokonując drogę pieszo i boso. Narzucając sobie tak surową dyscyplinę, jednocześnie dbał bardzo o współbraci, a w szczególności o tych schorowanych lub w podeszłym wieku.
Czego uczy nas świadectwo życia bł. Władysława? Wiemy, że umarł 4 maja 1505 r. w opinii świętości a został zapamiętany jako pobożny zakonnik, który miał czas najpierw dla Boga – tak na osobistą modlitwę, jak i sprawowanie Eucharystii z najwyższą czcią – a potem dla ludzi, tak dla duchownych, jak i świeckich, służąc im w konfesjonale i przy ambonie. W 1750 roku papież Benedykt XIV ogłosił go błogosławionym, co potwierdza, że dobrze wykonał powierzone mu przez Boga zadania a jego życie było nieustannym głoszeniem chwały Boga dla dobra tych, do których został posłany.
Gdyby mógł dziś stanąć pośród nas i przemówić, mógłby wybrać słowa św. Pawła, które słyszeliśmy w II czytaniu: Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze; pozostawać zaś w ciele – to bardziej konieczne ze względu na was. Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej. Stany mistyczne, jakich doznawał, wskazują bowiem, że bł. Władysław już tu, na ziemi doświadczał szczególnej łączności z Chrystusem, ale pozostawał w ziemskim ciele, aby pouczać jemu współczesnych, by zawsze postępowali według ewangelicznych zasad. Poucza o tym dzisiaj także nas, którzy dołączyliśmy o wiele później do pracy w winnicy Pana.
Drodzy Siostry i Bracia, jest dzisiaj stosowny czas, abyśmy zastanowili się nad tym, czego Bóg oczekuje od nas zatrudniając nas w swojej winnicy, bo kiedy przyjdzie kres dnia będziemy musieli rozliczyć się z każdej godziny pracy. Bóg stworzył nas bez nas, ale zbawić nas bez nas – bez naszej współpracy – nie może. Czy chcemy z Nim współpracować? Czy nie zapominamy, że królestwo Boże jest o wiele więcej warte niż wszystkie dobra doczesne? A może zamiast starać się o przyjaźń z Bogiem, o wypełnianie Jego woli, jesteśmy zajęci pogonią za ziemskimi dobrami? A może, co gorsza, nie mamy czasu nawet zauważyć, że Bóg czegoś od nas chce, że chce nam dać szansę, abyśmy zapracowali na swojego denara? Nie możemy już odkładać tej chwili na później mówiąc, że jeszcze mamy czas, aby się nawrócić. Nikt z nas nie jest bowiem w stanie przewidzieć jak długo dla niego będzie trwał ten dzień pracy w Pańskiej winnicy. Dla jednego będzie to jeszcze kilka lub kilkadziesiąt lat, ale dla kogoś innego ten czas może być o wiele krótszy i wieczór życia przyjść niespodziewanie. Pozwólmy się Bogu zatrudnić już dziś.
Czy praca w winnicy jest ciężka? I tak, i nie. Kochać Boga i bliźniego w każdej sytuacji nie jest łatwo. Przestrzeganie Bożych przykazań niejednokrotnie wymaga wielu wyrzeczeń. Miłość bliźniego często wymaga rezygnacji z egoizmu i dostrzeżenia potrzeb drugiego człowieka. Myślę, że najlepiej wiedzą to nasi dzisiejsi Jubilaci, którzy wytrwali w sakramentalnym związku małżeńskim już przez wiele lat. Będąc ze sobą w zdrowiu i w chorobie, w szczęściu i niedoli, troszcząc się o byt swojej rodziny, wychowując dzieci, doświadczyli wielu trudności. Ich obecność na dzisiejszej Eucharystii świadczy jednak o jednym – że swoje małżeństwo zawierzyli Bogu i dzięki Jego łasce mogą cieszyć się teraz wspaniałymi jubileuszami.
Wypełnianie woli Bożej w codziennym życiu jest na pewno trudniejsze od fizycznej pracy w winnicy, ale i nagroda, którą otrzymamy za ten wysiłek jest bez porównania cenniejsza od zapłaty za jakąkolwiek pracę na ziemi. Pracujmy więc wytrwale i z miłością, abyśmy na końcu czasów, gdy przyjdzie do wypłaty, mogli bez lęku powiedzieć: Wszystko, co mi zleciłeś Panie, wykonałem. Nie oglądajmy się na innych, nie porównujmy długości ich dnia pracy ze swoim, współpracujmy z Bożą łaską a za wstawiennictwem bł. Władysława módlmy się do Chrystusa, by umacniał nas w naszym powołaniu i prowadził ścieżkami świętości. Amen.
Za: www.episkopat.pl