468
Ewa Olbrych: Ojcze Benedykcie, skąd wziął się pomysł zorganizowania Nocy Misyjnej w Polsce?
o.
Benedykt Pączka OFMcap: Pomysł ten narodził się w Szwajcarii. Byłem tam
akurat na kursie języka francuskiego. Przechodząc razem z moim
współbratem przez rynek Fryburga byliśmy świadkami podobnej akcji
organizowanej przez Caritas. Szczególnie zwróciliśmy wtedy uwagę na
świece palące się w samym centrum miasta. Pomyślałem wówczas, że dobrze
by było zorganizować taką akcję w Polsce.
– Dlaczego?
–
Ponieważ dużo mówi się o Tygodniu Misyjnym, jest też Dzień Misyjny, a
nigdzie jeszcze nie było Nocy Misyjnej. Uważam, że nazwa „Noc Misyjna”
niesie z sobą szczególne znaczenie. Po pierwsze, dzień w Afryce jest
bardzo krótki , a po drugie brakuje tam światła, bo nie ma
elektryczności. Ważne jest by pokazać, że każdy z nas może chociaż
przez jedną minutę podzielić się prądem poprzez swoją ofiarę.
– Co chcecie osiągnąć poprzez tę akcję?
–
Skupiamy się przede wszystkim na dwóch rzeczach. Pierwszą sprawą jest
poszerzenie świadomości wszystkich ludzi, nie tylko katolików, lecz
także tych, którzy po raz pierwszy usłyszą o misjach, o misjonarzach, o
tym, że w ogóle coś takiego istnieje. Ale chyba w pierwszej kolejności
chcemy uświadomić ludziom wierzącym, by wiedzieli, że Kościół istnieje
również poza Polską i, że wszyscy zmierzamy do tego samego celu, a
Kościół afrykański potrzebuje w tym momencie pomocy.
Druga sprawa
to pozyskiwanie środków na różnego rodzaju dzieła prowadzone przez
naszych braci misjonarzy. Okazuje się, że mając niewiele możemy tym
ludziom bardzo pomóc. Każdy człowiek, który dowie się o tej akcji,
będzie mógł podzielić się złotówką lub większym datkiem, będzie mógł
też wspomóc zarówno tamtejszą ludność, jak i wszelkie projekty, które
są składane do sekretariatu przez naszych braci misjonarzy.
– Jakie inne akcje organizują kapucyni na rzecz misji? Czy Noc Misyjna to największa z nich?
–
Jeśli chodzi o kapucynów w Polsce, to myślę, że jest to największa
misyjna akcja. A mniejsze przedsięwzięcia to na przykład niedziele
misyjne, kiedy to jedziemy do którejś z parafii, zapraszamy misjonarza,
który głosi kazania, kwestujemy przed kościołem i sprzedajemy pamiątki.
Organizujemy też różnego rodzaju wystawy misyjne na przykład w
szkołach. Jedną z najbardziej ciekawych akcji był tydzień misyjny w
Galerii Kazimierz w Krakowie. Przez cały tydzień byliśmy tam obecni
razem ze swoim stoiskiem, zdjęciami, ulotkami, muzyką afrykańską.
Pomysł ten został bardzo dobrze odebrany przez ludzi, którzy tam
przychodzili.
– A czego najbardziej potrzebują Afrykańczycy?
–
Szczerze mówiąc to najbardziej potrzeba im Pana Boga. Ludziom często
się wydaje, że chodzi przede wszystkim o dobra materialne szczególnie
ludzie mediów oczekują odpowiedzi na pytania typu: ile misjonarz
wybudował mostów, ile postawił kaplic, a nigdy nie zapytają ile osób
przyjęło chrzest. Także takim podstawowym brakiem dla tych ludzi jest
brak kapłanów, brak ludzi, którzy będą jeździli do wiosek, odprawiali
Mszę, udzielali sakramentów, prowadzili katechezy. Myślę, że to jest
największym brakiem. Bo jeżeli nauczymy tych ludzi Ewangelii i poznają
oni Pana Boga, to będą chcieli coś zrobić ze swoim życiem, tego tam
brakuje.
– Czy ci ludzie potrzebują pomocy? Jak na nią reagują?
–
Są bardzo otwarci. Niesamowicie garną się do każdej propozycji
składanej przez białego człowieka. Jest kościół, to przychodzą do
kościoła, jest jakaś grupa religijna, angażują się w nią. Z kolei gdy
wydawana jest żywność – przychodzą wszyscy, którzy tego potrzebują.
Niesamowite jest, że składając propozycję człowiekowi z kontynentu
afrykańskiego nigdy nie usłyszy się odmowy, ten człowiek zawsze
przychodzi. Zapewne widzi w tym jakąś korzyść dla siebie.
– A jak reagują Polacy? Czy chętnie pomagają?
–
W moim dotychczas czteroletnim doświadczeniu bycia Sekretarzem Misyjnym
i spotykania się z ludźmi, by prosić ich o pomoc, nigdy nie spotkałem
się z odmową lub niechęcią. Co więcej, muszę przyznać, że nie brakuje
pieniędzy na zakup środków do życia i coraz więcej ludzi chce pomagać.
