22 bezdomnych pielgrzymów wędrowało w jednej z pięciu grup składających się na XXVII Pieszą Pielgrzymkę Niepełnosprawnych. Jeden, ze względu na zły stan zdrowia już po pierwszym dniu musiał zrezygnować z dalszej drogi. Reszta szczęśliwie dotarła na Jasną Górę. Przeszli oni 260 km w przeciągu 10 dni. Opiekowali się 10-12 osobami niepełnosprawnymi w kilku osobowych zespołach. Niektórzy z nich, co słabsi, sami musieli korzystać z pomocy i na niektórych etapach jechali na wózkach inwalidzkich.
Wędrowali z grupie “Kamilków” od patrona grupy św. Kamila, patrona chorych, którego relikwie niesione były przez pątników. Cała grupa liczyła 130 osób, w tym 15 niepełnosprawnych, 6 więźniów. Najmłodszy pielgrzym grupy miał 2.5 miesiąca.
W grupie panowała przyjazna atmosfera, każdy z bezdomnych niósł przy sobie kilka intencji darczyńców, którzy wcześniej bądź materialnie, bądź rzeczowo wsparli pielgrzymów. Zaskakująca była otwartość i aktywność osób bezdomnych. Włączali się oni chętnie czy to do prowadzenia godzinek, czy tez służb porządkowych, czy przeszkolone wcześniej osoby, do kierowania ruchem.Nikt z nich nie żałował podjętego trudu i wszyscy są chętni, aby za rok znów wyruszyć, choć często nie było łatwo. Pytani po pielgrzymce czego doświadczyli, mówili, że wspólnoty, miłości, pokoju ducha, zrozumienia. Bardzo ważne dla bezdomnych pielgrzymów było to, że czuli się potrzebni i ważni. Darczyńcy zaś najczęściej prosili o zdrowie, o uwolnienie z nałogów, o pojednanie w rodzinie.
Podarowali oni podczas przed pielgrzymkowej zbiórki rekordową ilość ekwipunku. Wszystkie dary, które nie zostały wykorzystane przez pielgrzymów, zasilą punkt wydawania odzieży, który od września zacznie działać w nowym Domu bł. Aniceta Koplińskiego Jałmużnika Warszawy.
Opiekę duchową nad grupą fundacji sprawowali duszpasterz bezdomnych br. Michał Gawroński OFMCap i br. Piotr Gudalewski OFMCap. Przewodnikiem grupy był Kamilianin o. Kamil Mróz, który w drodze głosił ciekawe, autorskie konferencje.
“Pielgrzymka to dobry czas na korzystanie z sakramentów, ze Słowa, z modlitwy, okazja do czynienia miłosierdzia i brania odpowiedzialności za drugiego człowieka. Udało się nam zbudować wspólnotę, co w przypadku osób bezdomnych jest bardzo trudne.” – mówi br. Michał.
“Kiedy wyruszałem myślałam tylko o tym, jak pokonać ten dystans. Z każdym kilometrem jednak coś się zmieniało, byłem komuś potrzebny. Pierwszy raz od wielu lat poczułem więź z grupą ludzi. Na ulicy każdy dba o siebie, w tej grupie czujesz, że jesteś potrzebny, ale też odczuwasz, że inny troszczą się o siebie. Szkoda, że to już koniec.” – mówi Wojtek, bezdomny.
“Idę po raz czwarty i za każdym razem odkrywam coś nowego, ale jedno jest niezmienne, wyruszając co roku widzę grupę bezdomnych indywidualistów. Po dwóch, trzech dniach jest to już zespól ludzi, którzy sobie pomagają. Ostatniego dnia wszyscy żałują, że się coś kończy. Wzruszająca jest też wdzięczność osób niepełnosprawnych, którymi opiekują się bezdomni. Taka forma spotkania ze Stwórcą w drugim człowieku może przynieść ogromny pożytek dla obu stron.” – mówi Edward, były bezdomny, obecnie wolontariusz fundacji.
Za: www.deon.pl.