Niedawno wróciły do Afryki, ponieważ jak mówiły, chciały być wśród ludzi, którym całe życie służyły. Kondolencje po śmierci misjonarek złożyła minister spraw zagranicznych Włoch podkreślając, że „po raz kolejny widzimy oddanie kogoś, kto poświęcił własne życie próbując łagodzić liczne cierpienia wciąż dotykające kontynent afrykański”.
Okoliczności i motywy zbrodni wciąż są niejasne. Policja wyklucza motyw rabunkowy, ponieważ z klasztoru w Kamenge nic nie zginęło. Nie wiadomo także jak morderca drugi raz dostał się do środka. Klasztor był wówczas strzeżony przez policję i były w nim cztery zakonnice, które mimo popełnionej zbrodni postanowiły nie opuszczać swego domu. Obudził jej krzyk przerażenia siostry Bernadetty. Kiedy, wezwawszy pomoc, weszły do jej pokoju znalazły ją już martwą. Dwie pierwsze misjonarki zostały zmasakrowane najprawdopodobniej uderzeniami kamienia, podcięto im też gardła. W podobny sposób zgięła trzecia. Policja jest na tropie mężczyzny, który był widziany w okolicy. Cierpi na poważne zaburzenia psychiczne.
Misjonarki należały do zgromadzenia ksawerianek. Ich dom macierzysty znajduje się w Parmie na północy Włoch. Specjalne telegramy kondolencyjne w związku ze śmiercią zakonnic wystosował watykański sekretarz stanu. Kard. Pietro Parolin zapewnił o papieskiej modlitwie w intencji zamordowanych.
Od początku roku na świecie zostało zabitych dziesięciu księży i pięć zakonnic oraz trzy osoby świeckie zaangażowane w duszpasterstwo.
bz/ rv