– Być może jest to zasługa dobrego Sekretarza…?
–
Nie wiem (śmiech), ale jedno jest pewne: im bardziej będziemy wychodzić
jako ludzie Kościoła z naszych klasztorów, domów i prosić, to myślę,
że środków na konkretne dzieła też będzie o wiele więcej.
Nie tak
dawno rozmawiałem z pewnym bardzo bogatym człowiekiem z Krakowa, który
powiedział, powinniśmy jak najwięcej o tym mówić, bo mało kto o nas
słyszał. Sam zachęcił mnie do tego by wychodzić i prosić. Ale ja myślę,
że każdy nastawiony jest na to by dawać, taka jest nasza natura,
uważam, że każdy z nas ma w sercu takie pragnienie, by bezinteresownie
coś komuś przekazać, jest to naprawdę piękne i sprawia, że człowiek się
cieszy.
– W jaki sposób mogą pomóc ci, którzy 28 czerwca nie będą mogli być na Krakowskich Błoniach?
–
Sposoby są różne. Jeśli dowiedzą się o akcji mogą nas wspomóc chociażby
przez Internet. W tej chwili staramy się o uruchomienie takiej formy
pomocy, że będzie można sobie wybrać świeczkę za 10, 20, 30, 50 zł lub
inną kwotę, kliknąć na nią i wpłacić ofiarę ze swojego konta na konto
Sekretariatu Misyjnego. Chcemy by ta usługa była przygotowana już na 28
czerwca. Jeśli ktoś dostanie ulotkę „S.O.S dla Afryki” również będzie
mógł dokonać wpłaty na numer konta, który tam jest podany. Jeśli z
kolei otrzyma biuletyn misyjny, w którym zawarty jest formularz do
wpłat, także może w taki sposób pomóc. Można też pomóc ofiarując
dowolne datki w naszych kapucyńskich klasztorach.
– W takim razie życzę Ojcu, by Ogólnopolska Noc misyjna przyniosła jak najwięcej dobra tym, którzy tego potrzebują.
– Dziękuję bardzo.
Biuro Prasowe Kapucynów
28 czerwca 2009 roku na krakowskich błoniach już po raz trzeci odbędzie się Ogólnopolska Noc Misyjna organizowana przez prowincję krakowską Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Przez 12 godzin, od południa do północy, Kraków będzie robił wszystko, by pomóc ludziom z Afryki. Tego dnia w większości parafii miasta odbędzie się również kwesta na rzecz misji.
O potrzebach Afrykańczyków oraz hojności Polaków z Dyrektorem Sekretariatu Misyjnego o. Benedyktem Pączką rozmawia Ewa Olbrych.
O potrzebach Afrykańczyków oraz hojności Polaków z Dyrektorem Sekretariatu Misyjnego o. Benedyktem Pączką rozmawia Ewa Olbrych.
Ewa Olbrych: Ojcze Benedykcie, skąd wziął się pomysł zorganizowania Nocy Misyjnej w Polsce?
o.
Benedykt Pączka OFMcap: Pomysł ten narodził się w Szwajcarii. Byłem tam
akurat na kursie języka francuskiego. Przechodząc razem z moim
współbratem przez rynek Fryburga byliśmy świadkami podobnej akcji
organizowanej przez Caritas. Szczególnie zwróciliśmy wtedy uwagę na
świece palące się w samym centrum miasta. Pomyślałem wówczas, że dobrze
by było zorganizować taką akcję w Polsce.
– Dlaczego?
–
Ponieważ dużo mówi się o Tygodniu Misyjnym, jest też Dzień Misyjny, a
nigdzie jeszcze nie było Nocy Misyjnej. Uważam, że nazwa „Noc Misyjna”
niesie z sobą szczególne znaczenie. Po pierwsze, dzień w Afryce jest
bardzo krótki , a po drugie brakuje tam światła, bo nie ma
elektryczności. Ważne jest by pokazać, że każdy z nas może chociaż
przez jedną minutę podzielić się prądem poprzez swoją ofiarę.
– Co chcecie osiągnąć poprzez tę akcję?
–
Skupiamy się przede wszystkim na dwóch rzeczach. Pierwszą sprawą jest
poszerzenie świadomości wszystkich ludzi, nie tylko katolików, lecz
także tych, którzy po raz pierwszy usłyszą o misjach, o misjonarzach, o
tym, że w ogóle coś takiego istnieje. Ale chyba w pierwszej kolejności
chcemy uświadomić ludziom wierzącym, by wiedzieli, że Kościół istnieje
również poza Polską i, że wszyscy zmierzamy do tego samego celu, a
Kościół afrykański potrzebuje w tym momencie pomocy.
Druga sprawa
to pozyskiwanie środków na różnego rodzaju dzieła prowadzone przez
naszych braci misjonarzy. Okazuje się, że mając niewiele możemy tym
ludziom bardzo pomóc. Każdy człowiek, który dowie się o tej akcji,
będzie mógł podzielić się złotówką lub większym datkiem, będzie mógł
też wspomóc zarówno tamtejszą ludność, jak i wszelkie projekty, które
są składane do sekretariatu przez naszych braci misjonarzy.
– Jakie inne akcje organizują kapucyni na rzecz misji? Czy Noc Misyjna to największa z nich?
–
Jeśli chodzi o kapucynów w Polsce, to myślę, że jest to największa
misyjna akcja. A mniejsze przedsięwzięcia to na przykład niedziele
misyjne, kiedy to jedziemy do którejś z parafii, zapraszamy misjonarza,
który głosi kazania, kwestujemy przed kościołem i sprzedajemy pamiątki.
Organizujemy też różnego rodzaju wystawy misyjne na przykład w
szkołach. Jedną z najbardziej ciekawych akcji był tydzień misyjny w
Galerii Kazimierz w Krakowie. Przez cały tydzień byliśmy tam obecni
razem ze swoim stoiskiem, zdjęciami, ulotkami, muzyką afrykańską.
Pomysł ten został bardzo dobrze odebrany przez ludzi, którzy tam
przychodzili.
– A czego najbardziej potrzebują Afrykańczycy?
–
Szczerze mówiąc to najbardziej potrzeba im Pana Boga. Ludziom często
się wydaje, że chodzi przede wszystkim o dobra materialne szczególnie
ludzie mediów oczekują odpowiedzi na pytania typu: ile misjonarz
wybudował mostów, ile postawił kaplic, a nigdy nie zapytają ile osób
przyjęło chrzest. Także takim podstawowym brakiem dla tych ludzi jest
brak kapłanów, brak ludzi, którzy będą jeździli do wiosek, odprawiali
Mszę, udzielali sakramentów, prowadzili katechezy. Myślę, że to jest
największym brakiem. Bo jeżeli nauczymy tych ludzi Ewangelii i poznają
oni Pana Boga, to będą chcieli coś zrobić ze swoim życiem, tego tam
brakuje.
– Czy ci ludzie potrzebują pomocy? Jak na nią reagują?
–
Są bardzo otwarci. Niesamowicie garną się do każdej propozycji
składanej przez białego człowieka. Jest kościół, to przychodzą do
kościoła, jest jakaś grupa religijna, angażują się w nią. Z kolei gdy
wydawana jest żywność – przychodzą wszyscy, którzy tego potrzebują.
Niesamowite jest, że składając propozycję człowiekowi z kontynentu
afrykańskiego nigdy nie usłyszy się odmowy, ten człowiek zawsze
przychodzi. Zapewne widzi w tym jakąś korzyść dla siebie.
– A jak reagują Polacy? Czy chętnie pomagają?
–
W moim dotychczas czteroletnim doświadczeniu bycia Sekretarzem Misyjnym
i spotykania się z ludźmi, by prosić ich o pomoc, nigdy nie spotkałem
się z odmową lub niechęcią. Co więcej, muszę przyznać, że nie brakuje
pieniędzy na zakup środków do życia i coraz więcej ludzi chce pomagać.
– Być może jest to zasługa dobrego Sekretarza…?
–
Nie wiem (śmiech), ale jedno jest pewne: im bardziej będziemy wychodzić
jako ludzie Kościoła z naszych klasztorów, domów i prosić, to myślę,
że środków na konkretne dzieła też będzie o wiele więcej.
Nie tak
dawno rozmawiałem z pewnym bardzo bogatym człowiekiem z Krakowa, który
powiedział, powinniśmy jak najwięcej o tym mówić, bo mało kto o nas
słyszał. Sam zachęcił mnie do tego by wychodzić i prosić. Ale ja myślę,
że każdy nastawiony jest na to by dawać, taka jest nasza natura,
uważam, że każdy z nas ma w sercu takie pragnienie, by bezinteresownie
coś komuś przekazać, jest to naprawdę piękne i sprawia, że człowiek się
cieszy.
– W jaki sposób mogą pomóc ci, którzy 28 czerwca nie będą mogli być na Krakowskich Błoniach?
–
Sposoby są różne. Jeśli dowiedzą się o akcji mogą nas wspomóc chociażby
przez Internet. W tej chwili staramy się o uruchomienie takiej formy
pomocy, że będzie można sobie wybrać świeczkę za 10, 20, 30, 50 zł lub
inną kwotę, kliknąć na nią i wpłacić ofiarę ze swojego konta na konto
Sekretariatu Misyjnego. Chcemy by ta usługa była przygotowana już na 28
czerwca. Jeśli ktoś dostanie ulotkę „S.O.S dla Afryki” również będzie
mógł dokonać wpłaty na numer konta, który tam jest podany. Jeśli z
kolei otrzyma biuletyn misyjny, w którym zawarty jest formularz do
wpłat, także może w taki sposób pomóc. Można też pomóc ofiarując
dowolne datki w naszych kapucyńskich klasztorach.
– W takim razie życzę Ojcu, by Ogólnopolska Noc misyjna przyniosła jak najwięcej dobra tym, którzy tego potrzebują.
– Dziękuję bardzo.
Biuro Prasowe Kapucynów